Bł. Joanna Beretta-Molla (1922-1962)
30 lat po śmierci Joanna Beretta-Molla została beatyfikowana w Rzymie przez Jana Pawła II. Wzywana jest szczególnie przez zrozpaczone matki. Joanna jest świętą dla naszych czasów, czasów heroizmu codziennego matek, ale również czasów masakrowania w ich łonach niewinnych dzieci.
Śmierć Joanny w cudowny sposób ilustruje słowa Chrystusa: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich" (J 15,13). Całe jej istnienie to hymn na cześć prawdziwych wartości życia przeżytego zgodnie z Ewangelią.
HEROIZM CHRZEŚCIJAŃSKIEJ MATKI
Joanna ma 39 lat. Jest matką trojga dzieci. Oczekuje czwartego i oto nagle zostaje powalona nieszczęściem. Lekarz odkrywa złośliwy guz macicy. Usunąć nowotwór? Pojawi się więc z pewnością na nowo przed zakończeniem ciąży. Jest jedno rozwiązanie: usunięcie całej macicy. To łączyłoby się z poświęceniem dziecka, które w niej żyje i wzrasta. Operację połączono by więc z przerwaniem ciąży. Matka nie waha się nawet przez chwilę. Z siłą i autorytetem wzywa lekarza: «Jeśli chodzi o dokonanie wyboru między mną a dzieckiem, proszę się w ogóle nie wahać. Proszę wybrać - żądam tego - dziecko. Ratujcie je!»
Joanna waży słowa. Wie, o czym mówi. Jest lekarzem chirurgiem i pediatrą. Zgadza się, by usunięto guz dopiero wtedy, gdy nie będzie niebezpieczeństwa dla dziecka. To ułatwi ciążę. Ale niestety źródło zła nie zostanie opanowane, jest tego prawie pewna. To, czego pragnie całą swą istotą, to zachować dziecko przy życiu aż do jego urodzenia. Jest w 2 miesiącu ciąży. Włókniak został usunięty, jednak zło pozostaje w niej. Wchodzi w okres niekończących się 7 miesięcy, które zakończą się w kwietniu 1962. Prognozy medyczne są raczej mroczne: zaledwie jedna szansa na dziesięć, że matka uniknie śmierci. Ma 39 lat. Czy jest smutna? Tak, oczywiście, na myśl, że zostanie odebrana dzieciom, mężowi, pozostawiając ich samych, rozbitych, przygniecionych. Choć jej ból jest stały, czasem dotkliwy, nie daje tego po sobie poznać. Poświęca się, jak ma w zwyczaju, licznym obowiązkom matki. Zajmuje się jak zawsze z uwagą i czułością mężem. I - znak jej najwyższej delikatności - prosi go o wybaczenie troski, jaką zadaje mu swym stanem. Ani jednego słowa o powadze stanu. Unika powiększania bólu istot, które są jej tak drogie. Nadal wykonuje zawód lekarza. Chorzy kochają ją za jej łagodność, uprzejmość, wspaniałomyślność, jej bezinteresowność. Przy niej chory znajduje pociechę. Można by powiedzieć, że sama jej obecność uruchamia i przyśpiesza proces powrotu do zdrowia.
Dokładnie porządkuje swe rzeczy, jak gdyby miała się udać w bardzo daleką podróż. Zachowuje uśmiech. Savina, młoda służąca, zaświadczy: «Zawsze widziałam ją zadowoloną, nawet w ostatnich miesiącach jej życia. Nigdy się nie uskarżała.» Za nic na świecie nie opuściłaby codziennej Mszy św. Krótko mówiąc, świętość w codziennym życiu.
CHRZEŚCIJAŃSKA RODZINA
Joanna Beretta-Molla miała z kogo brać przykład. Urodziła się 4 października 1922 w Magenta, w Lombardii. Była 10 dzieckiem małżeństwa żyjącego w pełni i żarliwie swą wiarą. Rodzice są tercjarzami św. Franciszka. Albert, ojciec, jest kasjerem w spółce bawełnianej. Wstaje codziennie o piątej rano, aby przed pracą pójść na Mszę św. Dzieci idą także, choć w żaden sposób nie zobowiązuje się ich do tego. Jednak mama ma taki nieskończenie łagodny i radosny sposób budzenia swych dzieci przed wyjściem do kościoła, że one również chcą iść z nią. Robią to już choćby dla zobaczenia jak okazuje swą radość z posiadania dzieci blisko siebie w czasie tego porannego spotkania z umiłowanym Panem. Jeśli kogoś brakuje, to znaczy, że jest jakiś poważny powód. Żadnego przymusu, a nawet zaproszenia, aby tam poszły. Rodzice i dzieci są tak złączeni miłością, że dla dzieci staje się radością móc wypełnić skrywane pragnienie rodziców.
Pomiędzy ośmiorgiem, którzy przeżyli, jest dwóch kapłanów, czterech lekarzy chirurgów, jedna zakonnica i jedna farmaceutka. Wszyscy ukończyli studia doktoratami nawet dwaj kapłani, z których jeden jest chirurgiem, a drugi - inżynierem.
Wieczorem dzieci gromadzą się przed figurą Dziewicy. Starsi stoją blisko ojca, mniejsi siedzą obok mamy. To czas czułej maryjnej melodii, śpiew duszy, który się wznosi żarliwie ku Matce Jezusa. Przesuwa się w rodzinie różaniec tak, jakby liczyło się cenne perły. Różaniec zamyka dni, nie zapomina się o nim nigdy, jak nie zapomina się o kolacji.
Mama nosi imię Dziewicy. Kobieta nadzwyczajna! Na stoliku, przy którym pracuje, zawsze są kawałki materiału. Szyje dziecięce ubranka. Czuwa nad ich zadaniami domowymi do tego stopnia, że nauczyła się z radością łaciny i greki, by pomóc swym małym uczniom w lekcjach.
Niedziela w całości poświęcona jest Panu: Eucharystia i nieszpory to wydarzenia, które wyznaczają główne punkty dnia. Starsi towarzyszą ojcu w odwiedzinach starszych, samotnych, chorych i biednych. Wszystko, co rodzina zdoła zaoszczędzić, jest przeznaczone, aby dostarczyć odrobinę radości biednym i opuszczonym. W domu Berettów nie znajduje się też nic zbytecznego. Jeśli dziecko pragnie czegoś, ojciec pyta, czy to naprawdę niezbędne. Tak więc dziecko uczy się od najmłodszych lat wyrzeczenia. Jest to wyższa szkoła kształcenia charakteru. Dzieci widzą, że wszystko, co zbyteczne, a nawet część tego, co uważa za niezbędne, jest dawane biednym i posyłane na misje. Nigdy na próżno nie puka się do drzwi Berettów. Mama kupuje zazwyczaj 4-5 kg chleba dodatkowo, aby móc nasycić głodnych. Oto rodzina, która stała się szkołą świętości! Rodzina przekształcona w «kościół domowy», jak się będzie mówić później.
OD PRZEDSZKOLA DO UNIWERSYTETU
Kiedy Joanna ma 3 lata rodzina opuszcza Mediolan i jedzie do Bergame. Kruche zdrowie najstarszej doprowadziło rodziców do opuszczenia skażonego powietrza przemysłowego miasta. Ojciec będzie dojeżdżał do pracy. Joanna pozostanie do wieku 11 lat w ładnym mieście u stóp Alp.
W wieku 5 lat miało miejsce pierwsze spotkanie z Panem w Eucharystii. Ogromna radość dla tego dziecka zawsze uśmiechniętego, o spojrzeniu dziwnie przenikliwym. Przedszkole u sióstr, potem 1 rok nauki w szkole publicznej i powrót do sióstr, u których kończy szkołę podstawową. W międzyczasie, w wieku 8 lat - bierzmowanie w katedrze w Bergame. Joanna nie jest szczególnie uzdolniona do nauki. Jednakże jest pilna w pracy szkolnej, nic więcej. Woli wałęsać się na łonie natury i sycić swą duszę pięknościami, które ta ofiarowuje jej w obfitości.
Kiedy faszyzm osiąga szczyt, niebezpieczeństwo czyha na rodzinę Berettów. Ideologia dobiera się do dzieci od najmłodszych lat, aby uczynić z nich poddane sługi totalitarnego państwa. Berettowie są uczuleni na zdobycze zwolenników Mussoliniego. Nie umyka to uwadze. Pewnego dnia odkrywają z przerażeniem napis smołą na murze ogrodu: «Jest się z nami albo przeciwko nam».
W 1933 Joanna rozpoczyna naukę w liceum w Bergame. Codzienna Msza św. bardziej ją pociąga niż łacińskie odmiany. Jej gorliwość ma wpływ nawet na niektórych kolegów z jej klasy. «Przypominam ją sobie dobrze: łagodny charakter, twarz zawsze uśmiechnięta, głębokie spojrzenie ujawniające zrównoważonego ducha. Miała czystą duszę, wspaniałomyślne serce, przyjmujące i otwarte na wszystko, co dobre... Nie pozwalała na osądzanie lub krytykowanie profesorów ani na mówienie źle o innych. Jeśli ktoś zaczynał, dawała znak, by przestał» - powie jedna z koleżanek Joanny. Sprawiać przyjemność innym wokół siebie, to jej stała troska. Aby to uczynić, chętnie się poświęca. Wszystkie świadectwa są zgodne dając obraz nastolatki wyjątkowo ujmującej, wspaniałomyślnej i promiennej.
Od 1934 Joanna znajduje idealne miejsce, aby rozbudzić gorliwość apostolską, której przykład daje rodzina. Przystępuje z zapałem do katolickiej akcji młodzieżowej. Młodzi prowadzeni przez zasadę: «Działanie-modlitwa-ofiara», stawiają sobie za cel przesycenie społeczeństwa wartościami duchowymi i moralnymi Ewangelii i uczynienie ponownie z rodziny narzędzia odnowy społecznej.
W 1937 Amalia, najstarsza o wątłym zdrowiu, umiera w wieku 37 lat. Joanna jest bardzo boleśnie dotknięta. Nowa przeprowadzka rodziny na brzeg morza, blisko Gęnes, w pobliżu Uniwersytetu, do którego uczęszczają starsi. Joanna kontynuuje naukę w liceum u sióstr św. Doroty. Jest szczęśliwa. Piękna oprawa liturgiczna w parafii zachwyca jej duszę. Ma 16 lat i oto jest jej dane wstąpić na szczyt duchowy, który pozostawi na niej ślad. Przez 3 dni uczestniczy w rekolekcjach św. Ignacego, prowadzonych przez jezuitę. Odkrywa w nich wspaniały obraz życia ludzkiego przeżytego według Serca Bożego: naśladowanie Chrystusa możliwe do spełnienia dzięki łasce i podtrzymywane przez modlitwę; apostolstwo widziane jako jedna z najwyższych form miłości; żarliwe wstępowanie duszy do Boga ciągle zagrożonej przez grzech. Jedenaście postanowień wyznacza jej zdecydowanie przyśpieszenia postępowania drogą świętości. Postanawia m. in.: «Wolę raczej umrzeć, niż popełnić grzech ciężki.» «Postanawiam wszystko zrobić dla Pana. Ofiarowuję Mu wszystko, co czynię, każdą napotkaną trudność.» «Każdego dnia odmówię "Zdrowaś Maryjo", aby Pan dał mi dobrą śmierć.» «Aby służyć Bogu nie pójdę już do kina, zanim nie upewnię się, że film jest odpowiedni, że nie jest gorszący lub niemoralny».
Te 3 dni marca 1938 są dla Joanny niesłychanie owocne. Odkrywa szerokie i wielkie horyzonty chrześcijańskiej wiary. Uczy się adoracji, przebywania twarzą w twarz z Panem Jezusem, do którego zwraca się już nie słowami ułożonych modlitw, lecz tryskającymi spontanicznie z głębi duszy. Jakże kocha to trwanie sercem przy Sercu Jezusa, Miłości Wcielonej! Będzie się odtąd zagłębiać coraz bardziej w nieskończone mistyczne przestrzenie, gdzie dusza rośnie bez przerwy wznosząc się w Bożym świetle.
W 1941 rodzina Berettów, uciekając przed bombardowaniem Gęnes, powraca do Bergame. 29 kwietnia 1942 dotyka ją najbardziej okrutne z doświadczeń: mama umiera nagle w wieku 53 lat. W 4 miesiące później nowe doświadczenie równie rozdzierające: anemia złośliwa odbiera im ojca. Czworo starszych zastępuje go.
Joanna czuje w sobie niewyraźnie powołanie misyjne. W międzyczasie podejmuje studia medyczne: 3 lata w Mediolanie, reszta w Pawii. Dni zajmują jej studia i modlitwa, oczywiście po porannej Mszy św. Natura pociąga ją do tego stopnia, że spędza na jej łonie długie godziny, przeglądając notatki z wykładów.
Wojna rozszerza się straszliwie, ale bez większej szkody dla braci i sióstr. Franciszek, zatrzymany przez nazistów, powraca po 3 tygodniach. Dwaj bracia - lekarze oficerowie - chronią się w Szwajcarii. Joanna koncentruje się na chwili obecnej, którą usiłuje przeżyć w sposób święty. «Przeszłość trzeba powierzyć miłosierdziu Bożemu, przyszłość Bożej Opatrzności.» Jej nowa zasada to: «Żyć w każdej chwili radośnie wolą Bożą».
16 czerwca 1946 wydarzenie wyjątkowe: brat Józef (inżynier) wyświęcony na kapłana w Bergame. 13 marca 1948 Henryk (lekarz) wyświęcony w Mediolanie. Wyjeżdża jako misjonarz do Brazylii. Joanna kontynuuje studia z dobrymi wynikami. W 1949, w wieku 27 lat, broni z powodzeniem doktoratu z medycyny.
DZIAŁACZKA AKCJI KATOLICKIEJ
Przez wszystkie lata studiów surowych i trudnych, Joanna nie osłabiła wysiłków jako działaczka akcji katolickiej. Jest z początku animatorką grupy. Młodzi poszliby za nią aż na koniec świata. To, czego poszukuje przede wszystkim, to dzielić się wewnętrznymi bogactwami. Ile otrzymała, tyle jest winna innym. Począwszy od 1944 pnie się w górę po drabinie odpowiedzialności w akcji katolickiej, nie z powodu ambicji, lecz z nakazu przełożonych, którzy odkrywają w niej wyjątkową duszę. Od 1949 jest przewodniczącą ruchu młodzieży żeńskiej. Mnożą się konferencje i kontakty osobiste. Jest przekonywująca, ponieważ czuje się, że żyje tym, co mówi. Idzie się do niej, by prosić o radę. Udziela jej chętnie, kończąc zawsze zachętą: «A przede wszystkim módl się!» Gromadzi wokół siebie najbardziej żarliwe dziewczęta i formuje z nimi «wieczernik», rodzaj szkoły modlitwy i formacji apostolskiej. «Pragnę, byście się stały solą, kwasem dla kandydatek... Bądźcie prawdziwymi apostołami, zdobywającymi dusze koleżanek», mówi im. Nie zadowala jej formacja, przechodzi do działania na rzecz biednych, na czele grupy 40 dziewcząt Konferencji św. Wincentego Paulo, korzystając z dobrej tradycji przekazanej przez jej rodziców w Bergame.
Życie Joanny jest życiem apostoła, który zatrzymuje się tylko, aby - z nieruchomego bieguna modlitwy - zaczerpnąć siłę do kroczenia naprzód i dawania. Jej życie jest samą ofiarą dla innych.
W 1952 zdaje egzaminy specjalizacyjne w dziedzinie pediatrii z najwyższą liczbą punktów. Osiedla się w Mesero. Mieszkańcy wkrótce rozpoznają w niej bardzo cenną perłę. Wzywa się ją dniem i nocą. Nigdy nie odmawia, bez względu na zmęczenie. Ona pielęgnuje, a Pan leczy. Modlitwa poprzedza i zawsze towarzyszy czynnościom lekarskim. Przede wszystkim lubi leczyć dzieci i mamy. To powód, dla którego wybrała pediatrię. Troska o dusze może towarzyszyć trosce o ciała mam i ich pociech. Choroba jest uprzywilejowanym momentem apostolatu. Marzy, by móc wyjechać daleko jak jej siostra Wirginia, lekarka-misjonarka, do Indii i Albert, również lekarz-misjonarz, ale w Brazylii, gdzie zbudował szpital. W 1949 już jest prawie spakowana, by jechać do Brazylii. Droga zaprowadzi ją gdzie indziej. Tego właśnie roku Joanna spotyka Piotra Molla z Mesero, o 10 lat starszego od siebie.
Syn szewca, Piotr, inżynier, kieruje ważną fabryką produktów z drewna, która zatrudnia 3500 robotników. Jest pobożny i działa - on również - w akcji katolickiej. Rzuca pytające spojrzenie na tę młodą, promienną kobietę. Spojrzenie napełnia się powoli czułością. Zadaje pytanie sobie, potem pyta Joannę. Jest niezdecydowana, modli się, prosi o modlitwę, aby poznać wolę Bożą. Jedzie do Lourdes, «aby poprosić Dziewicę o wskazanie, co powinna uczynić: wyjechać na misje czy wyjść za mąż» Spowiednik mówi jej: «Załóż rodzinę. Tak bardzo potrzeba dobrych matek!» Okres wzajemnego poznawania siebie jest jednak długi. Dopiero w niedzielę 20 lutego 1955 Piotr pyta Joannę, czy chce zostać jego żoną. Nazajutrz po nocy modlitwy posyła mu list, który poruszy Piotra: «Naprawdę chciałabym cię uczynić szczęśliwym i być tą, której pragniesz: dobrą, wyrozumiałą, gotową do poświęceń, których życie od nas zażąda. Jeszcze ci nie powiedziałam, że jestem stworzeniem spragnionym uczucia i bardzo wrażliwym. Kiedy żyli moi rodzice, ich miłość mi wystarczała... Teraz, kiedy jesteś ty, już cię kocham i chcę oddać się tobie, aby założyć rodzinę prawdziwie chrześcijańską.» Zaręczyny odbywają się 11 kwietnia. Wymieniają listy promieniejące wiarą i radością.
Piotr: «Dziękuję Panie za to, że dałeś mi Joannę, jako bardzo łagodną towarzyszkę mego życia. Spraw, byśmy się kochali zawsze miłością najmocniejszą, najłagodniejszą i czystą. Spraw, abym był jej godzien i by nasza rodzina była święta i błogosławiona w Niebie»
Joanna, w chwili zbliżania się ślubu: «Jeszcze tylko kilka dni. Jestem wzruszona zbliżając się do sakramentu miłości. Staniemy się współpracownikami Boga w stwarzaniu; możemy Mu dać dzieci, które Go będą kochać i służyć Mu.»
MAŁŻONKA I MATKA
24 września 1955 ks. Józef Beretta asystuje przy ślubie Piotra i Joanny w kościele w Magnenta, gdzie została ochrzczona. Daje swej siostrze przykład ich matki, «zawsze uśmiechniętej, uległej, cierpliwej, aktywnej, zawsze zjednoczonej z Bogiem, zarówno w radości jak i w cierpieniu.» Taka właśnie będzie droga Joanny. Czeka ją 7 lat szczęścia, 7 krótkich lat, które doprowadzą ją na Kalwarię.
Małżeństwo osiedla się w Pontenuovo między Magnenta a Mediolanem, w służbowym domu. «Czynić jedynie to, co jest zgodne z wolą Bożą i z moralnością autentycznie chrześcijańską». Oto teologia małżeńska Joanny, zgodnie z określeniem jej małżonka. Nadal wykonuje zawód lekarza w Mesero. Od czasu do czasu towarzyszy Piotrowi w podróżach za granicę. Jadą na koncert i do teatru do Mediolanu, jeżdżą na nartach w Alpach. Normalne życie wykształconego małżeństwa. Dni kończą się różańcem.
19 listopada 1956 Joanna rodzi swego pierworodnego. Jej radość matki jest pełna i doskonała. Dziecko jest poświęcone Najświętszej Dziewicy. Rok po Piotrze-Ludwiku rodzi się Maria-Zyta. Ciąża była dotkliwa. To wspomnienie szybko się zaciera: «Powinniśmy naprawdę podziękować Panu za to, że dał nam dwa wielkie skarby tak piękne, zdrowe i mocne.» W chwilach nieobecności ojca pisze do niego listy pełne uczucia o życiu swoim i dzieci. Jest zadowoloną małżonką i matką. W 1960 rodzi się Laura, która jest poświęcona Matce Bożej Dobrej Rady. Ciążę i poród przeżyła w cierpieniu. Jednak nigdy nie słychać najmniejszej skargi tej mamy w oczekiwaniu na dziecko. Joanna wychowuje swe pociechy pokojowo, bez podnoszenia głosu, prowadzi je bardzo wcześnie na Mszę św. Każdego wieczoru robi z nimi rachunek sumienia z dnia. Ma duszę pedagoga.
Nowa ciąża - w sierpniu 1961, potem od 2 miesiąca tragiczne odkrycie. Kapłanowi, który przyszedł ją wyspowiadać i przyniósł Komunię, mówi: «Mam ufność w Bogu, tak. Teraz mam wypełnić mój obowiązek matki. Ponawiam przed Panem ofiarę z mojego życia. Jestem gotowa na wszystko, byle tylko ocalono moje dziecko.»
Zdecydowanie Joanny czyni operację bardzo delikatną. Szew na macicy po usunięciu włókniaka grozi rozerwaniem w 4 i 5 miesiącu i śmiercią matki. Joanna wie to wszystko. Modli się i prosi o modlitwę, nie o swoje ocalenie, lecz aby nie stracić dziecka. Uaktywnia się w służbie dla rodziny, a nawet udziela konsultacji. Jednakże wie, co ją czeka: «Najtrudniejsze ma dopiero nadejść», mówi do swego brata, kapłana. Nadchodzi czas rozwiązania. «Idę do szpitala i nie jestem pewna, czy wrócę do domu», mówi do przyjaciółki. «Módl się za mnie, ponieważ się boję. Módl się, aby udało mi się dobrze spełnić wolę Bożą» zwierza się innej. Usiłuje się ją przekonać, że nie powinna się poświęcać: ma 3 dzieci. Odpowiada zawsze: «Chcę, aby moje dziecko żyło».
W Wielki Piątek 20 kwietnia 1962 idzie na oddział położniczy w Monza: «Jestem gotowa na wszystko, czego Bóg będzie chciał», powtarza. Poród jest długi i niewypowiedzianie bolesny. Joanna-Emmanuela przychodzi na świat w Wielką Sobotę rano. Wspaniały noworodek: 4,5 kg. Stan matki pogarsza się nagle. Straszliwie cierpi, ma między zębami chusteczkę, aby lepiej zapanować nad silnym bólem i uniknąć jęków. «Gdybyś wiedziała, jak się cierpi, kiedy musi się umierać pozostawiając małe dzieci», mówi do swej siostry Wirginii, która powróciła pośpiesznie z Indii. Ma jeszcze siłę, by powierzyć dzieci swej siostrze i dać wskazania im i mężowi. Pozostaje troska, że jest oskarżona o porzucenie męża i dzieci. Piotr rozwiewa tę obawę mimo cierpienia.
W środę po Wielkanocy zaczyna konać, całuje krzyż misyjny Wirginii powtarzając: «Jezu, kocham Cię.» Chwila wytchnienia. Mówi do męża: «Byłam już w tamtym świecie. Gdybyś wiedział, co widziałam!» 28 kwietnia 1962 o 8 rano w obecności męża i czworga braci i sióstr Joanna oddaje swą piękną duszę Bogu.
EPILOG
Piotr, mąż Joanny, ma 82 lata i żyje w Mediolanie. Joanna-Emmanuela, dziecko poniesionej ofiary, jest lekarzem w tym mieście. Piotr-Ludwik jest szczęśliwym ojcem rodziny, doktorem nauk ekonomicznych. Żyje w Mediolanie. Laura, doktor ekonomii politycznej, pracuje z bratem. Maria-Zyta urodzona w 1957 zmarła w wieku 6 lat, rok po swej matce. Spoczywają razem w kaplicy cmentarza w Mesero.
Ren Lejeune