Gdy usłyszałam o planach Dedala i Ikara postanowiłam pojechać na kretę, by zobaczyć ich lot. Patrzę, a męzczyźni juz sie szykiją do lotu, dopinają sobie skrzydła. Wymachują precyzyjnie rękoma i unosza się. Starszy leciał swobodnie. Wszystkie jego ruchy były dokładne i takie lekkie. Młodzieniec robił to w mniej doskonały sposób. Nad brzegiem siedziały dzieci. Postanowiłam przeprowadzic z nimi krótką rozmowę:
- Czy widzieliście lecących nad wami męzczyzn?
- Tak, widzieliśmy. Jeden był starszy, a drugi młody. Ten drugi leciał coraz wyżej, a starszy go wołał. To było dla nas szokiem, bo przecież ludzie nie potrafią latać- relacjonowała dziewczynka.
Ja tekże to widziałam. Odległość młodego od ojca co chwilę się zwiększała. Widziałam strach i zdenerwowanie na twarzy Dedala wołającego:
-Synu, wracaj! Słyszysz mnie? Ikarze!- nieustannie krzyczał.
Nagle patrzę, a Ikar nie może lecieć dalej. Wyglądało to, jakby jakaś siła pozbawiła go skrzydeł i możności lotu. Ikar zaczął wirować w powietrzu i spadać. Na jego twarzy dojrzałam przerażenie. Dedal patrzył na niego. Krzyczał i próbował mu pomóc, lecz juz nic się nie dało zrobić. Ikar spadał i z wielką siłą wpadł do wody. Wtedy rozniósł się głos rozpaczającego ojca:
- Ikarze, gdzie jesteś, gdzie cię odnajdę?
Ten widok był straszny. Pióra fruwające nad morzem i wzburzina woda wokół tonącego ikara.
To wydarzenie zrobiło na mnie duże wrażenie. w Jeden dzień zobaczyłam cud i dramat dwojga ludzi. Zdałam sobie sprawę, że tak wiele ludzi ginie, a my nie możemy lub nie chcemy im pomóc...