profil

Opowiadanie o ideach olimpijskich

poleca 85% 127 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Rzecz działa się w starożytnej Grecji w 352 roku przed naszą erą. Tukidydes od dwóch lat intensywnie przygotowywał się do pięcioboju. Był skoczny i zwinny, więc w biegach i skokach w dal czuł się bardzo dobrym; wiele razy mówiono mu, że jest silnym człowiekiem, jednak pomimo tego obawiał się ogromnych zapaśników.
Kiprea, niewolnica wuja Epidauriusa, u którego mieszkał od śmierci rodziców, nie szczędziła podziwu dla jego muskuł, jednak nie satysfakcjonowało go to. Jako z natury niepewny, wciąż obawiał się przyszłości, co czyniło Epidauriusa nerwowym:
- Tukidydesie, na Zeusa, wiesz przecież, że jesteś podziwiany przez całe Ateny niczym Apollo, więc w czym rzecz?
- Podziwiany, wuju, nie zawsze znaczy najlepszy.
- Przecież jesteś podziwiany właśnie dlatego, że jesteś najlepszy!
Brwi wygięte w łagodny łuk nad powiekami młodzieńca gwałtownie się zmarszczyły:
- Może powinienem więcej ćwiczyć?
- Ćwiczyłeś już dosyć! Zostały tylko dwa tygodnie do rozpoczęcia igrzysk, a inni i tak nie równają się tobie. Na wszystkich bogów, uwierz wreszcie, że nikt cię nie pobije! - wybuchnął Epidaurius.
- Ale w konkurencjach siłowych… - rzekł nieśmiało bratanek.
- W konkurencjach siłowych też będziesz pierwszy – przerwał mu wuj. – O bogowie, co za utrapienie! Pamiętasz swego ojca?
- Tak – potwierdził Tukidydes.
- Wielokrotnie był mistrzem w pięcioboju bez żadnego forsowania siebie czy zamartwiania się. I ty również nim będziesz – rzekł wuj oddalając się w stronę tepidarium.
Zakłopotany sportowiec pozostał sam ukrywając głowę w rękach i gubiąc się w myślach.
Mijały kolejne dni. Do igrzysk pozostawało coraz mniej czasu i wraz z jego upływem więcej ludzi przybywało do niewielkiej miejscowości na półwyspie Peloponez. Byli to głównie mężczyźni – zawodnicy lub obserwatorzy, kobiety bowiem nie miały prawa uczestniczyć ani przyglądać się wyczynom. Przygotowania ogarnęły całą Olimpię.
Tukidydes pod wpływem Epidauriusa popadał w stagnację. Zaprzestał ćwiczeń i rzeczywiście uwierzył w siebie – aż za bardzo. Dziwiło to wszystkich jego znajomych, szczególnie najbliższego przyjaciela, Fidiusa:
- Bracie mój, dlaczego poprzestałeś przygotowań? Czyżby przestało ci zależeć na zwycięstwie?
- Zali i tak będę najlepszy. Nie ma potrzeby wysiłku, skoro i tak na moich skroniach będzie położona wieniec drzewa oliwnego – odrzekł beztrosko, przepełniony pychą.
Nadszedł dzień rozpoczęcia igrzysk. Wojny toczące się na północy przerwano na pięć dni. Nastąpiło uroczyste złożenie obfitych ofiar i wypowiedzenie słów przysięgi przez atletów. Tukidydes po przybyciu do Olimpii i zakwaterowaniu się wraz z wujem w jednej z jego posiadłości, głośno, pewnie i dumnie jak nigdy zapewnił na stadionie, że będzie walczył uczciwie.
Na zawody chłopców drugiego dnia postanowił nie przyjść. Nie zainteresowała go nawet wiadomość o nieprawości małych zawodników.
Nadszedł dzień rozgrywek dorosłych. Tukidydes był pewien, że wygra, jednak miał jeden z najgorszych wyników zarówno w biegach, rzutach, jak i zapasach. Gałąź oliwna została położona na skroni reprezentanta Galicji. Tukidydes czuł się zmartwiony i jednocześnie śmieszny sam dla siebie z tym swoim wywyższaniem się.
Nauczył się czegoś bardzo ważnego: należy zawsze słuchać samego siebie, nie kierować się wskazówkami innych i respektować przeciwników. I co najważniejsze – jak najwięcej pracować nad sobą i dążyć do bycia najlepszym.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 3 minuty