Witam szanowna komisję. Chciałabym zaprezentować pracę, tematem której jest „Zaduma nad egzystencją człowieka w literaturze współczesnej”. Na początku przedstawię czym jest egzystencjalizm oraz jak powstała ta współczesna filozofia. Później natomiast na podstawie trzech utworów literackich: „Dżumy” A. Caumsta, „Fale” V. Woolf oraz „Weronika postanawia umrzeć” P. Coelho, chciałabym jeszcze bardziej przybliżyć państwu ten temat.
Na początku XIX wieku duński myśliciel Soren Kierkegaard zapoczątkował w filozofii nowy prąd nazwany później egzystencjalizmem. Po śmierci filozofa jego myśli zostały zapomniane. Odrodziły się na nowo dopiero w XX wieku. Poglądy kontynuowali niemieccy filozofowie – Heidegger i Jaspers. Jednak egzystencjalizm najsilniej doszedł do głosu we Francji reprezentowany przez Jean Paula Sartre’a.
Egzystencjalizm jest przez wielu nazywany „filozofią literacką”. Faktycznie filozofowie egzystencjalni, swoje poglądy bardzo często „ubierali” w prozę lub też lirykę. Dwa największe dzieła Kierkegaarda „Albo-Albo” oraz „Bojaźń i drżenie” to bardziej teksty literackie niż realne traktaty filozoficzne. Największym literatem wśród egzystencjalistów, należy jednak uznać Alberta Camusa, francuskiego pisarza i eseistę. Jego największe dzieło „Dżuma” weszło na stałe do kanonów światowej literatury.
Według egzystencjalistów sens życia może nadać walka z wszechobecnym złem. Taką też postawę przyjmują główni bohaterowie „Dżumy” A. Camusa. Kwintesencję filozofii egzystencjalizmu odnajdziemy w postaciach doktora Rieux i Jeana Tarrou.
Bernard Rieux to lekarz z powołania. Wychowany w niezamożnej rodzinie, sporo napatrzył się w życiu na ludzką biedę i niedolę. Nie potrafi jej się bezczynnie przyglądać. Rieux nie wierzy w Boga. Niektórym wiara pozwala pogodzić się z ogromem zła na świecie, ale dla niego jest ono bezsensowne. Nie może zostać pokonane, niemniej jednak należy mu się przeciwstawiać. Nawet, jeśli oznacza to niekończącą się porażkę...
Rieux szanuje wolną wolę każdego człowieka i nie próbuje sugerować nikomu swojego światopoglądu. Nikt nie jest zobligowany do walki ze złem. To także element filozofii egzystencjalnej.
Jean Tarrou jeszcze dobitniej niż Rieux uosabia światopogląd egzystencjalistów. Po latach ciężkich przeżyć i nabierania doświadczeń, osiąga pewnego rodzaju wewnętrzną doskonałość. Dokonuje w pełni świadomego wyboru, a wszystko co robi, dyktuje mu jego wolna wola.
„Nie było w Europie kraju, w którego walkach bym nie uczestniczył”, mówi Tarrou, wieczny wędrowiec, zawsze chętny i gotowy do niesienia pomocy potrzebującym. Buntował się od lat młodzieńczych, od kiedy zorientował się, że społeczny ład i sprawiedliwość w istocie rzeczy opierają się na przyzwoleniu na zło.
„Człowiek, który posiada wiedzę, odróżni dobro od zła i wybierze dobro”, stwierdził Sokrates. Myśl ta znajduje urzeczywistnienie właśnie w osobie Tarrou. Jest on człowiekiem niezwykle doświadczonym, sam twierdzi, iż w życiu poznał już wszystko i nic nie jest w stanie go zaskoczyć. W obliczu absurdalności otaczającego go świata, stawia sobie jasny cel – dążenie do pełnego człowieczeństwa i stania się „świętym bez Boga”. To Tarrou wychodzi z inicjatywą utworzenia w Oranie ochotniczych formacji sanitarnych. Swoje poświęcenie dla ofiar epidemii przypłaca życiem, umiera jednak w poczuciu spełnienia.
Egzystencjalizm w „Dżumie” przejawia się jednak nie tylko w kreacjach bohaterów. Choć sam autor mocno zaprzeczał, to bez wątpienia wiele jego przemyśleń pozostaje w orbicie poglądów Sartre’a. Egzystencjalna jest w pewnym sensie sama wizja świata. Camus ukazuje kruchość i absurdalność życia wobec bezsensownego zła. Wypełniają je troski, będące nierozłącznym elementem ludzkiej egzystencji. Żadna wiara nie jest w stanie wszystkiego człowiekowi wytłumaczyć. Camus twierdził, że egzystencja jest absurdem pozbawionym przyczyny i celu. Człowiek „absurdalny” ma tworzyć siebie w całkowitej niezależności, ale nie może się spodziewać, że stworzy coś trwałego, skoro każdy człowiek musi wszystko zaczynać od nowa.
Kolejnym dziełem jakie chciałabym przywołać są „Fale” Virgini Woolf. Treść tego utworu stanowią monologi wewnętrzne szóstki bohaterów w dziewięciu różnych okresach ich życia, od dzieciństwa po starość. Bernard, Susan, Rhoda, Neville, Jinny oraz Louise znają się wzajemnie, a ich losy splatają się i mieszają jak w morskiej otchłani.
Przywołane postaci rozrzucone po różnych zakątkach świata pokazują jak bliskie, nieuniknione i jak bardzo potrzebne jest człowiekowi pragnienie dokonywania własnych, niezależnych wyborów, odnajdywanie na nowo sensu w życiu, odradzanie się, uleganie przemianom. Życie wszystkich istot ludzkich składa się z kilku cykli, rozwój następuje od dzieciństwa, poprzez wiek młodzieńczy, aż do dorosłości. Każda faza bazuje na poprzednio zdobytym doświadczeniu, ale czasem przejście z jednego etapu do drugiego wiąże się z umieraniem tego, czym byliśmy.
V. Woolf pokazuje również, że życie składa się z chwil. Z określonej liczby chwil - takiej, która pozwala każdemu człowiekowi na samorealizację i poznanie własnego siebie. Najgorsze, co można zrobić, to przyjąć narzucone granice tych chwil. Granice odkrywane są w każdym momencie naszego życia. Niektóre są narzucane przez życie - trzeba je przyjąć z pokorą i rozsądnie ocenić, jak ważne są dla nas samych. Inne z kolei ustalamy sami i to właśnie na nich powinniśmy się skupić, bo żadne inne, a właśnie te ustalają naszą osobowość.
Najtrudniejszą do poznania, a tym bardziej - ustalenia, jest granica chwili, w której właśnie żyjemy. Najgorsze, co możemy zrobić, to tkwić w niej biernie i pozwolić jej się dowolnie przesuwać względem wydarzeń oraz ich tempa. Powinniśmy sami ją poznać i trzymać w rozsądnym miejscu, tak, by żyć we własnym, wewnętrznym spokoju.
Uświadamiając sobie chwilę w jakiej się znajdujemy, chcemy albo zniknąć z niej, uciec z niej bez rozwiązania, wgrzebując się w nią tym samym jeszcze głębiej, albo też chcemy trzymać ją w garści, by trwała wiecznie, choć otaczający świat gniecie przez to naszą wyobraźnię, gdy idąc do przodu staje się coraz bardziej nieudanym tłem dla stagnacji chwili oraz zmienia dane szczęście w złudzenia. Skutki obydwóch tych, dość egoistycznych, porywów ludzkiej natury ukazują, że mamy nad tym wszystkim kontrolę i jednak jesteśmy w stanie COŚ zmienić.
Egzystencjalizm wypływa z samego życia V. Woolf. Niedługo minie sześćdziesiąt pięć lat od samobójczej śmierci tej wybitnej pisarki XX wieku. W młodym życiu Woolf ciągle przeplatały się choroby, śmierć i szaleństwo. Zanim skończyła dwadzieścia dwa lata, straciła oboje rodziców i przyrodnią siostrę; jako dojrzewająca dziewczyna dwukrotnie przeżywała okresy zaburzeń psychicznych, jako dorosła kobieta przeżyła kilka prób samobójczych. Dotknięta nawrotem depresji, nie skorzystała z trucizny, w którą ona i jej bliscy zaopatrzyli się na wypadek zajęcia Anglii przez wojska Hitlera. 28 marca 1941 utopiła się w rzece.
Kolejna powieść jaką zaprezentuję „Weronika postanawia umrzeć” P. Coelho, opisuje historię osoby która również popełnia samobójstwo ponieważ zapragneła „coś” zmienić. Weronika uznała, że nadszedł wreszcie na nią czas. Umierała pięknego popołudnia w Ljubljanie, w takt boliwijskiej muzyki dochodzącej z placu, z młodzieńcem przechodzącym pod jej oknem w tle. Cieszyła się tym, co widziała i słyszała. A jeszcze bardziej tym, że nie będzie musiała uczestniczyć w takim samym spektaklu przez najbliższe trzydzieści, czterdzieści czy pięćdziesiąt lat.
Nie zabijała się więc dlatego, że była wiecznie smutna, zgorzkniała czy przygnębiona. Uważała się za osobę całkowicie normalną. A samobójstwo popełniała z prostych powodów. Życie, które prowadzi stało się monotonne, straciło sens. Zniknęło ziarenko szaleństwa tak potrzebne, aby nie popaść w rutynę. Postanawia umrzeć, uważając że jest to jedyny ratunek. „Nie ma co kurczowo trzymać się życia, które może przynieść tylko cierpienia”.
Weronika była niemal pewna, że wszystko skończy się wraz ze śmiercią. Dlatego wybrała samobójstwo nareszcie uwolnienie i wieczna niepamięć.
Według egzystencjalistów całe życie ludzkie przepełnione jest troską, trwogą i niepokojem związanym ze śmiercią. Zgadzają się z tym zarówno egzystencjaliści chrześcijańscy jak i związani z ruchem ateistycznym, jednak obydwa ruchy wyznaczają inną przyczynę trwogi człowieka. Dla egzystencjalistów chrześcijańskich będzie to trwoga w obliczu Boga, dla ateistów zaś będzie to trwoga spowodowana bezsensownością i absurdalnością świata.
Egzystencjaliści uważają iż rzeczywistość rozdarta jest na sferę świadomości i sferę rzeczy, co nieuchronnie prowadzi człowieka do alienacji. Doktryna ta ukazuje mroczną perspektywę ludzkiego istnienia. Zdaniem Sartre’a: „Egzystencja wyprzedza esencję”. Człowiek nie ma stałej natury, musi ją stworzyć sam, każdy musi tworzyć siebie. „Człowiek jest skazany na to, by być wolnym (...) kiedy już raz zostanie rzucony w świat, jest odpowiedzialny za wszystko, co robi”. Istnienie ogranicza skończoność, bo egzystencja zmierza ku nieuchronnej śmierci, a poza nią jest nicość. Wolność jest przekleństwem, a życie jest absurdem. Nic nie jest dla człowieka oparciem. Nieustanne dokonywanie wyborów rodzi lęk, trwogę, poczucie zagubienia, beznadziejności, pesymizmu. Idee to fikcje, a nigdy nie wiadomo, czy dokonany wybór okaże się słuszny. Los ludzki jest tragiczny, absurdalny, pełen udręki, bez nagrody, bez pocieszenia. Człowiek może jednak stanąć ponad losem, zdystansować się wobec niego i wzgardzić udręką. Niejako na pocieszenie zostają więc słowa Camusa wypowiedziane ustami doktora Rieux. „W człowieku więcej zasługuje na podziw niż na wzgardę”.
Uważam iż pisarze w swoich dziełach znakomicie przedstawiają egzystencję świata i ludzi, ukazują swoje refleksje odnośnie życia i siebie. Jest to godne podziwu ponieważ nie każdy potrafi pisać i mówić o swoich myślach na tak rozległy temat.