Nieuchronnie zbliża się maj-miesiąc, w którym wszyscy ci, którzy mogą podejdą do najważniejszego egzaminu w swoim życiu-matury. Wielu z nich już zyje w stresie z tym związanym. Nieprzespane noce, dnie zawalone nauką, im bliżej matury tym coraz mniej czasu dla siebie, przyjaciół, a nawet rodziny. Całe życie zdominowane jest męczącymi przygotowaniami. Jednak gdyby sie dobrze przyjrzec to dotyka to nietylko tych najbradziej zaiteresowanych-uczniów, ale też w ogromnej mierze zaangażowani są w to nauczyciele.
Może to troche dziwić, ale profesorowie juz od I klasy liceum “straszą” nową maturą. Biedne pierwszaki, przeciez jeszcze nawet nie wiedzą jak wygląda życie w szkole, a na wstępie słyszą już “to trzeba umieć” , “ takie są wymagania” , “to trzeba powtórzyć”, wszystko to i jeszcze więcej różnych opowieści o poziomie matuy, jej wyglądzie i nowym charakterze raczej nie napawają optymizmem młodzieży.Ten egzamin jest chyba po to, żeby sprawdzić co absolwent wynosi po sześciu latach nauki najpierw w gimnazjum, a później w liceum-przynajmniej takie jest jego założenie. Patrząc na te wszystkie stresy, strachy i problemy, jakie dotykają uczniów przed maturą, zastanawiam się czy wpłynął już do sądu jakiś wniosek przeciwko Ministerstwu Oświaty o odszkodowanie za prześladowania psychiczne , czy szkody moralne.
Nie ukrywam, że sam jeszcze do końca nie wiem z czego będe pisał za rok maturę, chyba każdy w II klasie myśli jeszcze : “a mam czas”, “jeszcze coś wybiorę”, ale kto w wakacje będzie myślał o tym, z czego napisać maturę?! Mnogość wyższych uczelni daje nam tak ogromny wachlarz możliwości, że każdy powinien znaleść coś dla siebie. Powinien, nie znaczy, że musi. Jeżeli chce mieć rok, czy dwa lata wolnego to już jego wybór. Moim zdaniem kwestia przygotowania do matury powinna należeć wyłącznie do uczniów, wtedy każdy miałby czyste sumienie w przypadku niepowodzenia i z drugiej strony, gdy matura zostałaby zdana znakomicie,uczeń byłby z siebie dumny i uwierzyłby wkońcu w swoje możliwości. Wiadomo komu laury , a komu baty się należą i wszyskto jest w porządku.Oczywiście nauczyciele powinni nakierowywać i powtarzać to co ważne, ale to jak motywują pozostawia wiele do życzenia. Wyrażenia typu : “nic nie umiecie” , “to powinno już być dawno zrobione” ; “niczym sie nie interesujecie” , to swego rodzaju codzienność. Zawsze znajdzie się coś, czego się nie umie i nie pamięta. Wtedy w dzienniku pojawiają sie minusy i złe, negatywne stopnie. Jednak gdy klasa sie przygotowała i widać, że się stara, to bardzo, ale na prawde rzadko słyszy się pochwałę.
Brak motywacji przed maturą,swego rodzaju zmęczenie i zniechęcenie mogą stać się głónymi żródłami niepowodzeń w dorosłym życiu absolwenta LO. W amerykańskich filmach, tam gdzie widać szkołę, nauczyciel stara się trafić ze swoim przekazem do uczniów. U nas jest odwrotnie, ani uczniowie, ani nauczyciele często nie są zainteresowani współpracą. Można to zmienić, ale jak? To już indywidualny problem każdej klasy, ucznia i nauczyciela.
Analizując zachowanie nauczycieli można stwierdzić, że zachowują się conajmniej dziwacznie. To chyba nie ich czeka ten egzamin, teoretycznie już go kiedyś napisali. Czasem Pani lub Pan profesor przejmuje się bardziej maturą niż uczeń. Rozumiem, że cała kadra pedagogiczna satara się, aby wszystko dobrze wyszło, ale moim zdaniem czasem już przesadzają. Przez to przygotowania do egzaminu stają się jeszcze cieższe i bardziej stresujące. Skoro profesorowie tak sie do niego przykładają, to czy , aby na pewno zdanie tego egzaminu jest w zasięgu uczniów? Jeżeli “nowa matura” okaże się zbyt trudna dla pięćdziesięciu procent zdających, to czy zmieni to coś w polityce Minsterstwa Oświaty? Bo jeżeli matura przybierze czarne barwy to marny nasz los.
Najbardziej boje się tego, ze po pierwszej “nowje maturze” po absolwentach będzie tylko żałoba. Na szczęście człowiek uczy się na błedach. Zatem nauczyciele i uczniowie uczcie się na błedach , ale waszych popełniajcie jak najmniej. Jaki ma sens matura, jezeli nauczyciel podchodzi do niej poważniej od ucznia. Może profesorowie powinni sami spróbować sił na egzaminie dojrzałości w nowym wydaniu.