Cała ludzkość, poprzez wszystkie wieki, dążyła do poznania tego, czym jest nazwana tu przez nas prawda. Szukała tego, co jest niezaprzeczalnie pewne, nie do obalenia, dające realne podstawy dla budowania własnego światopoglądu. Niejedno kroć błądząc, schodząc na manowce, dotarła w finale do zaledwie niewielkiego fragmentu tej materii. Tu należy natychmiast postawić pytanie, czy też to, co uważamy za prawdę, jest nią w rzeczywistości? Jak to zweryfikować? Czy mała istota w bezmiarze Wszechświata jest w stanie ustalić to, co miało miejsce naprawdę? Szukamy odpowiedzi nie do zakwestionowana na tematy często niewyobrażalnie odległe, mające miejsce w zamierzchłej przeszłości...
Poznajemy „prawdę” w różnych dziedzinach. Nauki ścisłe pozwalają na pewną weryfikację tego, co uznajemy za podstawowe i niezmienne. Załóżmy, że w trójkącie prostokątnym znamy długość przyprostokątnej a = 6cm, oraz przeciwprostokątnej c = 10cm. Mając za zadanie odszukać długość przyprostokątnej b, możemy znając prawidłowości i zależności między elementami trójkąta prostokątnego, jednoznacznie stwierdzić przy pomocy twierdzenia Pitagorasa , że poszukiwana długość boku b = 8cm. Stanie się tak niezależnie od wielkości, wymiarów i położenia trójkąta, czy też czasu i miejsca w jakich dokonujemy takich obliczeń. Dział przyrodniczy, mówiący o strukturze i genezie zjawisk fizyczno – biologicznych jest obszarem po którym filozof grecki poruszał się ostrożnie i niepewnie, podobnie jak i po terenach teoriopoznawczych, humanistycznych. Dzisiaj wraz z niebagatelnym krokiem naprzód w medycynie, filozof współczesny raczej nie docieka tego, w jaki sposób działa nerka lub jak funkcjonuje układ nerwowy. Jasne, przejrzyste odpowiedzi daje nam już od lat nauka anatomiczna . Dla myślicieli pozostaje nadal aspekt przyczyny, nigdy nie traci na aktualności pytanie „dlaczego?”.
Prawda w materii ścisłej, jedynej, weryfikowalnej jest jednak skrajnie odmienna od tej spotykanej w dziedzinach humanistycznych. Uzyskawszy wynik pewnego działania matematycznego, powiedzmy najprostszego dodawania, za każdym razem możemy dokonać analizy przeprowadzonej operacji w celu sprawdzenia, zbadania jej poprawności. Zbyteczny także okazuje się brodaty filozof przy badaniu składu krwi lub układu jelit. Szkiełko i oko wystarczą. Pracujemy z namacalnym materiałem, ograniczonym przez moce przyrody.
Epistemologia, nauki o wartościach moralnych, estetycznych, a także historiografia nie lubią i nie akceptują takiego do nich podejścia. Nie sposób ustalić jednego stanowiska w sprawach, które maja tyle sposobów swojej interpretacji, ile jest mędrców starających się je zgłębić. Wszak prawdziwi filozofowie nigdy się ze sobą nie zgadzają. Szczególnie na polu, gdzie nie wolno poddać w wątpliwość żadnego rozwiązania, ani nie można potwierdzić żadnej propozycji z najprostszego z powodów – nie jest się wstanie przedstawić dowodów niepodważalnych. Skupmy się jednak na wspomnianej historiografii, analizując podejście do odkrywania prawdy historycznej dwóch filozofów, żyjących w odmiennych epokach: współczesnego nam Niemca, Detleva Junkera oraz Tukidydesa z przełomu V i VI wieku przed naszą erą. Oboje w swych wykładach prezentują sposób docierania do prawdy w dziejach. Ich podstawowe założenia są takie same, jednakże antyczny filozof działa bez perspektywy dziejowej obfitującej w doniosłe wydarzenia, brakuje mu szerokiego obrazu historiografii kształtującej się poprzez blisko następne dwa i pół tysiąca lat od czasu jego śmierci, widok ten zaś posiada i wykorzystuje w swoich tezach Junker.
Czytając wstęp do opisu „Wojny peloponeskiej” Tukidydesa, możemy wywnioskować że filozof przedstawiając własną wersję przebiegu wydarzeń mających miejsce podczas rzeczonej wojny, stoi na gruncie przekonania o nieweryfikalności swojej prezentacji. Stawiając sobie za życiowe zadanie utrwalenie biegu wydarzeń tamtego okresu, korzysta z dostępnych mu źródeł „...obraz starożytności starałem się ustalić na podstawie przeprowadzonych poszukiwań...”, z dystansem podchodzi natomiast do przekazów ustnych „...Nie uważałem za słuszne spisywać tego, czego dowiedziałem się od pierwszego lepszego świadka...”. Pracuje więc z zebranymi przez siebie faktami i danymi, które sam potrafi jednoznacznie ocenić co do ich wiarygodności. Zestawiając je ze sobą tworzy pewną wizję wydarzeń. Ma poczucie, że dotarł do celu, przedstawił prawdę, do jakiej dążył „...osiągnąłem, opierając się na oczywistych dowodach, rezultaty wystarczające...” Jest przekonany, że jego dzieło może służyć jako pewny punkt zaczepny dla ciekawych historii „...nie zbłądziłby ten, kto by na podstawie wyżej przytoczonych dowodów nabrał przekonania, że właśnie tak było, jak to przedstawiłem...” Wkrótce dodaje „...osiągnąłem,(...), rezultaty wystarczające, jeśli się zważy, że idzie o tak zamierzchłą przeszłość...” Przy tym fragmencie pozostańmy przenosząc się do Junkera i porównajmy owy cytat z twierdzeniem niemieckiego filozofa „Postęp naukowy dokonuje się dzięki systematycznemu wątpieniu, dzięki konfrontacji z na pozór pewna wiedzą.” Mówi on o postępie naukowym, weryfikacji poprzednich założeń, obalaniem twierdzeń wcześniejszych. Nowe pomysły, wnioski, odkrycia pojawiające się po sobie udoskonalają i niepomiernie wzbogacają naszą świadomość historyczną i naukową. Wyrażone jest tu przekonanie, że z biegiem czasu jesteśmy bliżej poznania prawdy ukrytej w historii. Czy zatem nie krańcowo różna byłaby tu ocena pracy Tukidydesa? Można (nie weryfikując wartości naukowej jego dzieła) zatem sparafrazować jago własną ocenę , stwierdzić, że osiągnął zadowalające go rezultaty, gdyż tworzył „Wojnę peloponeską” będącą dla niego właśnie zamierzchłą przeszłością. Działał poddając fakty po przemyśleniu, nie tworzył pod wpływem emocji, nie heroizował historii, o co sam oskarżał ówczesnych poetów. Jednakże upływ czasu uważał za swojego wroga, przeszkodę na drodze do poznania prawdy, prawdy niezaprzeczalnej – Junker z kolei wzbogaca poznanie nowymi, zrodzonymi przez bieg czasu ideami. Przecież nie raz dane było mu spojrzeć w przeszłość (Tukidydesowi będącą nieznaną przyszłością) i dostrzec zmiany w zapatrywaniu się na różne wydarzenia. Każdy z autorów chciał ukazać prawdę, przedstawić jak najwiarygodniej wersję wydarzeń, co do której był przekonany, że jest właściwa. Bardzo często, by nie powiedzieć zawsze, okazywało się, że tkwią w niej błędy, które po korekcie zmieniają sens i znaczenie danych epizodów, a także całych procesów. Zdarza się, że różnorakie interpretacje prowadzone są przez tory ideologiczne, wymuszane są przez okres historyczny i stosunki społeczno – polityczne. Wielokrotnie mieliśmy do czynienia z przemilczaniem pewnych faktów i związanym z tym innym końcowym obrazem zdarzeń. Może się jednak okazać, że właśnie skrajnie odmienna, wymuszona przez wyższe okoliczności prezentacja jest w stanie otworzyć oczy na procesy i zdarzenia dotychczas niezauważane i ignorowane.
Na podstawie części opinii i poglądów Tukidydesa i Junkera mogę spróbować odpowiedzieć na pytanie postawione w temacie. Ateńczyk prezentując swoją historię nie poddaje raczej w wątpliwość możliwości dotarcia do prawdy niepodważalnej w swojej dziedzinie. Twierdzi, że zdobył dowody na swoją wersję wydarzeń jakiej się trzyma. Junker by jednak stwierdził, że stworzył jedną z wielu możliwych hipotez, ukazał światu jedną z dopuszczalnych interpretacji i w żadnym stopniu nie najstabilniejszą Co więcej kazałby czekać na następne, z upływem czasu coraz lepsze, ze względu na nabywane przez interpretatorów doświadczenie historyczne.
Tukidydes odkrywa prawdę, Junker w nią nie wierzy, mówiąc o prawdzie hipotetycznej. Prawda jest zmienna. Istnieje tylko postęp naukowy.