Aby odpowiedzieć na pytanie zawarte w naszym temacie, przedstawię historię, która przydarzyła się właśnie mi. Skąd wzięła się taka wysoka samoocena i czy trudno ją zwalczyć? - tego dowiemy się z mojego opowiadania...
Naukę w szkole zaczęłam dość dobrze. Nie miałam kłopotów. Byłam jednak bardzo nieśmiała i nigdy się nie zgłaszałam. Zawsze byłam pominięta w liście najlepszych uczniów. Moja mama wmawiała mi, iż jestem najzdolniejsza, ale muszę się zgłaszać. Nie jest tak łatwo przełamać nieśmiałość, tym bardziej przy mojej byłej wychowawczyni. Od 3 kl. szkoły podstawowej mama zaczęła odrabiać ze mną lekcje. W czwartej i w piątej klasie ze sprawdzianów miałam same pozytywne oceny. Można powiedzieć, że nawet bardzo dobre.Wtedy zgłaszałam się już częściej, ale nadal za mało.
Mój młodszy brat zaczął pierwszą klasę i mama nie poświęcała mi już tyle czasu. Sama odrabiałam lekcje. Nadal pilnie. Ale kiedyś zapomniałam pracy domowej, uszło mi to płazem. Moje dobre oceny "przykleiły się" do mnie i nie chciały odkleić. Byłam prymuską. Jeszcze nie wiedziałam, że wszystko zaczyna się walić. Uczyłam się coraz mniej. Chwilka nauki, a potem tylko siedziałam w pokoju, żeby moi rodzice myśleli, że się uczę. W końcu postanowiłam iść na korepetycje z języka ang., bo sprawiał mi kłopoty. Pouczyłam się trochę, poprawiłam oceny i na tym stanęło. Piątka z ang. też się do mnie "przykleiła". Od szóstej klasy tylko się staczałam w dół. A mama ciągle mówiła, że wspaniale się uczę. Myślałam: "skoro tak, to po co będę się męczyć z odrabianiem lekcji ?". Zaczęłam się trochę uczyć na sprawdzian po klasie szóstej. A potem znowu. W 1 kl. gim. nie czytałam żadnych książek, nawet lektur. Wszyscy przysyłali mi materiały do nauki, a ja ich nawet nie dotknęłam. Ale nie mogłam już tak wytrzymać. Na półrocze miałam średnią 4.75, a kiedyś była 5.5. W tajemnicy przed całym światem zaczęłam się z tego "leczyć". Czytałam jedną książkę na miesiąc, potem więcej, dołączałam coraz więcej. Teraz mogę stwierdzić, że jestem już wyleczona. Cieszę się, że sobie z tym poradziłam. Tylko do kogo mam mieć pretensje ?! Do siebie czy do mojej mamy ?!
Spróbujmy odpowiedzieć na to pytanie. Można mieć pretensje do mamy, bo to ona wpakowała swoje dziecko w "chorobę", z której na szczęście umiało się wyleczyć. Ale nie wszyscy to potrafią. Czy 9-letnia dziewczynka mogła oprzeć się zdaniu matki?! Na pewno nie.
Oczywiście najlepsze byłoby działanie za wczasu, kampanie telewizyjne. Wiele osób twierdzi, że problemy są tylko z niegrzecznymi dziećmi. To nieprawda. Jeżeli dziecko nie lubi się uczyć, a ma same dobre oceny, to należy się temu przyjrzeć. Znowu ratunkiem okazuje się szczera rozmowa...