profil

Walka z Kościołem katolickim w PRL (1945-1989)

poleca 82% 2791 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Historia Kościoła katolickiego w Polsce pod rządami komunistycznymi obejmuje dwa nierównej długości okresy. Pierwszy, w czasie którego panował względny spokój, trwał przez 3 powojenne lata (1945-1948), drugi - ponad 40 lat.
W pierwszym władze PRL zastosowały taktykę maskowania swoich zamiarów. Miało ono na celu złagodzenie oporu społeczeństwa wobec narzuconej terrorem władzy ze Wschodu. Na przykład w uroczystość 3 Maja 1945 r. komunistyczne władze rządowe, na czele z "bezpartyjnym" prezydentem Bolesławem Bierutem, wzięły udział w nabożeństwie w kościele OO. Karmelitów w Warszawie. Kilka tygodni później Bierut był na uroczystości poświęcenia odrestaurowanego posągu Chrystusa przed kościołem Świętego Krzyża w Warszawie. Będąc ateistą, gdy składał przysięgę na Konstytucję, kończył ją słowami: "Tak mi dopomóż Bóg". Za jego przykładem funkcjonariusze partyjni i państwowi brali udział w nabożeństwach i procesjach Bożego Ciała, prowadząc celebransów do ołtarzy. Programy Polskiego Radia rozpoczynały się pieśnią "Kiedy ranne wstają zorze", a wojsko śpiewało ją na porannej zbiórce. Ukazywały się dawne i nowe pisma katolickie, w niedziele rano młodzież gimnazjalna pod opieką nauczycieli szła parami do kościoła, jak było przed wojną. Istniały katolickie stowarzyszenia młodzieżowe (Sodalicja Mariańska) i niezależne harcerstwo.
Wśród dziesięciu krajów, które po II wojnie światowej w wyniku umowy jałtańskiej (1945) znalazły się pod dominacją Związku Sowieckiego, Polska, największa liczebnie, wyróżniała się pod względem religijnym. Lata okupacji i krwawego terroru niemieckiego (ponad 2 tys. księży polskich zginęło w niemieckich obozach koncentracyjnych) pogłębiły uczucia i praktyki religijne. Silna więź społeczeństwa polskiego z Kościołem sprawiła, że komuniści zastosowali taktykę odpowiednią do zastanej sytuacji. Już jednak w pierwszym okresie, zachowując pewne pozory, rozpoczęli realizację swojego rzeczywistego celu, jakim było zniszczenie Kościoła. 12 września 1945 r. zerwali konkordat zawarty przez rząd polski ze Stolicą Apostolską w 1925 roku. W tym samym czasie powołane zostały do życia pierwsze rozłamowe grupy "postępowych" katolików (wokół tygodnika "Dziś i Jutro").
Zmiana polityki wobec Kościoła zaznaczyła się w 1948 r., gdy komuniści umocnili już, za pomocą terroru, swoją władzę. Podobnie jak po rewolucji bolszewickiej w Rosji, zaczęto go przedstawiać jako wroga nowego ustroju i Polski, powiązanego z amerykańskim imperializmem i tzw. Watykanem, który w Związku Sowieckim był symbolem wroga nr 1 komunizmu. Ponieważ Kościół był jedyną, niepodporządkowaną partii strukturą społeczną i religijną, totalitarny system komunistyczny nie mógł go tolerować. Zniewolenie społeczeństwa wymagało zniewolenia Kościoła.
Wstępne działania polegały na założeniu przez aparat bezpieczeństwa teczek obserwacyjno-agenturalnych dla każdej parafii i dla wszystkich księży. Gromadzono w nich szczegółowe dane o przeszłości każdego z nich, o powiązaniach rodzinnych i osobistych, teksty kazań, listy pasterskie biskupów przysłane do parafii, materiały z podsłuchu telefonicznego, korespondencji, donosów agentów zwerbowanych w otoczeniu księdza i inne informacje. Każdemu młodemu człowiekowi wstępującemu do seminarium duchownego zakładano teczkę ewidencyjną, która miała mu towarzyszyć do końca życia. Służyło to realizacji wytyczonego już w 1945 r. celu: "rozpoznanie całego duchowieństwa".
Jakkolwiek już w 1948 r. zaczęły się represje i aresztowano ponad 400 księży, to jednak zdecydowany atak rozpoczął się nieco później. 20 lutego 1950 r. władze odebrały Kościołowi jego największą organizację charytatywną - Caritas, mającą około 1000 zakładów i zatrudniającą 25 tys. osób. W tym samym roku później powołano do życia Urząd ds. Wyznań, którego celem była walka z Kościołem metodami administracyjnymi, przy ścisłej współpracy z Urzędem Bezpieczeństwa, którego główną metodą działania był terror. Wcześniej do walki z Kościołem stworzono w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego specjalny departament, bardzo silny kadrowo. Przez kilkanaście lat funkcjonował on pod kierunkiem doradców z Moskwy i korzystał z doświadczeń sowieckich. Adaptowano je jedynie do polskiej rzeczywistości. Zmieniając numerację, istniał on do końca PRL.
Autorem szczegółowego planu walki z Kościołem w Polsce, stosowanego przez cały okres istnienia tzw. Polski Ludowej, był znany generał sowiecki (NKWD) Iwan A. Sierow, który w Polsce odegrał złowrogą rolę[1]. Ważniejsze decyzje dotyczące polityki kościelnej zapadały w Moskwie i podejmował je sam Stalin. To jemu przedstawiał swoje projekty Bolesław Bierut i uzyskiwał odpowiednie wskazania. To od Stalina w czasie wizyty w Moskwie w sierpniu 1949 r. otrzymał on bardzo znamienną dyrektywę. Brzmiała ona: "Przy klerze: nie zrobicie nic, dopóki nie dokonacie rozłamu na dwie odrębne przeciwstawne sobie grupy. (...) Propaganda masowa to rzecz konieczna, ale samą propagandą nie zrobi się tego, co potrzeba (...), nie nastawiacie się na rozłam (...), bez rozłamu wśród kleru nic nie wyjdzie, prawa karne potrzebne, ale one nie rozstrzygają"[2]. Dyrektywa ta stała się odtąd zasadą działania władz PRL w stosunku do Kościoła.
Pod koniec 1949 r. stworzo no organizację pod nazwą Związek Bojowników o Wolność i Demokrację (ZBoWiD), a w niej sekcję dla księży, która przerodziła się w silny później ruch tzw. księży postępowych lub księży patriotów. W latach 60. liczył on blisko 900 księży, nieco mniej niż 10 proc. ogółu diecezjalnego duchowieństwa. Byli oni werbowani na zasadzie szantażu na tle obyczajowym lub finansowym, zastraszenia lub przekupstwa. Niektórzy byli świadomymi współpracownikami UB, ale znaleźli się i tacy, którzy należeli do ZBoWiD, by uzyskać pozwolenie na budowę potrzebnego kościoła lub na remont już istniejącego.
Od początku ruch "księży patriotów" służył władzom do rozbijania jedności Kościoła. Należący do niego kapłani często sprzeciwiali się swoim biskupom, wychwalali ustrój i wszelkie poczynania władz. Nie osłabiały go sankcje karne i groźby ekskomuniki ze strony biskupów. Przy pomocy aparatu państwa i UB w 1959 r. utworzono 15 kół wojewódzkich księży przy Caritas. Ruch księży "postępowych" współpracował ze Stowarzyszeniem PAX. Była to organizacja katolików świeckich kierowana przez Bolesława Piaseckiego, godząca socjalizm z katolicyzmem. W planach władz PRL jej celem było również rozbicie jedności polskich katolików i hierarchii kościelnej.
Ksiądz arcybiskup Stefan Wyszyński, Prymas Polski, wiedział, że celem partii jest rozbicie jedności Kościoła i szukał jakiejś formy zabezpieczenia warunków jego istnienia i pracy. Z tą myślą 14 kwietnia 1950 r. między rządem i Episkopatem zostało zawarte tzw. Porozumienie, do którego Prymas przekonał biskupów. Zdawał sobie sprawę z tego, że władze nie będą go respektować. Zawarł je jednak, gdyż stwarzało ono podstawę do odwołań i do pewnego rodzaju formalnej obrony Kościoła.
Pomimo podpisania Porozumienia władze podejmowały coraz to nowe ataki. Na początku lat 50. rozpoczęły się pokazowe procesy biskupów i księży. Odbywały się one według wzorów sowieckich, nieznanych jeszcze w Polsce. Najgłośniejszy stał się proces ordynariusza kieleckiego ks. bp. Czesława Kaczmarka, aresztowanego 21 stycznia 1951 roku. Aresztowanie to wywołało taką falę oburzenia, że Bierut i inni najwyżsi funkcjonariusze UB udali się na naradę w tej sprawie do Moskwy. Tam został zatwierdzony akt oskarżenia[3]. Po zastosowaniu odpowiednich metod "śledztwa" biskup przyznał się do "popierania akcji faszystowskich ugrupowań i przyczynienia się do osłabienia ducha obronnego społeczeństwa polskiego w obliczu grożącej agresji hitlerowskiej"; do "współdziałania z niemiecką władzą okupacyjną, nawoływania wiernych do uległości i współpracy z okupantem, kierując się założeniami prohitlerowskiej i antypolskiej polityki Watykanu; do usiłowania obalenia przemocą władzy robotniczo-chłopskiej i ludowo-demokratycznego ustroju Polski, prowadzenia akcji przeciwko odbudowie kraju i planowej gospodarce; do organizowania i kierowania akcją wywiadowczą na terenie Polski, w interesie imperializmu amerykańskiego i Watykanu; do uprawiania propagandy wojennej w wystąpieniach publicznych, biorąc kurs na nową wojnę", a także do "przyjmowania od zagranicznych ośrodków dywersyjnych i szpiegowskich pieniędzy w walucie obcej i spekulowania nimi na czarnym rynku"[4].
Przyznanie się ks. bp. Kaczmarka do stawianych mu absurdalnych zarzutów zdumiało ludzi w Polsce. Opinia publiczna nie znała metod, jakie w śledztwie zastosował UB, a które doprowadziły do psychicznego załamania się księdza biskupa i odczytania tekstu napisanego przez agentów UB. Po aresztowaniu 21 stycznia 1951 r. przez ponad dwa i pół roku nikt - włącznie z Episkopatem Polski i kielecką kurią biskupią - nie wiedział, co się z nim dzieje. W tym czasie ks. bp Kaczmarek poddawany był trwającym bez przerwy przez 30-40 godzin tzw. przesłuchaniom, w czasie których grożono mu śmiercią. Aplikowano mu zastrzyki wprowadzające go w obłęd i otępienie. Przesłuchujący go oficerowie śledczy UB pozbawili go nie tylko możliwości snu i pożywienia - ale uniemożliwiali mu także korzystanie z toalety. Było tak, że pogrążony w ekskrementach, musiał odpowiadać na pytania przesłuchujących go i kpiących z niego funkcjonariuszy UB. W czasie zimy przetrzymywano go w samej koszuli przy otwartym oknie.
Poza wąskim kręgiem osób nikt też nie wiedział, jak wyglądał proces. Słuchającym jego przebiegu z radioodbiorników ludziom nie przychodziło do głowy, że wszelkie wyjaśnienia, jakie ks. bp Kaczmarek składał w czasie trwających przez tydzień rozpraw sądowych, były wyreżyserowane. Odczytywał je z 30-stronicowego maszynopisu, zredagowanego przez funkcjonariuszy UB. Nikt też - poza specjalnie dobraną publicznością obecną na sali rozpraw kieleckiego sądu wojskowego, nie wiedział, że podjęta przez ks. bp. Kaczmarka na początku procesu próba zmiany treści tych "zeznań" skończyła się przerwaniem procesu i brutalnymi pogróżkami dyrektora departamentu śledczego MBP, pułkownika Józefa Różańskiego (Goldberga): "Ja już skułem mordy obrońcom i przestrzegam księdza biskupa, aby nie poważył się więcej na podobne postępowanie".
Wielu ludzi w Polsce dało się zwieść propagandzie przedstawiającej biskupa jako hitlerowskiego kolaboranta i zdrajcę.
Jakakolwiek odpowiedź była niemożliwa z powodu cenzury. Do ataków dołączyli się niektórzy "postępowi katolicy". Po skazaniu ks. bp. Kaczmarka przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie na 12 lat więzienia, w piśmie "Wrocławski Tygodnik Katolików" ukazał się artykuł związanego z nim publicysty, później znanego intelektualisty katolika z Unii Wolności, pt. "Na usługach wroga". Zohydzająca ks. bp. Kaczmarka propaganda miała niezwykle szeroki zasięg. W Polskiej Kronice Filmowej pokazywano go w biskupim stroju i z napisem "na usługach wroga". W zakładach pracy organizowano wiece potępiające jego "faszystowsko-szpiegowską działalność". Oparte to było na przedwojennych wzorach sowieckich.
W listopadzie i w grudniu następnego roku (1952) nastąpiły aresztowania księży i biskupów w kurii krakowskiej. Aresztowany został krakowski metropolita, ks. abp Eugeniusz Baziak, ks. bp Stefan Rospond oraz kilku księży urzędników kurialnych. Ci ostatni otrzymali wyroki skazujące na kilkanaście lat więzienia. Dzięki staraniom Prymasa z procesu wyłączono biskupów, którzy zostali internowani poza diecezją. I ta rozprawa przeciwko "kurii krakowskiej" była wzorowana na sowieckich procesach pokazowych. Oskarżeni, zmaltretowani w czasie śledztwa, realizowali przygotowany uprzednio scenariusz przebiegu procesu, a odpowiednio dobrana publiczność wyrażała wobec nich swój gniew i pogardę. Przez wiele dni był to główny temat doniesień prasowych, a proces o rzekome szpiegostwo na rzecz zachodnich imperialistów transmitowano przez radio[5]. Interwencje nieżyjącego już ks. kard. Adama Sapiehy u Niemców w obronie ludności polskiej w czasie II wojny światowej nazywano okupacyjną współpracą. Praca sądzonych księży z młodzieżą w kołach Żywego Różańca została określona jako jej deprawowanie.
Prasa pisała o "aferze szpiegowskiej w krakowskiej kurii arcybiskupiej", o "kanaliach zwerbowanych do szpiegowskiej roboty", o "księżach-agentach wywiadu amerykańskiego", o "bandzie zorganizowanej na zlecenie monachijskiego ośrodka wywiadu amerykańskiego przez tzw. radę polityczną, skupiającą na emigracji wrogów i wyrzutków narodu polskiego, nazwiska dobrze w kraju znanych zdrajców i renegatów naszego narodu". Obiektem ataku była również Stolica Apostolska. Pisano na jej temat: "Watykan wprzągnięty w służbę amerykańskiego imperializmu błogosławi wszystkim przygotowaniom do nowej wojny, stara się podsycić rewizjonizm niemiecki i bierze udział we wszystkich antypolskich knowaniach, popiera odbudowę nowego Wehrmachtu. Kto z takiego antypolskiego zatrutego źródła jak Watykan czerpie polityczne natchnienie, musi działać na szkodę naszej ojczyzny"[6]. I w tym wypadku w kampanii propagandowej przeciwko Kościołowi wzięli udział znani literaci i publicyści. Rezolucja krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich, pod którą się podpisali (niektórzy dziś bardzo honorowani, także przez pewne środowiska katolików), miała tak niegodziwą treść, że trudno ją tu cytować.
Wobec narastającej dyskryminacji Kościoła Prymas Polski, w imieniu Konferencji Plenarnej Episkopatu, wystosował 8 maja 1953 r. list do I sekretarza KC PZPR Bolesława Bieruta. Wyliczał w nim szykany, jakich Kościół doznał w powojennej Polsce: aresztowania księży, zakonnic i biskupów, likwidowanie kościelnych wydawnictw i prasy, niszczenie polskiej administracji kościelnej na ziemiach zachodnich, wewnętrzne rozbijanie Kościoła, ingerowanie na różne sposoby w jego sprawy oraz inne kwestie. Był to słynny list kończący się słowami "Non possumus..." (Nie możemy...).
W celu pozbawienia wpływu Prymasa Polski ks. kard. Stefana Wyszyńskiego na sprawy Kościoła w Polsce i złamania jego oporu partia podjęła drastyczną, przygotowywaną wcześniej decyzję. Było nią aresztowanie księdza Prymasa 25 września 1953 roku. Zostało ono przedtem omówione w Moskwie z władzami sowieckimi przez Bolesława Bieruta. Nazajutrz "Trybuna Ludu" opublikowała atak na Prymasa w postaci wywiadu z członkiem KC PZPR Edwardem Ochabem. Mówił w nim, że aresztowanie nastąpiło w wyniku sabotowania i łamania przez Prymasa Porozumienia między państwem i Kościołem i za "faktyczną pomoc okazywaną zachodnio-niemieckim Krzyżakom i anglo-amerykańskim wrogom naszego Narodu i w szkalowaniu i zohydzaniu Polski Ludowej"[7]. Na trzydziestu kilku biskupów, jacy byli w Polsce w 1953 r., dziewięciu siedziało wówczas w więzieniach lub miejscach odosobnienia.
Aresztowanie Prymasa Polski pozwoliło władzom PRL osiągnąć ważne dla nich cele. Biskupi zostali zmuszeni do wydania upokarzającego oświadczenia z 28 września 1953 r., a następnie złożenia ślubowania na wierność PRL. Miało to miejsce 17 grudnia 1953 roku. Deprecjonowało to wizerunek Kościoła w społeczeństwie jako ostatniej, niezależnej siły moralnej w kraju. Był to jedyny w powojennej historii Kościoła w PRL tego rodzaju dokument. Podyktowany został stanem wyższej konieczności i troską o zachowanie ostatnich swobód duszpasterskich Kościoła.
Trzeba dodać, że wcześniej i później władze podejmowały coraz bardziej drastyczne działania antyreligijne i antykościelne. Usunięte zostało ze szkół nauczanie religii, wyrzucono zakonnice ze szpitali i domów opieki oraz kapelanów z więzień i ze szpitali. Zamknięte zostały wydawnictwa kościelne, zlikwidowano wiele tytułów prasy katolickiej i drastycznie ograniczono nakłady tej nielicznej, która pozostała.
Na początku lat 50. rozpoczął się atak na zakony męskie i żeńskie, uznane za niebezpieczne dla władzy "ludowej" ośrodki religijne. Powstał projekt ich likwidacji, rozłożony, ze względu na możliwe reakcje społeczeństwa, na kilka etapów. Jako pierwsze wysiedlono siostry na Dolnym Śląsku, którym władze zarzucały rewizjonizm, niemieckość oraz wspieranie zbrojnego podziemia niemieckiego. Wymyślony pretekst, niemający podstaw w rzeczywistości, miał dać społeczeństwu negatywny obraz zakonnic z likwidowanych klasztorów. Akcja ta zaczęła się latem 1954 roku. Największe rozmiary przybrała w sierpniu, kiedy przygotowano obozy pracy w byłych klasztorach: benedyktynek w Staniątkach (obóz Staniątki I), służebniczek starowiejskich (obóz Staniątki II), sercanów w Stadnikach, reformatów w Wieliczce, pasterek w Dębowej Łące i urszulanek szarych w Otorowie. Do obozów zwieziono setki zakonnic z województw: stalinogrodzkiego (tj. katowickiego; po śmierci Stalina Katowice zostały przemianowane na Stalinogród), opolskiego i wrocławskiego. Były to siostry ze zgromadzeń: elżbietanek, boromeuszek, szkolnych Notre-Dame, sercanek, franciszkanek szpitalnych, służebniczek śląskich, jadwiżanek, marianek i innych. Zakonnice przewieziono najpierw do obozów przejściowych (np. w Krzeszowie), by następnie rozesłać je do obozów w Małopolsce, Wielkopolsce i na Pomorzu. Kierowane były do obozów pracy, które istniały m.in. w Gostynie, Kobylinie, Bojanowie. Wieziono je autobusami z napisem "Wycieczka". Warunki egzystencji w obozach były niekiedy bardzo ciężkie: niewolnicza praca, głodowe wyżywienie, brak wody, łóżek itp., a także presja psychiczna. Siostry były przesłuchiwane przez wiele godzin i wywierano na nie naciski (szczególnie na młode), aby wystąpiły z zakonu. Wszystkie były inwigilowane i szpiegowane, znajdowały się w ścisłej izolacji i pilnowali je uzbrojeni funkcjonariusze UB. Utrudniano im modlitwy przewidziane przez regułę zakonną. Odebrano cały szereg domów zakonnych męskich i żeńskich i zamknięto kilkadziesiąt szkół prowadzonych przez zgromadzenia zakonne, niekiedy od kilkuset lat. Ze względów propagandowych kilku najbardziej znanym szkołom pozwolono jednak nadal działać.
Władza komunistyczna dążyła do narzucenia ateistycznej, antyreligijnej i antykościelnej ideologii całemu społeczeństwu. Służyły temu szkoła, organizacje młodzieżowe, zmonopolizowana prasa, radio i telewizja, odpowiednie wydawnictwa w ramach Biblioteki Ateisty i dziedzina kultury.
Uwięzienie Prymasa trwało trzy lata. W wyniku zmian politycznych w Związku Sowieckim i w Polsce został on uwolniony 28 października 1956 roku. Po krótkiej przerwie rozpoczął się kolejny okres walki z Kościołem nowymi metodami. Miał on trwać do końca istnienia PRL. Warto ukazać niektóre najbardziej charakterystyczne posunięcia partii, posługującej się aparatem państwowym.
W oparciu o wzory sowieckie stworzono organizacje antyreligijne. W lutym 1957 r. zostało powołane do życia Stowarzyszenie Ateistów i Wolnomyślicieli. Jego działalność finansowały władze państwowe z podatków obywateli. Już w końcu tego roku miało należeć do niego 8,5 tys. Osób[8]. Wydawało ono szeroko reklamowany dwutygodnik "Argumenty" i inne podobne pisma. Razem z nim działał Ośrodek Badań Religioznawczych, mający podobne zadania na innym poziomie. W 1969 r. Stowarzyszenie Ateistów i Wolnomyślicieli oraz Towarzystwo Szkoły Świeckiej połączono w Towarzystwo Krzewienia Kultury Świeckiej. Zajmowało się ono przy pomocy Centralnego Ośrodka Doskonalenia Kadr Laickich - antyreligijnym i antykościelnym szkoleniem nauczycieli, dziennikarzy, lektorów partyjnych oraz innych osób związanych z mediami i mogących oddziaływać na światopogląd młodzieży i społeczeństwa. Towarzystwo funkcjonowało do końca istnienia PRL i cieszyło się poparciem jej władz w "rozwijaniu w Polsce socjalistycznej kultury świeckiej". Polegała ona na podważaniu zasad etyki chrześcijańskiej w odniesieniu do rodziny i etyki seksualnej oraz na formowaniu postaw antyreligijnych i antykościelnych. Towarzystwo Szkoły Świeckiej odegrało ważną rolę w usunięciu religii ze szkół w 1961 r., przywróconej po październiku 1956 roku. W Towarzystwie tym zaangażowani byli pracownicy kuratoriów i Ministerstwa Oświaty.
Pod koniec lat 50. i na początku 60. władze podjęły cały szereg nowych akcji przeciwko Kościołowi. Należy wspomnieć o brutalnym ataku na Instytut Prymasowski Ślubów Narodu na Jasnej Górze, który, dzięki wydawnictwom religijnym odbijanym na powielaczach, był niezależnym od władz ośrodkiem informacji. W lipcu 1958 r. milicja i Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej (ZOMO) wyłamały bramy klasztoru, pracownicy Instytutu i zgromadzeni na dziedzińcu ludzie zostali poturbowani i pobici, a wydawnictwa, bez protokołu, skonfiskowane. Kilku zakonników zostało skazanych na kary więzienia z zawieszeniem.
Zniszczony został także dynamicznie rozwijający się ruch antyalkoholowy pod nazwą Krucjata Trzeźwości (od 1958 r. Krucjata Wstrzemięźliwości), zapoczątkowany w 1957 r. i kierowany przez ks. Franciszka Blachnickiego z Katowic. W 1960 r. obejmował on prawie 100 tys. dorosłych działaczy abstynenckich, a także liczną młodzież z całej Polski. 29 sierpnia tego roku władze brutalnie zlikwidowały katowicką Centralę Krucjaty Wstrzemięźliwości i skonfiskowały jej wydawnictwa. Ksiądz Blachnicki został aresztowany 15 marca 1961 r. pod pretekstem wydawania nielegalnych druków i rozpowszechniania fałszywych wiadomości o prześladowaniu Kościoła w Polsce. W procesie przed Sądem Wojewódzkim w Katowicach skazano go na 13 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata. W tym samym okresie likwidowane były kaplice szpitalne i zamykane małe seminaria zakonne.
W 1950 r. istniało ich 38, w 1963 r. zlikwidowanych zostało 9 ostatnich. Odebrano także wówczas szereg domów zakonnych za niezapłacenie astronomicznej wysokości podatków dochodowych, nałożonych przez władze.
Przedmiotem szczególnego zainteresowania i rozpracowywania były wszystkie instytucje kościelne (tzw. rozpracowanie obiektowe), w tym Katolicki Uniwersytet Lubelski, powstałe po 1956 r. Kluby Inteligencji Katolickiej, redakcje nielicznych pism katolickich i inne, w których umieszczano tajnych współpracowników UB. W kuriach biskupich przy okazji prac budowlanych, remontowych czy malarskich zakładany był podsłuch przez specjalistów włączanych do grup prowadzących prace jako rzekomi robotnicy. Założono go także w siedzibie Prymasa Polski w Warszawie. Telefony domów zakonnych i księży parafialnych były na podsłuchu, kontrolowana była też korespondencja. Do każdego kościoła został przydzielony tajny agent, którego obowiązkiem było notowanie treści kazań i innych wypowiedzi księży, publicznych i prywatnych. W skali całego kraju była to kilkutysięczna armia donosicieli, opłacanych z podatków ludzi wierzących.
Jedną z form walki państwa komunistycznego z Kościołem i religią, zresztą mało skuteczną, była zasadnicza służba wojskowa kleryków, wprowadzona pod koniec lat 50. Pierwszy pobór odbył się w 1959 r., a potem odbywał się co dwa lata, aż do kwietnia 1980 roku. Dowódcy jednostek kleryckich otrzymali od gen. Jaruzelskiego instrukcję, która brzmiała: "Należy wpajać im dogłębne przekonanie o aspołecznym charakterze zawodu księdza, rozbudzając wiarę w idee socjalizmu i osiągnięcia Polski Ludowej"[9]. W wojsku seminarzysta podlegał specjalnej antyreligijnej "obróbce", której celem była jego rezygnacja ze studiów w seminarium. W tym samym czasie przy wyższych uczelniach funkcjonowało tzw. Studium Wojskowe, którego zajęcia odbywały się w ramach programu danego roku studiów i które kończyło się obozem wojskowym i zdobyciem stopnia podoficerskiego. Wobec kleryków postępowano inaczej.
Wiąże się ona z objęciem w 1970 r. stanowiska I sekretarza KC PZPR przez Edwarda Gierka, który złagodził kurs polityki wobec Kościoła. Odtąd stosowano metody mniej widocznych, lecz nadal bardzo konsekwentnych działań antyreligijnych i antykościelnych. W dalszym ciągu prowadzona była akcja ateizowania młodzieży i liberalizacji etyki seksualnej. Nie udzielano, poza wyjątkami, pozwoleń na budowę nowych kościołów. Były one szczególnie potrzebne w szybko rosnących miastach. Na 200 złożonych podań biskupi otrzymali zaledwie 14 pozwoleń. Wzmocniono inwigilację księży i werbowanie ich dawnymi metodami na tajnych współpracowników. Żadna grupa społeczna w Polsce nie pozostawała pod taką presją i nie była tak inwigilowana jak księża katoliccy, uznawani za szczególnie niebezpiecznych dla ustroju komunistycznego. Życie religijne miało się ograniczać do murów kościoła.
Poparcie przez miejscowych księży robotników uczestniczących w strajkach w Ursusie i w Radomiu w 1976 r. sprowadziło na tych duchownych represje. W Radomiu ks. Roman Kotlarz został najpierw pobity w komendzie milicji, a później skatowany na plebanii przez nieznanych sprawców. Zmarł 18 sierpnia 1976 r. w wieku 48 lat.
Wybór ks. kard. Karola Wojtyły na Papieża spowodował wybuch radości i entuzjazmu w społeczeństwie i stał się symbolem odrodzenia religijnego. W najwyższym stopniu zaniepokoiło to partię, MSW i SB. We wzmocnieniu roli Kościoła w Polsce, jako jedynego i prawdziwego autorytetu, słusznie widziano wielkie zagrożenie dla komunizmu i władzy partii. Potwierdzeniem tych obaw stało się powstanie "Solidarności" w sierpniu 1980 r., wkrótce po pierwszej pielgrzymce Papieża Jana Pawła II do Polski. Nastąpiła wówczas mobilizacja sił partii i SB mająca to zagrożenie zlikwidować.
Decyzją brzemienną w fatalne dla kraju skutki, mającą na celu obronę władzy i dyktatu partii komunistycznej, było ogłoszenie 13 grudnia 1981 r. stanu wojennego i rozwiązanie Niezależnego Związku Zawodowego "Solidarność". Tysiące osób zostało internowanych, setki tysięcy, bardzo często najlepszych jednostek, musiało opuścić Polskę. Kościół stanął po stronie "Solidarności". Ksiądz biskup Ignacy Tokarczuk w kazaniu do rzeszy 300 tys. rolników wygłoszonym na Jasnej Górze 5 września 1982 r. zażądał jej uznania, naprawienia krzywd i wolności dla społeczeństwa. Reakcją władz była kampania w mediach przeciwko Kościołowi. Działały ściśle tajne instrukcje KC PZPR w sprawie walki z Kościołem. W MSW został stworzony Wydział Watykański, którego celem było rozpracowywanie osób pracujących w Kurii Rzymskiej i otoczeniu Jana Pawła II.
Służba Bezpieczeństwa do końca lat 80. prowadziła bezwzględną walkę z Kościołem i społeczeństwem, będącym oparciem dla Kościoła. W latach 1981-1989 przez "nieznanych sprawców" zamordowane zostały 93 osoby należące do "Solidarności", w tym 4 księży. Należą oni do grupy ponad 40 jej kapelanów, którzy wnieśli nieoceniony wkład w rozkwit tego niezwykłego fenomenu społecznego i narodowego. Najbardziej znana jest męczeńska śmierć ks. Jerzego Popiełuszki, zamordowanego w listopadzie 1984 roku.
Bezwzględna walka z "Solidarnością" toczyła się nadal. Pięć lat później w różnych stronach Polski podobną śmiercią zginęli kolejni księża: przyjaciel ks. Popiełuszki ks. prałat Stefan Niedzielak w Warszawie (20 stycznia 1989 r.); ks. Stanisław Suchowolec (30 stycznia 1989 r.) w parafii Dojlidy k. Białegostoku, przedtem kilkakrotnie pobity; oraz ks. Sylwester Zych, przyjaciel ks. Suchowolca, zamordowany w Krynicy Morskiej 11 lipca 1989 roku. Prowadzone śledztwa stwierdzały, że morderstwa były dziełem "nieznanych sprawców". Pomimo zasadniczych zmian politycznych w Polsce nie wykryto ich do dziś. Można to tłumaczyć jedynie tym, iż w strukturach państwowych nadal pozostaje wielu ludzi z dawnego systemu, którym zależy na niewykryciu sprawców.
We wszystkich krajach, w których władzę opanowała partia komunistyczna, jak zawsze zbrodniczym terrorem, prowadzona była walka z religią i Kościołem katolickim. W Polsce rozpoczęła się ona w 1945 roku. Do 1953 r. usunięto 9 biskupów z ich diecezji, niektórych aresztowano. W tym okresie 37 księży diecezjalnych zostało zabitych, 900 przebywało w więzieniach. Zabitych zostało ponadto 57 osób z duchowieństwa zakonnego, 170 uwięziono i 300 wygnano. W latach 1945-1953 zostało aresztowanych i skazanych w PRL 293 księży[10].
Historia walki z Kościołem katolickim w czasach panowania komunizmu, pomimo wielu już publikacji na ten temat, jak dotychczas została ujawniona w znikomym zakresie. Ogromna część dokumentacji wytworzonej przez aparat represji PRL została zniszczona w celu ukrycia jego zbrodniczych działań. Wydarzenia, jakie mają miejsce od momentu śmierci Papieża Jana Pawła II 2 kwietnia 2005 r. pokazują, że jej zachowana część może służyć do kontynuacji tej walki w nowej formie.
Na początku 2006 r. w różnych krajach zachodnich w wielonakładowych pismach ukazały się karykatury religijnych symboli muzułmańskich, ubliżające tym, dla których są one święte. Przedtem o wiele bardziej drastyczne zniewagi dotyczyły osoby Jezusa Chrystusa. W Polsce także nie brakło podobnych raniących uczucia religijne obrazów w różnych laickich pismach. Są one przykładem charakterystycznej dla środowisk ateistycznych i liberalnych fanatycznej wrogości wobec wiary w Boga i ludzi wierzących. To ona była przyczyną prześladowań religijnych wszędzie tam, gdzie zapanował ustrój komunistyczny. Jest to potwierdzeniem słów niezapomnianego Papieża Jana XXIII z encykliki "Mater et Magistra" (Matka i Nauczycielka). Ten pełen łagodności Papież napisał: "Człowiek odłączony od Boga, staje się straszny dla siebie i innych".

Literatura:
[1] Z. Błażyński, Mówi Józef Światło. Za kulisami bezpieki i partii, Londyn 1985, s. 174-175.
[2] J. Poksiński, Przeciw Kościołowi, "Karta", Nr 9, s. 139.
[3] Z. Błażyński, dz. cyt., s. 185.
[4] Tamże oraz internet. Zob. także: M. Michalczyk, Męczennik czasów komunizmu, "Nasz Dziennik", 14-15 IX 2002.
[5] Internet.
[6] Tamże.
[7] Cyt. za: J.R. Nowak, Walka z Kościołem wczoraj i dziś, Szczecinek 1999, s. 195.
[8] A. Dudek, Prymas Wyszyński wobec dywersji, "Życie", 10-11 I 1998, s. 10.
[9] M. Dereń, Zniszczyć Kościół, "Nasz Dziennik", nr 273 (1466), 2002.
[10] Leksykon duchowieństwa represjonowanego w PRL w latach 1945-1989, Tom I, red. Jerzy Myszor, Warszawa 2002, s. X.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 25 minut

Ciekawostki ze świata