S:
Dziękuję Bogu za tą ostatnią, a tak miłą mojemu sercu. Dziś list, twój, otrzymałem, wie wiem, kiedy w ogródku, wiem, kiedy płaczesz w cichej komnacie zamknięta.
Wiem, o jakiej godzinie wraca bólu fala, wiem, jaka ci rozmowa ludzi łzę wyciska. Tyś mi widna jak gwiazda, co się tam zapala i łzę różową leje i skrą siną błyska
W ciemnościach postać mi stoi matczyna niby idąca ku tęczowej bramie.
Jej odwrócona twarz patrzy przez ramię i w oczach widać, że patrzy na syna.
Mickiewicz
Słowacki
Dobrze, oczywiście, masz rację.
Zgadzam się z tym, co powiedziałeś – w pełni.
Też zauważyłem naszych rodaków, którzy nie mogą tu na obczyźnie porozumieć się, ponadto nie są tutaj mile widziani. Ciężki nasz los.
M
Postanowiłem temu choć trochę zaradzić
Słowacki
Jak???
M
Zrozumiałem
Słowacki
Adasiu, bądź realistą, przecież wiesz, że to nie jest możliwe.
Mickiew
Wiem
Słowacki
Genialnie! Może to dzieło pomóc skłóconej emigracji. Rzeczywiście jest ciężko tutaj. Paryż jest to prawdziwe więzienie dla człowieka bez wielu pieniędzy, trzeba mieć kabriolet własny żeby się otworzyły drzwi do domów francuskich, zwłaszcza teraz la Noblesse (arystokracja) wyniosła się z Paryża, la burżuazi, ta brylantowa poczwara, która zajęła jej miejsce, nie przypuszcza do siebie , tylko bogatych. Teraz żałuję, że nie jestem bogaty, tyle tu nędzy, niektórzy w mieście nieco odległym od Paryża mieszkać przymuszeni, po złotemu na dzień biorą i bez butów prawie chodzą.
Ja też przygotowałem coś dla naszych emigrantów. Posłuchaj:
„Tu dzisiaj Polak błąkał się wygnany,
w nędzy i brat już nie pomaga bratu.
Wierzby płaczące na brzegach Sekwany
Smutne są dla nas jak wierzby Eufratu.
I całej nędzy nie wyjawię światu...”
Chcę jak najszybciej opuścić Paryż. Planuję jechać do Genewy.
M
Życzę
Słowacki
Będzie dobrze, będzie dobrze
N
M
Słowacki.
Droga Anielo, zagraj nam coś, rozwesel, bo zaraz się wszyscy popłaczemy. Nieciekawy ten nasz los. Skończmy na chwilę te poważne dysputy.
N
Jakie to piekne
Słowacki
Cieszę się, że ze mną jesteście. Samotność moja została ze mnie zdjęte. Bóg sam wie tylko, jak mi było trudno do tego życia, co mi dał, przywyknąć. Iść co dnia drogą rozpaczy odludną, co dnia krainę mar rzuciwszy cudną powracać między gady i nie syknąć, co dnia myśl jedną rozpaczy zaczynać. Tą myśl modlić się i nie przeklinać. Milcz serce!!! Uderzam ciebie w złości, milcz szalone. Los mię już żaden nie może zatrwożyć, jasną do końca mam wybitą drogę. Ta droga moja ŻYĆ – CIERPIEĆ – I TWORZYĆ. I wszystko czynię, a więcej nie mogę
Gospodyni
Słowacki
WIERSZ