Chyba każdy zdaje sobie sprawę z istnienia w szkołach zachowań typu ściąganie i odpisywanie. Nie znajdzie się szkoły, w której coś takiego by było w stu procentach „wytępione”. Zresztą nie można się temu dziwić, gdyż każdego dnia powstają nowe sposoby „ułatwiania sobie pracy”. Niektórzy uczniowie radzą sobie wyłącznie w taki sposób, nie uczą się, mając nadzieję, że jakoś uda się im ściągnąć, że któryś z opracowanych sposobów nie zawiedzie, że nauczyciel nie zauważy podstępu. A sposobów tych jest niezliczona ilość. Tak jak już wspomniałam, codziennie powstają nowe metody. Ilu uczniów, tyle strategii.
Moim skromnym zdaniem, nie można jednoznacznie stwierdzić, czy ściąganie powinno być oceniane jako negatywne, czy też pozytywne. Ilu ludzi na świecie tyle opinii. Spróbuję poniżej dowieść słuszności moich słów.
Na tą sprawę można spojrzeć z dwóch punktów widzenia: z perspektywy ucznia i z perspektywy nauczyciela. Rozważmy oba aspekty.
Uczniowi zawsze wydaje się, że ściąganie jest dla niego korzystne, bo jeżeli nie umie, a nie ściąga to i tak dostanie jedynkę. Natomiast jeżeli ściąga, to może dostać ocenę pozytywną, pod warunkiem, oczywiście, że nauczyciel nie spostrzeże wybiegu. Tymczasem ściąganie, czyli w pewnym stopniu oszukiwanie, ma wiele wad. Ale o tym później.
Przejdźmy do punktu widzenia nauczyciela. Ten pragnie, aby uczniowie wynosili coś z jego lekcji, mieli z tego jakiś pożytek, odnieśli w przyszłości jakiś sukces. Drażni go więc i martwi, gdy te chęci i starania wypływają tylko z jego strony, w żaden sposób nie docierają do ucznia.
Spójrzmy teraz na ten problem z innej strony: uczeń uczy się, pracuje systematycznie, ma niemały zakres informacji. Jednak brakuje mu pewności siebie, nie wierzy w siebie. Nie potrafi wyobrazić sobie otrzymania oceny pozytywnej korzystając wyłącznie ze swoich informacji, tych które zapamiętał. Aby mieć pewność powodzenia, ma przy sobie ściągę, z której nie waha się korzystać. Moją koncepcję popiera także myśl Hanny Przybyły-Basisty, która powiedziała kiedyś, że „sukces wymaga też wytrwałości, nadziei oraz umiejętności niepoddawania się w chwilach niepowodzeń, czyli optymizmu w sposobie myślenia o sobie i zachodzących zdarzeniach oraz samoświadomości w zakresie (...) własnych umiejętności (...), a więc inteligencji”.
Według mnie mnóstwo uczniów ściąga, gdyż nie ma ochoty bądź czasu na naukę. Może wydawać się to dziwne, gdyż teoretycznie młodzież nie ma innych zajęć poza nauką. Jednak trzeba podkreślić, iż dzieje się tak tylko teoretycznie. W praktyce jest znacznie inaczej. Żyjemy w czasach komputerów i mnóstwa nowych sprzętów, które przyciągają młodzież. Czy kłamstwem będzie stwierdzenie, iż wręcz zasadą jest, aby tuż po przyjściu ze szkoły, uruchamiać komputer, telewizor, magnetofon, itp.? Przy komputerze czas ucieka niepostrzeżenie i ani się obejrzymy, a tu już ciemno za oknem.
Ja nie twierdzę bynajmniej, że ściągać absolutnie nie wolno, Boże broń! Jednak to nie powinno być zwyczajem, może się zdarzyć sporadycznie. Bo, wbrew pozorom, ściąganie szkodzi. Co z tego, że ściągnie się na sprawdzianie i dostanie pozytywną ocenę, jeżeli później trzeba będzie pisać test, np. kompetencyjny, podczas którego nie ma szans na oszustwa? Każdy stwierdzi, że chyba lepiej jest się uczyć na bieżąco. O wiele trudniej jest przyjąć i przyswoić sobie później ogrom potrzebnych informacji.
Następna wizja, która przychodzi człowiekowi na myśl to notoryczne odpisywanie zadań. Codziennie rano, przed lekcjami rządek do upragnionego czyjegoś zeszytu z zadaniem, to standard. Nauczyciele zadają prace domowe nie po to, aby móc później wpisać nam ocenę niedostateczną za brak zadania, lecz po to, abyśmy poćwiczyli w domu przerobiony na lekcji temat. Miałam możliwość zapytać jedną ze szkolnych nauczycielek, wstawiającą dużą ilość jedynek, czy „kolekcjonuje” złe oceny. Pani ze śmiechem wyjaśniła mi, że nie, że złymi ocenami próbuje zmotywować uczniów do nauki. I tutaj można by dyskutować. Według nauczyciela złe oceny mobilizują. Ale jak to odbiera uczeń? Przecież taki gąszcz jedynek może wywołać przeciwny skutek, mianowicie może zdołować, doprowadzić do depresji. Ale to już kwestia punktu widzenia.
Jednak „za” odpisywaniem i ściąganiem przemawia łatwość z jaką to przychodzi. Wielu uczniów krzyknęłoby w tym momencie ze wzburzeniem: „Jaka łatwość?! Ileż to trzeba się namęczyć, żeby zrobić dobrze funkcjonującą ściągę! A jak się trzeba pilnować, żeby nauczyciel nie zauważył!”. Tak, jest to prawdą. Niemniej jednak więcej trudu wymaga nauczenie się materiału niż przepisanie go. Co prawda, podczas pisania ściąg można się troszkę czegoś nauczyć. Wydaje mi się, że nie mogę pominąć słów pani Beaty Górnikiewicz, nauczycielki języka francuskiego, która zawsze na pytania uczniów po zapowiedzeniu sprawdzianu, czy można zrobić ściągę, odpowiadała, że owszem, można. Ale zrobić ją, nie korzystać z niej.
To dobrze, że mam do dyspozycji ograniczony czas pisania. Można by bowiem pisać, pisać i pisać na temat zagadnień zamieszczonych w temacie. Realia zegara każą wstrzymać potok słów – stop! Teraz już tylko ostatnia konkluzja.
Jak wynika z powyższych słów moich, ściąganie i odpisywanie mają zarówno swoje wady jak i zalety. Odczuć można jednak przewagę tych pierwszych. Nie odstrasza to mimo wszystko uczniów. Wręcz przeciwnie, sposoby te znajdują coraz to nowych zwolenników, kontynuatorów i „czcicieli”.
I oto po tylu rozmyślaniach doszłam wreszcie do pytania: co napisać w zakończeniu? Wniosek przeprowadzonych badań? Odczucia na temat własnej pisaniny? Napiszę po prostu, że to już koniec, że to co w danej sprawie miałam do napisania – napisałam.
Bibliografia
H. Filipczuk, „Zapobiegamy trudnościom i niepowodzeniom szkolnym”, Warszawa 1975
H. Przybyła-Basista, „Inteligencja emocjonalna i możliwości jej rozwijania w szkole”, [W:] „Chowanna”, t.1, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2000, s.135