Książka „Imię Róży” Umberto Eco została wydana po raz pierwszy w 1980 roku. Sześć lat później powstała jej filmowa adaptacja wyreżyserowana przez Jean-Jacqua Annaud, a rok potem powieść czytana była w Polsce. Przeniesienie średniowiecznej historii na ekrany kin zaowocowało znacznym zwiększeniem popularności autora książki i zainteresowania nią samą, co można by uznać za pierwszą cechę udanej adaptacji.
Zarówno film, jak i książka odniosły ogromny sukces. W 1987 roku Annaud został uhonorowany Cesarem za najlepszy film zagraniczny, a w 1988 roku Sean Connery otrzymał nagrodę BAFTA jako najlepszy aktor, zaś jeśli chodzi o książkę, to przetłumaczona została ona na trzydzieści języków, a do chwili obecnej sprzedano ponad dziewięć milionów egzemplarzy tej powieści. Ostatnio „Imię Róży” zostało wydane na DVD i również bije rekordy sprzedawalności. Co jednak sprawiło, że ekranizacja powieści jest tak popularna?
Wydaje mi się, że miało tu znaczenie kilka czynników. Prawdopodobnie film łatwiej trafia do odbiorców. Ma on charakter „konsumpcyjny” – dostajemy wszystko podane wprost, na talerzu, bez tych momentów zawartych w książce, kiedy należy się zastanowić i nieco porozmyślać. Taka forma odpowiada współczesnym ludziom, którzy w biegu między zajęciami nie mają siły skupić się na książce. Muszę jednak przyznać, że film mi się podobał, dlatego nie dziwię się, że tak wiele osób posiada go już w swojej domowej wideotece. Niewątpliwie oddaje on znacznie lepiej niż książka niesamowity klimat i atmosferę wieków średnich, dodając do wydarzeń i bohaterów wizualne elementy scenografii oraz odpowiednie oświetlenie.
Trudno jednak jednoznacznie określić czy dzieło Annaud jest dobrą adaptacją utworu Umberto Eco. Wydaje mi się bowiem, że można by na każdą ekranizację książki spojrzeć z dwóch stron. Film można uznać za ścisłą ekranizację, przeniesienie powieści do kin, jakby przetłumaczenie z literatury na kinematografię niemalże nic nie zmieniając. Można też przyjąć drugi punkt widzenia: film jako interpretacja, wizja i osobiste dzieło reżysera, które jedynie w nieznacznym stopniu opiera się na powieści. „Imię Róży” Annaud umieściłabym pomiędzy tymi dwoma rodzajami. Film nie jest interpretacją, gdyż nie widać w nim żadnych radykalnych zmian, odejścia od tego, co napisał Eco, ani też jakiejkolwiek wyraźnej interwencji reżysera. Jednakże nie jest też suchym przedstawieniem książki. Takie pomieszanie, w moim przekonaniu, obniża wartość filmu i działa na jego niekorzyść. Wydaje mi się, że kolejnym warunkiem, by adaptacja była udana, jest decyzja reżysera, co tak naprawdę chce pokazać. Wiele elementów zostało pominiętych, połączonych w inny sposób niż w powieści, czy też nieco pozmienianych, ze względu na umożliwienie widzowi zobaczenia filmu „naraz”. Jest to nieuniknione przy tworzeniu adaptacji i właściwy dobór takich elementów stanowi następną istotną cechę dobrej adaptacji.
Porównując książkę z jej filmową adaptacją należy pamiętać, że są to zupełnie inne „płaszczyzny”. Wiadomo, że film kładzie nacisk na wizualną stronę historii, natomiast powieść skupia się na słowach, dialogach i opisach. Dlatego też ta pierwsza forma wymaga odpowiedniego doboru aktorów, wymyślenia idealnej scenografii i efektów, co również decyduje o tym, czy adaptacja jest udana. Jean-Jacques Annaud zwrócił się do Umberto Eco o pomoc w nakręceniu filmu i udzielanie porad. Pisarz skierował go do francuskiego mediewisty Jacques'a Le Goffa. To on wspomagał twórców "Imienia róży" radami na temat średniowiecznej Europy.
Poza tym widzowie, a przynajmniej ich część, mają pewne oczekiwania co do filmu, jeśli przeczytali książkę. O ogromnym znaczeniu scenariusza i dopracowaniu relacji pomiędzy książką a filmem świadczy choćby fakt, że zaakceptowano dopiero piętnastą wersję scenariusza „Imienia Róży”. Jak już wspomniałam, forma filmu odbiega nieco od formy książki. W przypadku, który analizuję, film nie jest równie uniwersalny jak dzieło Eco. Powieść jest napisana w ten sposób, że trafia do wszystkich czytelników, niezależnie od wykształcenia, bo może być czytana na wielu płaszczyznach: zarówno jako kryminał czy powieść detektywistyczna, jak i historyczna, czy nawet romans. Adaptacja jakby wyrównała całą historię tak, że nie jest ona już tak wszechstronna. Poza tym forma filmu eliminuje możliwość wypowiedzenia się bezpośrednio przez autora, jak to jest możliwe w powieści. Na skutek chęci zoptymalizowania długości filmu zostało pominięte wiele faktów historycznych, a także filozofia średniowieczna, bardzo dobrze uwydatniona w książce.
Mimo wad filmu Jean-Jacqua Annaud polecam go zarówno osobom znającym twórczość Eco, jak i tym, których jedyną stycznością z tym poetą może być właśnie ta adaptacja. Według mnie jest to stosunkowo dobry przykład ekranizacji.