Każdy może stworzyć siebie. Kawałek po kawałku mozolnie budować własne „ja”. Od nas jednak zależy co rozumiemy poprzez słowa „zbudować siebie”. Czy jest to tak modne w ostatnich latach lansowanie się, kreowanie sztucznego, nienaturalnego wizerunku osoby będącej trendy? Czy też rozumiemy to jako uparte dążenie do wyznaczonego sobie ideału, znalezienie sensu życia i swojej własnej pasji? Bliższa jest mi raczej ta druga definicja. Każdy z nas chciałby być panem swego życia. Coraz więcej jest osób, które nie lubią płynąć z nurtem, wolą się nie poddawać i dzielnie zachować swoją własną twarz. Często uważamy ich za dziwaków, a to właśnie takie osoby powinniśmy podziwiać. Mają one siłę, która pozwala im na tworzenie siebie, poświęcają się bez reszty swoim pasjom i nie pozwalają aby ich życiem kierowali obcy ludzie. Po prostu są sobą, co niestety niewielu ludzi potrafi.
W literaturze, zarówno polskiej jak i światowej, motyw budowania siebie występuje dość często. Wielu bohaterów zaczynając od przysłowiowego zera przechodzi długą, niejednokrotnie niebezpieczną wędrówkę, aby w końcu dojść do wymarzonego ideału.
Przykładem człowieka, który w nieco przerysowany sposób wykreował swoją postać jest Don Kichot. Mężczyzna ten stworzył obraz idealnego rycerza, którym od zawsze chciał być. Czytając księgi rycerskie i słuchając opowieści o dzielnych wojakach ratujących piękne niewiasty Don Kichot zapragnął zostać jednym z nich. Niestety, jego chęć przeobrażenia się w rycerza w niedługim czasie zaczęła graniczyć z obłędem. Zaczął mieć halucynacje i nie zawsze bezpieczne przewidzenia. Potrafił rzucić się z bojowym okrzykiem na wiatrak, w przekonaniu, iż jest on ziejącym ogniem smokiem. Mimo to wydaje mi się, że należy go szanować. Potrafił dążyć do spełnienia swoich marzeń, nie patrząc na to czy ktoś nazwie go szaleńcem. Dzięki swojej pasji znalazł miłość życia – piękną Dulcyneę. Przez niektórych uważany za obłąkańca, potrafił wyzbyć się wstydu, wyrwać się z monotonnego życia i stworzył obraz człowieka- legendy dążącego do ciągle niedoścignionego ideału.
Kolejnym literackim bohaterem jest dr Faust. Całą siłą swojej woli dążył do zgłębienia wszystkich ksiąg tego świata. Nie dla każdego jest to sensowne wyzwanie, lecz nasz stary naukowiec taki właśnie cel obrał w swoim życiu i wytrwale go realizował. Dzięki swej sile i uporowi stał się najmądrzejszym człowiekiem na Ziemi. Nie poznał jednak wszystkich sekretów świata. Bo czy z książek można nauczyć się tajemnicy życia, definicji dobra i zła, czy sensu istnienia? Nie, ponieważ jest to niemożliwe. Człowiek uczy się żyjąc i tylko tak może zgłębić zagadki, które przygotował dla niego los. Dlatego też dr Faust skusił się na propozycję zaproponowaną mu przez diabelskiego posłańca – Mefistofelesa- życie wieczne oraz możliwość podróżowania w czasie i przestrzeni. Dzięki temu uczył się filozofii i sztuki w starożytnej Grecji i podziwiał architekturę oraz kulturę cesarskiego Rzymu. Dalej jednak nie poznał prawdziwego sensu istnienia. Dopiero po wielu, wielu latach, porażkach i nieudanych próbach odkrył tajemnicę szczęścia - polega ono nie na zaspokajaniu swoich egoistycznych potrzeb , a na działaniu na rzecz innych. Zrozumiawszy to dr Faust postanowił zakończyć swoją wieczną wędrówkę i wypowiedział słowa , które przyniosły mu śmierć: „ Chwilo trwaj! Jesteś piękna!”
W utworze w tym przedstawionych jest wiele motywów – podróż w czasie, nieśmiertelność, poszukiwanie prawdy o życiu i szczęściu. To właśnie na nie zwracamy całą naszą uwagę. Lecz gdy wnikliwiej przyjrzymy się temu dziełu dostrzeżemy jeszcze jedną, ważną rzecz- determinację i upór z jakimi główny bohater dążył do ideału. Skonstruował on siebie na chwiejnej konstrukcji marzeń. Chciał być poważanym naukowcem? Został nim. Chciał zgłębić najważniejsze sekrety życia? Zgłębił je. Osiągnął to, czego pragnął. Wspiął się na sam szczyt drabiny swoich marzeń.
Jedną z bardziej współczesnych lektur, w których ukazana jest długa droga do tworzenia swojego własnego ego, jest „Ono” Doroty Terakowskiej. W książce tej ukazana jest postać dziewczyny pochodzącej z małego miasteczka. Ta młoda kobieta w pogoni za marzeniami i ideałami panującymi w jej towarzystwie, gubi gdzieś samą siebie. Staje się obcą dla siebie osobą, nic nie znaczącą postacią. W dodatku, w wyniku chwili zapomnienia, zachodzi w ciążę. Jej sytuacja pogarsza się z dnia na dzień. Traci dom, przyjaciół, nie wie nawet kim jest ojciec jej dziecka. W ostateczności decyduje się na dramatyczny krok – próbuje usunąć dziecko. Jednak w odpowiedniej chwili przychodzi moment opamiętania. Zaczyna snuć refleksje na temat swego nienarodzonego potomka. Wraca do życia. Postanawia walczyć o własną godność. Rozpoczyna wędrówkę po Polsce w poszukiwaniu ojca maleństwa. Niestety, przysparza jej to tylko jeszcze więcej kłopotów. Ta niepozorna dziewczyna ma jednak w sobie wiele siły. Pragnie żyć dla swojego dziecka. Próbuje poznać jak najwięcej świata i prawd o nim, aby przekazać je noworodkowi, podczas gdy ten jest jeszcze w jej brzuchu. Mozolnie, cegiełka po cegiełce, buduje od nowa swoje marzenia, ideały. W miejscu delikatnego szkicu powstaje wyrazisty obraz pewnej siebie młodej kobiety, gotowej na przyjęcie dziecka. Książka ta mogła by służyć za przykład wielu zagubionym w labiryncie życia młodym dziewczynom. Po jej przeczytaniu na pewno odnalazłyby jakiś płomyk nadziei prowadzący do szczęśliwego wyjścia.
Kolejna książka, którą ostatnio przeczytałam to „Stowarzyszenie umarłych poetów”. Jest to naprawdę ciekawa opowieść o chłopcach szukających swojej pasji. Dzięki odpowiedniemu poprowadzeniu przez nauczyciela odnajdują ją- jest to poezja. Ci młodzi ludzie całkowicie poświęcili się swojemu hobby. Powołali do życia stowarzyszenie, w którym czytali wiersze, rozmawiali o literaturze i mogli się podzielić swoimi pierwszymi utworami z kolegami. Moim zdaniem bardzo dobrze jest gdy młodzi ludzie mają jakiś wspólny cel i wzajemnie sobie pomagają w dążeniu do niego. Łatwiej jest dążyć do ideału gdy mamy u boku oddanego przyjaciela. Mimo, iż nie są nam znane dalsze losy chłopców wydaje mi się, że wyrośli oni na mądrych ludzi znających swoją wartość i cele jakie chcą w życiu osiągnąć.
Znane staropolskie przysłowie mówi, że „każdy kij ma dwa końce”. Niestety, teoria mówiąca o tworzeniu siebie też. Człowiek równie łatwo może siebie zniszczyć. Nie potrzeba wiele aby do tego doszło. Wystarczy nieszczęśliwa miłość, problemy w domu, szkole, z rodzicami. Często czynnikiem mającym dużą rolę w tym procesie są różnego rodzaju używki. Alkohol, narkotyki doprowadzają nie tylko do samounicestwienia ciała ale i duszy. Osoba uzależniona nie ma już siły walczyć o własne ideały czy wyznaczone sobie kiedyś cele. Taka osoba po prostu zburzyła coś, czego jeszcze nawet nie zaczęła tworzyć.
Książką opisującą taką sytuację jest „Ćpun” Melvina Burgess’a. Opisuje ona losy pary czternastolatków, którzy mając dość stagnacji i małomiasteczkowego życia, postanawiają wyjechać do Bostonu. Początkowo główni bohaterowie mają wspólne marzenia i problemy. Pragną przeżyć wielką przygodę, zrobić coś co jeszcze nikomu przed nimi się nie udało. Chcą żyć pełnią życia. Denerwuje ich duszna atmosfera panująca w ich rodzinnym mieście. Później jednak trafiają do środowiska narkomanów. Szybko popadają w nałóg. Zaczynają się kradzieże, prostytucja... I tak, z dzieciaków pełnych marzeń, stają się dziećmi ulicy. Ich dotychczasowe problemy i pragnienia giną gdzieś w nawale ciężkiego życia na wygnaniu. Zatracają siebie i , co gorsza, nie potrafią już odzyskać dawnej radości i beztroski.
Przykładem zgubnego działania miłości jest utwór „Cierpienia młodego Wertera” Goethego. Główny bohater wyjechał ze swego rodzinnego miasta aby odpocząć po nieudanym związku. Tam obserwuje ludzi, czyta książki Homera i podziwia piękno przyrody. Zaniedbuje jednak to wszystko po poznaniu pięknej Lotty. Od tej pory liczy się dla niego tylko nowa miłość. Swą ukochaną podnosi niemal do rangi bóstwa. Całkowicie zatraca się w uczuciu do młodej dziewczyny. Gdy dowiaduje się, że jego wybranka ma już narzeczonego jego stan psychiczny pogarsza się. Popada w depresję. Co raz częściej nachodzą go wizje samobójczej śmierci. Z wesołego, szczęśliwego młodzieńca staje się ponurym, pogrążonym w wiecznej depresji człowiekiem. W końcu nie wytrzymuje takiego napięcia i popełnia samobójstwo strzelając do siebie.
Ten człowiek sam doprowadził do swojego upadku. Nie potrafił żyć dalej mimo porażki jaką było uczucie do Lotty. Zginął, bo nie potrafił walczyć o siebie ani o swoje marzenia. Dla mnie jego postępowanie jest zwyczajnym tchórzostwem. Zamiast dalej budować siebie, a nieudaną próbę zbliżenia się do Lotty potraktować jako kolejny element tej złożonej konstrukcji, poszedł na łatwiznę, nie próbując nawet rozwiązać swoich problemów.
Nie tylko miłość czy narkotyki może prowadzić do upadku. Także nadmiar ambicji jest niebezpieczny. Przykładem może być tragedia „Makbet” Williama Szekspira. Jej bohater, pchany żądzą zdobycia tronu, popełnia serię morderstw. W ich wyniku traci rodzinę i przyjaciół. Przez nadmiar marzeń niszczy nie tylko samego siebie ale i bliskich. Jest to przykład dążenia do celu po trupach. W tym przypadku nie odniosło ono oczekiwanego skutku, a jedynie doprowadziło do upadku Makbeta.
„Człowiek może siebie zbudować, lecz może też siebie zniszczyć” Słowa ks. Józefa Tischnera oddają całą prawdę o nas samych. Potwierdzają to nawet ludowe powiedzenia- „ każdy jest kowalem własnego losu”, „ jak sobie pościelisz tak się wyśpisz” oraz „trzeba wypić piwo, które się sobie nawarzyło”. Wszyscy mamy możliwość tworzenia siebie. Biedny jest człowiek, którego osobowość kształtuje ktoś inny, a nie on sam. Traci on naprawdę wiele. Budowanie siebie, mimo że czasami może prowadzić do odwrotnego procesu, przynosi jednak wiele radości i dumy. Konstruowanie siebie, dodawanie i poznawanie kolejnych elementów wpływających na nasz obraz jest niezwykle emocjonujące. Życie to wielka przygoda , z której my możemy wybierać te najlepsze chwile i kształtować z nich siebie. Wspaniale jest powiedzieć:
„ Doszedłem do wszystkiego sam. Tylko sobie zawdzięczam to, kim jestem” . Myślę, że chciałabym kiedyś móc wypowiedzieć te słowa.