Żeby pisać o dobrodziejstwach lub niedogodnościach demokracji, tak młodej jak ateńska, trzeba najpierw po krótce przdstawić jej genezę...
W pierwszych stuleciach pierwszego tysiąclecia p.n.e. na terenie dzisiejszej Grecji zaczeły powstawać państwa-miasta tzw. polis. Charakteryzowały się stosunkowo niewielkim obszarem i specyfiką rządów. Otóż nie rządził tam monarcha, król czy władca despotyczny, w polis rządziła ludność, zbierająca się na zgromadzeniach wszystkich obywateli. Na takich zgromadzeniach podejmowano najważniejsze decyzje np. o wypowiedzeniu wojny, czy też budowie świątyni. Takie formy sprawowania władzy nazywamy demokracją (od dwóch greckich słów demos - lud i kratos - władza), czyli dosłownie ludowładztwem.Termin ten, najprawdopodobniej, wprowadzili starożytni, greccy sofiści, a upowszechnili Demokryt, Arystoteles, Perykles i Platon - najwybitniejsi przedstawiciele tego systemu rządów w starożytności.
W ateńskim polis w pewnym okresie czasu, tuż przed reformami Klejstenesa (509/508 r. p.n.e.) utworzyły się rządy oligarchiczne, to znaczy takie, w których największą rolę odgrywała arystokracja. Dopiero po upływie kilku dziesięcioleci od reform politycznych Solona i Klejstenesa Ateny przybrały pełny wymiar "dorosłej" demokracji.
Rada pięciuset nie była już czymś nowym, do "sądu skorupkowego" wpływały już bardziej logiczne zarzalenia, urzędnicy byli pod ostrzejszą kontrolą Rady i powstał urząd demagoga (czyli w dosłownym tłumaczeniu - prowadzącego lud), który pozwolił właściwie każdemu obywatelowi Aten mieć znaczący wpływ na życie polityczne.
Demokracja Ateńska cieszy się ogólną sławą. To znaczy większość ludzi uważa, że była doskonała, ponieważ pierwsza, wspaniała i trwała, bo tworzona przez ludzi światłych, rozumnych i sprawiedliwych. System ten, zresztą jak każdy inny system sprawowania władzy, nie był wolny od wad... Na przykład jak czytamy w jednym z opisów Tukidydesa:
"Żeby chłop rolny mógł brać czynny udział w Zgromadzeniu, na którym rozpatrywano ważne dla niego sprawy, musiał niejednokrotnie przebywać kilka dziesiątek kilometrów aby dotrzeć na agorę, co sprawiało wielką trudność, szczególnie podczas intensywnych robót w polu." Takie zgromadzenia były organizowane przynajmniej dziesięć razy do roku, a w następnych dziesięcioleciach do czterdziestu razy, co sprawiało, że większość obywateli nie mogła uczestniczyć w nich, a co za tym idzie ludzie lub grupy polityczne (w tamtych czasach jeszcze nie zorganizowane) mogły, z co prawda znacznie ograniczoną swobodą, manipulować władzą.
To są tzw. mroczne strony ustroju politycznego zwanego popularnie jak i przez fachowców Demokracją Ateńską (co prawda nie wszystkie, ale szczerze mówiąc ,czy raczej pisząc, trudno mi było znaleść ich więcej.Ludzie z reguły wypisują gloryfiksy na temat rzeczy które przemineły, wydaje się bezpowrotnie, a karcą stan obecny, im wsółczesny).
To tyle, jeżeli chodzi o "niedogodności".Teraz zajmę się "dobrodziejstwami Demokracji Ateńskiej.
"Nasz ustrój polityczny nie jest naśladownictem obcych praw, a my sami raczej jesteśmy wzorem dla innych niż inni dla nas." Takie dumne słowa płyną z ust Peryklesa..., który z dzisiejszych polityków odwarzyłby się na takie sformułowanie? Jestem pewien, że żaden. Choćby ta wypowiedz i wiele jej podobnych świadczy o tym jak dobrze sprawdzał się tamten system w tamtych warunkach.
Jedną z wielu zalet ustroju Aten wieku piątego p.n.e. jest coroczna "wymiana" rządu. W ten sposób urzędnicy nie mogli zasmakować władzy i musieli myśleć o państwie a nie o dobrach osobistych płynących z racji urzędu (właśnie z powodu takiej chęci zysku legło w gruzach niejedno mocarstwo i niejedno jeszcz popadnie w ruinę). Lecz miało to też złe strony: dobry, uczciwy urzędnik, który jako priorytet uważał dobro polis musiał odejść po roku i na jego miejsce mógł wejść kłamca i szubrawca. O tyle dobrze, że urząd stratega można było pełnić kilkakrotnie i że znalazł się taki facet jak Perykles.
Jednak największą zaletą demokratycznego ustroju polis ateńskiego była możliwość powszechnego udziału w życiu politycznym państwa. Dzięki temu "Jesteśmy jedynym ludem, który jednostkę nie interesującą się życiem państwa uważa nie za bierną, ale za nieużyteczną." Poprzez takie myślenie każda osoba w państwie była wręcz zmuszona, lecz w sposób bardziej naturalny, do poszerzania swoich horyzontów nie tylko myślowych, ale i religijnych, kulturowych. Może włśanie dlatego Ateny były bogate w ludzi tak światłych religijnie jak i politycznie, kulturowo jak żadne inne państwo w dziejach ludzkości.
Jest również inne wytłumaczenie tak dużej ilości umysłów światłych w Atenach piątego wieku p.n.e., którego nie powstydziłby się najznamienitszy futurolog. Otóż pan Stanisław Lem w jednym ze swych opowiadań z "Dzienników gwiazdowych" opisuje próbę naprawy historii powszechnej: Pewnemu człowiekowi zostało powierzone zwierzchnictwo nad rzeszą uczonych i inżynierów czasu, którzy mieli oczyścić Historię z "czarnych plam". Zamiast tego namieszali jeszcze bardziej za co ów zwierzchnik porozsyłał ich po różnych czasoprzestrzeniach. Pech a może szczęśliwy traf chciał, że większość z nich znalazła się w ateńskim polis piątego wieku p.n.e. i dopiero tam zrozumieli swoje błędy i zaczęli je naprawiać.... czego skutki odczuwamy na własnej skórze Szanowna Ludzkości!