Wikingowie- rozbójnicy, podróżnicy, odkrywcy. czy „Dzicy najeźdźcy”. Wikingowie to lud, którego w okresie wczesnego średniowiecza bali się wszyscy mieszkańcy przybrzeżnych miast i wiosek od Wysp Brytyjskich po Półwysep Iberyjski i dalej na Morzu Śródziemnym po Półwysep Apeniński, a także tych położonych w głębi lądu gdzie z biegiem rzek docierały wikińskie łodzie.
Okręty Wikingów nazywano "langskip", co w dosłownym tłumaczeniu znaczy długi okręt. Oznaczały się one stosunkiem długości do szerokości wynoszącym 7:1. Najdłuższe okręty posiadały wysoką dziobnicę z nasadą w kształcie głowy smoka, która miała odstraszać duchy opiekujące się miastami i osadami, na które napadali Wikingowie. Podczas rejsu powrotnego Wikingowie zdejmowali głowy smoków, aby nie obrazić własnych duchów opiekuńczych. Na łodziach znajdowało się 40-80 wioślarzy i przynajmniej tyle samo wojowników. Statki jeszcze mniejsze zabierały 40 wioślarzy, a na dziobie zamiast głowy smoka znajdowała się paszcza węża. Napęd statku stanowiły zarówno wiosła jak i żagle, czasami używane równocześnie. Wikingowie znakomicie potrafili połączyć te dwie metody z bardzo zwrotnym kadłubem, bowiem kadłub żaglowca musi być szerszy i wyższy niż statku poruszanego tylko wiosłami. Skandynawowie rozwiązali ten problem wprowadzając kil, który nadawał okrętowi wytrzymałość, stabilność i zwrotność. Wynaleźli również ruchomy maszt, który można było dowolnie kłaść i stawiać niezależnie od kaprysów pogody. Żagle zapożyczono z południowych krańców Europy tuż przed początkami ery Wikingów.
Łodzie musiały mieć większą ilość wioseł, aby mogły się przedostać rzekami. Nad wiosłami zawieszone były tarcze wojowników, które podwyższały wolną burtę okrętu i ochraniały wioślarzy. Langskipy były łodziami otwartymi bez pokładu. Załoga spała w skórzanych śpiworach a w czasie deszczu zabezpieczała się brezentem rozkładanym na kształt dużego namiotu. Reja wielkiego żagla zawieszona była na podnoszonym maszcie, a wiosło sterowe, podobnie jak w innych skandynawskich okrętach, przegubowo zamocowane na części rufowej prawej burty (do dzisiejszego dnia nazywa się ją sterburtą).
Wyprawy zdobywcze na szeroką skalę wikingowie zaczęli podejmować w VIII wieku dzięki znakomitym umiejętnościom żeglarskim. W ciągu 400 lat opanowali znaczną część Anglii, we Francji podbili jej północne tereny i osiedlili się na nich (Normandia), podjęli podróże przez Zatokę Ryską na Ruś i dalej do Bizancjum, usadowili się także w Południowych Włoszech i na Sycylii, a na północy zagarnęli m.in. Wyspy Owcze, Szetlandy, Orkady, Hebrydy oraz Islandię. Później w X wieku z Islandii wyruszyli do Grenlandii a stamtąd na zachód do Ameryki Północnej jako pierwsi odkrywcy tego kontynentu.
Najazdy Wikingów na Europę pierwszy raz wystąpiły pod koniec VIII wieku. Celem ataków w przeważającej większości były klasztory, kościoły, opactwa, wielkie ośrodki handlowe i miasta, czyli wszystkie te miejsca, gdzie przy niewielkim oporze można było zdobyć pokaźne łupy. Era napadów i łupienia krajów Europy rozpoczęła się dokładnie 8 czerwca 793 r. Wtedy to właśnie piraci z północy (dokładniej Norwegowie) napadli i złupili klasztor w Lindisfarne w pobliżu północnej Anglii. W kronikach wydarzenie to doczekało się wzmianki, która dobrze obrazuje przestrach mnichów. Napady takie stały się wkrótce niemal codziennością i bardzo przybrały na sile. Jeszcze przed końcem VIII wieku złupili oni Ionę, wysepkę położoną na Hybrydach, w 799 r. ich ofiarą padło wybrzeże Fryzji (Holandia). Początek IX wieku wypełniały napady właśnie na te tereny, ale w 835 roku zmienił się kierunek działań. Wikingowie rozpoczęli plądrować południe Anglii i północ Francji, przerzucając się pomiędzy tymi dwoma rejonami. Czasem atakowano również Hiszpanię. W 859 dwóch wodzów normańskich - Bjorn Żelazny i Hastein przeprawili się przez Cieśninę Gibraltarską. Dostali się w ten sposób na Morze Śródziemne, gdzie pozostali całe dwa lata niszcząc i rabując kraje nad nim położone. W 862 roku powrócili nad Loarę i przez pewien czas dali spokój wodom Morza Śródziemnego. Mniej więcej w tym właśnie okresie Norwegowie odkryli Islandię i zaczęli się tam osiedlać. Stała się ona dobrym punktem wypadowym do kolejnych odkryć, które zaowocowały osadnictwem w Grenlandii i później w Vinlandii, która leżała prawdopodobnie w okolicach Zatoki św. Wawrzyńca, o czym świadczą ślady archeologiczne
Momentem przełomowym w najazdach na Wyspy Brytyjskie stał się rok 866. Wtedy to do Anglii przybyła najliczniejsza z dotychczasowych armii Wikingów, zwana Wielką Armią. Były to wielkie duńskie oddziały, które po kilku latach działań przeciwko Karolingom i reszcie Europy postanowili założyć tutaj bazę wypadową. Nastąpiła zmiana dotychczasowego sposobu uderzenia. Zaprzestano sporadycznych, niewielkich ataków, na rzecz zorganizowanych wielkich kampanii. Z tego też powodu okres ten zwany jest, jako Faza Druga napaści skandynawskich na Anglię. Głównym przeciwnikiem Wikingów na wyspach stało się niezależne królestwo Wessex. Wikingowie, aby utrzymać swoje panowanie na tym obszarze sprzymierzali się niejednokrotnie z niewielkimi państewkami, których władcy pretendowali do tronu. Nie pomagało to jednak. Wessex urósł w siłę i dysponował zaprawionymi w wielu wojnach żołnierzami, którzy mogli śmiało stawić czoła Wikingom.
Zestawienie ataków Wikingów w latach 795 - 1098 autorstwa Pierre'a Barthlemy ("Les Vikings", Paris, 1988 ):
Irlandia - 43 ataki
Wyspy Brytyjskie - 51 ataków
Obszary germańskie - 11 ataków
Niderlandy - 10 ataków
Belgia - 12 ataków
Luxemburg - 1 atak
Francja - 214 ataki
Hiszpania - 9 ataków
Portugalia - 1 atak
Maroko - 1 atak
Włochy - 3 ataki
Turcja (Istambuł) - 1 atak
Razem - 347 ataków
Taktyka wikingów była prosta lecz bardzo skutecza.Wikingowie to przede wszystkim rozbójnicy, których bardziej interesowała grabież i gromadzenie zdobyczy niż systematyczne podboje terytorialne. Wojnę kochali i chociaż nigdy nie parli do walnej bitwy, a w razie potrzeby potrafili jej zręcznie unikać , to jeśli doszło już do bezpośredniego starcia, angażowali się w nie chętnie, ze znajomością rzeczy i z zapałem. Jako urodzeni wojownicy, dyscyplinę i organizację, oparte na bezwzględnym podporządkowaniu się bezpośrednim zwierzchnikom - członkom starszyzny rodowej - mieli niejako we krwi, co na tle reszty ludów Europy Zachodniej uznać należy za cechę wyjątkową. Walczyli pieszo - włócznią, mieczem i toporem, sporadycznie używali też łuku. Ciało osłaniali skórzanym kaftanem, hełmem i okrągłą tarczą; później upowszechniły się wśród nich także kolczugi.
Kiedy Europa nauczyła się już skutecznie odpierać ich najazdy, niewielkie początkowo - stu-, góra dwustuosobowe watahy normańskie zaczęły się łączyć w większe jednostki taktyczne, niekiedy zupełnie pokaźnych rozmiarów. Oblężenie Paryża w latach 885 - 886 prowadziła armia Wikingów, licząca jak się wydaje blisko 30000 ludzi.
W walkach z przeważającym liczebnie, lepiej uzbrojonym, ale za to fatalnie zdyscyplinowanym i dowodzonym pospolitym ruszeniem zachodnioeuropejskim, z którym zrazu mieli do czynienia, Wikingowie najchętniej stosowali taktykę zaczepno - odporną, skutecznie równoważącą wspomniane dysproporcje. Jej skuteczność potwierdziły także późniejsze starcia Normanów z bardziej profesjonalnymi oddziałami konnego rycerstwa.
Ze swej strony Europa szybko doszła do wniosku, że dobrze wyćwiczona jazda (w powiązaniu z systemem fortyfikacji) jest nader skutecznym środkiem obrony przeciwko łupieskim rajdom Wikingów. Uderzająca z ogromnym impetem ciężka konnica - jeśli nieprzyjaciel nie miał nad nią miażdżącej przewagi liczebnej - była dla Wikingów przeciwnikiem co najmniej równorzędnym, o ile wręcz ich nie przewyższała. Jeśli przewaga Normanów okazywała się przytłaczająca , szybka i znająca się na swoim rzemiośle jazda zachodnioeuropejska prowadziła działania wojenne z bezpiecznych, dobrze umocnionych baz wypadowych, skutecznie nękając piesze kolumny Wikingów i zadając im ciężkie straty. Rozproszone oddziały konnicy potrafiły również w krótkim czasie dokonać koncentracji sił i w sprzyjających okolicznościach wymusić na najeźdźcach przyjęcie bitwy na własnych warunkach.
W odpowiedzi Wikingowie dokonali pewnych modyfikacji taktycznych. Po pierwsze natychmiast po przybiciu do brzegu starali się ogołocić całą najbliższą okolicę z koni wierzchowych, które dosiadali sami, co pozwalało im na znaczne przyspieszenie tempa przemarszów. Początkowo traktowali oni te zwierzęta wyłącznie jako środek transportu, kiedy jednak coraz częściej przychodziło im się mierzyć z jazdą zachodnioeuropejską, sami zaczęli tworzyć oddziały konne, nauczyli się też zakładać umocnione bazy wypadowe w naturalnie obronnych miejscach wzdłuż wybrzeży morskich i brzegów rzek. Do samego jednak końca armie normańskie składały się przede wszystkim z wojowników pieszych.
Jak wcześniej wspomniałam okręty były dla Wikingów nie tylko środkiem transportu. Spełniały one również ogromną rolę w obrzędach religijnych. Ludzi o wysokiej pozycji społecznej często grzebano po śmierci w ich okrętach. W rozkopanym w 1904 r. kurhanie pod Osebergiem zachował się wspaniały oryginał.
Do najbardziej znanych bogów zaliczyć należy przede wszystkim Odyna i Freya. Na przebłaganie przychylności bogów należało składać im ofiary. Składanie w ofierze ludzi nie zdarzało się często i dotyczyło głównie pojmanych jeńców wojennych. Niestety, nie znamy dobrze całego systemu składania ofiar. Obchody poszczególnych świąt nie różniły się zbytnio od siebie. Zawsze składano ofiary, zwykle ucztowano i bawiono się, zmieniała się właściwie tylko sam cel świętowania. Przepych tych uroczystości był bardzo wielki, przynajmniej tak przedstawiają go sagi, ale wszyscy autorzy mają lekką skłonność do przesady, więc równie dobrze świętowanie mogło wyglądać skromniej. Wśród Wikingów nie występowała specjalnie wyodrębniona grupa kapłanów, którzy zajmowaliby się tylko i wyłącznie religią. Kapłanami w tamtejszej kulturze byli przywódcy. Najwyższym był zawsze król, mniejszymi książęta i dowódcy wojskowi i tak aż do domu rodzinnego, gdzie funkcje kapłańskie pełniła głowa rodziny. Takich miejscowych przywódców nazywano godi, co znaczy właśnie kapłan, ale było także wykorzystywane do ogólnego określenia przywódcy.
Żeglujący po północnych morzach Wikingowie nie znali kompasu. A mimo to byli doskonałymi nawigatorami i potrafili określić położenie Słońca nawet wtedy, gdy nie było ono widoczne. Pieśni mówią, że posługiwali się w nawigacji „kamieniami słonecznymi”. Można rzec: fantazja poety. A jednak...Zagadka została rozwiązana w latach sześćdziesiątych naszego stulecia. Położenie Słońca można określić na podstawie stopnia polaryzacji światła rozproszonego w ziemskiej atmosferze. Polaryzację można badać za pomocą kryształów dichroicznych, które występują na Półwyspie Skandynawskim. Nie wiadomo jak Wikingowie odkryli ich właściwości. Dzięki swoim umiejętnościom stali się prawdopodobnie pierwszymi Europejczykami, którzy dotarli na Grenlandię, a stamtąd do Ameryki Północnej, wykorzystując jej zasoby naturalne i przywożąc je do Europy.
Nikt jednak wtedy nie doceniał ich kultury czy wynalazków. Uważano ich za diabłów lub dzikich, bezdusznych ludzi przybyłych z dalekich krain tylko po to, aby okradać biednych mieszkańców Europy.
Dlatego stawiając sobie pytanie na początku tej pracy zastanawiałam się czy WIKINGOWIE to dzicy najeźdźcy, odkrywcy, podróżnicy czy rozbójnicy. Moim zdaniem wszystkiego po troszkę, choć w ich czasach uważano ich na pewno za diabłów wcielonych. Uważam, że myślano tak tylko dlatego, ponieważ nie znano ich tak dokładnie jak my teraz i nikt nie był w stanie przeciwstawić się ich sile i sprytowi. Myślę, że Wikingowie to lud ,który wniósł do kultury, wynalazczości i odkryć ówczesnego świata wiele. Z perspektywy czasu można ich zaliczyć do prekursorów podróżnictwa po morzach a szeroką skalę.