Zaczyna się weekend. Ci, którzy chodzą do znanych klubów na dyskoteki wiedzą, co mam na myśli. Tak, chodzi mi o „speeda”, który gra główną rolę na tego typu imprezach. Niektórym uzależnionym dosyć ciężko się o tym rozmawia, ale znaczna większość przyznaje się do tego bez oporów
-Ja już tak na „sucho”(tzn. bez speeda) nie potrafię się bawić. Bez tego nie ma imprezy. Gdy go biorę nie czuję zmęczenia i nogi same rwą mi się do tańca-mówi Marek, mój były kolega. Najgorszy jest fakt, że speed jest jedną z najbardziej uzależniających używek, bo gdy go się raz spróbuje, to jak przyznaje 16-letni Kamil, który bierze już pół roku, co raz to większą dawkę.
–Mi to już jedna, czy dwie tabletki nie wystarczają! Muszę wziąć super ilość, żebym naprawdę się fajnie bawił.
Powstaje, więc pytanie:, po co oni to biorą?
–Po tym znacznie lepiej się czuje! Wszystko mi się udaje, aż chce mi się żyć. Gorzej jak tego nie biorę-mówi 17-letni Arek.
Moim zdaniem branie prochów jest bez sensu, bo bez tego równie dobrze można się bawić.
Sama kiedyś widziałam taką ostro naspeedowaną osobę, która wyraźnie przesadziła z ilością. Przekrwawione oczy, bez źrenic, widać tylko same białka, a ciało aż rwało się do zabawy, nie mógł stać bez ruchu. Od razu można poznać, czy ktoś brał, przedewszystkim po gestach. Oczywiście są osoby, które doskonale bawią się bez speeda, ale w dzisiejszych czasach to już chyba rzadkość.