RAFAEL SANTI jest do dziś jednym z najsłynniejszych malarzy włoskiego renesansu. Żył tylko 37 lat. Krótka to była kariera, ale pozostawił po sobie wiele i jego geniusz podziwiany jest przez kolejne pokolenia. Już za życia był niezwykle popularną postacią na dworze papieskim w Rzymie, cenili go dostojnicy i uczeni. Jego obrazy powszechnie uważano za wcielenie ideału piękna, pełne harmonii i spokoju cieszyły się wielkim uznaniem. Rafael pracował i tworzył z niebywałą pasją, studiując wielkich mistrzów i jednocześnie poszukując swojej drogi. Dbając o styl chciał dorównać matce naturze. Suma namalowanych przez niego obrazów zamyka się w osiemdziesięciu. Jednym z klasycznych dzieł Rafaela jest „Nimfa Galatea”.
W roku 1510 tuż poza murami miejskimi Rzymu wzniesiono dla bogatego bankiera i mecenasa sztuki rezydencję, zwaną obecnie willą Farnesina. Jej architektura i dekoracje wnętrz nawiązywały do typowych podrzymskich rezydencji antycznych. Jedno z pomieszczeń, tzw. salę Galatei, ozdobili w latach 1511-1512 mitologicznymi freskami Rafael Santi i Sebastiano del Piombo.
Galatea, o której losach opowiada m.in. Owidiusz w XIII księdze Metamorfoz, była morską nimfa, kochanką pięknego pasterza Akisa. Bezskutecznie zalecający się do niej cyklop Polifem zabił swego rywala ciskając weń skalnym odłamem. Po śmierci Akis zamienił się w źródło. Malowidło Rafaela, określane niekiedy jako Triumf Galatei, nawiązuje do dawnego mitu za pośrednictwem poematu florenckiego humanisty Angelo Poliziano. Opisuje on, jak zakochany Polifem śpiewa miłosną pieśń dla pięknej nimfy, podczas gdy ona uciekając przed nim przemierza morskie fale w rydwanie zaprzęgniętym w dwa delfiny, a powożonym przez skrzydlatego chłopca.
Z całej sceny Rafael przedstawił jedynie pędzący po wodzie orszak Galatei (zakochany Polifem ukazany został przez Sebastiana del Piombo na sąsiedniej ścianie willi). Towarzyszący Galatei orszak nereid (nimfy morskie, córki Zeusa) i trytonów (bóstwo z orszaku Posejdona wyobrażane jako postać półczłowieka, półwęża) zdaje się wirować wokół jej rydwanu, niesiony wiatrem wzbudzanym przez dwóch trytonów dmących w muszle. Ciała dwóch innych par splatają się w miłosnym uścisku. W centrum tego niezwykle dynamicznego obrazu przyciąga wzrok postać pięknej nimfy; jej powóz wykonany z ogromnej muszli podąża z lewej na prawą (świadczy o tym rozwiana szata Galatei), ale ona, wsłuchując się z pobłażliwym uśmiechem w miłosną pieśń Polifema, zwraca się w kierunku przeciwnym. Twarz Galatei umieścił Rafael dokładnie w środku całej kompozycji, w punkcie przecięcia torów dwóch strzał wymierzonych w nią przez bożków miłości oraz linii trzymanych przez nią cugli. Perfekcyjna kompozycja pozwoliła artyście utrzymać doskonałą jedność tej żywiołowej sceny, pełnej ruchu i radosnej zmysłowości.
W postaci nimfy Galatei Rafael pragnął ucieleśnić klasyczny ideał kobiecego piękna.
Kompozycja dzieła jest złożona, jednak bardzo starannie uporządkowana. Każda z postaci ma swój odpowiednik po przeciwnej stronie dzieła, każdemu ruchowi przeciwstawiono kontr ruch, a wszystkie linie kierują wzrok na piękną twarz Galatei. Właśnie to piękno postaci, które potrafił przedstawić Rafael w swoich pracach zachwycało wielu późniejszych twórców. Nie malował żywych ludzi, ale idee, które sam dla siebie tworzył. Nie portretował wiernie natury, co było ambicją wielu twórców Quattrocenta. Jednak Rafaelowi przy idealizacji udało się zachować pewną naturalność i jego postacie sprawiają wrażenie żywych istot, a nie kukiełek.
Gdy Rafael ukończył pracę nad freskiem Galatei, spytano go, gdzie szukał wzorów urody dla pięknej nimfy i jej towarzyszek. Odrzekł wówczas, że nie naśladował żadnego konkretnego modelu, lecz podążał za pewną „Ideą piękna" ukształtowaną w umyśle. Jest to wypowiedź charakterystyczna dla estetyki renesansowego neoplatonizmu, który ponad widzialną rzeczywistość natury stawiał umysłową ideę Piękna. Artysta kontemplując owo piękno uczestniczyć miał w twórczości bogów. Nimfa Galatea Rafaela przynależy, zatem do klasycznego królestwa piękna i miłości, królestwa harmonii, równowagi i wewnętrznego spokoju, o którym marzyli artyści dojrzałego renesansu.