Edimus, ut vivamus,
non vivimus ut edamus.
Jemy, aby żyć,
nie żyjemy, aby jeść.
Sokrates był wielkim filozofem w Starożytnej Grecji. To jemu zawdzięczamy takie słynne powiedzenia jak: „Wiem, że nic nie wiem”, „Błąd jest przywilejem filozofów, tylko głupcy nie mylą się nigdy”, „Często język wyprzedza myśli” oraz „Jemy, aby żyć, nie żyjemy, aby jeść”.
Chciałabym skupić się na tej ostatniej sentencji. Jest to jedno zdanie, z którego płynie ogromna mądrość. Składa się z dwóch części: „Jemy, aby żyć” oraz „nie żyjemy, aby jeść”. Pierwsza część jest wskazaniem, jak należy postępować, natomiast druga – pewnego rodzaju zakazem, pouczeniem.
„Jemy, aby żyć”… Niestety, nie na całym świecie ludzie mają co jeść. Gdy patrzę na statystyki, czuję się głęboko poruszona: „Co 3,6 sekundy na świecie ktoś umiera z głodu”, „Co roku z głodu umiera z głodu 15 milionów dzieci”… Można by wymieniać długo. Jeszcze bardziej przerażające są zdjęcia ludzi, zwłaszcza dzieci, którzy są wygłodzeni. Mają smutne twarze, nie mogą się ruszać, widać ich kości… To straszna prawda o świecie, w którym żyjemy.
Niestety, nie wszyscy mają świadomość tego, co się dzieje. Ilekroć ja sama nakładałam sobie na talerz zbyt dużo jedzenia, żeby w końcu część wyrzucić? Nie myślałam wtedy o tych, którzy głodują. To tylko głupota. „Tylko” w porównaniu naszego większego wroga – pychy. „Nie żyjemy, aby jeść”. Są ludzie, którzy ciągle jedzą. Na przerwach w szkole można spotkać tłumy uczniów idących do sklepu po chipsy czy batoniki. Co więcej: oni nie kupują tego, bo są głodni, tylko dlatego, żeby sobie coś „pochrupać”. Inne przykłady traktowania jedzenia jako „zagrychę”: w kinie podczas seansu (zazwyczaj sposób jedzenia jest bardzo „rozrzutny”, tzn. popcorn jest wszędzie), podczas oglądania meczu w telewizji, czy choćby – przy czytaniu książki. Jest to zwyczajne marnotrawstwo.
Analizując wszystkie moje przemyślenia dochodzę do wniosku, że świat zmierza w złym kierunku. Tylko tak dobitne określenie jest w stanie wyrazić to, w jakim stopniu jestem zbulwersowana rozumowaniem (tudzież brakiem rozumowania) ludzi.
Jak można ludziom wytłumaczyć ich błędy? Myślę, że dobrym rozwiązaniem byłoby wzięcie przykładu z Sokratesa: pójście na ulicę i głoszenie nauk. Niestety, nie te czasy, nie ci ludzie…