Bilbo Baggins był hobbitem. Co za tym idzie, wyglądał tak, jak każdy hobbit. Był niski, a gdziekolwiek się pojawiał najpierw widać było jego wystający brzuch. To sprawiało, że poruszając się, bujał się raz w jedną, raz w drugą stronę. Nie lubił jednak długich wędrówek – nie dość, że nie był zbyt wysportowany, to na dodatek zawsze powtarzał, że miejsce każdego porządnego hobbita jest w jego własnym domu. On sam nie musiał wstydzić się swojego mieszkania; jego norka była wyjątkowa zadbana i doskonale urządzona. Nie był jednak zbytnio gościnny; najczęściej siadał samotnie przed okrągłymi drzwiami swojego domku i kopcił fajkę. Wtedy wyciągał przed siebie swoje owłosione, kędzierzawe stopy i rozkoszował się swoim spokojnym, ustatkowanym życiem.
Rodzicami Bilba byli Bungo Baggins i Belladonna Tuk. To niezwykłe pochodzenie sprawiało, że wśród sąsiadów Bilbo miał opinię dziwaka, gdyż każdy z rodu Tuków posądzany był o typowo niehobbickie zwyczaje, czyli pociąg do wszelkiego rodzaju zmian i przygód. Jednak Bilbo wyjątkowo udanie ukrywał tą cechę i nikt nie miał pojęcia, o czym naprawdę myślał ten tajemniczy hobbit.
Jednak, jak to w życiu bywa, cały ten starannie podtrzymywany wizerunek spokojnego obywatela, runął w gruzach, gdy w domu Bilba pojawił się Gandalf i krasnoludy. Wbrew wszelkiej logice Bilbo porzucił domowe zacisze i wyruszył w nieznane. To doświadczenie ujawniło te cechy hobbita, które, zapewne nigdy nie zostałaby objawione, gdyby został w swoim spokojnym mieszkanku. Niespodziewane sytuacje pokazały, jak pomysłowy może być hobbit, o co zapewne nie podejrzewany byłby przeciętny mieszkaniec Shire. W końcu nie codziennie układa się na genialny plan ucieczki, który ratuje towarzyszy od spędzenia reszty życia w lochach króla leśnych elfów. To wydarzenie świadczyło również o niezwykłym oddaniu i lojalności Bilba. A spryt? On również ujawnił się w tym czasie, bo który z elfów wpadłby na pomysł, aby sprawdzić, czy w wyrzucanych beczkach nie kryją się przypadkiem dopiero co pojmane krasnoludy? Trzeba też dodać, że choć czasami hobbit bardzo zawadzał towarzyszom opóźniając marsz i będąc dodatkowym „bagażem”, to jednak jego bystry wzrok przydał się w decydującym momencie wyprawy – to właśnie on wypatrzył dziurkę od klucza w kamiennym zboczu Samotnej Góry. Co więcej, był także „dobrym duchem” wśród kompanii: nigdy nie tracił nadziei i za każdym razem szukał lepszej strony każdej sytuacji. Czasami krasnoludy wykorzystywały jego dobre wychowanie, które nie pozwalało mu odmówić towarzyszom, i to właśnie hobbit musiał narażać życie w najbardziej niebezpiecznych momentach wyprawy: podkradał się do trolli, wdrapywał się na drzewa, badał wnętrze Samotnej Góry...; słowem: robił wszystko, na co inni nie mieli albo ochoty, albo wystarczająco dużo odwagi.
Bilbo Baggins był zdecydowanie pozytywną postacią powieści J. R. R. Tolkiena. Bywał intrygujący, śmieszny, nieprzewidywalny, co razem dawało nietypową mieszankę. W czasie akcji powieści Bilbo przechodził wewnętrzną przemianę: z wygodnickiego, leniwego brzydkiego kaczątka zmienił się w odważnego, żądnego przygód łabędzia. Oby więcej takich bohaterów, którzy wyróżniają się wśród innych, podobnych do siebie postaci.