Balladyna powiedziała: „Będę żyła, jakby nie było Boga”... Co miały znaczyć te przerażające słowa? Co ją zmusiło do ich wypowiedzenia?
Żeby odpowiedzieć na te pytania, trzeba według mnie spróbować krótko scharakteryzować Boga i jego postępowanie.
„Życie podobne jest do drogi pełnej zakrętów. Widzimy tylko odcinek do kolejnego zakrętu. Ale wiemy, że Bóg ogarnia wzrokiem całci drogę.” Ta myśl Antona Knera mówi nam, że Bóg stoi ponad ludźmi. Patrzy na wszystkich z góry i ocenia ich postępowanie. Można powiedzieć, że sporządza „listę dobrych i złych uczynków” każdego człowieka. Lista ta ciągle się zmienia. Bóg dopisuje do niej nowe pozycje, zarówno dobre, jak i złe. Daje jednak szansę każdemu człowiekowi, aby mógł stać się lepszym. Jak? Wystarczy przyznać się do popełnionych błędów, żałować ich i odbyć pokutę. To wszystko. Kolumna „Złe uczynki” staje się pusta…
Balladyna wychowywała się w prostej, wiejskiej rodzinie. Nawet później, gdy zabiła siostrę, wyrzekła się matki i swego pochodzenia, nie mogła zapomnieć o wszystkich wpajanych w dzieciństwie zasadach.
Nie umiała żyć jednocześnie w zgodzie z Bogiem i popełnionymi zbrodniami. Musiała z czegoś zrezygnować. Wybrała Boga… Dlaczego? Bo znacznie łatwiej powiedzieć, że będzie się żyło, tak jakby go nie było, niż przyznać się do popełnionych błędów.
Z tym problemem borykają się od wieków wszyscy ludzie. Nikt nie lubi przyznawać się do błędów, przepraszać, ani tym bardziej pokutować za nie. Dlatego świat staje się coraz bardziej zakłamany. Każdy broni swojego zdania i nawet, kiedy już wie, że nie ma racji, nie potrafi się ukorzyć i powiedzieć: „Tak, rzeczywiście, pomyliłem się. Przepraszam.” Ludzie myślą, że to będzie im uwłaczać i, że przyznając się do błędów stracą autorytet, posłuch, być może poważanie u innych. A to przecież nieprawda. Każdy ma prawo do pomyłki, do podejmowania omylnych decyzji, w końcu „błądzić jest rzeczą ludzką”…
Balladyna nie chciała się nikomu tłumaczyć, spowiadać, nikogo przepraszać. Nie była do tego zdolna. Sądziła, że uda jej się łatwo żyć bez Boga i bez przestrzegania postawionych przez niego zasad. Opętała nią taka żądza władzy, chęć zapanowania nad wszystkim, co istnieje, że nie mogła znieść myśli, iż jest tylko „poddanym Boga”. Nie chciała, by ktokolwiek stał nad nią…
Życie bez Boga wielu ludziom wydaje się prostsze. Wtedy człowiek nie ma żadnych zobowiązań moralnych. Może robić wszystko, na co ma ochotę. Nie musi się bać żadnych konsekwencji. Taki ktoś nie przejmuje się tym, że „Bóg patrzy”, czy tym, że „nie pójdzie do nieba”. Dla takiej osoby te pojęcia nie istnieją…
Niektórzy ludzie „rezygnując z Boga”, wyznaczają sobie inne zasady, według których postępują. Oceniają siebie i świat na podstawie własnych sądów. W takim przypadku zrzeczenie się Boga wynika ze sprzecznych poglądów Jego i danego człowieka.
Gorzej dzieje się jednak wtedy, gdy człowiek chce żyć „bez Boga”, rezygnując tym samym z jakichkolwiek norm. Jego decyzja nie jest spowodowana sprzecznymi poglądami Boga i jego samego, lecz chęcią życia „bez ograniczeń”.
Nie jest to dobre. Uważam, że każdy człowiek powinien się kierować w życiu jakimiś zasadami, gdyż dzięki temu może być konsekwentny w swoich działaniach. Nie można naginać określonych reguł do swoich potrzeb, lub po prostu zrezygnować z nich, gdy przestaną nam odpowiadać. Zasady są pewnym stałym elementem życia ludzi. Nie powinny się zmieniać, a tym bardziej „znikać”. Reguły pełnią funkcję „podpory” w trudnych sytuacjach. Gdy nie wiemy jak się zachować, powinniśmy móc oprzeć się na znanych nam zasadach.
Balladyna niestety postanowiła całkowicie porzucić wszelkie zasady. Wyrzekła się Boga, mając nadzieję, że w ten sposób kończy ze swoją zbrodniczą przeszłością… Myliła się… Nie można tak po prostu powiedzieć: „Dla mnie Bóg już nie istnieje”. Boga nie można „zasztyletować, wygnać, otruć”…
Co miały więc znaczyć słowa: „Będę, żyła tak, jakby nie było Boga”?
Dla Balladyny oznaczały one, przynajmniej w jej wyobrażeniach, zerwanie z przeszłością, możliwość rozpoczęcia nowego, wolnego od grzechów życia. Niestety jej marzenia nie spełniły się. Mimo, iż wyrzekła się Boga, spotkała ją kara boska za wszystkie popełnione zbrodnie, zgodnie z myślą Arystotelesa, że „Prawdziwą sprawiedliwością jest przeżyć to, co się uczyniło innym”.