Jak to się dzieje, że mimo upływu lat, tak niewiele się uczymy i zmieniamy? Dlaczego mimo wielu doświadczeń wciąż drzemią w nas dusze kłótników? Dlaczego nie możemy rozwiązywać swoich problemów za pomocą kulturalnego dialogu? Nie wiem, czy Pan Andrzej Wajda w jego filmie-"Zemście" znajduje na to odpowiedź, ale mamy przeświadczenie, że to bardzo wspólczesny film. Przede wszystkim dlatego, że pokazuje jeśli nie nas samych, to mieszkających tuż obok ludzi, zaangażowanych bez reszty w sprawy nie warte nie tylko większej, ale żadnej uwagi.
Takich właśnie bohaterów, będących odzwierciedleniem współczesnych nam ludzi, możemy zobaczyć np w filmie twórcy "Popiołu i diamentu". Ludzie, a nie warstwa komediowa sztuki Fredry, okazali się dla reżysera najważniejsi. I to w ekranizacji najsłynniejszej polskiej komedii jest bardzo widoczne.
Od pewnego czasu wiedziałam, że w ekranizacji komedii Fredry jest wiele niespodzianek. I rzeczywiście ich nie brakuje.Ten stuminutowy film obejrzałam nie przysypiając pokątnie z nudów, ale oglądając pełna podziwu dla reżysera, aktorów i wszystkich, którzy nad nim pracowali, i rozbawiona tym, co Fredro wymyślił, a Pan Wajda pokazał. Dodatkową zaletą tego "seansu" był fakt, że oglądaliśmy go w sali lekcyjnej,gdzie była mała iloś osób, dzięki czemu nikt nam zbytnio nie przeszkadzał (chociaż w kinie z pewnością też byłoby dobrze).
Gwiazdorska obsada filmu od początku wzbudzała ciekawość i zainteresowanie. Reżyser wielokrotnie w przeszłości powtarzał, jak istotny jest wybór aktorów. Wydaje się, że i tym razem się nie pomylił. Kapitalnie przecież Cześnika Raptusiewicza gra Janusz Gajos. Pewny siebie i swego, energiczny i rubaszny nie ma żadnych skrupułów w walce o dziurę w murze granicznym. To dla niego prawdziwe wyzwanie. Jak wojna to wojna! Niezwykły jest również jego sąsiad (a zarazem wróg), rejent Milczek zagrany przez Andrzeja Seweryna – dwulicowy, chciwy, szukający nieporozumień i kłótni, ale przede wszystkim bezwzględny dla świata. Milczek to człowiek nie tylko uparty, ale też pozbawiony skrupułów i dlatego niebezpieczny. Sposób, w jaki postępuje, jak myśli, a nawet jak patrzy, każdego może przestraszyc. Tak naprawdę nie wiadomo, na co go jeszcze stać i do czego jest zdolny, gdy przyjdzie walczyć o swoje.
Z pewnością wiele uwagi przykuła postac Papkina - Romana Polańskiego. Z początku obawiałam się, że będzie on błazeńsko śmieszny jednak w filmie Widzimy Papkina co prawda, śmiesznego , ale zagubionego w świecie, którego jest reprezentantem, ale który chce nim tylko manipulować i wykorzystywać do własnych celów.Na początku poczułam lekki zawód, ale potem oswoiłam się z nim takim, jakim "został stworzony". Może dlatego, że odkryłam w nim nieszczęśliwego i pozbawionego złudzeń człowieka. Niestety, wokół nas jest dziś takich wiele, którzy (jak Papkin), nie mają nikogo i niczego. I takiego bohatera stworzył Polański; któremu pozostało jedynie udawać i słuchać tych, którzy rozumu mają może niewiele więcej, ale środków do życia na pewno. Odważył się go zagrać inaczej niż wszyscy przed nim, oryginalniej, prawdziwiej. Zobaczył w nim bowiem nie tylko błazna, ale przede wszystkim człowieka.
Podobali mi się również Wacław – Rafał Królikowski i Klara – Agata Buzkówna. Aktorzy wyposażyli granych przez siebie bohaterów, nieco bezbarwnych u Fredry, w nadzwyczajną radość życia. Wierzą, jak to młodzi, że nic nie jest na zawsze, kłopotom trzeba wychodzić naprzeciw, a nie odwracać się od nich i czekać aż ktoś inny je rozwiąże. To dobra rada dla nas, uwikłanych w kłopoty dnia codziennego.
Świetni są również inni: dzielnie walcząca o swoje, ubrana w czerń Podstolina – grana przez Katarzynę Figurę, prześmieszny Cezary Żak w roli Perełki i równie zabawny Jerzy Nowak w roli Murarza. Kto wie jednak, czy Wajda nie dokonał w "Zemście" jeszcze jednego odkrycia: Daniela Olbrychskiego dla komedii, bo jako Dyndalski rozbawił mnie do łez.
Muzyka w Zemście, podobnie zresztą jak w kilku innych filmach Andrzeja Wajdy, np. w Smudze cienia, , Korczaku, Panu Tadeuszu czy Ziemi obiecanej, jest dziełem jednego z najwybitniejszych polskich kompozytorów – Wojciecha Kilara. "W "Ziemi obiecanej" pojawiał się walc, w "Panu Tadeuszu", w finale, polonez. Partytura "Zemsty" powinna współbrzmieć z klimatem ukazanego w filmie zdziczałego świata kłócących się z byle powodu, toteż zacietrzewieniu Cześnika i Rejenta będzie towarzyszyć mazur."– mówi reżyser
Ważne zadanie przypadło scenografii Tadeusza Kosarewicza i Magdaleny Dipont, z którymi współpracowała dekoratorka wnętrz Wiesława Chojkowska. Polegało ono w dużej mierze na poszerzeniu przestrzeni, w której rozgrywa się akcja.
Kolejna niespodzianka dotyczy przeniesienia akcji filmu na czas zimy. Wszyscy pamiętamy wspaniałe, barwne, pastelowe krajobrazy z "Pana Tadeusza". W "Zemście" jest zupełnie inaczej – warstwa kolorstyczna została ograniczona do minimum. Śnieg przykrył wszystko. Dlaczego? – ponieważ "piękno i estetyka otoczenia są odbiciem tego, co w człowieku". Kolory pojawiają się więc wtedy, gdy Cześnik i Rejent podadzą sobiena zgodę dłonie. W "Zemście" nie ma zgody i życie z charakterami, jakie posiadają główni bohaterowie, jest trudne i ponure.Zresztą Słusznie zauważył Krzysztof Kłopotowski : "Zima jest czasem śmierci, a ruiny to skutek naszych ciężkich zaniedbań. Śmierć w ruinach po dawnej wielkości, z powodu ciągłych kłótni, z wrodzonej głupoty – to daje do myślenia o współczesnej Polsce".
Jednak to nie jedyne odniesienia do czasów, w jakich żyjemy. Bohaterowie "Zemsty" przypominają jako żywo ludzi znanych nam z naprzeciwka. Czym różni się współczesny biznesmen albo nowobogacki, nie liczący sie z innymi ludźmi, zapatrzony we własne interesy i gotowy poświęcić dla nich wszystko, od Cześnika Raptusiewicza? Czym nie mający przyjaciół, zagubiony w świecie, pozbawiony swego miejsca, korzeni i własności, nierozumiany przez ludzi od Papkina? Można by porównywać tak bez końca. Mijają lata, świat się zmienia, rozwija, a ludzie wciąż tacy sami: chciwi, kłótliwi, rządni władzy, zemsty. Na szczęście czasami podają sobie ręce na zgodę. Wszelkie mury mają szanse runąć tylko wtedy, gdy urazy i kłótnie mniej ważyć będą niż ludzka solidarność i skłonność do wybaczania. Tak jest u Fredry, a jeszcze dosłowniej u Pana Wajdy, gdzie mur się przewraca. Tyle, że zaraz potem reżyser przypomina, że jesteśmy w teatrze. I słusznie "życie to jest teatr"...
W skali szkolnej wystawiłabym “Zemście” piatkę z plusem.Bowiem mimo wielu uwag, nie jest to tylko znakomita ekranizacja jednego z największych dzieł polskiej komedii literackiej ( mowa oczywiście o "Zemscie" Hrabiego Aleksandra Fredry),ale też film, z którego wypływa prawda o nas samych, o naszych zaniedbaniach i kłótniach.Warto obejrze ten film nie tylko ze względu na dobrą zgodnośc z lekturą (dla uczniów oczywiście), ale też dla głębszego poznania tego dzieła i do zastanowienia się nad sobą, nad tym, co jest w życiu tak naprawdę ważne i zniechęci do budowania nowych murów granicznych. Wystarczy tych, które wciąż nas jeszcze otaczają.