„Tren H2CO3 – czyli ostatni zajazd wodorotlenku”
Teraz napiszę o kwasie węglowym tren,
A jest on jak koszmarny sen.
Kołacze się po głowie, znika i pojawia,
Taka to zaraza! Jak koszmarna zjawa!
Węgiel, dwa wodory,
To istne potwory.
Jeszcze są trzy tleny,
To o nich piszę treny.
Słaby i nietrwały,
Raz jest i już go nie ma...
Żal mi serce ściska,
Że już go nie obejrzę z bliska!
Ach kwasie węglowy,
Dość już tych żałości,
Bo teraz mam nowe problemy,
Wodorotlenków zawiłości.
O mój wodorotlenku miły,
W swej prostocie tak zawiły.
Twój pojedynczy tlen jest jak koszmarny sen,
A twoje wodory to nocne horrory.
W składzie twoim metal,
To oczywisty detal.
Jesteś tak samo żrący,
Jak komary na łące.
Nie dość że barwisz wskaźniki,
To na myśl o tobie mam nerwowe tiki.
Oranż metylowy, robi się żółto-pomarańczowy,
Zaś fenoloftaleina, jak każda dziewczyna,
W zasadzie się czerwieni.
Gdy tylko o tobie pomyślę,
To jestem od razu chora na umyśle.
A żeby zupełnie nie popaść w obłęd,
Namaluję chemiczny okręt.
A na tym okręcie,
Sole przed rozpuszczeniem
Bronić się będą zawzięcie.