Zawsze fascynował mnie wszechświat. Cudowne, nieodgadnięte miejsca zawsze bardzo mnie interesowały. Nieraz wpatrywałem się w niebo z lunetą w ręce i rozmarzonym wzrokiem przyglądałem się cudownie błyszczącym gwiazdom. Jakże mi się to odległe wydawało. Ale pewnego razu znalazłem się w środku statku kosmicznego.
Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Dookoła ciemność. Ogromne migocące kule zdawały się być w zasięgu ręki. Byłem ogromnie zdumiony. Sam siebie pytałem, co tutaj robię. Ale to, co działo się dookoła przyćmiło moje pytania i niedowierzanie. Kapitan statku opowiadał nam o poszczególnych planetach. W pewnym momencie skierował statek w stronę olbrzymiej, kolorowej kuli. Gdy Turbina, bo tak nazywała się maszyna, na której przylecieliśmy, wylądowała już, dowiedzieliśmy się, że jesteśmy na dziesiątej planecie, niewidniejącej na żadnej mapie. Byłem w szoku, gdy dowiedziałem się, że jesteśmy pierwszymi ludźmi, którzy stawiają stopy na owej planecie zwanej Mamba. Czułem się kimś ogromnie ważnym, moje policzki zdawały się rumienić od nadmiaru wrażeń. Piękny widok zachwycił mnie do głębi. W korycie płynęło mleko, które miało słodki smak. Wszędzie było czysto i przyjemnie. Rośliny miały niespotykaną, przykuwającą wzrok barwę. Jednak największą moją uwagę przykuły różowe zwierzątka futerkowe zwane Milusiami. W pewnym momencie przywitał nas błękitny ufoludek. Miał trzy nogi i cztery długie ręce, na których znajdowały się czerwone szpony. Ufoludek o imieniu Murek uśmiechnął się do nas i zaproponował spacer po Mambie. Oglądając kolejne miejsca byłem coraz bardziej zdumiony i zaskoczony. Uczułem się taki dumny z siebie. To, co zobaczyłem było piękne i na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Na koniec Murek przedstawił nam swoja pomarańczowa towarzyszkę o imieniu Tina, która zaprosiła nas na posiłek. Jedzenie ułożone było na fioletowych liściach i było przyrządzane z tamtejszych, kolorowych darów natury. Ze smutkiem opuszczałem tą niezwykła planetę. Pomyślałem, że jeszcze kiedyś wrócę na kolorową, niezbadaną Mambę.
Gdy usiadłem w naszej Turbinie, poczułem, że ktoś szarpie mnie za ramię. Później usłyszałem głos mamy, która mówiłabym wreszcie wstał, bo spóźnię się do szkoły. Otworzyłem oczy i zobaczyłem swój własny pokój. Śmiech zagościł na mych ustach. Wiedziałem, że to, co się śniło nie jest tylko snem. Postanowiłem sobie, że kiedyś to sprawdzę. Mój wzrok przykuł układ planet od lat wiszący nad moim biurkiem. Niewiele myśląc różową kredką dorysowałem kolejną, dziesiątą planetę zwaną Mambą.