Już w starożytności zaczęto porównywać świat do teatru. Motyw ten był wiele razy ponawiany w kolejnych epokach.
Według starożytnych świat był teatrem, ludzie – aktorami, a nasze życie jedynie spektaklem. Za reżysera całego przedstawienia brany był Bóg. Analizując ten tok myślenia można by pomyśleć, że my w tym życiu nie mamy nic do gadania. Wszystko jest z góry zaplanowane, a my mamy jedynie wejść na scenę i odegrać swoją rolę. Wedle stoickiego filozofa Epikteta „prawdziwy mędrzec powinien zasiąść na widowni i nie uczestniczyć w tragikomicznym przedstawieniu, którym jest życie”. Stoicy głosili, iż zarówno w szczęściu jak i w nieszczęściu należy zachować umiar. Wedle tej filozofii nie powinniśmy więc przeżywać emocjonalnie „spektaklu” czyli naszego życia. Ale czy to możemy nazwać życiem? Czy nasze istnienie bez emocji i uczuć ma jakiś sens? Przecież właśnie dzięki chwilom zwątpienia doceniamy chwile radości. A sądzę, że nikt nie pozwoliłby sobie odebrać tych szczęśliwych momentów. Powracając do zdania Epikteta można zadać sobie pytanie w jakim celu w dniu dzisiejszym chodzimy do teatru? Idziemy by obejrzeć sztukę, spektakl. By zastanowić się nad sytuacjami, które grają aktorzy. By pomyśleć co my byśmy zrobili na ich miejscu. Nie uczestnicząc w przedstawieniu, podchodząc do niego bez emocji sądzę, że wiele tracimy.
Chciałabym odwołać się do słów Świętego Pawła, który mówi o „widowisku świata”, którego jedynym inscenizatorem jest Stwórca. Skupmy się na postaci Boga w naszym „teatrze”. Według ludzi wierzących to właśnie od Niego wszystko zależy. To On pisze scenariusze naszego życia, a my jedynie odgrywamy swoją rolę. Dlatego nic dziwnego w tym, że w naszym teatrze przyjął On rolę reżysera. Martwi mnie to, że niektórzy ludzie żyją z myślą „co ma być to będzie” i pozostawiają wszystko przeznaczeniu. Chcę wierzyć, że to jak potoczy się nasze życie zależy od nas. Że nie jest to z góry napisany scenariusz, a my mamy w tym życiu coś do powiedzenia. Że nie jesteśmy jedynie marionetkami, które po spektaklu zostaną wrzucone do worka.
Mówiąc o świecie – teatrze, możemy przyjrzeć się twórczości Jana Kochanowskiego. W swoich fraszkach poruszał dwa ważne toposy – topos świata teatru i topos człowieka Bożego Igrzyska. W fraszce Pt „O żywocie ludzkim” pisze on „wemkną nas w mieszek, jako czynią z łątkom”. Analizując ten utwór można powiedzieć, że Kochanowski podążał tokiem myślenia starożytnych filozofów. Wierzył on w istnienie siły wyższej i że to właśnie od niej wszystko zależy. Ale i on nie zastosował się do końca do stoickich rad. Po śmierci jego córeczki był przepełniony żalem i a my możemy obserwować jego cierpienie w Trenach. Także i we fraszce „Człowiek Boże Igrzysko” jest mowa o człowieku – zabawce w boskich rękach. Jak pisze o człowieku „On miłością do samego siebie zaślepiony rozumie, że dla niego świat jest postawiony”. Opisuje człowieka jako postać, z której Bóg się wyśmiewa.
Podsumowując. Nie uważam za dobre porównywanie naszego świata do teatru, a naszego życia do odegranego spektaklu. Żyjemy naszym życiem wedle naszych przekonań i tego jak chcemy żyć, nie odgrywamy jedynie napisanego scenariusza. To jest nasze życie i od nas zależy jak się ono potoczy.