W mojej pracy chciałbym zastanowić się jak w Polsce został rozwiązany jeden z dylematów kulturowych – osiąganie stanowiska a otrzymywanie stanowiska. Polega on na tym, czy pozycja pracownika powinna zależeć od tego co już wcześniej osiągnął, jak się wykształcił i ile w to wszystko włożył wysiłku, czy też od innych jego cech liczących się w przedsiębiorstwie np. wieku, płci, czy też znajomości z przełożonym.
Po prostu chodzi o to czy nadanie statusu powinno zależeć od umiejętności i wykształcenia, czy koligacji rodzinnych i przynależności do danej grupy.
Różne kraje w różny sposób radzą sobie z tym dylematem. Np. amerykanie i brytyjczycy twierdzą, że na pozycję trzeba zapracować. Nadawanie stanowiska uwarunkowane szeroko rozumianymi znajomościami wydaje im się nie tylko złe z punktu widzenia moralności, lecz po prostu głupie w sensie praktycznym, iż grozi to sytuacją, że wysokie pozycje w przedsiębiorstwie zajmą ludzie nie kompetentni. Ogólnie rzecz biorąc osiągnięcia to kulturowy fundament na którym wspierają się Stany Zjednoczone. W tym kraju osiągnięcia to jedyna miara sukcesu lub jego braku. Żaden kraj nie dawał ludziom tak wielkich możliwości wykazania się zdolnościami.
W gospodarce Japonii i innych krajów azjatyckich skuteczna okazuje się zasada podwyższania statusu pracowników proporcjonalnie do ich doświadczenia i czasu pracy w przedsiębiorstwie. Uważa się tam, iż z wiekiem wzrasta znaczenie i wartość pracownika. U podstaw tego procesu tkwi założenie, że ludzie starsi mają więcej doświadczenia, które mogą przekazywać młodym. Nadawanie stanowiska jest również praktykowane we Francji, gdzie urodzenie i osiągnięcia przodków znaczą równie dużo co dobre wykształcenie.
Zastanówmy się teraz jak to wygląda w naszym kraju. Warto tutaj podkreślić, że opisywany przeze mnie dylemat jest ściśle związany z równością życiowych szans.
W naszym społeczeństwie przeważa opinia wyrażana przez 2/3 ankietowanych, że w dzisiejszych czasach młodzi ludzie mają znacznie mniejsze szanse na sukces niż mieli ich rówieśnicy dziesięć lat temu. Zaznaczam, że sformułowanie pytania pozostawiało badanym dużą swobodę w definiowaniu życiowego sukcesu. Oczywiście w potocznym rozumieniu sukces to po prostu dobrobyt materialny, umożliwiający dostatnie życie bez trosk i kłopotów, dobrą pracę, możliwość awansu zawodowego. Można przypuszczać, że opinia o sytuacji młodzieży wynika bezpośrednio z obserwacji rzeczywistości (pogłębiające się rozwarstwienie społeczne, rosnące koszty edukacji, trudności jakie napotykają absolwenci szkół poszukujący pracy). Wszystko to z pewnością nie pozostaje bez wpływu na postrzeganie perspektyw czekających dzisiejszą młodzież. Można pokusić się o stwierdzenie, że transformacja w porównaniu z latami ją poprzedzającymi kojarzy się ankietowanym jako okres znacznie mniej przyjazny dla młodych ludzi startujących w dorosłe życie.
Opinie dotyczące szans na osiągnięcie sukcesu są wyraźnie związane z osobistą sytuacją badanych (im są gorzej wykształceni, mają niższe dochody i trudniejsze warunki matieralne tym częściej sądzą, że pod tym względem w gorszej sytuacji niż dziesięć lat temu). Znacznie częściej o utrudnionych szansach mówią mieszkańcy wsi (77%), rolnicy (94%), robotnicy niewykwalifikowani (83%). Pesymizm przedstawicieli tych grup wynika z oceny własnego położenia społecznego i ekonomicznego, a także obawy, że nie będą oni w stanie zapewnić swoim dzieciom kosztownej edukacji.
Ciekawe jest, że płeć i wiek respondentów w znaczny sposób nie różnicuje poglądów na ten temat. Różnice wynikają jedynie ze statusu ekonomicznego i społecznego. Ludzie gorzej sytuowani częściej niż pozostali charakteryzują się ogromnym pesymizmem w przewidywaniu przyszłości młodego pokolenia. Przekonanie to znajduje uzasadnienie w społecznym postrzeganiu wpływu pochodzenia społecznego na mobilność młodzieży, rozumianą jako zmianę pozycji w strukturze społecznej między pokoleniem rodziców i dzieci.
W opinii respndetnów społeczne szanse młodzieży wyznaczone są w dużym stopniu przez cechy położenia społecznego rodziców, a w szczególności ich zamożności i obejmowanego stanowiska. Jako źródło nierówności postrzega się również przynależność rodziców do określonych kategorii społeczno-zawodowych. Zresztą zazwyczaj zajmowanie wysokich stanowisk i zamożność współwystępują. Porównując wyniki badań z lat 95 – 99 bez trudu można zauważyć, że respndenci postrzegają wpływ pochodzenia społecznego na mobilność młodego pokolenia, coraz częściej mają także poczucie nierówności szans.
Dane przedstawione w powyższej tabeli świadczą o tym, że w ciągu ostatnich kilku lat zamożność i wysokie stanowiska rodziców nie co straciły znaczenie dla życiowej drogi potomstwa, mimo wszystko nadal postrzegane są jako główne cechy dyskryminacyjne. Wzrosło natomiast znaczenie miejsca, jakie zajmują rodzice w strukturze zawodowej. Najbardziej pogorszyły się opinie o szansach dzieci chłopskich w porównaniu z dziećmi inteligentów. Zasadne jest więc stwierdzenie, że najgorsze jest położenie właśnie dzieci chłopskich.
Opinie o szansach na awans dla dzieci robotników i chłopów są podzielone. 45% badanych uważa, że szanse te są równe, natomiast 40% sądzi, że dzieci robotników są w sytuacji korzystniejszej.
Oceny dotyczące wpływu zamożności na szansę osiągnięcia sukcesu nie wykazują związku z cechami położenia społecznego ankietowanych. Powszechne jest przekonanie, że status społeczny i ekonomiczny rodziców wyznacza szansę na dobry start życiowy oraz znacznie zwiększa możliwość osiągnięcia ogólno rozumianego sukcesu.
Okazuje się, że wśród wielu czynników które badani uznali za ważne dla osiągnięcia wysokiej pozycji, aż czterem przypisano niemalże równorzędne znaczenie, są to: wykształcenie (90%), wysokie kwalifikacje zawodowe (90%), znajomości i protekcja (90%), a także przedsiębiorczość (90%). Dalej wymieniano zamożność rodziców (87%), zawód (82%), rzetelność (78%). Łatwo więc zauważyć, że zamożność rodziców uznana przez ankietowanych za atut nie straciła swego priorytetowego znaczenia również wtedy, gdy została wymieniona jako jeden z wielu warunków. Jednocześnie okazuje się, że obok bardzo ważnych cech przypisywanych jednostce przez pochodzenie, w hierarchii wartości warunków sukcesu ważne są również cechy merytokratyczne, które są po prostu osobistym wkładem w osiąganie sukcesu. Nie wydaje mi się zaskakujące, że pierwszorzędne znaczenie w opinii społeczeństwa mają jednak znajomości i protekcja. Niestety czynniki te znacząco wyprzedzają solidną pracę.
Pocieszające jest jednak to, że z porównania danych uzyskanych w różnych okresach wynika, że istnieje widoczna tendencja wzrostowa do postrzegania wykształcenia i umiejętności jako warunków niezbędnych do zrobienia kariery. Sprawę komplikuje jednak fakt, że w ciągu ostatnich lat wyraźnie spadło znaczenie solidności rzetelności w pracy, natomiast nasiliło się przekonanie, że niezbędne jest urodzenie się w zamożnej rodzinie. W ostatnich latach odnotowano również wzrost (o 18 punktów procentowych) znaczenia takich wątpliwych moralnie warunków osiągnięcia sukcesu jak przebiegłość i cwaniactwo. Warto w tym miejscu przypomnieć, że w początkowych latach transformacji o kwestiach takich jak „układy”, „dojścia”, „plecy”, mówiono z pewnego rodzaju zażenowaniem jako o negatywnych stronach „starego systemu”. Okazuje się jednak, że komunistyczne wartości są w naszym społeczeństwie bardzo mocno zakorzenione.
Jednym z powodów tak dużego znaczenia protekcji może być wysoka stopa bezrobocia w naszym kraju. Bezrobocie to zjawisko polegające na brak pracy dla osób jej poszukujących i do niej zdolnych. Występuje w wielu formach i ma wiele wymiarów i aspektów ekonomicznych. Transformacja systemowa polskiej gospodarki zapoczątkowana w 1990 roku, przyniosła zasadnicze zmiany na rynku pracy. Pojawiły się nadwyżki podaży nad popytem.
Najliczniejszą grupę wśród osób bezrobotnych stanowią ludzie młodzi. Zwykle są to osoby po raz pierwszy wkraczające na rynek pracy, nie posiadające jakichkolwiek doświadczeń zawodowych. Jest rzeczą jasną, że w takim przypadku posiadanie zamożnych i dobrze sytuowanych rodziców może bardzo pomóc w znalezieniu tej pierwszej pracy. Więcej bezrobotnych jest wśród kobiet pomimo tego, że są one lepiej wykształcone. Wskaźnik zatrudnienia dla kobiet z wyższym wykształceniem jest o 3,5 punktu procentowego niższy w porównaniu do tego samego wskaźnika dla mężczyzn. Powoduje to, że kobiety szukające pracy starają się znaleźć ją po protekcji, gdyż pomimo lepszych kwalifikacji trudno jest im konkurować z mężczyznami.
Z przedstawionych badań jasno wynika, że polskie społeczeństwo niewątpliwie zorientowane jest na otrzymywanie stanowiska. Wyniki powyższych badań nie były dla mnie zaskoczeniem. Z własnego doświadczenia i doświadczenia moich znajomych wiem, że znalezienie zatrudnienia bez pomocy innych ludzi jest niezwykle trudnym przedsięwzięciem. Fakt, że znalezienie jakiejkolwiek pracy bez protekcji jest możliwe, natomiast są to zazwyczaj stanowiska których nie chciał objąć nikt z rodziny bądź znajomych osób mających wpływ na zatrudnienie w danym przedsiębiorstwie. Teoretycznie od najmłodszych lat bardzo dużo mówi nam się o tym jak ważne jest wykształcenie, rzetelność pracy, ambicja. Niestety w rzeczywistości kwestie te nie grają aż tak dużej roli. Wiele osób bardzo negatywnie wypowiada się na temat tzw. „załatwiania” pracy. Jednak mimo to, że praktyka taka powszechnie uważana jest za wątpliwą moralnie bardzo wiele osób ją praktykuje. Z jednej strony jest to zrozumiałe ponieważ każdy chce jak najlepiej dla swoich dzieci, czy innych członków rodziny a z drugiej strony bardzo podważa to wartość wykształcenia, wiedzy, umiejętności, doświadczenia, czy rzetelności. Efektem zatrudniania kogoś tylko i wyłącznie przez wzgląd na pobudki prywatne jest to, że na wielu odpowiedzialnych stanowiskach w biurach, urzędach, zarządach pracują osoby nie kompetentne, które bardzo często przez swoją nie wiedzę wprowadzają innych w błąd, nie są w stanie udzielić informacji z zakresu swoich obowiązków, i w rezultacie wpływają negatywnie na wizerunek instytucji bądź przedsiębiorstwa. Dezorganizują tym samym pracę takiej firmy i niweczą wysiłki innych pracowników, którzy swoją pracę wykonywali rzetelnie. Dodatkowo w bardzo niewielu przypadkach ponoszą konsekwencje za swoje działania. Takie nierówne traktowanie wywołuje frustrację wśród pracowników, którzy ciężko pracowali na swoje stanowiska. Może także prowadzić do wielu konfliktów wewnątrz organizacji.
Warto także zauważyć, że istnieją takie środowiska czy grupy zawodowe w których protekcja jest ogólnie znaną i co gorsza tolerowaną zasadą. Jedną z takich grup są prawnicy. Jest to środowisko zamknięte do którego niezwykle niechętnie dopuszczane są osoby z poza rodzin osób już pracujących w tym zawodzie. Doprowadziło to do tego, że mamy do czynienia z rodzinami prawniczymi, gdzie zawód można powiedzieć jest dziedziczony.
Jeśli chodzi o awanse czy premie sprawa wygląda niemal identycznie. W wielu instytucjach i przedsiębiorstwach nagród nie otrzymują osoby, które wniosły bardzo dużo dobrego w funkcjonowanie takiej firmy. Większą rolę odgrywają często wszelakie koligacje rodzinne. Mówiąc krótko łatwiej awansować będąc synem lub córką szefa niż na niego ciężko zapracować. Z przykrością stwierdzam, że z tego wszystkiego można wyciągnąć jeden wniosek, że dobrą pracę, wysoki status społeczny czy ekonomiczny jest w dużej mierze czymś „wrodzonym”. Oczywiście wykształcenie czy umiejętności również nie są bez znaczenia, natomiast mają znaczenie dużo mniejsze niż układy, znajomości czy protekcja.
Ja nie miałbym nic przeciwko temu, żeby np. dzieci moich znajomych pracowały w administracji, pod warunkiem, że mają odpowiednie kwalifikacje. Potrafimy już przecież skatalogować jakie kompetencje są wymagane dla danego zawodu, czy dla danej funkcji. Dzisiejszy świat jest światem natężonej konkurencji, to jest proces globalny, w którym wygrywają najlepsi, a do tego potrzebny jest talent, umiejętności, wrażliwość etyczna i to powinny być kryteria doboru pracowników. Zadania, które przerastają możliwości pracownika są źródłem nieustającej frustracji, ciągłego stresu, nie są niczym dobrym i dla niego i dla firmy, która go zatrudnia. Nasza kultura jest nadzwyczaj pobłażliwa dla ludzkiej słabości czy ułomności przejawiającej się w pracy. Jeśli będziemy to traktowali jako instrumentarium kształtowania nowych pokoleń, to wydaje mi się, że nie wygramy tej batalii o prymat w Europie i świecie.
BIBLIOGRAFIA:
Badania CBOS BS/48/99
Siedem kultur kapitalizmu - Hampden-Turner Charles, Trompenaars Alfons