Dwudziestolecie międzywojenne na ziemiach polskich to czas powstawania licznych ugrupowań poetyckich. Obok takich grup jak Skamander, Żagary czy Futuryści znalazła się również Awangarda Krakowska. Należeli do niej m.in. Julian Przyboś, Adam Ważyk, Jan Brzękowski czy Jalu Kurek. Poetów tych łączył przede wszystkim temat ich poezji, którym było 3M, czyli miasto, masa i maszyna. Oprócz tego twierdzili oni wspólnie, że sens poezji tkwi w skrócie i sile metafory, ponieważ właśnie metafora najlepiej odpowiada ukształtowanym pod wpływem współczesnej cywilizacji sposobom odczuwania i umożliwia osiągnięcie maksymalnej ekonomiczności wypowiedzi.
Najwybitniejszym twórcą Awangardy Krakowskiej był niewątpliwie Julian Przyboś. W swoich pierwszych dwóch tomach (Śruby i Oburącz) zawarł on programową pochwałę nowoczesności, pokazywał bohaterów nowej cywilizacji technicznej i wprowadzał nowe motywy wyobraźni poetyckiej, jak koło, prąd czy rozruch. Jednak w późniejszych zbiorach pojawiło się rozczarowanie cywilizacją wielkomiejską i rzeczywistością społeczną oraz zwrócenie się w stronę przyrody, krajobrazu i erotyki. Pomimo tej ogromnej zmiany Przyboś do końca pozostał wierny zasadzie, którą niegdyś sam sformułował: Najmniej słów – maksimum znaczeń. W myśl tej reguły powstał chociażby wiersz Z Tatr, pochodzący ze zbioru Równanie serca z 1938 roku i przedstawiający śmierć pewnej taterniczki, bliskiej sercu autora.
Pierwsze dwie strofy wiersza to spojrzenie poety na Tatry. Obraz tych pięknych gór różni się jednak znacznie od tych, jakie mogliśmy oglądać w poezji Kasprowicza czy choćby Tetmajera, których wiersze miały raczej charakter refleksyjno-opisowy oraz nastrojotwórczy. U Przybosia cały ten krajobraz został zdynamizowany i zintensyfikowany:
Słyszę:
Kamieniuje tę przestrzeń niewybuchły huk skał.
To – wrzask wody obdzieranej siklawą z łożyska
i
gromobicie ciszy.
Poprzez takie oksymorony jak niewybuchły huk czy gromobicie ciszy Przyboś podkreśla niezwykłość sytuacji, ukrytą potęgę przyrody, którą człowiek zauważa dopiero, gdy staje na krawędzi życia i śmierci. Cisza jest tutaj grozą, kumulacją rozpaczy i bezsilności, które nękają poetę. Z kolei Wrzask wody obdzieranej siklawą z łożyska to uplastycznienie niezwykłości zjawiska przyrodniczego, jakim jest górski wodospad. Woda płynie bowiem w swoim łożysku – tu zaś została go pozbawiona, wyrwana z niego, a jej huk to wrzask, który przywodzi na myśl kogoś, kto niesamowicie cierpi – kogoś, kto spada w przepaść, by w końcu umrzeć. Metafory te ukazują natężenie uczuć podmiotu lirycznego, który tłumi w sobie ogrom emocji po utracie ukochanej osoby.
Dalsza część utworu ukazuje czytelnikowi dramat alpinistki walczącej o swoje życie:
To zgrzyt
czekana
okrzesany z echa,
to tylko cały twój świat
skurczony w mojej garści na obrywie głazu;
to – gwałtownym uderzeniem serca powalony szczyt.
Na rozpacz – jakże go mało!
A groza – wygórowana!
Taterniczka popełnia błąd. Za płytko wbija swój czekan, który wypada ze szczeliny i pozbawia ją nadziei. Wisi teraz ona nad przepaścią, trzymając się kurczowo wyłomu skalnego. W jej garści znajduje się teraz cały jej świat, całe jej życie. Ma świadomość, że jej istnienie sprowadza się teraz tylko do kwestii, jak długo zdoła się jeszcze utrzymać.
Poeta słyszy jednak ten zgrzyt czekana, będącego wówczas dla jego ukochanej jedyną nadzieją na ratunek. Także utożsamia się on z taterniczką – to tylko cały twój świat skurczony w mojej garści na obrywie głazu. Razem z nią przeżywa grozę, gdy ta zwisa na jednej ręce i później spada w przepaść. Wówczas w oczach przewraca się obnażona ziemia do góry dnem krajobrazu, niebo strącając w przepaść. Podmiot liryczny gwałtownym uderzeniem serca chce powalić szczyt i uratować dziewczynę. Wydawałoby się, że moc tego uderzenia, mająca swe źródło w miłości będzie wystarczająca, aby pokonać majestatyczną wielkość góry. Niestety, groza przerasta bicie serca i czyni zarówno poetę jak i alpinistkę bezsilnymi i osamotnionymi. Po taterniczce zostaje poecie jedynie kawałek skruszonej przez jej serce skały.
Znamiennym jest fakt, że obserwator upadku alpinistki odnosi wrażenie, jakby to nie osoba a świat spadał w przepaść. I nic w tym dziwnego. Spadająca dziewczyna jest dla podmiotu lirycznego wszystkim – całym jego sensem życia, jego miłością, jego nadzieją.
Koniec. Nie ma bicia serca, nie ma zgrzytu – cisza po śmierci człowieka, pustka. Utożsamianie się poety z cierpieniem jego ukochanej wskazuje na głębokie duchowe scalenie obu kochanków. Dlatego śmierć jednej osoby pociąga za sobą unicestwienie drugiej… Podobną zależność możemy dostrzec w słowach: Jak cicho w zatrzaśniętej śmierci pochować Zamarłą. Zamarła to oczywiście nie tylko umarła alpinistka, ale też i nazwa znanego szczytu w Tatrach – góry, którą niewątpliwie bohaterka bardzo ukochała, góry, która stała się jej nierozerwalną częścią.
Właściwą treścią wiersza jest reakcja na śmierć taterniczki. Jest to tak ogromny żal i ból, że aby go wyrazić, poeta nazywa Tatry granitową trumną, która i tak jest za mała, żeby to całe rozgoryczenie w niej pomieścić.
Wiersz Z Tatr przepełniony jest licznymi metaforami, personifikacjami czy oksymoronami, a wszystko po to, by jak najbardziej skondensować treść utworu i udramatyzować go. Nadanie cech istoty żywej wodzie i obdarzenie spojrzenia strachem sprawia, iż czytelnik zaczyna bardziej identyfikować się z cierpieniem podmiotu lirycznego patrzącego na świat, wzbudzony przestraszonym spojrzeniem, na świat, któremu taterniczka rzuciła wyzwanie, i z którym przegrała, niby zdeptana przez olbrzyma. Pomimo, że poeta widzi tę tragedię, nic nie może zrobić – jest bezsilny, co wyraża poprzez oksymorony niewybuchły huk i gromobicie ciszy, sugerujące ogrom energii, która nie została wykorzystana lub raczej tłumienie uczuć podmiotu lirycznego. Budowa wiersza jeszcze bardziej podkreśla emocje poety – jest on nieregularny, przez co bardziej dynamiczny i wstrząsający.
Tematem wiersza jest śmierć człowieka wkomponowana w urzekający krajobraz gór. Zarówno motyw śmierci jak i motyw gór nierzadko pojawia się w literaturze polskiej.
Wystarczy spojrzeć na Lalkę Prusa, w której śmierć starego subiekta symbolizuje odejście świata wartości romantycznych. Słowa Szumana wypowiedziane do Ochockiego: Ostatni to romantyk!… Jak oni się wynoszą… Jak oni się wynoszą…ukazują zamknięcie pewnej epoki w dziejach kultury polskiej, jak i nieodwracalność losów świata. Dla romantyków ich idee były warunkiem ich egzystencji – dla podmiotu lirycznego z wiersza Z Tatr ten sam warunek determinowało życie bohaterki utworu…
Motywu gór doszukać się możemy na przykład w twórczości Asnyka. Wiersz Ulewa przedstawia nam gwałtowną ulewę, która w górach stwarza niezwykłe widowisko. Deszcz porusza głazy i stacza je z łoskotem z górskich szczytów, podczas gdy wiatr wieje z niezwykłą siłą. Po chwili jednak natura uspokaja się i w przyrodzie znów zaczyna panować zadziwiająca harmonia. Wiersz Przybosia nie kończy się – niestety – harmonią, lecz złowieszczą ciszą dobijającą nieprzytomnego z żalu poetę…
Julian Przyboś to poeta dynamiczny. Już od początku jego twórczości można było doszukać się w niej ogromnej energii, mocy, która porusza czytelnika. Ten – najpierw zewnętrzny – dynamizm poety, przekształcił się z czasem w dynamizm wewnętrzny. Dzięki tej przemianie dziś możemy przeczytać taki wiersz jak Z Tatr, które potrafi dogłębnie wstrząsnąć odbiorcą i przy tak niewielkiej ilości wykorzystanych słów ukazać zadziwiająco bogaty wachlarz przeżyć wewnętrznych podmiotu lirycznego. W utworze tym zaobserwować można wszystkie typowe cechy techniki poetyckiej Przybosia, która swój początek wzięła oczywiście z założeń Awangardy Krakowskiej. Są to: maksymalne zagęszczenie znaczeń, nagromadzenie wielu oryginalnych metafor czy też dążenie do skrótowości. Przyboś stosuje również środek poetycki zwany elipsą, który sprzyja ekonomicznej dyscyplinie wiersza.
Niegdyś poezja Przybosia w ogóle mnie nie poruszała. Dopiero teraz, po analizie jego utworu, mogę stwierdzić, iż stworzył on lirykę obnażającą ludzkie uczucia z wszelkich tajemnic, dzięki czemu jest ona dla czytelnika swego rodzaju wędrówką w głąb duszy, pozwalającą na poznanie samego siebie. W poezji Przybosia odkryłem część własnej osobowości, której wcześniej nie znałem…