Człowiek jest drapieżcą. Drapieżnictwo i pasożytnictwo są przykładami interakcji dwu populacji, przy czym interakcja ta wywiera ujemny wpływ na wzrost i przeżywanie tylko jednej populacji. Ciągłe silne ograniczanie populacji ofiary lub gospodarza przez populację drapieżcy czy pasożyta może jedynie prowadzić do wymarcia jednej lub obu populacji. Człowiek, chociaż sam jest największym ze znanych na świecie drapieżcą (a także największym sprawcą epidemii w przyrodzie), potępia wszystkie inne drapieżniki, nie zastanawiając się nad tym, czy istotnie szkodzą one jego interesom. Drapieżnictwo i pasożytnictwo bardziej obiektywnie można ocenić z punktu widzenia populacji a nie osobnika. Drapieżniki i pasożyty z pewnością zabijają i kaleczą osobniki i przynajmniej do pewnego stopnia zmniejszają szybkość wzrostu populacji albo ogólną liczebność populacji. Drapieżniki i pasożyty spełniają pewną rolę przy utrzymywaniu populacji roślinożernych owadów na niskim poziomie zagęszczenia, ale ich działanie przestaje być skuteczne jeśli populacja gospodarza „wyłamuje się” spod kontroli zależnej od zagęszczenia. Często jako przykład podaje się populacje jeleni, które wykazują tendencje do gwałtownego rozwoju, jeśli presja drapieżców jest zmniejszona. Jeżeli ekosystem jest na tyle stały i zróżnicowany przestrzennie, iż mogą wystąpić w nim wzajemne przystosowania to ujemne interakcje stają się z czasem mniej ujemnymi. W warunkach naturalnych czas i okoliczności mogą nie sprzyjać adaptacji organizmów w wyniku nowych współzależności, dlatego też zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że reakcja na ujemny czynnik może stać się nieodwracalna w tym sensie, że doprowadza do wyginięcia gospodarza. Przykład dotyczący zgorzeli kasztanowej w USA, która zakończy się albo adaptacją, albo wymarciem kasztanów, świadczy o tym, że człowiek niewiele może czasem zdziałać poza obserwacją jakiegoś ciekawego przypadku. człowiek powoli dąży do tego, aby stać się „rozsądnym drapieżcą”, czyli takim, który nie wykorzystuje do maksimum swoich ofiar.