W pracy tej można znaleźć opisy licznych teorii wyjaśniających przyczyny homoseksualizmu ujęte w przystępny sposób.
Na początek chciałbym nadmienić, że praca ta jest zbiorem bardzo licznych materiałów (aczkolwiek powtarzających się), które można znaleźć w sieci lub podręcznikach. Moja pracą było uporządkowanie tych danych i zebranie je w logiczna i myślę, że zwięzłą całość. Miłego czytania i nauki. Po więcej informacji (również tych nietypowych) proszę pod mój mail - odpowiem na KAŻDE pytanie na ten temat ;)
1. Czy są homoseksualne zwierzęta?
Natura jest całkowicie heteroseksualna - twierdzą zwolennicy tezy, że homoseksualizm jest zboczeniem, które należałoby leczyć. Osób takich - niestety - najprawdopodobniej nigdy nie zabraknie. Zjawiskiem homoseksualizmu wśród zwierząt zajmowało się wielu naukowców. W rzeczy samej, widok dwóch kundli płci męskiej, kopulujących na łące jest tak intrygujący, że warto znaleźć przyczynę tak dziwnego ich zachowania. Jedni badacze szli na skróty. Z wielu przykładów, przytoczyć można świadectwo dr Reinharda Gltenbotha z berlińskiego ogrodu zoologicznego, który napisał, że "krowy, pozbawione partnera seksualnego zwracają się do przedstawicielek tej samej płci. Jeśli jednak w stadzie pojawi się byk - natychmiast przenoszą swe zainteresowanie na niego". Tezą Gltenbotha było jednym słowem, że homoseksualizm wśród zwierząt występuje w sytuacji kryzysowej. Potrzeba rozładowania naturalnego popędu płciowego popycha zwierzęta do aktów homoseksualnych tak, jak ludzi w więzieniu. Jeśli jednak równowaga płci zostanie przywrócona - zwierzęta zachowują się znów "normalnie".
Naukowcy stwierdzili, że u 450 gatunków zwierząt występują zachowania homoseksualne. Samiczki delfina wsuwały płetwę w waginę innych samiczek, samce szympansów ssały penis innych samców, morsy "masturbowały" samców płetwami a delfiny rzeczne wtykały sobie wzajemnie członki do otworu wydechowego. Samiczki misiów koala kopulowały z samiczkami a samczyki mew budowały wspólne gniazdo.
Twierdzeniu, że homoseksualizm jest wśród zwierząt formą zastępczą związku heteroseksualnego zaprzecza następująca obserwacja: U orangutanów, pingwinów królewskich i 40 dalszych gatunków znaleźć można było osobniki, które całkowicie ignorowały przedstawicieli płci przeciwnej - nawet wtedy, gdy było ich pod dostatkiem. Homoseksualizm jest wyrazem gotowości natury do eksperymentu. I niczym więcej. Człowiek jest jedynym stworzeniem, które homoseksualizm traktuje jako coś wynaturzonego.
2. Badania nad homoseksualizmem
Studium LeVaya
Simon LeVay, „A Difference in Hypothalamic Structure Between Heterosexual and Homosexual Men", zamieszczone w magazynie Science w sierpniu 1991 r. LeVay twierdził, że znalazł w podwzgórzu grupę neuronów (zwaną INAH3), która u mężczyzn heteroseksualnych była dwa razy większa niż u homoseksualnych. LeVay wysnuł teorię, że ta część podwzgórza ma coś wspólnego z zachowaniami seksualnymi. Wyprowadził stąd wniosek, że orientacja seksualna jest w jakiś sposób uwarunkowana biologicznie.
Krótka krytyka badań LeVaya
- Wszystkich 19 homoseksualistów poddanych badaniom zmarło na AIDS, a wiemy, że wirus HIV może powodować chemiczne zmiany w mózgu. Tak więc zamiast z przyczynami homoseksualizmu możemy mieć do czynienia ze skutkami AIDS.
- Trzech z 19 poddanych badaniom homoseksualnych mężczyzn miało w podwzgórzu większą grupę neuronów niż przeciętny badany heteroseksualny mężczyzna. Trzech z 16 poddanych badaniom heteroseksualnych mężczyzn miało mniejszą grupę neuronów w podwzgórzu niż przeciętny badany homoseksualny mężczyzna. To znaczy, że sześciu z 35 poddanych badaniom mężczyzn nie potwierdza stawianej hipotezy. Tak więc otrzymane, wyniki nie są statystycznie znaczące ani wiarygodne.
- Sam LeVay stwierdził: „Ważne jest podkreślenie, czego nie znalazłem. Nie dowiodłem, że homoseksualizm jest uwarunkowany genetycznie ani nie znalazłem genetycznych przyczyn bycia gejem. Nie wykazałem, że geje są gejami od urodzenia. To jest największy błąd, jaki popełniają ludzie wyjaśniający moje badania. Nie znalazłem także centrum odpowiedzialnego w mózgu za homoseksualizm [...] Ponieważ badałem mózgi dorosłych, nie wiemy, czy znalezione różnice istniały już od urodzenia, czy pojawiły się później."
Studium Bailey’a i Pillarda
John M. Bailey i Richard Pillard, „A Genetic Study of Male Sexual Orientation", zamieszczone w Archives of General Psychiatry w grudniu 1991 r. Przedmiotem badań była przewaga występowania orientacji homoseksualnej wśród bliźniąt i braci adopcyjnych, gdzie przynajmniej jeden z braci był homoseksualistą. Badacze odkryli, że u 52 procent (29 z 56 par) bliźniąt jednojajowych obaj bracia mieli orientację homoseksualną; dla bliźniąt dwujajowych liczba ta wynosi 22 procent (12 z 54 par), a dla braci adopcyjnych 11 procent (6 z 57 par). Odkrył także, że w przypadku 9 procent (18 na 142) rodzeństwa nie będącego bliźniętami, oboje mieli orientację homoseksualną. Autorzy wyprowadzili stąd wniosek, że na występowanie homoseksualizmu ma wpływ czynnik genetyczny.
Krótka krytyka badań Baileya-Pillarda
- Największą wadą tych badań jest interpretacja badaczy. Ponieważ około 50 procent bliźniąt jednojajowych nie przejawiało orientacji homoseksualnej, możemy łatwo wywnioskować, że genetyka nie odgrywa większej roli w ich orientacji seksualnej. Gdyby odgrywała, 100 procent bliźniąt powinno mieć skłonności homoseksualne, ponieważ bliźnięta jednojajowe mają takie samo wyposażenie genetyczne.
- Dr Simon LeVay stwierdził: „W rzeczywistości badania nad bliźniętami [...] sugerują, że nie jest to [homoseksualizm] całkowicie wrodzone, ponieważ nawet bliźnięta jednojajowe nie zawsze mają tę samą orientację seksualną."
- Sam dr Bailey stwierdził: „Musi być jakiś wpływ środowiska powodujący niezgodność u bliźniąt." Badacze nie dociekali, jaką rolę w określeniu skłonności do osób tej samej płci odegrało kazirodztwo lub nadużycie seksualne i inne czynniki środowiskowe. Gdyby stwierdzili, że kazirodztwo zdażało się częściej wśród bliźniąt jednojajowych niż dwujajowych czy braci niebliźniaczych, mogłoby to pomóc w wyjaśnieniu zróżnicowania w występowaniu skłonności homoseksualnych.
Studium Hamera
Dean Hamer i in., z National Cancer Institute, „A Linkage Between DNA Markers on the X Chromosome and Male Sexual Orientation" zamieszczone w magazynie Science w lipcu 1993 r. Media podały, że wynikiem tych badań było odkrycie „genu homoseksualizmu". Badacze zajęli się grupą 40 par homoseksualnych braci i sugerowali, iż w niektórych przypadkach homoseksualizm łączy się ze szczególnym regionem chromosomu X (Xq28), jaki homoseksualny syn dziedziczy od matki. 33 pary braci miały ten sam wzór w końcu jednego z ramion tego chromosomu. Hamer ocenił, że sekwencja wyznaczników genetycznych w Xq28 jest związana z występowaniem skłonności homoseksualnych u 64 procent braci.
Krótka krytyka badań Hamera
- Dr Kenneth Kimngton, asystent dyrektora Neurosciences Institute w San Diego, oświadcza: „Istnieje szereg dowodów stwierdzających, że sieć neuronów może się przekształcać w odpowiedzi na pewne doświadczenia. Tak więc różnice w strukturze mózgu osób homoseksualnych mogą być wynikiem zachowania i warunków środowiskowych."
- Nie było grupy kontrolnej. Taka metodologia naukowa nie jest rzetelna. Hamer i jego asystenci nie przebadali braci heteroseksualnych. A gdyby bracia heteroseksualni mieli te same wyznaczniki genetyczne?
- Nie zostało udowodnione, że zidentyfikowany region chromosomów ma bezpośredni związek z seksualnością czy orientacją seksualną.
- Kanadyjski zespół badawczy stosujący podobny sposób badań nie był w stanie powtórzyć odkryć studium Hamera.
- Sam Hamer podkreśla: „Te geny nie powodują, że ludzie stają się homoseksualni [...] biologia osobowości jest o wiele bardziej skomplikowana."
Komentarz do badań ze strony innych naukowców
Evan S. Balaban, neurobiolog z Neurosciences Institute w San Diego zauważa, że poszukiwania biologicznych podstaw złożonych ludzkich cech przedstawia się ostatnio smutno. W ostatnich latach badacze i media ogłaszały 'odkrycie' genów związanych zarówno z alkoholizmem i chorobami umysłowymi, jak i z homoseksualizmem. Jak podkreśla Balaban, żadne z tych twierdzeń nie zostało potwierdzone."
Scientific America, listopad 1995
„Doniesienia o morfologicznych różnicach między mózgami osób o różnej orientacji seksualnej czy tożsamości płciowej prowadzą do dalszych spekulacji, że takie zachowania mogą wynikać z wpływu hormonów lub genów na dojrzewający mózg. Jednakże łańcuch przyczynowy można odwrócić; zachowania seksualne osoby dorosłej mogą spowodować różnice morfologiczne. [...] Istnieje możliwość, że różnice w zachowaniach seksualnych są raczej przyczyną różnic w strukturze mózgu, a nie ich skutkiem."
Nature, październik 1997
„Mit wszechmogącego genu oparty jest na błędnej nauce, niedoceniającej kontekstu środowiska, w którym istniejemy my i nasze geny. [...] Wielu współczesnych badaczy nadal wierzy, że preferencje seksualne są do pewnego stopnia zdeterminowane biologicznie Opierają to wierzenie na fakcie, iż żadne pojedyncze wyjaśnienie środowiskowe nie może wytłumaczyć homoseksualizmu. Ale to nie ma sensu. Ludzka seksualność jest złożona i podlega wpływowi wielu czynników. Nieudane próby podania jasnego wytłumaczenia środowiskowego nie są niczym zaskakującym i nie oznaczają, że wyjaśnienie leży w biologii. Takie badania muszą przynieść mnóstwo korelacji bez znaczenia, które będą przedstawiane jako dalsze dowody, że homoseksualizm jest przenoszony genetycznie."
Myth, 1993
„Na początku lat 90. trzy często publikowane badania zdawały się sugerować, że homoseksualizm ma korzenie genetyczne, których szukać należy raczej w naturze niż w wychowaniu. [...] W przeprowadzonych ponad pięć lat później badaniach wyniki nie powtórzyły się. Co więcej, badacze mówią, że odbiorcy źle zrozumieli 'genetykę behawioralną'. W przeciwieństwie do koloru oczu, zachowania nie są dziedziczone ściśle; muszą być uruchomione przez zniechęcające powikłania czynników środowiskowych. [...] Istnienie wzoru genetycznego wśród homoseksualistów nie oznacza, że ludzie rodzą się homoseksualistami; podobnie jak geny wzrostu, prawdopodobnie zwykłe u graczy z ligi NBA, nie wskazują na wrodzoną umiejętność grania w koszykówkę [...] przyznaje biolog Evan Balaban. Sądzę, że wiemy tak samo niewiele jak dawniej'."
Newsweek, 17 sierpnia 1995
„[...] orientacja seksualna nie podlega bezpośredniemu wpływowi chromosomów i genów oraz, podczas gdy nie jest z góry nakazana przez wpływ hormonów na mózg przed narodzeniem, podlega samym wpływom i jest mocno uzależniona od socjalizacji po urodzeniu."
Americau Psychologie, kwiecień 1997
„Podobnie jak wszystkie złożone stany behawioralne i umysłowe, homoseksualizm jest wieloczynnikowy. Nie jest ani wyłącznie biologiczny, ani wyłącznie psychologiczny, ale wynika z nadal trudnej do wymierzenia mieszaniny czynników genetycznych, wpływów z okresu życia w łonie matki (czasem wrodzonych u matki i obecnych w każdej ciąży, a czasem występujących przypadkowo w danej ciąży), środowiska po urodzeniu (jak rodzice, rodzeństwo, zachowania kulturowe) oraz złożonej serii powtarzających się wyborów wzmacniających, występujących w krytycznych fazach rozwoju."
Homosexuality and the Politics of Truth, 1996
3. Gen homoseksualny zwiększa płodność?
Te same geny, które są przyczyną męskiego homoseksualizmu, zapewniają kobietom sukces reprodukcyjny - sugerują naukowcy z Padwy. Obszerny tekst na ten temat ukazał się w Gazecie Wyborczej z 19.10.2004:
Darwin nazwał homoseksualizm ślepą uliczką ewolucji, bo ogranicza on szanse na posiadanie potomków. Jeśli więc tę orientację seksualną warunkują geny, to w jaki sposób może się ona przenosić z pokolenia na pokolenie? Rozwiązaliśmy ten paradoks - twierdzą włoscy naukowcy z Uniwersytetu w Padwie. W pracy opublikowanej w "Proceedings of the Royal Society" wyjaśniają, jak geny związane z męskim homoseksualizmem mają szanse przetrwać i być przekazane kolejnym pokoleniom - mimo, że geje bardzo rzadko zostają ojcami.
Zespół dr Andrei Camperio-Ciani odkrył mianowicie, że kobiety spokrewnione z homoseksualistami mają średnio więcej dzieci. Stąd uczeni wysnuli wniosek, że istnieją takie geny, które wpływają na wybór homoseksualnej orientacji (u mężczyzn), a jednocześnie sprzyjają większej liczbie potomstwa (u kobiet). Ten niezidentyfikowany jeszcze genetyczny czynnik wzmaga płodność tak, że rekompensuje kobietom nawet "straty" w postaci synów, którzy potencjalnie nie będą mieli dzieci. Dzięki ogólnej większej liczbie potomków (w tym córek) te geny są z sukcesem przenoszone na następne pokolenia. - Oto rozwiązanie paradoksu "darwinowskiej ślepej uliczki" - mówi dr Camperio-Ciani.
Włosi przeprowadzili sondaż wśród 98 homo- i 100 heteroseksualnych mężczyzn, pytając o ich krewnych (łącznie 4600 osób). Okazało się, że kobiety spokrewnione z gejami miały średnio więcej dzieci (2,7) niż kobiety z drugiej grupy (2,3).
Co więcej, większa dzietność dotyczyła tylko rodzin ze strony matki homoseksualnego mężczyzny. Z tego wynika, że homoseksualizm może być powiązany z informacją genetyczną zapisaną na pochodzącym od matki chromosomie X.
- Nasze odkrycie, po ostatecznym zweryfikowaniu, będzie jedynie kolejną częścią układanki, jaką jest determinacja orientacji seksualnej u człowieka, bo na pewno liczy się nie tylko odziedziczony po matce chromosom X, ale i geny na innych niezwiązanych z płcią chromosomach - podkreśla szef zespołu. Jest on przeciwnikiem hipotezy, iż tylko jeden gen odpowiada za homoseksualizm.
- Przyzwyczailiśmy się myśleć, że szukamy genów, których rolą jest wybór orientacji płciowej. A być może po prostu ktoś, kto dziedziczy te geny, postrzega mężczyzn jako atrakcyjnych partnerów. U kobiet oznacza to więc predyspozycję do większej aktywności seksualnej i licznego potomstwa, zaś u mężczyzn - skłonność do homoseksualizmu - komentuje Simon LeVay z uniwersytetu Stanforda.
Doniesienie włoskich naukowców na powrót ożywiło dyskusje o przyczynach preferencji seksualnych. Helen Wallece z brytyjskiej organizacji GeneWatch podkreśla, że odkrycie musi być koniecznie zweryfikowane, bo "dane pochodzące z wywiadów mogą być mało precyzyjne". Jednocześnie dodaje, że wnioski z badań są zgodne z wcześniejszymi obserwacjami, z których wynikało, iż do odmiennych zachowań seksualnych są predysponowani najmłodsi synowie z wielodzietnych rodzin. Uważano, że odpowiedzialny jest za to system immunologiczny matki, który zmienia się z każdą kolejną ciążą.
"Wszelkie wyniki badań dotyczących ludzkiej seksualności powinny być traktowane z wysoką ostrożnością", "większość dotychczasowych badań jest zbyt wycinkowa, by podać ostateczne i jednoznaczne konkluzje" - stwierdzała w swym raporcie w roku 2002 brytyjska Rada ds. Bioetyki (Nuffield Counsil of Bioethics)
4. Czy można multiplikować homoseksualizm?
Homofobia ma czasami groteskowe oblicze: tak zwane "kliniki płodności" w Wielkiej Brytanii wykluczały gejów jako dawców spermy. Dlaczego? "Nie można przyjąć ryzyka multiplikowania ewentualnych skłonności homoseksualnych" - brzmiało standardowe wytłumaczenie. Na szczęście, w zbudowanym z ignorancji murze wiktoriańskiej moralności powstał pierwszy wyłom. Działający wyłącznie w Internecie bank nasienia ManNotIncluded.com zaprasza wszystkich chętnych dawców-gejów. Firma gotowa jest także zapładniać lesbijki i samotne kobiety heteroseksualne. Kościół anglikański jest oburzony do żywego.
Procedura jest bardzo prosta: Po wpłaceniu na konto firmy 100 funtów, kobieta otrzymuje porcję spermy wraz z urządzeniem do samodzielnego zapłodnienia. Właściciel ManNotIncluded.com John Gonzalez twierdzi, że posiada już spermę od trzech tysięcy dawców - gejów i biseksualistów i listę dwóch tysięcy kobiet, chętnych do sztucznego zapłodnienia.
5. Nowe rezultaty w badaniach nad homobaranami
Amerykańscy naukowcy przedstawili jeszcze jeden dowód na poparcie teorii o genetycznym pochodzeniu homoseksualizmu. Jako corpus delicti posłużyły tym razem mózgi homoseksualnych...baranów.
Charles Roselli, profesor fizjologii i farmacji na uniwersytecie w stanie Oregon przedstawił wyniki swych badań podczas konferencji Towarzystwa Neurologicznego w Orlando na Florydzie. Jego grupa badawcza testowała stado 27 owiec - pośród nich 9 baranów, wykazujących w 100 procentach skłonności homoseksualne i 8 baranów heteroseksualnych. Roselli oświadczył, że homoseksualne barany w najmniejszym stopniu nie interesowały się owcami rodzaju żeńskiego. Pociągały je wyłącznie inne barany.
Po dłuższej obserwacji zachowań seksualnych w stadzie, zwierzęta zostały zabite, a ich mózgi poddane szczegółowym badaniom. Okazało się, że "homobarany" charakteryzowały się inną strukturą płatów mózgowych podwzgórza. Roselli zwraca uwagę, że także u homoseksualnych ludzi stwierdzono dokładnie te sama różnice: podwzgórze heteroseksualnych mężczyzn było wyraźnie większe niż u gejów. Jednak badania na ludzkich mózgach możliwe były tylko w przypadku ofiar AIDS. Stąd naukowcy nie mogli mieć pewności, że przebieg choroby nie spowodował jakichś zmian organicznych.
Roselli ostrzega przed triumfalizmem i zbyt ciasnym interpretowaniem wyników jego pracy. Mówi, że badania na mózgach zwierząt są co prawda bardziej precyzyjne, jednak nie zostało dowiedzione, że struktura mózgu ma związek z orientacją seksualną.
6. Naukowcy szukają przyczyn homoseksualizmu
Pomimo, iż wyjaśnienie wszystkich procesów i mechanizmów, które prowadzą do powstawania orientacji homoseksualnej jest jeszcze sprawą przyszłości, tempo badań, prowadzonych przez uczonych na całym świecie uległo w ostatnich latach znacznemu przyśpieszeniu. Można więc dziś powiedzieć z całą stanowczością, że homoseksualizm nie jest defektem psychicznym, neurozą ani też inną chorobą. Nie pozostaje on w sprzeczności z naturą, nie jest rezultatem demoralizacji, złego wychowania czy cechą nabytą. Jest natomiast jednym z wariantów niezwykle bogatej ludzkiej seksualności. Jego fenomen przyrównać można do leworęczności - równie zagadkowej jak naturalnej. Homoseksualizm występuje we wszystkich grupach społecznych, wszędzie na świecie i w dość stabilnej proporcji w stosunku do orientacji heteroseksualnej. Gdyby nasz projekt genetyczny nie przewidywał zachowań homoseksualnych, nie pojawiałyby się one w żadnym środowisku. I na odwrót: niesprzyjające środowisko uniemożliwia pojawienie się takich zachowań, podobnie jak może uniemożliwić pojawienie się zachowań heteroseksualnych (na przykład tam, gdzie nie ma istot płci przeciwnej). Naukowcy nie ustają jednak w poszukiwaniach odpowiedzi na wiele palących pytań - a wyniki ich badań są niezmiernie ciekawe.
Niemiecki seksuolog Hartmut A. G. Bosinski z uniwersytetu w Kilonii twierdzi, że dla orientacji seksualnej zarówno hetero- bi- jak i homoseksualnej istnieje z całą pewnością silna biologiczna predyspozycja, jednak jej rozwój podczas życia płodowego i później do trzeciego lub czwartego roku życia nie został dostatecznie wyjaśniony. Najprawdopodobniej, chodzi o wpływ hormonów na rozwijający się w łonie matki mózg. "Hormony te wydzielane są w pewnych okolicznościach w niewyjaśniony dotąd sposób" - uważa Bosinski. Projekt studyjny, podczas którego badaniom poddano około piętnastu tysięcy osób wydaje się potwierdzać, że alkohol nie ma na to żadnego wpływu, podczas gdy nikotyna w połączeniu ze stresem mogą ewentualnie wpływać na powstawanie homo- i biseksualizmu, utrwalanego później poprzez wpływy środowiskowe.
Z kolei kanadyjski psycholog Ray Blanchard twierdzi, że im chłopiec ma więcej starszych braci, tym bardziej jest prawdopodobne że rozwiną się u niego skłonności homoseksualne. W jednym z ostatnich wydań fachowego pisma "Archives of Sexual Behaviour" Blanchard rozwija tę sformułowaną już przed laty teorię twierdząc, że przy przeciętnej 2,5 starszych braci, prawdopodobieństwo homoseksualizmu podwaja się, a przy czterech starszych braciach jest trzy razy większe niż średnia w społeczeństwie. Ciekawe, że poglądy Blancharda zostały najpierw odrzucone i wyśmiane. Późniejsze badania innych uczonych potwierdziły jednak tę prawidłowość. Jej przyczyny i uwarunkowania pozostają niewyjaśnione, fenomen jednak zdaje się powtarzać we wszystkich kręgach kulturowych. Być może, przy powtarzających się ciążach, w organizmie matki zachodzą reakcje hormonalne, opisane przez Bosinskiego. Pismo "New Scientist" wskazuje na wnioski, wynikające z teorii Blancharda. Po pierwsze - im mniejsza rodzina - tym mniej gejów. W czasach wielodzietności musiało być ich znacznie więcej. Po drugie zaś, doktryny religijne i polityczne propagujące duże rodziny, jak na przykład katolicyzm czy wspólnota mormonów, produkują zwalczany przez siebie homoseksualizm.
Klasyk socjobiologii Edward Wilson zaproponował nową hipotezę, zwaną teorią doboru krewniaczego, w myśl której homoseksualizm powiększałby szanse reprodukcyjne najbliższych krewnych, gdyż osobnik homoseksualny cechowałby się wyjątkowym altruizmem i pomagałby siostrom czy braciom w utrzymaniu dzieci, bądź to opiekując się nimi, bądź to przynosząc im zdobywane przez siebie pożywienie. Teoria ta jest broniona do dziś, choć od razu widać jej słabe punkty: homoseksualiści nie są chyba aż takimi altruistami, a poza tym nie wiadomo do czego miałyby im służyć seksualność, bo do altruizmu znacznie lepiej nadają się aseksualne pszczoły-robotnice. Podobne braki mają teorie, zgodnie z którymi występowanie homoseksualizmu miałoby redukować rywalizację o zasoby między rodzeństwem, albo wiązać się z nadmiernym zagęszczeniem.
Tak zwane teorie heterozygotyczne opierały się na założeniu, że geny, które powodują, czy też przyczyniają się do powstawania orientacji homoseksualnej, formują też inne cechy, które z kolei bardzo rozrodczości sprzyjają. Jeżeli na przykład geny te wystąpią w pewnych warunkach (obecność innego genu, jakieś zmienne środowiskowe) w dalszym rozwoju "przełączają" orientację na homoseksualną. Jeżeli natomiast ten czynnik nie wystąpi, dziecko stanie się super-heteroseksualistą i zostawi po sobie więcej potomków niż inni. Można tu długo cytować bardzo miłe spekulacje, jakie to konkretnie cechy mogą być związane z tymi genami. Wymieniana była kreatywność, lepsze zdolności komunikacyjne, prowadzące do lepszego przystosowania społecznego. Przypuszczano też, że super-heteroseksualni mężczyźni są w tym genie obdarzeni wyjątkowym wdziękiem i bardziej podobają się kobietom. Albo, że większe wrażenie robi na płci przeciwnej wrażliwość, empatia i życzliwość, które to cechy też możemy śmiało połączyć z gejowskim genem. Inni teoretycy, bardziej trzeźwi albo może nawet trochę złośliwi, wiążą z tym genem silniejszy popęd seksualny albo uległość. W każdym razie te rozważania są spekulacjami, które można przyjąć albo odrzucić.
Grupa naukowców z londyńskiego uniwersytetu twierdzi, że gejem trzeba się urodzić. Swoją tezę opiera na badaniach instynktownych reakcji wywołanych przez niespodziewane bodźce - na przykład u osób przestraszonych nagłym hałasem. Badacze zaobserwowali, że heterycy i geje reagują w takich sytuacjach całkowicie odmiennie, lecz w sposób typowy dla swej orientacji. Wniosek z tego, że jeśli typowe i nieświadome zmrużenie oczu lub skurcz mięśni barkowych powiązać można z seksualnością, to oba te uwarunkowania sterowane są najwidoczniej przez ten sam ośrodek mózgowy. Instynktowne reakcje zakodowane są w najstarszej części mózgu. Nie mamy na nie żadnego wpływu, są "automatyczne" i wrodzone. Jeśli zatem reakcje te mają związek z orientacją seksualną - to i ona również musi być wrodzona, czyli uformowana trwale jeszcze przed przyjściem na świat. Innymi słowy: homoseksualizmu nie można się nauczyć!
Jak się wydaje, nowa ewolucyjna teoria homoseksualizmu będzie zbudowana na rosnącym zrozumieniu dwóch ściśle powiązanych ze sobą zjawisk. Po pierwsze, homoseksualne zachowania oraz powiązane z nimi uczucia w swojej istocie służą budowie więzi, których znaczenie może być równie duże, choć nie tak oczywiste jak znaczenie więzi heteroseksualnych. Po drugie, tak jak w przypadku innych zwierząt społecznych, u ludzi jednostką selekcji nie jest para samiec-samica, ale całe stado, grupa, czy też społeczność. Nie te grupy zdołały przeżyć i pozostawić po sobie potomstwo których wszyscy członkowie poświęcali się bez reszty rozmnażaniu, ale społeczności lepiej zorganizowane i lepiej wykorzystujące zróżnicowanie swoich członków. Widzimy to zresztą w czasach historycznych i współczesności. Dłużej przetrwali upośledzeni pod względem strategii reprodukcyjnej (celibat) członkowie Zakonu Krzyżackiego, eksterminując lud Prusów, którym - jak się wydaje - nic pod tym względem nie brakowało. Podobnie wysoki przyrost naturalny w Afryce załamał się wobec epidemii AIDS, wobec których te kiepsko zorganizowane społeczności są bezradne. (Oczywiście przyczyny tego stanu rzeczy nie tkwią w genach, ale raczej w tak zwanych memach - jednostkach dziedziczenia kulturowego).
Można zatem założyć, że grupy w których pojawiały się jednostki homoseksualne miały lepsze zdolności przystosowawcze i wygrywały rywalizację z grupami, w których takich jednostek nie było. Można nawet domniemywać, że taki odsetek jednostek homoseksualnych jaki występuje u ludzi stanowi optimum, a każde zwiększenie lub zmniejszenie tej liczby pogarsza zdolności adaptacyjne zbiorowości. Podobnie zresztą jest z innymi cechami. Przystosowawczy charakter posiada nie ekstrawersja czy introwersja, zdolności techniczne czy artystyczne, siła fizyczna czy potęga umysłu, ale różnorodność, sprawiająca, że zbiorowość korzystająca z zalet swoich członków, może poradzić sobie z różnorodnymi zagrożeniami. Byłoby niepotrzebne, a nawet obciążające, gdyby wszyscy mogli wszystko. Zdolność do sensownego podziału pracy między członków decydowała zarówno o przystosowaniu naszych żyjących w afrykańskiej sawannie przodków, jak i dziś odróżnia społeczeństwa odnoszące sukcesy od kroczących od klęski do klęski.
Powoli zbliżamy się też do wyjaśnienia funkcji, jakie mógł odgrywać dla naszych przodków homoseksualny seks. Jak uważa Joan Roughgarden, badaczka z Uniwersytetu Stanforda, podstawową jego funkcją było formowanie przymierzy, które pomagały przeżyć rywalizację. Związki jednej płci stanowią u ludzi i u zwierząt spoiwo, budujące koalicje. Dla naszych przodków, zbliżenia stanowiły prawdopodobnie deklaracje oddania i wierności opartej na relacji bliskości, nie zaś na dominacji wynikającej z przemocy. Były więc czymś w rodzaju przysięgi wojskowej i zarazem bruderszaftu. Dopuszczenie do zbliżenia, tak jak podanie ręki, było deklaracją rozbrojenia i zaufania. Można powiedzieć ogromnego zaufania, gdyż brak broni w ręku albo dopuszczenie, aby rywal znalazł się za plecami, oznaczało w tamtych czasach poważne ryzyko. Homoseksualne braterstwo broni wyzwalające zdolność do poświęcenia życia, wzajemnego zrozumienia i współpracy mogło uczynić myśliwych i wojowników będących kochankami - niezwyciężonymi. Śladem istnienia takiego braterstwa są liczne, pełne homoseksualnych aluzji mity, na przykład o Achillesie i Patroklesie oraz o Dawidzie i Jonatanie. Umacnianie więzi między wojownikami przez kontakty homoseksualne znane są także u niektórych współczesnych plemion, na przykład u nowogwinejskich Sambów.
Zdaniem Joan Roughgarden, koalicje oparte na homoseksualnych więziach były w grupie, uformowanej w wyniku przemocy, poważnym wyzwaniem dla hierarchii. Wśród "samców alfa" były zatem postrzegane jako zagrożenie. I z tym być może wiąże się pojawienie się homofobii. Do dziś geje i lesbijki są oskarżani o tworzenie "mafii" i udzielanie sobie wsparcia. Nie jest to zresztą zjawisko specyficznie ludzkie. Jak zaobserwował Frank Muscarella samice małp bonobo często inicjują seksualny kontakt z samicami dominującymi w stadzie, co podnosi ich integrację z grupą i zapewnia dostęp do zasobów żywności. Muscarella i Kirkpatrick oraz Ross i Wells na podstawie tych obserwacji wysuwają hipotezę, że homoseksualne tendencje ułatwiają wymianę usług i zasobów, jednocześnie zmniejszając agresję w grupie. Homoseksualne romanse powodują również, że młodsi partnerzy uzyskują prestiż i status stosowny do prestiżu i statusu ich starszych partnerów.
Homoseksualizm był uważany za jeden z poważnych argumentów przeciw biologicznej determinacji ludzkiego zachowania, ponieważ nie istniały dobre teorie wyjaśniające ten na pozór sprzeczny z naturą fenomen. Obecnie jest uważany za czynnik adaptacyjny, który pomógł przetrwać naszym zwierzęcym przodkom, stawającymi się ludźmi.
7. Zaprzeczenie genetycznej teorii homoseksualizmu
Niektórzy homoseksualiści mogą pod wpływem, psychoterapii zmienić orientację seksualną - dowodzi znany amerykański psychiatra.
Autorem kontrowersyjnej pracy opublikowanej w październikowym numerze "Archives of Sexual Behavior" jest profesor uniwersytetu Columbia w Nowym Jorku Robert L. Spitzer. Ma on ugruntowaną pozycję w gronie amerykańskich psychiatrów. Był jedną z osób, dzięki którym w 1973 roku Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne usunęło homoseksualizm z listy zaburzeń psychicznych. O ile jednak 30 lat temu naukowiec zyskał reputację osoby przyjaznej gejom, o tyle jego nowe badania sprawiają, że ową reputację traci. Spitzer postanowił sprawdzić, czy osoby zainteresowane bardziej własną płcią niż przeciwną i poddające się terapii określanej w języku angielskim jako reparative therapy są wstanie przestawić się na heteroseksualizm. Terapia, o której mowa, sprowadza się przede wszystkim do rozmów z psychoterapeutami i zajęć w ramach grup wsparcia. Popularność takich terapii w odniesieniu do homoseksualistów nie jest dziś zbyt wysoka. W latach 60. i 70. wielu lekarzy wierzyło, że są one całkiem skuteczne, ostatnio jednak raczej uważa się, że jest to robienie ludziom "wody z mózgu" czy wręcz działanie na ich szkodę i że w ten sposób można tylko pogłębić depresje i poczucie beznadziei. Przystępując do badań, Spitzer był wyznawcą poglądu "optymistycznego". Uzyskane rezultaty kazały mu go jednak zrewidować.
Psychiatra ogłosił, że poszukuje gejów i lesbijek, którzy w wyniku terapii "przesunęli się" choć trochę w kierunku heteroseksualności wytrwali w tym stanie przez co najmniej pięć lat. Znalezienie takiej grupy wcale nie było proste. Ostatecznie, po wielu miesiącach starań, Spitzer dysponował telefonami 200 osób – 143 mężczyzn i 57 kobiet. Naukowiec z każdą z tych osób przeprowadził ok. 45-minutowy telefoniczny wywiad. Nikt do tej pory nie wykonał podobnego badania na tak dużą skalę. Na wywiad składało się 114 pytań - albo wymagających odpowiedzi tak / nie, albo ocen w skali od 0 do 100 lub od l do 10.
Z relacji badanych wynikało, że o ile przed rozpoczęciem leczenia wszyscy mężczyźni czuli silny bądź bardzo silny pociąg do innych mężczyzn o tyle po terapii tylko 23 proc. z nich twierdziło, że nadal bardziej pociągają ich przedstawiciele własnej płci.
U kobiet efekt był jeszcze wyraźniejszy - po terapii zaledwie 8 proc. przyznawało, że wciąż bardziej atrakcyjne wydają im się inne kobiety.
Istotnej zmianie uległo też poczucie własnej tożsamości seksualnej. Przed terapią 2/3 mężczyzn uważało się za 80 – 100% gejów, po leczeniu 3/4 znalazło się na przeciwnym biegunie i twierdziło, że są 80 – 100% heteroseksualistami. Za tymi deklaracjami szły też czyny. Przed rozpoczęciem leczenia większość mężczyzn uprawiała regularnie seks z innymi mężczyznami, po terapii tego typu kontakty zdarzały się sporadycznie.
8. Zaprzeczenie zaprzeczenia genetycznej teorii homoseksualizmu
Spór o przyczyny homoseksualizmu jest długi i zażarty i przypomina nierozstrzygniętą do dziś kościelną kłótnię o to, ile diabłów zmieści się na główce od szpilki. "To jest wrodzone" - stanowczo oznajmiają jedni. "To się na pewno da wyleczyć" - krzyczą drudzy. Opublikowane właśnie wyniki badań naukowych są najlepszą ilustracją tej burzliwej i często niedorzecznej debaty naukowej. Niestety, nie przybliżyła nas ona do prawdy nawet o grubość szpilki...
Znany specjalista "od gejów", profesor Robert Spitzer zmienił właśnie front i oddał pełną salwę w kierunku swoich (niedawno jeszcze) wielbicieli i zwolenników w szeregach gejowskiej międzynarodówki.
Spitzer po raz pierwszy "wychylił się" w sprawie "leczenia" w maju 2001 roku podczas kongresu Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Ujawnione wtedy przez niego wstępne dane wywołały gwałtowne protesty aktywistów gejowskich, którzy odsądzili naukowca od czci i wiary, twierdząc, że jego próba badawcza była "okropna i całkowicie niereprezentatywna dla społeczności lesbijek i gejów". Uczony postanowił jednak przygotować pracę do druku. Zaproponował ją prestiżowemu "American Journal of Psychiatry”, ten ją jednak odrzucił. Po długich wahaniach i wielu korektach, na druk zdecydował się nie mniej prestiżowy "Archives of Sexual Behavior". Redaktor naczelny pisma dr Kenneth J. Zucker wszczął jeszcze przed publikacją debatę za pośrednictwem Internetu. Otrzymał 26 naukowych komentarzy, które opublikował wraz z pracą Spitzera. Są wśród nich zarówno glosy pełne pochwał, jak i ostrej, a nawet napastliwej krytyki. Zastrzeżenia zasadniczo dotyczą dwóch spraw – sposobu rekrutacji osób poddanych badaniu oraz wiarygodności danych. Ponadto profesor Spitzer skrytykowany został przede wszystkim za to, że jego pacjentami byli bez wyjątku duchowni, którzy za wszelką cenę pragnęli "oczyścić się z grzechu". Doktor Qazi Rahman, pracownik naukowy tego samego uniwersytetu w Londynie, gdzie pracują autorzy projektu opisanego poprzednio, krytykuje w czambuł metodę badawczą swego słynnego kolegi. Pisze on, że "Spitzer uwierzył bez reszty w wyznania wybranej grupy pacjentów, których profil całkowicie odbiega od obrazu przeciętnego geja lub lesbijki". Na znak protestu przeciwko publikacji artykułu, ustąpił jeden z członków kolegium wydawniczego "Journal Archives of Sexual Behaviour" i członek "International Academy of Sex Research".
- Zdaję sobie sprawę, że wszystkich nie przekonam - odpowiada na te zarzuty uczony. - Jedna rzecz jest jednak moim zdaniem niepodważalna: niektórzy geje i niektóre lesbijki mogą na skutek psychoterapii stać się dobrze funkcjonującymi heteroseksualistami.
9. Miłe podsumowanie
Homoseksualizm jest starszy niż ludzkość i posiada istotny, choć ukryty cel. Próby usunięcia go, "wyleczenia", "zapobieżenia" albo wypchnięcia poza nawias są motywowanymi ideologicznie eksperymentami na naturze ludzkiej. Raporty o coraz to nowych projektach badawczych poświęconych homoseksualizmowi ukazują się co kilkanaście dni. Badania te mają zresztą podobną dramaturgię: naukowcy poruszają się po omacku w całkowitej ciemności i z przypadkowych obserwacji, nierzadko podmalowanych motywacją ideologiczną starają się skonstruować chwytliwą tezę. Jak dotąd, żadna z nich nie wytrzymała krytyki. Jest bowiem wstydliwą prawdą, że mimo ogromnego postępu nauki, seksualność człowieka nadal jest ogromną tajemnicą otoczoną murem uprzedzeń, stereotypów i tabu. Przyczynę powstawania homoseksualizmu zgłębimy dopiero wtedy, kiedy poznamy mechanizm powstawania orientacji seksualnej, wszystko jedno jakiej - heteroseksualnej czy homoseksualnej. Dlatego właśnie wciąż nasuwają się pytania, na które prawdopodobnie nie uzyskamy zbyt szybko odpowiedzi – na przykład – jeśli homoseksualizm jest odpowiedzią organizmu na warunki środowiska, dlaczego nie zawsze tak reaguje? Jeśli jest on spowodowany genetycznie, to czemu liczba homoseksualistów jest na stałym poziomie? Jeśli jest nabyty, to dlaczego heteroseksualizm ma być wrodzony? Jeśli istnieje terapia, która z gejów czyni heteryków, to z pewnością możliwa jest operacja odwrotna...