Stanisław Piotrowicz Wokulski to jedna z najbardziej tragicznych postaci w naszej literaturze. Z jednej strony – człowiek sukcesu, bogaty kupiec, właściciel pięknego sklepu. Z drugiej jednak – nieszczęśliwy kochanek, uczestnik narodowej klęski jaką było Powstanie Styczniowe, a także człowiek szykanowany ze względu na niezbyt szlachetne urodzenie. Zresztą o tym jakie było życie Wokulskiego świadczy jego tragiczny finał – samobójstwo. Jest więc bohater „Lalki” postacią niewątpliwie tragiczną.
U podstaw tragizmu Stanisława Piotrowicza leżą ideały romantyczne w które uwierzył w młodości. Wokulski urodził się i dorastał w czasach, kiedy polski romantyzm znajdował się w pełnym rozkwicie i nic nie zapowiadało jego ostatecznej klęski. Wychowywał się więc Wokulski na utworach Słowackiego, Mickiewicza, Krasińskiego, a także na dziełach twórców zagranicznych – Byrona, Goethego czy Schillera. To one kształtowały jego światopogląd i budowały w jego sercu romantyczną hierarchię wartości – hierarchię, która w ostatecznym rachunku okazała się nierealna i nierzeczywista. Chyba właśnie romantyczne ideały należy uznać za podstawowe źródło klęski Wokulskiego.
Czegóż bowiem mógł się nauczyć od romantyków pan Stanisław ? Lektura dzieł polskich i zagranicznych romantyków musiała go przekonać o tym, że prawdziwą miarą wartości człowieka jest jego serce, a nie urodzenie; że człowieka należy szanować za to kim jest, a nie za to kim się urodził (ta równość wszystkich ludzi nie była może wyraźnie eksponowana w dziełach romantycznych, ale już np. podczas najbardziej romantycznej ze wszystkich rewolucji – Wiosny Ludów i Narodów hasła równości były bardzo ważne); że prawdziwa miłość jest tylko jedna; że kobieta jest ziemskim odbiciem anioła i oczekuje prawdziwego uczucia; i w końcu, że należy walczyć za ojczyznę nawet jeżeli walka ta jest beznadziejna. Te wszystkie domniemane prawdy niosły ze sobą dzieła Mickiewicza i Słowackiego. W te prawdy uwierzył w młodości Wokulski, który jak każdy młodzieniec tamtych czasów dał się porwać romantycznemu zapałowi epoki. A potem musiał przekonywać się, że każda kolejna jest jeszcze większym fałszem niż poprzednia. Dlatego w którymś momencie powieści stwierdza z goryczą: „Oszukano mnie”.
Słowa te dotyczą przede wszystkim uczucia jakie Stanisław żywił do Izabeli Łęckiej. Jednakże należy je odnieść do całego zbioru romantycznych ideałów, którymi żył Wokulski, a które okazały się nieprawdziwe. Miłość romantyczna była tylko jednym z nich. Gdyby sprawę rozpatrywać chronologicznie, pierwszym w życiu Stanisława ideałem romantycznym, który okazał się fałszem była kwestia walki narodowo-wyzwoleńczej, którą romantycy uważali za święty bój, którego objęcie jest moralnym obowiązkiem każdego Polaka. Wątek powstania, w którym Wokulski brał udział nie jest może w „Lalce” zbyt wyeksponowany, ale warto zwrócić na niego uwagę.
Wiemy, że Wokulski wziął udział w Powstaniu Styczniowym. Możemy przypuszczać, że poszedł do walki z zapałem młodego romantyka, wierząc w to, że o to podejmuje świętą misję ratowania swojej ojczyzny. Na pewno też wierzył w to, że walka ta jest słuszna. A wierzył przede wszystkim dlatego, że o jej słuszności mówili ludzie, którzy przez wiele lat stanowili duszę narodu – poeci-wieszcze, Słowacki i Mickiewicz. Możemy sobie wyobrazić jak Wokulski przy bladym blasku świecy z rumieńcem na twarzy czytał późną nocą Wielką Improwizację, albo monolog Kordiana stojącego „na posągu świata” – na Mont Blanc’u. Czytając natchnione słowa wieszczy Stanisław musiał uwierzyć, że on też może stać się takim Kordianem, czy Konradem, że on też może być owym tajemniczym „czterdzieści i cztery”. Wystarczy chwycić broń i stanąć do nierównej walki. Nagrodą za walkę nie miało być zwycięstwo – bo ono było zbyt odległe, aby o nim marzyć. Nagrodą miał być szacunek narodu, „długie nocne Polaków rozmowy”, miano męczennika sprawy polskiej. Tego musiał oczekiwać młody romantyk Wokulski, kiedy podczas długich tygodni ukrywał się w lasach, stawał do skazanej na klęskę, partyzanckiej walki, czuł grobowo-zimny oddech czającej się wciąż za plecami śmierci. Walka za ojczyznę była w jego świecie wartości czynem najszlachetniejszym, uświęcającym walczącego. Podejmując ją, musiał więc wierzyć, że stanie się ona dla niego powodem do dumy.
Tymczasem cóż się okazało ? Powstanie upadło, a współcześni Wokulskiemu młodzi pozytywiści nie tylko nie docenili straceńczej walki, ale w dodatku uznali ją za szkodliwy dla sprawy polskiej wybryk. Wprawdzie w „Lalce” nie znajdujemy dokładnych informacji o tym jak traktowany był Wokulski-powstaniec tuż po styczniowej klęsce, ale wystarczy przypomnieć sobie jaki stosunek do walki narodowo-wyzwoleńczej mieli pozytywiści. W najlepszym wypadku odnosili się do wielkich zrywów narodowych z obojętnością, a większość z nich uważała je po prostu za czyn szkodliwy i całkowicie zbyteczny. Cóż się więc okazało ? Ideał romantyzmu jakim była narodowo-wyzwoleńcza walka okazał się być przeżytkiem.
Świat miał już nowe ideały. A co z tymi którzy wierzyli w walkę ? Okazało się, że Wokulski i tysiące innych powstańców toczyli niesłuszną walkę, że idea, której wielu poświęciło życie okazała się nieaktualna. Dwa lata trudnych zmagań z carską armią, miesiące stałego zagrożenia, tysiące ludzkich żyć – wszystko to było przeżytkiem minionej epoki. Teraz liczyła się tylko praca – nadchodził pozytywizm. Już na początku swego życia Wokulski został w okrutny sposób „oszukany” przez romantyczne ideały. To w co wierzył, czemu całkowicie się poświęcił nie tylko nie przyniosło mu uznania, ale wręcz przeciwnie – przez wielu było uważane jako czyn niepotrzebny, lekkomyślny. Nie został więc Stanisław bohaterem pokroju Kordiana i Konrada, choć jego los był przecież taki podobny do losu tych romantycznych bohaterów. Okazało się, że polska rzeczywistość lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XIX wieku nijak ma się do romantycznych ideałów. Wokulski został oszukany po raz pierwszy.
Drugim romantycznym ideałem, który w świecie Stanisława Piotrowicza okazał się być mrzonką stała się równość. Równość na sztandarach umieszczali zarówno wcześni romantycy, którzy usuwali z francuskiego tronu Burbonów i rozpoczęli w 1789 roku „wiek rewolucji”, jak i romantycy dojrzałej fazy, którzy wspólnie powstali przeciw tyranom podczas wiosny 1848 roku. Głoszona przez obie generacje romantyków równość miała się wiązać z likwidacją przeżytków feudalizmu, miała zlikwidować nierówności klasowe i wprowadzić taki porządek, w którym o tym jak człowiek jest przez innych postrzegany decyduje świadectwo jego życia, a nie to, czy miał szczęście urodzić się w rodzinie szlacheckiej. Wokulski wierzył w to, że miarą człowieka jest wartość jaką on sobą prezentuje. Dlatego mimo wszystkich przeciwności wciąż się uczył, potem ciężko pracował, pomnażał swój majątek, a jednocześnie pomagał znajdującym się w tarapatach ludziom – czy to prostytutce-Magdalence, czy też podupadłej rodzinie Łęckich. Wszystko po to, aby stać się wartościowym człowiekiem i zdobyć szacunek w oczach innych.
Wszak tych wartości uczyli romantycy. Tymczasem znów okazało się, że romantyczne ideały nijak się mają do codziennego życia. Bo cóż z tego, że romantycy mówili o równości, skoro świat przyzwyczaił się do podziału na „lepszych” i „gorszych”, a ci „lepsi” zazdrośnie strzegli swojej uprzywilejowanej pozycji nie dopuszczając nikogo nowego do zamkniętego i elitarnego grona. Cóż z tego, że w rewolucyjnej Francji zniesiono tytuły hrabiowskie i książęce, skoro na ziemiach polskich nic takiego nie miało miejsca i wciąż mieszczanin musiał się pierwszy kłaniać szlachcicowi, nawet jeśli ten drugi nic sobą nie reprezentował. Romantyczna równość okazała się fikcją. Wokulski dowiedział się o tym bardzo szybko i w bardzo bolesny sposób. Choćby wtedy, gdy szlachcianka Łęcka, która nie potrafiła obliczyć ile wynosi dziesięć procent danej sumy, pogardliwie wyraża się o panu Stanisławie mówiąc że jest to „plenipotent jej ojca”. Tak więc Łęccy, którzy zawdzięczają Wokulskiemu wszystko – i tak nim gardzą. Bo nie ma równości – ważne jest urodzenie. Stanisław został oszukany po raz drugi.
Wreszcie trzeci, najsroższy zawód. Romantycy niezwykle eksponowali miłość – w jej idealnej, nieśmiertelnej odmianie. Wystarczy przypomnieć sobie piękne uczucie Wertera, czy też miłość jaką żywił do ukochanej Giaur. Idealizując miłość, romantycy idealizowali jednocześnie kobietę. Kobieta z dzieł romantycznych podobna jest do delikatnego anioła, który istnieje tylko po to, by kochać i godzien jest najwyższych czci i hołdów. Taką wizję miłości wyniósł także z romantycznych dzieł Wokulski. I to stało się przyczyną jego ostatecznej klęski. Miłość romantyczna była bowiem sama w sobie niezwykle destrukcyjna, a poza tym w świecie drugiej połowy XIX wieku była już historią. Miłość czasów Wokulskiego to miłość salonowa, która nie jest już nawet miłością, ale zwykłą intrygą, grą salonową.
Kobiety nie myślą o romantycznych poetach, czy wrażliwych i stałych w uczuciach kupcach – one pragną niestałych kochanków, bogatych i naiwnych mężów, oraz stałych romansów. Stanisław Piotrowicz chciał kochać Izabelę tak jak Werter kochał Lotę, tymczasem powinien ją raczej kochać tak jak Eugeniusz de Rastignac „kochał” Delfinę – w sposób wyrachowany, nieszczery, nie angażując się zbytnio. Wokulski chciał ująć Łęcką oddaniem, stałością uczuć – tymczasem ona nawet nie rozumiała sensu tych słów. Stanisław kochał ją tak, jak uczyła tego szkoła romantyczna – jak kobietę. Tymczasem ona była tylko lalką. Uczucie Wokulskiego trafiało w próżnię. Jego romantyzm nie zdał się na nic. Jednocześnie Stanisław stał się poniekąd więźniem romantycznej ideologii. Bo według niej miłość jest tylko jedna. A skoro czuł ją właśnie do Łęckiej nie mógł jej po prostu zostawić bo oznaczałoby to zupełne wyrzeczenie się prawa do kochania. Stąd Wokulski miotał się – odchodził i wracał. Wciąż bowiem wierzył w romantyzm, a więc wierzył też, że Łęcka jest tą jedną, jedyną.
Patrząc na pannę Izabelę przez pryzmat romantycznej ideologii widział w niej rozmarzoną Wenus, tymczasem była to zwykła kobieta – w dodatku bardzo rozpuszczona, ograniczona i egoistyczna. Ale takiej nie mógł jej zobaczyć – dopóki patrzył na świat z romantycznego punktu widzenia. Bo w romantycznej ideologii nie było kobiet złych – wszystkie były piękne, szlachetne i czułe. Ale to były kobiety z papieru – istniejące tylko na kartach romantycznych utworów. Łęcka zaś była kobietą z krwi i kości. I na swoim przykładzie pokazywała, jak bardzo ideały romantyczne rozmijają się z rzeczywistością. Wokulski został oszukany po raz trzeci.
Życie Stanisława Piotrowicza Wokulskiego zakończyło się tragedią właśnie dlatego, że wszystkie romantyczne ideały, które wyniósł Wokulski z dzieciństwa i młodości, cały romantyczny świat wartości, zawaliły się w gruzy podczas jego życia. Kolejne ideały okazały się być fałszywe. Walka za ojczyznę nie była święta, równość była tylko sloganem przez wszystkich używanym, przez nikogo nie realizowanym, a miłość prawdziwa okazała się być zupełnym zaprzeczeniem romantycznego ideału. Z każdym kolejnym rokiem Wokulski przekonywał się, że to w co wierzył, to czym żył, było nic nie warte, że tak naprawdę służył martwym, utopijnym ideom, które w jego świecie nie miały prawa istnieć. Tak więc Wokulski przegrał swe życie, „oszukano go”, pokazano mu drogę i kazano nią iść, a potem okazało się, że droga ta prowadzi donikąd. Stanisław był już zbyt dojrzałym człowiekiem żeby zawrócić – pozostało mu więc umrzeć wraz ze swoimi ideałami.
Wokulski jest przykładem na to, że bezgraniczna ufność do idei jest zwodnicza – idee mają bowiem to do siebie, że zawsze są tylko ideami. Życie zaś toczy się swoim torem i co jakiś czas ludzie wymyślają nowe utopijne hasła, do których realizacji zaczynają dążyć, chociaż i tak wiedzą, że nigdy tam nie dojdą. A ci, którzy pozostają wierni starym ideom – jak Rzecki, czy Wokulski, muszą odejść. Bo w świecie nowej idei nie ma miejsca dla starej. A gdy zabraknie dawnej idei, ludzie, którzy w nią bezgranicznie wierzyli tracą sens swego życia. Wówczas pozostaje im już tylko droga Wokulskiego – pogrzeb bez ludzi pod gruzami wysadzonego zamku.