Czym jest inżynieria genetyczna? Najprościej mówiąc, polega ona na sztucznym, przebiegającym poza organizmem tworzeniu kombinacji różnych genów, a potem wprowadzaniu ich do organizmów żywych. Aby przeprowadzać doświadczenia z dziedziny inżynierii genetycznej podstawą jest niewiarygodnie duża precyzja i umiejętności naukowców. A te da się osiągnąć tylko w specjalnych laboratoriach. Gdzie dziś możemy spotkać się z inżynierią genetyczną? Generalnie rzecz biorąc – wszędzie. Mamy zmutowane rośliny – a w związku z tym i pożywienie, wszelkie nawozy są wytwarzane dzięki inżynierii genetycznej, ale przede wszystkim – wchodzi już ona do ludzkiego ciała.
Mimo tego, że nauka ta jest bardzo młoda (początki to zaledwie 20 lat temu), to już zajmuje się człowiekiem i modyfikacjami organizmu. Dzięki niej człowiek może zwalczać wiele chorób genetycznych. Do najpowszechniej występujących, wywoływanych przez mutacje pojedynczych genów, należą: mukowiscydoza, fenyloketonuria, dystrofia mięśniowa Duchenne’a, hemofilia oraz zespół ostrego niedoboru odporności. Teoretycznie, ludzi chorych na choroby warunkowane przez mutacje w pojedynczych genach, można by leczyć wprowadzając zdrowe allele w miejsce zmutowanych. Jednak precyzyjne wprowadzenie odcinka DNA z zewnątrz do materiału genetycznego jest niezwykle trudne. Genetycy usiłują wykorzystać w tym celu wirusy, które w swoim normalnym cyklu rozwojowym wnikają do komórek, a swój DNA włączają do komórek gospodarza. Teoretycznie wiedzą już jak zatrzymać późniejsze namnażanie się wirusów, ale potrzebne są na to jeszcze kolejne badania.
Chociaż rośliny transgeniczne są coraz powszechniej wykorzystywane w praktyce hodowlanej, szczególnie w zamkniętych hodowlach, istnieją bardzo poważne opory przed szerokim zastosowaniem transgenicznych roślin uprawnych w warunkach polowych. Rośliny są bowiem bardziej „otwarte genetycznie” niż zwierzęta – w wyniku zapylenia rośliny jednego gatunku przez pyłek z innego gatunku rośliny może dojść do rozwoju mutantów. Wyobraźmy sobie: w celu skutecznej walki z chwastami wprowadzamy do rośliny uprawnej gen oporności na herbicydy tak, by w wyniku ich działania ginęły wszystkie inne rośliny na polu oprócz uprawnej. Znaleźlibyśmy się w nie lada kłopocie, gdyby ten gen w wyniku przeniesienia znalazł się w chwastach. Mechanizmy przenoszenia materiału genetycznego między organizmami są bardzo skomplikowane i nie do końca jeszcze poznane. Wprowadzając jakiekolwiek geny do organizmów bytujących w środowisku musimy, liczyć się z najbardziej poważnymi konsekwencjami. Można wprawdzie kontrolować funkcjonowanie genu w zależności od obecności określonego środowiska biochemicznego organizmu, do którego ten gen wprowadzono. Nigdy jednak nie będziemy mieli pewności, czy natura nas nie przechytrzy. Przykładem sprytu natury, a zarazem wielkim ostrzeżeniem, niech będzie szybkie szerzenie się odporności na liczne antybiotyki między różnymi gatunkami bakterii, a także powszechne pojawianie się pasożytów odpornych na stosowane leki. W przypadku niektórych pasożytów zwierząt hodowlanych sytuacja stała się tak krytyczna, ze zaleca się celowe zarażanie pastwisk, a przez to zwierząt, szczepami pasożytów wrażliwymi na lek, aby zmienić proporcje między opornymi a wrażliwymi na lek pasożytami! I to wszystko człowiek robi dziś – w czasie wielkiego rozkwitu technik inżynierii genetycznej.
A co z tzw. transgenicznymi ludźmi? Póki co, nie ma zgody na ich tworzenie. Istnieją bowiem uzasadnione obawy, że opracowanie technik pozwalających na trwałe wprowadzanie genów do populacji ludzkiej, mogłoby zostać wykorzystane do celów niezgodnych z powszechnie obowiązującymi zasadami etyki. Poza tym, wprowadzaniu genów towarzyszy zawsze pewna obawa, że może przynieść więcej szkody niż pożytku. Bo tak naprawdę nigdy do końca nie wiadomo, gdzie w DNA umiejscowi się dany gen i co będzie się z nim i tym obszarem działo. Wprowadzenie genu w niewłaściwy obszar DNA może spowodować nie tylko brak skutecznego działania, ale i powstawanie nieprawidłowości, takich jak zakłócenie działania innych genów czy nawet transformacje nowotworowe. Aby dać sobie radę z tym problemem, genetycy muszą opracować metody powodujące wchodzenie „dobrej” kopii genu dokładnie w miejsce „złej”, podmieniania jej. I znowu – teoretycznie jest to możliwe.
Kolejnym etapem rozwoju inżynierii genetycznej na pewno będzie propozycja zmiany zmutowanych genów już na etapie komórek rozrodczych. Bo po co mają rodzić się ludzie chorzy, którzy długo mogą cierpieć, nim – jeśli w ogóle – zostaną wyleczeni, skoro można by spowodować, by rodzili się jako zdrowi? Nie można, oczywiście, wykluczyć, że ktoś, zamiast wymieniać uszkodzone geny, postanowi „ulepszyć” człowieka, wymienić geny istniejące na lepsze, z jakichś względów. Ale czy możemy temu zapobiec? Nigdy nie będziemy wiedzieć, co dzieje się w tajnych laboratoriach wojskowych, czy szalony przywódca jakiegoś kraju nie postanowi skonstruować człowieka według własnego planu – nie będziemy na to mieć nigdy wpływu. Chyba zatem warto, w wypadku pojawienia się realnych możliwości, wykorzystać metody inżynierii genetycznej tak, jak wykorzystano wiele metod budzących wątpliwości (np. przeszczepianie narządów), by usunąć genetyczne choroby dziedziczne z ludzkiego świata. Niech inżynieria genetyczna przyniesie pożytek ludzkości!
Czy zatem jest ona potrzebna? Na pewno tak, podałem tu kilka wiarygodnych przykładów. Bez niej nie byłoby chociażby różnych odmian roślin, którymi tak się zachwycamy, nie byłoby sposobu leczenia ciężkich chorób. A poza tym (tak na margiesie), czemu wybitne umysły uzdolnionych uczonych miałyby się marnować gdzieś indziej, jeśli dzięki nim możemy rozwiązać największe wątpliwości dotyczące tej dziedziny biotechnologii? Tylko trzeba się zastanowić: jeśli wymknie się nam jakiś mutant spod kontroli, to czy nie odwróci się on przeciwko nam? Niestety, możemy tylko czekać, zobaczymy co pokaże czas.