Otto von Bismarck, którego sylwetkę i stosunek do sprawy polskiej chcę przedstawić w tej pracy, urodził się w 1815 roku – w roku, w którym miały miejsce ważne wydarzenia w dziejach jego ojczyzny. Na mocy uchwał kongresu wiedeńskiego Prusy znacznie się rozszerzyły otrzymując część Saksonii i Księstwa Warszawskiego, Pomorze Zachodnie i Rugię, a na zachodzie Nadrenię i Westfalię. Wszystkie kraje niemieckie wraz z Austrią zostały połączone w tzw. Związek Niemiecki, złożony z 37 państw i państewek oraz 4 wolnych miast: Hamburga, Bremy, Lubeki i Frankfurtu nad Menem. Celem tego Związku było zachowanie bezpieczeństwa Niemiec i wszystkich ogniw Związku.
Bohater mojej pracy urodził się 1 kwietnia 1815 roku „w ojcowskim majątku Shnhausen, jako drugi syn (…). Pochodził z jednej ze starych rodzin szlacheckich Marchii Brandenburskiej, o których Teodor Fontane mówił, że mają bardzo wysokie poczucie własnej godności, gdyż ‘były tu jeszcze przed Hohenzollernami’”. Jego ojciec był „pogodnym hreczkosiejem bez poważniejszych ambicji życiowych”. Matka Bismarcka, Wilhelmina, z domu Mancken, (…) odznaczała się żywymi ambicjami intelektualnymi, które wpajała dzieciom. (…) uchowało się troje: najstarszy syn Bernard, córka Malwina i Otton”.
Gdy Otto miał rok jego rodzina przeniosła się do Kniephof na Pomorzu.
W 1822 roku małego Ottona wysłano do berlińskiej szkoły początkowej dla synów szlacheckich - szkoły Plamana, uznawanej za „kuźnię kadetów stanu urzędniczego”. Wpajano w niej chłopcom kult dla domu królewskiego Hohenzollernów i armii oraz nienawiść do Francuzów.
Od 1827 roku uczęszczał do Gimnazjum im. Fryderyka Wilhelma, później - aż do matury - do tzw. szarego klasztoru, jak nazywano znakomite gimnazjum berlińskie przy Kloserstrasse.
W 1832 roku rozpoczął studia prawnicze w Getyndze. Na wykłady prawie nie chodził, a niezbędną do egzaminów wiedzę zdobył na korepetycjach. Na studiach „należał do korporacji Hanovera, (…). Jak wielu zdolnych studentów, brał często udział w żywych dyskusjach politycznych, zwłaszcza na temat zjednoczenia Niemiec”. Studiowanie prawa nudziło go, ale z zapałem analizował historię dyplomacji i geografię polityczną.
Po trzech semestrach przeniósł się na uniwersytet berliński, gdzie zawarł nowe znajomości wśród osób z kręgów dyplomatycznych. Stało się to bodźcem do intensywnej nauki języków obcych – angielskiego i francuskiego.
W okresie studiów zaprzyjaźnił się z Amerykaninem Jonem Lothropem Motleyem, który później został dyplomatą i posłem swojego kraju w Wiedniu i Londynie, oraz z Aleksandrem Keyserlingiem – młodym junkrem z Prus Wschodnich.
„22 maja 1835 roku Bismarck złożył pierwszy egzamin prawniczy (…) zgłosił się do egzaminu na referendarza w prezydium rejencji w Akwizgranie; złożył go (…) i rozpoczął służbę na stanowisku referendarza”.
W 1838 roku rozpoczął służbę wojskową w poczdamskim pułku strzelców gwardii, a stamtąd przeniósł się do pułku w Gryfii.
Po śmierci matki ojciec Ottona zażądał od syna, by porzucił służbę wojskową i zajął się zarządzaniem zaniedbanych pomorskich majątków. Syn jednak w 1844 roku jeszcze raz na kilka miesięcy wstąpił do służby administracyjnej w Poczdamie, ale szybko porzucił to zajęcie argumentując swą decyzję tym, że nie może znieść nad sobą zwierzchników i osiadł w Kniephof. W jego życiu nastąpił okres zwątpienia na tle religijnym, okres sceptycznego podejścia do życia. Wtedy też poznał Joannę Puttkamer, która starała się go nawrócić. Pomimo krótkiej znajomości młodzi pobrali się już w 1847 roku.
Spokojne życie na wsi zakłóciły wiadomości z Berlina o wybuchu zamieszek w 1848 roku. Bismarck był zagorzałym przeciwnikiem Wiosny Ludów, gdyż wystąpienia rewolucyjne burzyły stary porządek ustanowiony na kongresie wiedeńskim w 1815 roku. Pierwsze publiczne wystąpienie Bismarcka miało miejsce na zebraniu pruskich Stanów Połączonych 2 kwietnia 1848 roku i związane było z jego zaniepokojeniem powstaniem wielkopolskim, które wybuchło 20 marca.
Przyszły kanclerz Niemiec był niechętny jakimkolwiek ustępstwom wobec Polaków. Obserwując wydarzenia na ziemiach polskich pod zaborem pruskim w 1848 roku, kiedy to Poznaniacy dążyli do reorganizacji Poznańskiego duchu narodowym i zapewnienia mu większej autonomii, Bismarck miał prawo twierdzić, że na im więcej król będzie pozwalał Polakom, tym więcej ustępstw będą oni chcieli.
Osobiście, analizując genezę Wiosny Ludów w Wielkim Księstwie Poznańskim, nie dziwi mnie fakt, że Polacy zdecydowali się na zbrojne wystąpienie przeciwko siłom pruskim. Władze pruskie zgodziły się na autonomię Poznańskiego, ale rozpoczęły jego reorganizację wyłączając spod kontroli polskiej większość prowincji. Poznań miał się znaleźć pod kontrolą pruską, co spowodowało akcje pacyfikacyjne, które przekształciły się w otwartą wojnę. Choć walki te skończyły się pacyfikacją powstania, Polacy pokazali jak silnie pragną wolności i własnej państwowości.
Tymczasem Niemcy byli przychylni sprawie polskiej i występowały przejawy sympatii i żywego zainteresowania losami Polski i Polaków w szerokich sferach społeczeństwa niemieckiego. „Widok narodu, broniącego rozpaczliwie swej egzystencji, wstrząsnął sumieniem żywiołów liberalnych, u których sprawa wolności brała górę nad interesem koronowanych despotów (…). Szeroką falą rozlały się sympatie polskie po Niemczech już w dobie powstania listopadowego”. Liberalne mieszczaństwo i inteligencja widziały w Polakach bojowników przeciwko znienawidzonej reakcji, uciskowi. Wśród polityków na podłożu sympatii „krystalizował się konkretny plan odbudowy Polski jako osłony dla Niemiec przed parciem caratu. U jednych i u drugich przeważało odczucie, że Polacy stanowią cenny element, z którego sprawa niemiecka wyciągnąć może w przyszłości niejedną korzyść”.
Bismarck pierwszy raz zetknął się z Polakami w 1832 roku w Getyndze, dokąd na sejm insurekcyjny przybyli polscy posłowie. Uznał on ich za „wiecznych rewolucjonistów i burzycieli ustalonego przez wyższe siły ładu społecznego i politycznego”. Kiedy król podpisał dekret o reorganizacji narodowej Wielkiego Księstwa Poznańskiego w Bismarcku zawrzało. Wiedział, że wskrzeszona Polska stanie się źródłem niepokojów, bo trudno będzie zatrzeć wiekowe antagonizmy. Uważał, że przywrócenie granic sprzed 1772 roku jest niemożliwe.
Jego pierwsze publiczne przemówienie, o którym wspomniałam wyżej, miało miejsce w atmosferze zwrotu w nastrojach opinii publicznej na niekorzyść Polaków. Sytuacja pogorszyła się, gdy na zgromadzeniu pojawił się „pewien Żyd z Poznańskiego, który w drastycznych rysach odtwarzał gwałty, jakich dopuszczać się miała ludność polska wobec Niemców. (…) jest rzeczą osobliwą jak berlińczycy (…) mogli sobie wyobrazić, że Polacy byliby zdolni stać się czymś innym aniżeli naszymi wrogami, dopóki nie znaleźliby się w pełnych granicach z 1772 roku (…)”. Wystąpienie Bismarcka zostało przedwcześnie zakończone przez ówczesnego ministra spraw wewnętrznych, Alfreda von Auerswalda, który widząc że debata obiera niebezpieczny kierunek, wolał ją zakończyć. Sam minister, pokojowo nastawiony do Polaków, chciał z nimi pojednania.
W przemówieniu swym Bismarck miał powiedzieć: „Sami jesteśmy dla siebie dostateczną osłoną i wolę mieć do czynienia z carem w Petersburgu, niż ze szlachta w Warszawie. Wstęp do odbudowy państwa polskiego, odebranie Prusom ziem polskich równałoby się przecięciu pruskich żył”.
Pozbawiony możliwości wypowiedzenia się na forum sejmowym, napisał list do „Gazety Magdeburskiej”, w który wyłożył swe zapatrywania na sprawę polską. Artykuł jednak nie został wydrukowany i nie miał wpływu na opinię publiczną w 1848 roku.
Przemiany w Europie po Wiośnie Ludów odbiły się bezpośrednio na losie Polski. Władze pruskie z niepokojem śledziły wzmożone tętno życia publicznego w Poznańskim – dążenia do wprowadzenia języka polskiego do administracji, wystąpienia posłów na arenie sejmowej, odprawianie nabożeństw z kazaniami patriotycznymi i próbami demonstracji.
W kwietniu i maju 1848 roku siły polskie zostały całkowicie rozbite przez wojska pruskie. Kraj dostał się pod twarde, nieraz okrutne rządy wojskowe, sprawa polska została wymazana z rejestru zagadnień międzynarodowych i dała się dotkliwie we znaki społeczeństwu we wszystkich trzech zaborach.
W lipcu 1848 roku sprawa polska została poruszona na forum obradującego we Frankfurcie na Menem pierwszego w dziejach wspólnego przedstawicielstwa całych Niemiec. „Poprzednikiem parlamentu frankfurckiego był obradujący w marcu zjazd wybitnych przedstawicieli liberalizmu południowo-niemieckiego, który w swych uchwałach uznał odbudowę Polski za święty obowiązek narodu niemieckiego. Minęło kilka miesięcy i (…) stosunek do polskości z przyjaznego stał się wrogi”.
Poglądy Bismarcka w sprawie polskiej podzielał młody liberał Wilhelm Jordan. Podobnie jak Otto uważał, że dzień „wskrzeszenia” Polski rozpocznie okres krwawych walk polsko-niemieckich, gdyż Polacy za wszelką cenę będą chcieli zdobyć obszar od wybrzeży Bałtyku aż po Królewiec. Twierdził, iż Polska nie jest potrzebna Niemcom jako mur przeciwko Rosji, gdyż Niemcy są w stanie same się obronić.
Po 1848 roku sprawa polska przycichła. Od czasu do czasu ożywała w poglądach zwolennika Polaków, prawnika Theobalda Bethmanna Hollwega, którego dziad, prof. August Maurycy von Bethmann Hollweg, z wielką zaciekłością zwalczał Bismarcka, czy też Anglika, lorda Palmerstona, który „kreśląc u progu wojny plan przyszłego ukształtowania Europy, jako jeden z zasadniczych punktów wypisał: ‘silne Królestwo Polskie wskrzeszone jako bariera pomiędzy Niemcami a Rosją’”.
Z początkiem 1854 roku pojawiły się pomysły, które nawiązywały do dawnego polskiego programu zwolenników Polski – nadprezydenta Poznańskiego, hrabiego Arnima i majora Willisena, który sprzyjał przedstawieniu sprawy polskiej w powstaniu listopadowym 1831 roku korzystnie dla Polaków na łamach „Militrisches Wochenblatt”. Wiadomość o tym wywołała oburzenie Bismarcka, który przedstawił swój punkt widzenia Manteufflowi, zaopatrując swą relację w komentarz, z którego można jasno odczytać jego niechęć do Polski i lęk o pruski stan posiadania na wschodzie: „Panowie nie znają Polaków i nie wiedzą, że niepodległa Polska wtedy dopiero przestanie być wrogiem Prus, gdy dla jej wyposażenia wyrzekniemy się krajów, bez których znowu nie możemy istnieć, jak dolny bieg Wisły, całe Poznańskie i wszystko, co na Śląsku mówi po polsku. A nawet wówczas (…) nie bylibyśmy pewni pokoju z nimi”.
Bismarck nie zdawał sobie sprawy, że w tym czasie plan odbudowy Polski przybierał kształt konkretnego planu politycznego. Jego twórcą był jeden z czołowych pruskich dyplomatów i najbliższych przyjaciół króla, Chrystian Jozjasz Bunsen. Był on twórcą projektu odbudowy Polski na gruzach caratu, a tron polski przeznaczył dla królewicza z domu saskiego. W swym memoriale z 1 marca 1854 roku Bunsen stwierdził, że oba państwa niemieckie powinny oddać Polsce jej dawne terytoria – Austria powinna zwrócić Galicję, a Prusy wschodnią część Wielkiego Księstwa Poznańskiego.
Plan Bunsena wywołał oburzenie wśród monarchów i posłów, którym rozesłał on pismo informujące o swoich zamierzeniach. Sam król Fryderyk Wilhelm w liście do królowej Wiktorii z 24 maja 1854 roku pisał: „(…) pro memoriał Bunsena, które, gdyby niewidniejące u dołu jego nazwisko, można było poczytywać za robotę szaleńca”. Bunsen został usunięty ze stanowiska, a polityka pruska powróciła na prorosyjski tor.
Kolejnym planem było wskrzeszenie Polski pod berłem austriackich książąt. Austria miała być narzędziem dziejowym, które w obronie religii katolickiej, cywilizacji zachodniej i równowagi Europy pokona Mongołów i doprowadzi do powstania królestwa polskiego pod arcyksięciem austriackim. Niestety nastroje w Austrii były podzielone. Feudalna arystokracja i korpus oficerski sprzyjali Rosji, rząd i dyplomacja byli przychylni kwestii polskiej. Obserwator zajść w Wiedniu, ks. Ernest Koburski pisał: „ Ogólne wrażenie, jakie wyniosłem z tych rozmów, było, że nie wiedziano, co począć z Polską. Istniała możność oswobodzenia Polski z rąk rosyjskich, jednakowoż obawiano się w równej mierze stworzenia takiego państwa”. Dyplomata Hbner natomiast twierdził, że w dniu, kiedy to padnie pierwszy strzał nad Wisłą, sprawa polska będzie nieunikniona.
Sprawa polska miał duże znaczenie w stosunkach francusko-austriackich. Dyplomacja francuska raz posługiwała się nią jako środkiem nacisku i groźby, a raz sprawa polska była terenem ustępstw dla zjednoczenia sobie monarchii Habsburgów. Francuski minister Presigny mówił, że Francja nie chce dawnej Polski – Polski od morza do morza, ale małej, w postaci Księstwa Warszawskiego.
Dyplomacja austriacka nie podejmowała tematu, gdyż Austriacy nie byli zainteresowani odbudową polskiej państwowości.
Rok 1861 jest przełomowy w sprawie polskiej, gdyż wtedy car Aleksander II zapoczątkował ustępstwa na rzecz Kongresówki, jak wówczas określano Królestwo Polskie.
Królestwo było połączone unią personalna z Rosją, z carem jako królem. Pozbawione było ono możliwości prowadzenia odrębnej polityki zagranicznej, miało polski sejm, rząd i wojsko. Nasilenie działalności patriotycznej na przełomie lat 50. i 60. wpłynęło na przywrócenie niektórych instytucji autonomicznych - w 1862 roku utworzono Rząd Cywilny z margrabią Aleksandrem Wielopolskim na czele i wprowadzono samorząd terenowy.
Dla Berlina i Wiednia oznaczało to polepszenie stosunków rosyjsko-francuskich, co w konsekwencji doprowadzić mogło do ekspansji polskości w kierunku Poznania, Krakowa i Gdańska. Wtedy to Bismarck zdał sobie sprawę z międzynarodowości problemu polskiego. Jako sojusznicy Polski pojawiły się na arenie europejskiej dwa mocarstwa - Francja i Rosja, a także, potencjalnie Austria. Bismarck postanowił zapobiec ostatecznemu sojuszowi polsko-rosyjskiemu.
Tymczasem nie tylko Bismarck widział w tym przymierzu zagrożenie dla Prus. Niektórzy z jego zwolenników proponowali natychmiastową akcję germanizacyjną w Poznańskim, co jednak spotkało się z odrzuceniem przez króla. Zupełnym szokiem dla Bismarcka było przekonanie rosyjskich polityków o fakcie, że ciągły nadzór i kontrola Kongresówki to tylko obciążenie dla kraju. Wtedy to Bismarck popadł w konflikt z Wielkopolskim, który był zwolennikiem ugody i trwałego oparcia się na Rosji. W 1862 roku car mianował go naczelnikiem Rządu Cywilnego. Wielkopolski wprowadził za zgodą władcy ważne reformy: „Niemal całkowicie spolszczona została administracja. Rozszerzono i rozbudowano polskie elementarne i średnie szkolnictwo rządowe. W Warszawie pod nazwą Szkoły Głównej powstał w listopadzie 1862 roku czterowydziałowy uniwersytet. Jeden z kolejnych wykazów znosił wszelkie ograniczenia, którym dotąd podlegali Żydzi. Przyniosło to im całkowite równouprawnienie z chrześcijanami. W kwestii chłopskiej zapowiadano oczynszowanie z urzędu”. Poczynania Wielkopolskiego nie podobały się Bismarckowi, który w liście do siostry pisał: „Każdy sukces polskiego ruchu narodowego jest klęską dla Prus; (…) jeśli pragniemy istnieć, nie pozostaje nam nic innego jak ich wytępić”.
Bismarck nie kwapił się już do dyplomatycznego ukrywania nienawiści do narodu polskiego. Starał się przekonać Wilhelma IV o słuszności akcji germanizacyjnej. Gorączkowo też przekonywał rząd rosyjski o błędności jego poczynań w stosunku do Polski, jednak Gorczakow oświadczył, że nie może przyjmować obcych rad w odniesieniu do wewnętrznym spraw swojego kraju. Bismarck zasugerował nadanie Polsce podobnej autonomii, jaką posiada Finlandia i kraje nadbałtycki, ale rozmowy zostały na tym zakończone.
Żywe zainteresowanie na arenie międzynarodowej wywołała nominacja cesarskiego brata, wielkiego księcia Konstantego na namiestnika, a Wielopolskiego na naczelnika Rządu Cywilnego Kongresówki. Pierwsze komentarze mówiły, że „samodzielna Polska staje się sprzymierzeńcem Francji, gdyż dążąc do posiadania nie tylko Galicji i Poznańskiego, lecz również i Gdańska, potrzebuje do pomocy Francję i chętnie za tę pomoc zapłaci kosztem Niemiec. Również Rosja chętnie będzie wiedzieć niepodległą Polskę, która stanie się najlepszym jej sojusznikiem na terenie sprawy wschodniej i pomoże zgnieść Austrię, by jej wydrzeć Galicję”.
Bismarck był już wtedy ambasadorem pruskim w Paryżu. Obserwował wydarzenia w Polsce i raz śmiało je komentował i przeciwstawiał się im, a kiedy indziej snuł rozważania nad absurdalnością narzucenia wszystkim obywatelom państwa jednej narodowości. Według niego pozbawiłoby to obywateli korzyści wynikających ze wzajemnych kontaktów różnych ras.
Tymczasem w Królestwie Polskim postępowała polonizacja. Instytucje, które dotychczas były wspólne z cesarstwem, stały się zdecydowanie polskie, nastąpiło wyparcie Rosjan z administracji, a dwór polski na powrót nabrał polskich cech. Rząd pruski pozwolił Polakom znajdującym się pod pruskim zaborem korzystać ze swych praw obywatelskich i cieszyć się narodowymi swobodami, ale były to jedyne ustępstwa, na które rząd mógł wyrazić zgodę.
„22 stycznia 1863 roku Komitet Centralny Narodowy jako Tymczasowy Rząd Narodowy wezwał do broni Naród Polski, Litwy i Rusi. Jednocześnie wydał dwa dekrety w sprawie uwłaszczenie chłopów. Znosiły one wszelkie czynsz i robocizny, dając włościanom ziemie na własność, a bezrolnym obiecując po 3 morgi z dóbr narodowych, jeśli wezmą udział w walce powstańczej”. Początkowo armia rosyjska liczyła ok. 100 tyś. żołnierzy, siły powstańcze jedynie 6 tyś. bardzo słabo uzbrojonych. Powstańcy przeprowadzili szereg ataków na lokalne garnizony rosyjskie, przejmując kontrolę nad wsiami i miasteczkami.
Wybuch powstania styczniowego zastał Bismarcka całkowicie nieprzygotowanego na ewentualność zbrojnej interwencji w Królestwie. Uważał on, że Polacy tym wystąpieniem ujawnili swą wrogość wobec Prus i stwierdził, że czyn ten zwalnia monarchę pruskiego od zobowiązań z 1815 roku, gdyż to Prusom Polacy zawdzięczają wszelkie dobrodziejstwa cywilizacyjne, prawne i ekonomiczne, a odpłacili się niewdzięcznością. Bismarck obawiał się rozszerzenia powstania na zachód mimo, iż „Gazeta Krzyżowa” donosiła, że szlachta wielkopolska jest w całości przeciw powstaniu, które uważa za akt chybiony. Bismarck opracował plan odnowienia tradycyjnych węzłów przeciwpolskich między dwiema stolicami rozbiorczymi – Petersburgiem i Berlinem. Misję tę powierzył generałowi Alvenslebenowi. Bismarck tłumaczył się koniecznością zdobywania dokładnych wiadomości o tym, co zaszło w Królestwie, w celu wyśledzenia łączności między akcją powstańczą a zaborem pruskim. Oprócz tego zaproponował Rosji ścisłą kooperację przy tłumieniu powstania.
8 lutego 1863 roku podpisano układ o wzajemnej pomocy przeciw powstańcom, tzw. konwencję Alvenslebena. Dzięki temu „Rosja znalazła się z powrotem na szlaku dawnego współdziałania z Prusami, a polityka wszechsłowiańska poniosła decydującą klęskę. (…) W związku z zawarciem konwencji powstańcy cofnęli się od granicy pruskiej ku Galicji, Rosjanie zaś poczęli występować przeciw nim z powodzeniem.”
Powracający z Petersburga Alvensleben miał powiedzieć do pruskich oficerów, że wojna została wypowiedziana – wojna między Polakami a sprzymierzoną potęgą Prus i Rosji.
W parę dni po podpisaniu konwencji zakończono mobilizację wojsk pruskich, toczono tylko dyskusje, co od miejsca akcji.
Wtedy to mocarstwa zachodnie wystąpiły w obronie powstańców. Jako pierwszy swe niezadowolenie wyraził angielski ambasador Buchano, na co Bismarck rzekł: „Prusy nie tylko udzielić muszą Rosji pomocy wojskowej, lecz w razie opróżnienie Królestwa przez Rosjan zająć je zbrojną ręką. ‘Ależ Europa nigdy na to nie pozwoli’ – wykrzyknął zgorszony Anglik. ‘Cóż jest Europa?’ – padła odpowiedź.”
Tak w Anglii jak we Francji dużą rolę w życiu politycznym odgrywała opinia publiczna, z której wystąpieniami na rzecz Polski należało się liczyć. Posłowie pruscy w Paryżu i Londynie zostali zobowiązani do powiadomienia stosownych gabinetów o zawarciu układu, którego celem było jak najszybsze zgniecenie powstania. Ponadto zostali upoważnieni przez Bismarcka do wyrażenie poglądu, że prędzej Prusy ścierpią Belgię w rękach francuskich, niż niepodległość Polski. Kanclerz powiadomił Buchanona o zamiarze wkroczenia do Królestwa i stwierdził, że nie wierzy w solidarny sprzeciw Europy.
Nad Prusami zawisła groźba wojny z Francją i Anglią. „Z inicjatywy Napoleona III rządy Francji, Wielkiej Brytanii i Austrii, a także Szwecji, Danii, Hiszpanii, Portugalii, Włoch i Turcji, wystosowały do Petersburga w połowie kwietnia noty, żądające zmiany polityki carskiej wobec Polski, nadania Polakom swobód narodowych i amnestii dla powstańców”.
Tymczasem Bismarck zaczął się gubić w swych planach i wizjach. Sytuacja międzynarodowa zmusił go do natychmiastowego unicestwienia konwencji z 1863 roku. Zamiast całkowitego unieważnienia układu lutowego potraktowano go jak podstawę do negocjacji. To pozbawiło Bismarcka autorytetu w oczach Europy. W Prusach panowało powszechne przekonanie, że rządy Ottona są skończone i że nie jest on w stanie dłużej się utrzymać. Minister spraw zagranicznych Drouyn de Lehuys oświadczył, że jedynym sposobem przywrócenia zaufania do rządu pruskiego będzie dymisja jego kierownika.
Kwestię, czy bezpieczniejszym dla Prus sąsiadem jest kolos rosyjski czy wskrzeszona Polska, Bismarck rozwiązał na korzyść Aleksandra II. Ponadto pytał podczas posiedzenia: „Panowie, pozostawiam waszej rozwadze, czy niepodległa Polska, która na miejscu Rosji pragnęłaby usadowić się w Warszawie, prowadziłaby politykę pruską, czy byłaby namiętnym sprzymierzeńcem Prus przeciw obcym mocarstwom lub starałaby się o zachowanie w pruskich rękach Poznania czy Gdańska?” Bismarck był oburzony, że niektórzy pruscy posłowie występują w obronie polskości kosztem własnej ojczyzny.
Na początku marca sprawa pozornie przycichła, ale początek kwietnia przyniósł zwrot w międzynarodowym położeniu sprawy polskiej. Pod wpływem wzrastającej sympatii społeczeństwa angielskiego dla powstania, rząd angielski zdecydował się na dalsze kroki dyplomatyczne. Chodziło tu o zbiorową interwencję Francji, Austrii i Anglii w Petersburgu, w celu zaspokojenia życiowych potrzeb Polaków, ale nie spodziewano się pozytywnych wyników. Car dość szybko zorientował się, że mocarstwa zachodnie nie podejmą działań zbrojnych i ograniczą się do wysyłania not dyplomatycznych. Noty te, domagające się autonomii dla Polaków i amnestii dla powstańców, zostały odrzucone przez rząd carski, wzmocniono oparcie Prus.
Uważano jednak, że zarząd Królestwa powinien być powierzony urzędnikom narodowości rosyjskiej, gdyż na administrację znajdującą się w rękach polskich liczyć nie można.
W kwietniu 1863 roku car Aleksander II, pod wpływem sugestii Berlina i Bismarcka, wydał częściową amnestię dla uczestników powstania. Celem kanclerza Niemiec było tu oddziaływanie na opinię angielską i osłabienie powstania poprzez oderwanie mniej zdecydowanych osób. Ten drugi efekt brany pod uwagę przez Bismarcka nie doszedł do skutku, gdyż to właśnie w kwietniu powstanie przybrało na sile. Kanclerz obarczył winą za taki obrót rzeczy dyplomacje mocarstw zachodnich oraz działalność grup rewolucyjnych za granicą. W liście do ambasadora pruskiego w Wiedniu, Werthera, z 22 kwietnia 1863 roku Bismarck pisał: „Wychodząca z zachodu akcja dyplomatyczna ożywia na nowo powstanie polskie, a wraz z nim wszystkie rozgałęzienia europejskich partii rewolucyjnych, które jednomyślnie przyłączają się do polskiej rewolucji i starają się o rozwinięcie jej w duchu rewolucji europejskiej”. Twierdził, że polonizm wypowiada wojnę nie tylko tym mocarstwom, które posiadają polskie ziemie, ale też dąży do obalenia podstaw, na których opiera się społeczeństwo. Walka z nim jest nie tylko sprawą tych trzech mocarstw, ale powszechnym obowiązkiem.
Tymczasem akcja dyplomatyczna w sprawie polskiej wkroczyła w rozstrzygające stadium. Odpowiedź gabinetu rosyjskiego na noty trzech mocarstw z 26 kwietnia przyjęta została jako dowód, że Rosja zgadza się na rozpoczęcie rokowań na temat sprawy polskiej. Napoleon III natychmiast wysunął projekt zwołania międzynarodowego kongresu. Rząd brytyjski rozważał przywrócenie Królestwu ustroju z 1815 roku bez własnej armii, ale na razie zwrócił się do obu stron walczących z prośbą o zawieszenie broni. W Londynie nastąpił zwrot w nastrojach, jeśli chodzi o rozwiązanie kwestii polskiej. Czołowi Angielscy politycy, jak lord Palmerston, sprzyjali projektowi odgrodzenia Europy od caratu polskim państwem buforowym. Zaniepokojony tymi planami ambasador austriacki Apponyi stwierdził, że gabinet brytyjski zmierza w kierunku wskrzeszenia Polski.
Twierdzono, że odrodzona Polska będzie chciała sięgnąć po utracone ziemie na zachodzie, ale potrzebne jest stworzenie państwa polskiego i pozwolenie mu „przez pewien czas żyć”. Lord Palmerston optował również za oddaniem Polsce Krakowa, niegdyś niesłusznie zaanektowanego przez Austrię.
Rozpoczęcie tzw. „wojny o Polskę” planowano na sierpień 1863 roku. 1 czerwca car Aleksander II zwrócił się do króla pruskiego Wilhelma z „uroczystym apelem o pomoc w razie wojny o Polskę”. Przełomowym miesiącem stał się czerwiec, kiedy to trzy mocarstwa interweniujące wystąpiły w Petersburgu ze wspólną notą. Domagały się ustępstw dla Królestwa, sformułowanych w słynnych „6 punktach”, a Francja i Anglia roztaczały perspektywę kongresu, złożonego z ośmiu sygnatariuszy traktatu wiedeńskiego. Do kongresu jednak nigdy nie doszło, tak jak i do planowanej wojny.
Na arenie międzynarodowej nadal trwały rokowania co do przywrócenia państwowości polskiej i jej przynależności do któregoś z mocarstw. 10 października 1863 roku Anglia wysłała notę do Petersburga, która mówiła, że Rosja nie ma żadnych praw do panowania nad Polską. Nota ta jednak nie została przekazana, gdyż równoznaczne by to było z wypowiedzeniem wojny. Winą za wycofanie się Anglii obarczono Prusy, gdyż to Bismarck nalegał na wycofanie noty. Wyrazicielem tej tezy był ks. Napoleon, który w rozmowie z Władysławem Czartoryskim stwierdził, że nota październikowa gabinetu brytyjskiego została cofnięta na skutek „wrogiej deklaracji Prus”.
Przesilenie październikowe było ostatnim momentem, w którym Prusy znalazły się naprzeciw państw zachodnich z odmiennymi planami wobec kwestii polskiej. Jako jedyny trwały element utrzymał się związek między Berlinem a Petersburgiem, natomiast porozumienie trzech mocarstw, które interweniowały w sprawie polskiej rozluźniło się.
Z początkiem 1864 roku Bismarck gorąco pragnął zlikwidowania resztek powstania w Kongresówce oraz działalności politycznej polskich emigrantów. Wysunął on projekt zbudowania wielkiego państwa niemieckiego pod egidą Hohenzollernów. Chciał on zjednoczyć pod berłem króla pruskiego wszystkich Polaków twierdząc, że Polacy – jako katolicy – są bliżej związani z Niemcami niż z prawosławną Rosją. Polacy-katolicy mieli się osiedlić w dolinie Wisły wraz z dopływami. Bismarck nie wykluczał też możliwości stworzenia z rdzennie polskich ziem państewka, które pozostawałoby w unii dynastycznej z Prusami, o czym niegdyś marzył Wielki Elektor Fryderyk Wilhelm. U podstaw unii Prus z ziemiami polskimi zaboru rosyjskiego leżało przekonanie kanclerza o nieudolności rządów rosyjskich w Królestwie, gdyż dochodziły go wieści jakoby Królestwo było dla Rosjan ciężarek i chętni byli oni do odstąpienia go sąsiadom za rozsądnym odszkodowaniem.
Tymczasem powstanie styczniowe dobiegało końca. 10 kwietnia 1864 roku aresztowano najbardziej niezłomnego dyktatora powstania, Romualda Traugutta, którego w sierpniu stracono wraz z czterema najbliższymi współpracownikami na stokach warszawskiej Cytadeli. Partyzantka zamierała, rozpadła się też obrona cywilna. W rozbiorach pruskim i austriackim wzmożono prześladowania, a nowe rzesze bojowników przegranej sprawy ciągnęły na emigrację.
Po upadku powstania Kalinka w liście do Kłobukowskiego pisał: „(…) miałem sposobność przekonać się, że żadne mocarstwo tyle nam złego nie wyrządziło, co Prusy. Ścigają nas wszędzie z dziwną zajadłością, w Paryżu, w Londynie i we Wrocławiu. Panu Bismarckowi winniśmy, że Anglia nie przystała na propozycję francuską aby się co do pewnych punktów względem Polski zobowiązać. Panu Bismarckowi zawdzięczamy, że lord Russem w październiku cofnął wysłaną już do Petersburga depeszę, w której zaprzeczał Rosji prawa panowania nad Polską. Dziełem to wreszcie pana Bismarcka, że Austria stan oblężenia w Galicji ogłosiła”.
Cały rok 1864 wypełniony był ustawiczną pracą emigracji popowstaniowej w Dreźnie, Paryżu i Szwajcarii. Próbowano tworzyć nowe organizacje, które odrodziłyby ruchy niepodległościowe. Powstawały nowe czasopisma i ośrodki myśli politycznej, które głosiły nieprzerywalność powstania. Informacje o emigracyjnych poczynaniach dotarły do kraju.
W zaborze pruskim, gdzie ludność miała największe swobody, starano się nawiązać łączność pomiędzy zdławionym w Królestwie powstaniem a przyszłą wojną wyzwoleńczą na wszystkich ziemiach polskich.
Gdy w kwietniu 1865 roku Rosjanie ujęli ostatni oddział, dowodzony przez księdza Brzózkę, pruski konsulat generalny w Warszawie stwierdził, że na Pomorzu i w Poznańskiem w dalszym ciągu istnieją organizacje powstańcze i „cała ludność polska w Poznańskiem nastawiona jest rewolucyjnie i przygotowana do wzięcia udziału w nowym powstaniu i podporządkowaniu się rządowi narodowemu”.
Punkt ciężkości działań narodowowyzwoleńczych przesunięto z wielkiego Księstwa Poznańskiego do Kongresówki, gdyż uważano Wielkie Księstwo Poznańskie za zbyt słabe, by walczyć z Prusami. W Królestwie swą siedzibę miał mieć przyszły rząd narodowy, któremu miały podlegać wszystkie ziemie dawnej Rzeczypospolitej. Sytuacja w Kongresówce zaniepokoiła władze rosyjskie, które to rozważały konieczność współdziałania z władzami pruskimi. Wiosną namiestnik Królestwa zwrócił się do generalnego konsula Prus, a następnie na drodze dyplomatycznej, przez posła Oubrilla, z prośbą o ogłoszenie stanu oblężenia Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Sprzeciwił się temu m.in. Bismarck, gdyż było to wbrew jego politycznym zamysłom.
W 1866 roku Bismarck zawiązał przymierze z Włochami, Węgrami, Rumunią i Słowianami, wymierzone przeciwko Austrii. Brał też pod uwagę sojusz z Polską, ale obawiał się ryzyka wywołania gniewu caratu, a przez to udaremnienia swego dzieła. Tymczasem Rosja ponownie stanęła po stronie Prus i kanclerz przestał myśleć o sojuszu z Polską.
18 marca 1867 roku Bismarck wygłosił w parlamencie Związku Północno-Niemieckiego mowę w sprawie polskiej, która traktowana była jako zacieśnienie stosunków prusko-rosyjskich. Kanclerz przedstawił w nim całą historię Polski poczynając od faktu wydarcia Zakonowi Niemieckiemu Pomorza, a Rosji obszarów aż po Smoleńsk i Czernichów, poprzez zabory, kończąc na narodowościach zamieszkujących polskie ziemie i ich liczbie. „(…) odmawiał posłom polskim prawa do reprezentowania całej ludności polskiej. Wzywał ich, aby zrezygnowali ze swych dążeń niepodległościowych, aby zjednoczyli się z Niemcami i korzystali z ‘dobrodziejstw cywilizacji’, jakie daje im państwo pruskie.”
W lutym 1867 roku Bismarck, świeżo mianowany kanclerzem Związku Północno-Niemieckiego, przeprowadzał rozmowy z jednym z wodzów węgierskiej emigracji, gen. Trrem obiecując pomoc w zdobyciu przez Węgry niepodległości. Węgierski generał zwrócił mu uwagę na to, że jednym z warunków bezpieczeństwa Węgier jest niepodległość Polski, na co Bismarck odparł, że „o niepodległej Polsce nie może być mowy ze względu na konieczność utrzymania przyjaźni z Rosją”.
Z początkiem 1867 roku pojawiły się pogłoski o planowanym porozumieniu miedzy Francją, Rosją i Prusami, którego celem będzie odbudowa Polski w zamian za sowitą rekompensatę dla caratu na ziemiach wschodnich. Bismarck, pragnąc zjednać sobie Francję, gotowy był stworzyć królestwo polskie składające się z Poznańskiego i Kongresówki. Odszkodowaniem dla Prus miała być Saksonia, której król miał objąć tron w Warszawie, a Rosja miała otrzymać nabytki nad Dunajem. Tymczasem Napoleon III, w rozmowie z Metternichem z 7 stycznia 1867 roku, wyparł się inicjatywy w tej sprawie: „Nie wypowiedziałem nigdy imienia Polski i zapewniam Pana, że doprowadziłoby to do uczynienia związku między Prusami a Rosją nierozerwalnym”. Sprawa odbudowy królestwa polskiego na przełomie 1866 i 1867 roku została owiana mgłą tajemnicy i nigdy nie ujrzała światła dziennego.
Kanclerz starał się przy pomocy sprawy polskiej udaremnić zbliżenie pomiędzy Francją i Rosją, tym bardziej, że sprawa polska zbliżała Rosję ku Prusom: „solidarność Prus i Rosji w stosunku do Polski jest niewzruszona jak prawo natury”.
W między czasie krystalizowała się w 1868 roku idea wspólnego wystąpienia obu mocarstw w razie wojny z Austrią i związaną z nią Francją. W czerwcu 1870 doszło do spotkanie między Wilhelmem I a Aleksandrem II w kurorcie Ems. Zarówno król pruski jak i jego pierwszy minister dawali carowi do zrozumienia, że zawsze może liczyć na pomoc Prus zarówno w rozwiązaniu kwestii wschodniej, jak i sprawy polskiej oraz rozbudzili w nim podejrzliwość i niechęć względem Austrii.
W 1870 roku wybuchła długo oczekiwana wojna prusko-francuska. Car Aleksander II natychmiast określił swe stanowisko wobec wojny zachowując neutralność dopóki nie zostanie naruszony „któryś z jej interesów żywotnych, a interesem tym jest możliwość wypłynięcia sprawy polskiej”. Współdziałanie Prus i Rosji zakończyło się pełnym sukcesem – Francja została pokonana. Jednakże pomimo zwycięstwa Bismarck nie zaprzestał rozmyślać o korzyściach płynących ze sprawy polskiej, która miała duży wpływ na działania caratu.
W sierpniu 1870 pojawiły się plotki jakoby Bismarck, za pośrednictwem swoich zauszników działających w różnych punktach Polski, rozwija agitację mającą zbliżyć społeczeństwo polskie do Prus. „Bismarck ma niby zamiar wskrzeszenia Polski, złożonej z Królestwa Kongresowego, Galicji zachodniej i kilku nadgranicznych powiatów Księstwa, i osadzenia tam Hohenzollerna; ma to być państwo neutralne, służące jako przedmurze od Moskwy”.
Polacy jednak nie dali wiary tym pogłoskom i wiązali przyszłość swego narodu z sojuszem austriacko-francuskim przeciw Moskwie i Prusom.
Bismarck miał wpływ na publikacje np. w dziennikach poznańskich, gdzie napotkać było można odgłosy propagandy zmierzającej do wpojenia w Polaków przekonania, że w krótkim czasie Królestwo Kongresowe znajdzie się w posiadaniu Prus. Kanclerz chciał tym samych unaocznić Polakom, ze obok orientacji habsburskiej i słowianofilstwa, istnieje trzecie rozwiązanie – odbudowa Polski przy pomocy Prus.
Dnia 18 stycznia 1871 roku proklamowano II Rzeszę Niemiecką, a dziesięć dni później podpisana została ugoda francusko-niemiecka i Francja zrezygnowała ze swych roszczeń co do Polski.
Na zakończenie pracy chciałabym pokrótce przedstawić rozwój wydarzeń w latach następnych, kiedy to stosunki polsko-pruskie różnie się układały. Bismarck zaprzyjaźnił się wówczas z arcybiskupem gnieźnieńskim Mieczysławem Ledóchowskim, który na życzenie kanclerza zabronił polskim księżom udziału w życiu politycznym oraz społeczno-oświatowym, a także popierał naukę religii po niemiecku w wyższych klasach szkół średnich. Z tego powodu arcybiskup szybko znalazł się w konflikcie ze społeczeństwem polskim. Ledóchowski stał się „narzędziem” w rękach Bismarcka, który na ziemiach polskich prowadził ‘Kulturkampf’, czyli walkę z Kościołem katolickim. Kulturkampf dał kanclerzowi sposobność wymierzenia Polakom szeregu ciosów skierowanych w ich prawa narodowe i obywatelskie. Oprócz zniemczenia szkół średnich, język polski został usunięty także ze szkół elementarnych. Księża, którzy nie chcieli się podporządkować skazywani zostawali na kary pieniężne, dokonywano konfiskaty dóbr kościelnych. Władze pruskie zwalczały zgodnie z dyrektywami Bismarcka przede wszystkim polskie ziemiaństwo, duchowieństwo i inteligencję, pragnęły natomiast pozyskać chłopów.
Niemczenie ludności i germanizacja ziem polskich nie ograniczały się do zacierania zewnętrznych przejawów polskości, ograniczeń i represji. „Ważnym aspektem polityki Berlina wobec ‘problemu kresów wschodnich’ było ich zasiedlenie żywiołem niemieckim. (…) W 1885 roku brutalnie wydalono z granic Prus blisko 30 000 Polaków i Żydów, poddanych rosyjskich i austriackich”. Akcja osiedleńcza nie przyniosła większych efektów, zarówno z powodu małej liczby chętnych do zamieszkania na „niemieckim wschodzie”, jak i przeciwdziałania polskiego w postaci polskich spółdzielni i banków parcelacyjnych.
W swej pracy starałam się przedstawić osobę Ottona von Bismarcka i jego niechętny stosunek do sprawy polskiej. Polityk od samego początku swej długotrwałej kariery był nieprzychylny Polakom i ich staraniom o wywalczenie własnego, niepodległego państwa – już w czasie Wiosny Ludów zwalczał Wielkopolan żądających autonomii, a następnie usiłował nie dopuścić do przywrócenia autonomii Królestwu, zaś w 1863 roku oferował Rosji pomoc w zwalczaniu powstania styczniowego. Uznawał on zasadę, że przynależność państwowa – także przymusowa – przesądza o przynależności do narodu zaborczego, a Polska według niego należała do „pruskiego ludu”. Sprawę polską zręcznie wykorzystywał w swej polityce względem Francji, Austrii i Rosji – m.in. udało mu się pod koniec lat 60. rozerwać porozumienie francusko-rosyjskie oraz poróżnił Austrię i Rosję. Zjednoczenie Niemiec i jego następstwa stanowiły źródło nowych gróźb ze strony ziem wschodnich, źródło nowych niebezpieczeństw w Europie.
Dzięki.
lolusia12 cool
pomogło
dzieny wielgasne
odpowiedz
Wujtos spokcko ale długie mercu;)
odpowiedz