Jedność w różnorodności — to zdawałoby się główna cecha kultury średniowiecznej Europy. Jedność, co prawda, rozdarta pogłębiającą się przepaścią między prężną, zmieniającą się szybko cywilizacją Zachodu a konserwatywnym światem prawosławia, nie na tyle jednak rozdarta, aby spór kościołów zaszkodzić miał kształtowaniu się po obu stronach, czasem niezależnie od siebie, czasem w wyniku istniejących kontaktów, tych samych form rozwojowych kultury państwowej, rycerskiej, miejskiej, ludowej. Istotna była jednak kreatywna, oparta o preponderancję Kościoła jedność kultury Zachodu.
<BR>Jedność ta wyrażała się najpełniej w dwóch wspólnych językach. Pierwszy z nich to łacina. Oczyszczona w czasach karolińskich z wtrętów barbarzyńskich, oderwała się w ten sposób wprawdzie od ludowych języków romańskich, tym lepiej jednak służyła porozumieniu ogólnoeuropejskiemu. Nie przestawała się zresztą rozwijać: nie była językiem martwym, wciąż żywa w środowisku kleru i uczonych. Tam używano jej na co dzień i dostosowywano do zmieniających się realiów. Wprawdzie języki ludowe stawały się w coraz większej mierze Językami prawa i literatury — zwłaszcza poezji i historiografii —jednak to, czego nie formułowano po łacinie, miało z reguły znaczenie regionalne, mogło służyć tylko jednemu ludowi. Wartości uniwersalne nauki i literatury wyrażane były w uniwersalnym języku dawnych Rzymian.
<BR>Drugim językiem wspólnym była symbolika artystyczna. Ważna zwłaszcza w sztuce kościelnej: od ogólnych założeń budynku sakralnego po najdrobniejszy szczegół dekoracji całość składała się na program ideowy, odczytywany z łatwością przez ludzi wykształconych, odczuwany i kształtujący zaprogramowane emocje wśród ogółu wiernych. Język zatem emocjonalny, tak jak łacina była językiem intelektualnym, język przy tym coraz częściej stosowany i przetwarzany przez państwo, a nawet przez miasta i rycerstwo: język herbów i tarcz, pieczęci i monet, zamków i ratuszów, upowszechniał podobne idee i uczucia w kręgu całej cywilizacji europejskiej, łatwiej przenikając także na grecki Wschód niż obca mu łacina. Język obrazów nadawał się też do interpretacji dla maluczkich, w wersji uproszczonej na wzór sztuki wysokiego lotu; rozwija się w pełnym średniowieczu plastyka ludowa, oparta o samorodne talenty, wypełniająca malowidłami ściany kościołów parafialnych, masowo widoczna do dziś np. w Szwecji i Danii.
<BR>Głównym nosicielem wartości kulturowych był wciąż Kościół, zarówno rzymski, jak grecki. Rzymski, dzięki sprężystej organizacji centralnej i większej mobilności społeczeństw, w których działał, mógł sobie pozwolić na ciągłe reformy, dostosowujące go do nowych prądów i potrzeb epoki, na ujawnianie wewnętrznych sprzeczności doktrynalnych i sprzeczności między doktryną a rzeczywistością. Te sprzeczności właśnie stawały się motorem postępu kultury i społeczeństw chrześcijańskiego Zachodu. Kościół grecki skazany był na konserwatyzm, bo tylko konserwatyzm był gwarantem jego jedności. Niemniej świat wartości kulturowych, zwłaszcza na najniższym szczeblu parafialnym, był podobny — oparty na tym samym Piśmie Świętym i na tradycji częściowo tylko odmiennej. Rytuał postępowania, propagowany na przykład przez żywoty świętych, mimo coraz bardziej odmiennego ich katalogu, byt podobny — a te właśnie żywoty stanowiły wzorce kulturowe mające największy rezonans społeczny.
<BR>Autorytet papiestwa, zrodzony w ciężkiej walce politycznej z uroszcze-niami cesarzy, umożliwić miał natomiast Kościołowi rzymskiemu dostosowanie propagowanych wzorców kulturowych do dwóch sprzecznych tendencji. Pierwsza, łącząca radykalizm społeczny z konserwatyzmem w dziedzinie kultury i ekonomiki, to dążność do realizacji ideałów ewangelicznych, uważanych za wzorce pierwotnego chrześcijaństwa, ideałów wspólnoty i równości, również gospodarczej, co musiało prowadzić do propagowania dobrowolnego ubóstwa, w tym również ubóstwa intelektualnego, zawsze nieodłącznie związanego ze wszystkimi utopiami egalitarnymi. Druga tendencja to dążność do objęcia patronatem Kościoła ideałów nowych klas społecznych — ideologii rycerskiej, feudalnej, rodzącej się ideologii mieszczańskiej, zwłaszcza kupieckiej, ideologii państw narodowych, rozwijającej się myśli naukowej i twórczości kulturalnej.
<BR>Tendencja pierwsza, ex definitione kontestacyjna, nie miała zresztą monopolu na protest. Książęta i ich otoczenie, rycerstwo, mieszczaństwo również na swój sposób sprzeciwiało się uniwersalnej koncepcji otaczającego je świata, dążąc do kształtowania nowej; nauka, literatura i sztuka czyniły to w większej jeszcze mierze, zaś na ich marginesie powstawały specyficzne grupy kontestatorów, wyrażających swój protest w szyderstwie, ironii, kpinie. Reprezentowane najpełniej przez wędrownych śpiewaków-goliardów, akto-rów-igrców i mimów, miały jednak swoich przedstawicieli i wśród artystów: rzeźby i malowidła zdobiące ówczesne świątynie są do dziś dowodem zarówno istnienia owych bezimiennych przeważnie kontestatorów, jak i mądrej tolerancji Kościoła dla ich twórczości.
<BR>Tolerancja ta zresztą miała swe granice, wyraźnie zakreślone. Elastyczność Kościoła pozwalała mu zamykać tendencje egalitarno-ewangeliczne w ramach mnożących się organizacji zakonnych posłusznych papiestwu, spychając Jedynie najbardziej niepokorny margines kontestatorów do jawnej i bezlitośnie zwalczanej herezji. Dawna reguła św. Benedykta, coraz słabiej zresztą przestrzegana, nie zaspokajała nowych potrzeb. Przywrócenie jej pierwotnych walorów nastąpiło najwcześniej w klasztorze Cluny nad Saoną, założonym w 910 r. Jeszcze ważniejszy był fakt, że dotychczasowe klasztory egzystowały całkowicie samodzielnie, Cluny natomiast stanęło wkrótce na czele potężnej kongregacji, czynnie współdziałając w reformie Kościoła, oczyszczaniu go z symonii, zaprowadzeniu celibatu księży. Z Cluny właśnie wyszedł papież reformy, Grzegorz VII. Papież ten wykorzystał ponadto poparcie obozu zwolenników dobrowolnego ubóstwa — tzw. Patarii mediolańskiej, oraz zgromadzeń pustelniczych. Wiele z tych zgromadzeń przeradzało się teraz w nowe zakony. Najważniejszym z nich byli cysterci, wywodzący się z założonego w 1098 r. klasztoru w Citeaux (Cistercium). Cystersi demonstracyjnie odrzucali wszelką własność i podkreślali swe ubóstwo — co znalazło wyraz w skromnej architekturze i wystroju kościołów (bez wież i apsyd), utrzymywali się z pracy rąk własnych na roli, przy czym każdy klasztor stanowić miał samodzielną jednostkę gospodarczą, osiadali na terenach słabo zaludnionych, niemal pustynnych. Tej surowości zasad nie dało się długo utrzymać, ale zakon stał się dzięki temu krzewicielem nowej kultury rolno--hodowlanej. Podobny mu stał się inny zakon, wywodzący się z klasztoru w Premontre we Francji, założony w 1120 r. I cysterci, i premonstratensi (od swego założyciela, św. Norberta, zwani też norbertanami) szybko stali się potężnymi i bogatymi, scentralizowanymi zakonami ziemiańskimi, reprezentującymi zarazem interesy feudalizmu i papiestwa.
<BR>Tendencje egalitarne i antywłasnościowe znajdywały zatem w nowych zakonach jedynie czasowe ujście, by wkrótce odżyć w wyraźniejszej opozycji do oficjalnego Kościoła. W ruchu ubogich najtrwalsze miały się okazać idee waldensów. Ich założyciel, kupiec z Lyonu Pierre Waldo, około 1170 r. sprzedał swój majątek, a pieniądze rozdał ubogim, rozpoczynając działalność kaznodziejską. Waldo, propagując swe teorie, ostro atakował zepsucie duchowieństwa; oparciem dlań był tekst Pisma Świętego, które z jego inicjatywy przełożono na język prowansalski. Potępiony przez miejscowego biskupa, apelował do Rzymu, który zakazał mu jednak akcji kaznodziejskiej. Decyzji tej jego zwolennicy nie podporządkowali się i wyklęci w 1184 r. traktowani byli odtąd jako heretycy.
<BR>Nierównie większe znaczenie miała Jednak w południowej Francji herezja katarów, czyli albigensów. Odrzucali oni wszelkie obrzędy, dogmaty i sakramenty oficjalnego Kościoła, potępiali materializm, wierzyli w wędrówkę dusz, stworzyli swoistą hierarchię „doskonałych" i „zwykłych wiernych". Pierwotny ruch ubogich przekształcił się w ten sposób praktycznie w nową religię, tworzącą własną arystokrację, własne furtki do realnej rzeczywistości, popieraną przez miejscowych feudałów. Zdruzgotana w krwawej wojnie domowej miała zginąć bezpowrotnie, gdy waldensi przetrwali do czasów hu-sytyzmu i reformacji protestanckiej, które ich wchłonęły. Innymi drogami miała iść myśl Joachima da Fiore. Ten działający w drugiej połowie XII w. włoski kaznodzieja ludowy twierdził, że w 1260 r. nastąpi nowy przełom w dziejach ludzkości, równy odkupieniu, w jego zaś wyniku rząd dusz i władzę polityczną z rąk duchowieństwa świeckiego przejmie zakon wcielający w życie zasady ewangeliczne. Dzięki temu zaniknie pojęcie własności i potrzeba pracy, ludzie zaś zajmą się kontemplacją. Jego mistyczna doktryna zyskała wielu wyznawców. Choć formalnie niesprzeczna z oficjalną doktryną Kościoła, potępiona jednak została przez hierarchię duchowną, by służyć przez trzy stulecia — do czasów reformacji — wszelkim religijnym ruchom kontestacyjnym; niektóre jej idee powracają w ruchach sekciarskich aż do naszych czasów.
<BR>Odmienny los spotkał jedynie naukę Franciszka z Asyżu (1182—1226). Syn bogatego kupca, z hulaszczego młodzieńca stał się wędrownym kaznodzieją, apostołem dobrowolnego ubóstwa, podobnie jak Waldo. Zyskał jednak zgodę papieską na założenie zakonu braci mniejszych, początkowo wędrownego i żebraczego, który z Włoch północnych rychło objął swą działalnością całą Europę, od Polski po Irlandię. Na jego wzór powstał wkrótce żeński zakon klarysek (od św. Klary, siostry Franciszka), a świeccy sympatycy nauk franciszkańskich zorganizowani zostali w Trzeci Zakon (tzw. tercjarze). Przechodząc powoli do życia osiadłego, franciszkanie zakładali swe klasztory głównie w miastach, wśród ubogich, i prowadząc tam ożywioną działalność przyczynili się w znacznym stopniu do rozładowywania nastrojów kontesta-cyjnych, herezji sprzyjających.
<BR>Równolegle do franciszkanów powstał drugi zakon żebraczy, zwany oficjalnie kaznodziejskim, a od swego założyciela, uczonego kanonika kastylij-skiego Dominika Guzmana, dominikańskim. Początkowo, poświęcając się głównie bc/v7^1ędnej walce z katarami, zwracał się do ubogich warstw miejskich, w odmienny jednak sposób niż franciszkanie: nie emocjonalny, a racjonalistyczny, imponując wiedzą i wymową, strasząc dyscypliną i surowością wobec herezji. Dominikanie właśnie pokierować mieli z czasem Świętą Inkwizycją. Oba zakony, rządzone przez obieranych, a zatwierdzanych przez Rzym generałów, stały się rychło narzędziem ugruntowania papieskiego wpływu w Europie.
<BR>Szybkie rozprzestrzenienie się nowych zakonów przyczyniło się niemało do spopularyzowania kościelnych wzorców kultury, zwłaszcza wobec ożywionej wymiany między klasztorami całej Europy i ich scentralizowanym wzorem administracyjnym. Podobne znaczenie miała narastająca od XI w. fala pielgrzymek do miejsc świętych, zwłaszcza do Ziemi Świętej, Rzymu i Com-postelli. Obok nich liczne świątynie wsławione relikwiami przyciągały pielgrzymów z dalszych rejonów; wiele z nich miało znaczenie ogólnoeuropejskie, jak grób św. Benedykta na Monte Cassino czy później franciszkański Asyż; inne stawały się centrami kultów narodowych, jak grób św. Marcina w Tours, św. Thomasa Becketa w Canterbury, św. Wojciecha w Gnieźnie . / Ławra Peczerska w Kijowie. Charakteryzując wiek XI Tadeusz Manteuffel stwierdził, iż „niepokój duchowy, który ogarniał w tym czasie szerokie masy społeczeństwa zachodniego, znajdował dla siebie ujście w rozmaity sposób". A więc awantury militarne czy pielgrzymki, ujmowane coraz silniej w karby niepisanych wzorców czy zinstytucjonalizowanych form organizacyjnych. A więc chęć ucieczki od świata czy tworzenia lepszego świata, realizowana wpierw w eremach pustelniczych, lecz ujmowana w coraz ściślejsze ramy reguł zakonnych i murów klasztornych. Podobnie z ucieczki do własnego wnętrza, żądzy jego poznania, rodzić się miała nauka średniowieczna, również z biegiem stuleci ujmowana w coraz trwalsze ramy instytucjonalne.
<BR>Nie przypadkiem więc początek jej dały badania, teologiczne wprawdzie, poruszające jednak podstawowe problemy poznania. Punktem wyjścia była powszechnie wówczas uznawana teza Platona, iż byt realny mają jedynie idee, wyrażane w nazwach określających Jednorodny charakter różnorakich przedmiotów. W myśl opartej na tym teorii byty nie istniały realnie, a były tylko odzwierciedleniem idei. Teorię tę zwano — nieco paradoksalnie — realizmem. Teoria przeciwna, zwana nominalizmem, głosiła, że idee są tylko nazwami, a jedynie byty jednostkowe istnieją realnie (konkretnie); głównym jej propagatorem stał się Roscelin (1050—1120), mnich z Compiegne. W tym sporze o uniwersalia (powszechniki) Kościół stał zdecydowanie po stronie realistów; sam Roscelin zmuszony został do odwołania swych tez, uznanych za heretyckie. Przeciwnicy jego zobowiązani jednak zostali do znacznego wysiłku badawczego, mającego istotne znaczenie dla rozwoju nowej filozofii, formułowanej i wykładanej w ówczesnych szkołach klasztornych i diecezjalnych i stąd zwanej scholastyczną. Do najwybitniejszych Jej twórców należał Anzelm, opat z Bec w Normandii, a następnie arcybiskup Canter-bury (1030—1109), autor znanego stwierdzenia, że „wiara szuka poznania".
<BR>Odbiciem sporu o powszechniki był w tym czasie spór między konceptualizmem a mistycyzmem. Twórcą pierwszego był mnich z Paryża, Abelard (1079—1142), uczeń Roscelina, głoszący, że idee mają byt, lecz nie realny, a pomyślany. Stanowisko to doprowadziło go do przekonania o potędze rozumu ludzkiego, co Kościół ostro potępiał. Prześladowanie Abelarda miało charakter spektakularny z racji sławnego romansu z uczennicą Heloizą, niemniej najistotniejszy był jego wkład w rozwój europejskiego racjonalizmu. Mistycyzm ówczesny reprezentował przede wszystkim Bernard z Clairvaux (1091—1153), uznający wprawdzie poznanie rozumowe za bardziej wartościowe od zmysłowego, ponad tym stawiający jednak poznanie przez kontemplację i ekstazę.
<BR>Prądy te, zrodzone w szkołach klasztornych Francji północnej —wszyscy wymienieni uczeni byli ich wykładowcami — w XI w. dominowały w całej zachodniej Europie, już jednak w XII w. zaczęły ustępować nowym tendencjom. Pojawienie się ich związane było z nowym impulsem nadchodzącym zbowiiata muzułmańskiego. Aranętre wcześniej niż Europa chrześcijańska odkryli na nowo bogactwo myśli antycznej, zwłaszcza greckiej. Dysponowali i większą wiedzą o starożytności, i szerszym wachlarzem zainteresowań: obok filozofii uprawiali medycynę, matematykę, astronomię i inne nauki odziedziczone w spadku po świecie antycznym. Nie tylko zresztą śródziemnomorskim: dzięki Arabom docierały do Europy wieści o krajach Dalekiego Wschodu i wynalazki z tych krajów pochodzące: pierwsza europejska wytwórnia papieru powstała około 1150 r. w mauretańskiej Hiszpanii. Istotne znaczenie miała dokonana przez Arabów wczesna recepcja Arystotelesa. Awicenna (Ibn Sina, 980— 1037), przedstawicie! nauki arabskiego Wschodu, łączył Ją jeszcze w celach niedwuznacznie religijnych z teoriami neoplatońskimi. Półtora wieku później Awerroes (Ibn Ruszd, 1126—1198), uczony z Kordoby, wyciągnął już z Arystotelesa wnioski zdecydowanie racjonalistyczne, zbliżone do materiali-stycznego determinizmu.
<BR>Wpływy arabskie szły do Europy chrześcijańskiej kilkoma drogami. Wojny krzyżowe były nie tylko zbrojnym starciem dwóch światów; wiązały się z ciągłą grą dyplomatyczną, wymianą Jeńców, zdobywaniem łupów i doświadczeń. Krzyżowcy i ich spadkobiercy naśladowali zarówno elementy kultury materialnej islamu, jak sposób myślenia i styl działania muzułmanów. Szczególną rolę odegrać tu miał zakon templariuszy. Konglomeratem obu kultur stalą się również Sycylia: jej normańscy władcy, a później Fryderyk II Hohenstauf niejedno w zakresie sztuki, w zakresie myśli politycznej od Arabów przejęli. Wreszcie istniała Hiszpania, gdzie panująca kultura muzułmańska współistniała przez wieki z chrześcijańską i żydowską. Właśnie hiszpańscy Żydzi byli najgorliwszymi propagatorami osiągnięć nauki arabskiej, wnosząc do niej własny wkład twórczy. Czołowym przedstawicielem arysto-telizmu przesiąkniętego wpływami arabskimi był wśród nich Majmonides (rabbi Mosze ben Majmon, 1135—1204), filozof, lekarz i matematyk z Kordoby, osiadły później w Kairze, który dążył do racjonalnego uzasadnienia teologii judaistycznej w oparciu o naukę Arystotelesa i Awerroesa. Hiszpańscy Żydzi dokonali również licznych przekładów dzieł greckich — w tym Arystotelesa — z arabskiego na łacinę, by tą okrężną drogą przywrócić je Europie. Obok nich zresztą działali i tłumacze chrześcijańscy, zwłaszcza włoscy, sięgający również po oryginalne arabskie odkrycia naukowe. I tak w XII w. Konstantyn Afrykański przełożył na łacinę Księgę królewską, arabską kompilację greckiej myśli medycznej; zmarły w 1187 r. Gerard z Kremo-ny tłumaczył z arabskiego na łacinę Awicennę, Arystotelesa itd.; w 1202 r. Leonardo Fibonaci w Liber abaci ukazał chrześcijańskiej Europie arabski system cyfr, odkrycie o poważnym znaczeniu nie tylko dla nauki, ale też dla handlu i skarbowości.
<BR>Recepcja Arystotelesa i filozofów arabskich czy żydowskich, zwłaszcza recepcja Awerroesa, widziana była początkowo przez Kościół niechętnie. Przyczynił się do tego eklektyzm myślicieli arabskich, łączących idee Arystotelesa z neoplatonizmem, czego wynikiem bywał ukryty panteizm. Również arystotelicy chrześcijańscy — zarówno pierwsza naukowa szkolą średniowiecza kwitnąca w Chartres w drugiej połowie XII w., jak później awerroiści łacińscy z XIII w. — dochodzili przeważnie w konsekwencji do wniosków panteistycznych. Krytycznie odnosił się Kościół również do badań doświadczalnych. Roger Bacon z Oxfordu (ok. 1214—ok. 1294), prekursor nowożytnego empiryzmu i matematycznych metod dowodzenia, krytyk szkoły scho-lastycznej, spędził pod koniec życia 14 lat w więzieniu klasztornym.
<BR>Adaptacji arystotelizmu na potrzeby chrześcijaństwa dokonać mieli dopiero uczeni dominikańscy, Albert Wielki z Kolonii i jego uczeń Tomasz hrabia Akwinu. Ten ostatni, najwybitniejszy uczony średniowiecza, teolog i filozof związany z kurią rzymską, nie poprzestał na twórczej recepcji Arystotelesa i dostosowaniu jego idei do potrzeb chrześcijaństwa. Zastępując dotychczasowy dualizm — przeciwstawiający sobie objawienie i rozum, królest przoże i ziemskie — gradualizmem,n, lyjmującym hierarchiczną strukturę zarówno świata, jak i form jego poznania, dostosował również filozofię, a zwłaszcza etykę chrześcijańską, do zmieniającej się szybko rzeczywistości społecznej. Co więcej, umożliwił stopniowe dostosowywanie tej filozofii do zmian społecznych i postępu nauki w wiekach późniejszych. Stąd waga to-mizmu, odżywającego odtąd Jako półoficjalna doktryna Kościoła w okresach wielkich przemian dziejowych.
<BR>Nierychło dostrzeżono znaczenie nauki Tomasza z Akwinu. Jego realizm odpychał konserwatystów, którzy nie widzieli konieczności dostosowania się do nieuniknionych zmian, by ratować wartości dla nich istotne. Jego konserwatyzm odpychał wizjonerów i marzycieli, którzy świat ten chcieli zmienić. Nie przypadkiem opozycja wyszła z kręgu braci mniejszych. Franciszkaninem był Jan Duns Szkot (ok. 1266—1308), który wbrew Tomaszowi oddzielał rozum od wiary, kładąc nacisk na jej pierwiastki irracjonalne, wbrew Tomaszowi też wysuwał Jednostkę nad społeczeństwo, a wolę nad rozum. Początki państwa widział w umowie społecznej, antycypując późniejsze doktryny mieszczańskie; odnawiał nominalizm, stając się prekursorem materializmu. Jego uczeń, również franciszkanin, William Ockham (ok. 1300— 1349) rozwinął nominalizm mistrza, wprowadzając słynną zasadę, iż „bytów nie należy mnożyć bez konieczności" („brzytwa Ockhama"). Ze swej filozofii wyciągnął również wnioski polityczne, wiążąc się z cesarzem Ludwikiem Bawarskim przeciw papiestwu. Z Ludwikiem związany był również inny współczesny filozof, Marsyliusz z Padwy, pozostający pod wpływem awerro-izmu łacińskiego, autor dzieła Defensor pacis (1324), w którym bronił wyższości władzy świeckiej nad duchowną. Tę pierwszą jednak wywodził z woli ludu i od woli ludu uzależniał. Kładąc podwaliny pod wyzwolenie myśli filozoficznej, społecznej, politycznej od rozważań teologicznych, uczeni ci doprowadzali do ostatecznych konsekwencji dorobek swych średniowiecznych poprzedników, a zarazem przygotowywali rozwój nowożytnej myśli humanistycznej . Podobne znaczenie miał rozwój uniwersytetów — instytucji początkowo duchownej, nie mieszczącej się jednak w dotychczasowych ramach organizacji kościelnej i kontrolowanej przez Kościół w mniejszym stopniu niż szkoły wcześniejsze. Pod wpływem form organizacji cechowej, w głównych centrach naukowych Zachodu tworzyć się zaczęły samorzutnie korporacje uczonych, przeważnie duchownych, oraz ich uczniów. W XII w. korporacje takie powstały w Paryżu z połączenia trzech sławnych s/kót: katedralnej, św. Genowefy i św. Wiktora, w Bolonii w oparciu o istniejącą od stu lat szkołę prawniczą i w Salerno, gdzie znajdował się ośrodek nauk medycznych sięgający IX w., a pozostający pod silnym wpływem nauki arabskiej i żydowskiej. Na wzór ich w XIII i pierwszej połowie XIV w. powstały 24 dalsze uniwersytety, często również na fundamentach szkół wcześniej uformowanych, stąd daty ich powstania pozostają niekiedy sporne. Z ważniejszych trzeba wymienić w Anglii zrodzony z secesji scholarów paryskich Oxford i utworzony przez zbuntowanych uczonych i uczniów szkół oxfordzkich Cambridge — oba ośrodki z metrykami najstarszych swych kolegiów z przełomu XII i początków XIII w. We Francji to dalej Montpellier, odtąd na wieki ośrodek zwłaszcza nauk medycznych, uformowany jako uniwersytet, od 1230 r.; we Włoszech Padwa (1222) i Neapol (1224) — uczelnia królewska, kształcąca głównie świeckich urzędników. Na Półwyspie Pirenejskim powstały Salamanka (1251) i Coimbra (1290). Od potowy XIV w. uniwersytety pojawią się także w Europie Środkowej, przeważnie Jako fundacje monarsze: praski, ufundowany przez Karola IV w 1348 r., krakowski przez Kazimierza Wielkiego aktem erekcji z 1364 r., wiedeński, pierwszy z niemieckich, w 1365 r., węgierski w Pięciokościołach (Pecs) w 1367 r.
<BR>Korporacje uniwersyteckie łączyły wykładowców w wydziałach, studentów zaś w nacjach. Wspólnymi organizacjami jednych i drugich były kolegia (bursy), grupujące razem zamieszkałych i zarządzające funduszami, pochodzącymi głównie z beneficjów kościelnych, z czasem również z nadań monarszych, miejskich czy prywatnych. Wzorem dla większości nowych uczelni stał się uniwersytet paryski, podzielony na cztery wydziały: niższy — sztuk wyzwolonych, którego ukończenie było obowiązkowe dla wszystkich studentów, i wyższe — teologii, medycyny i prawa. Na czele uniwersytetu stał rektor wybierany spośród grona nauczycielskiego, we Włoszech zaś przez studentów i spośród studentów. Korporacje uniwersyteckie zyskały sobie rychło prawo wyłącznego nauczania w całym świecie chrześcijańskim, wyłączność nadawania stopni naukowych, prawo strajku i secesji z miasta (tak powstawały niekiedy nowe uczelnie), a wreszcie autonomię sądową z prawem odwołania się do papieża. PrzywileJe te uniwersytety zdobywały często w walce z władzami świeckimi oraz biskupami, a to dzięki przychylnemu na ogół stanowisku kurii rzymskiej, która widziała w nich, podobnie jak w scentralizowanych nowych zakonach, skuteczne narzędzie kontroli i inspiracji go, egłego jej chrześcijaństwa zachodniearu ważny instrument jedności Kościoła, a zarazem nowy element jedności kultury europejskiej. Zarazem czo towe uczelnie posiadały autorytet intelektualno-polityczny, pozwalający im orzekać w spornych kwestiach teologicznych czy prawnych: rozpoczynała się gra polityczna, trwająca odtąd nieprzerwanie przez stulecia, w której korporacje intelektualistów z jednej strony dawały ich gronom siłę i wpływy, z drugiej wciągały w orbitę władzy, nadając nauce służebną wobec polityki rolę.
<BR>Jak nauka i oświata wyrażała dominację Kościoła w dziedzinie intelektualnej, tak sztuka — a również i muzyka — pełnego średniowiecza była wyrazem tej przewagi w dziedzinie emocjonalnej. Sztuka to najpełniej związana z budynkiem kościoła, katedry, klasztoru czy zależnych również od Kościoła instytucji — szpitali, szkół, pierwszych uniwersytetów i w nich najpełniej kształtująca nowe koncepcje i ideały. Tym samym jednak pierwszeństwo miała w niej architektura, tworząca ramy, w których dopiero mogły się rozwijać rzeźba, malarstwo, muzyka.
<BR>Od XI w. z różnorodnych, spontanicznie powstających stylów architektonicznych, tworzył się styl nowy i jednolity — romański. Ojczyzną jego była południowa Francja i północna Hiszpania, korzenie tkwiły w doświadczeniach epok poprzednich, ale i we wpływach bizantyńskich oraz arabskich. Forma dostosowała się do tryumfującego już wszędzie feudalizmu. Kościół, wysoki, masywny, z reguły wieloczłonowy, w miarę możności kamienny, rzadziej ceglany, byt zamkiem Bożym, który miał chronić wiernych i imponować im potęgą, klarownością oraz powagą konstrukcji i bryły. Najczęściej budowano go na planie krzyża łacińskiego, z trzema czy pięcioma nawami oraz z nawą poprzeczną, czyli transeptem, i pełniącą rolę chóru apsydą od wschodu. Strop drewniany ustępował miejsca sklepieniu krzyżowemu lub kolebkowemu. Wymagało to wzmocnienia elementów nośnych, filarów i ścian, które stały się ciężkie i masywne, o małych okienkach nie dopuszczających wiele światła.
<BR>Surowość bryły równoważyły dekoracje, rzeźba i malarstwo. Rzeźba, podporządkowana architekturze i stanowiąca z nią harmonijną całość, wypełniała dziesiątkami i setkami postaci portale, tympanony, głowice kolumn. Od Chrystusa w mandorli, po humorystycznie traktowane scenki rodzajowe i zabawnych diabełków, rzeźba ta pełniła rolę „biblii ubogich", a zarazem — jak Karol Estreicher określił tympanon z Vezelay w Burgundii — „encyklopedii ówczesnej wiedzy o świecie", ukazującej różne rasy i narody, kalendarz i pracę ludzką.
<BR>Z Francji i Hiszpanii romanizm rozchodził się po Europie, podlegając często wpływom miejscowym. Szkoła normandzka przeniknęła wraz z rycerzami Wilhelma Zdobywcy do Anglii, gdzie dalszy jej rozwój, widoczny na przykład w katedrze w Durham, wyprzedził nawet niektóre osiągnięcia konstrukcyjne francuskiego gotyku. Nad Renem pojawiły się kościoły dwuapsy-dowe — co odpowiadać miało dualizmowi władzy, duchownej i świeckiej — oraz wielowieżowe. Stąd wywodzić się miały wzorce kościołów romańskich Czech, Węgier, Polski i Skandynawii. Stąd również zawędrowała na wschód krypta, podziemna kaplica poświęcona kultowi relikwii. Odmienny charakter miał romanizm włoski. Trwały tu wpływy dawnej architektury bazylikowej, a przez Wenecję i Sycylię oddziaływały wciąż wpływy bizantyńskie. Wieże zastępowano dzwonnicami stojącymi osobno; do najsławniejszych i najświetniejszych przykładów owych campanili należy krzywa wieża w Pizie. Ona to, wraz z fasadą sąsiedniej katedry i baptyste-rium, jest przykładem odmiennego ukształtowania powierzchni zewnętrznej, spiętrzonej teraz w smukłe arkady. Romański styl budowli przyjął się też na skandynawskiej Północy, w Polsce, Czechach i na Węgrzech. Nieliczne tamtejsze budowle zbliżały się rozmiarami i bogactwem do wzorców zachodnich, jednak zasięg tej sztuki wzmacniał jedność kultury zachodniej.
<BR>Inaczej też kształtować się miały drogi sztuki ruskiej. Tu wpływ Bizancjum przeważał zdecydowanie, choć nawet w księstwie włodzimiersko-suz-dalskim znajduje się ślady romanizmu. Rozwiązania były odmienne, duch ich i kierunek — podobne. Rozczłonkowane bryły, surowe mury o małych okienkach, wyrastające nad nie liczne kopuły, dekoracja również pełniąca rolę „biblii ubogich", świadczyły o wspólnych tendencjach, choć dominujące w romanizmie oparcie konstrukcji na kwadracie zastępowano tu często formami zaokrąglonymi.
<BR>Większa różnorodność, związana z wykorzystywaniem na całym kontynencie form rodzimych, ale i większa możliwość przenikania wpływów obcych ułatwiona mobilnością obiektów, towarzyszyła instrumentom kościelnych, coraz świetniejszym, sięgającym po metale szlachetne i drogie kamienie. W ztotnictwie przodowała Nadrenia; stąd pochodziły formy tak monumentalne, jak złoty relikwiarz Trzech Króli z Kolonii, który na przełomie XII i XIII w. kosztował Mikołaja z Verdun pół wieku pracy. Odrębne miejsce zajmowały rzeźby w brązie: chrzcielnice, drzwi kościelne, których znaczącym przykładem są Drzwi gnieźnieńskie. Wśród zachowanych tkanin przeznaczonych do pokrycia wnętrza kościoła wyróżnia się bogactwem wzorów, kolorystyki i tematyki tapiseria z Bayeux. Jest to prawdziwa bandę des-sinee — a więc komiks — ukazująca w serii scen podbój Anglii przez księcia Wilhelma.
<BR>Styl romański był wciąż w pełni rozkwitu i rozkwit ten miał trwać jeszcze długo, gdy rozpoczęto rozbudowę opactwa St. Denis, podparyskiej nekropolii królów Francji, zakończoną w 1144 r. Było to w pełni świadome, oparte na dokładnych wyliczeniach dzieło nowej techniki budowlanej, dążącej do równomiernego rozświetlenia mrocznego dotąd wnętrza. Ciężar dotychczasowych sklepień zmuszał do stosowania masywnych, pełnych murów zewnętrznych. Teraz zastosowano żebra krzyżowe, przenosząc nacisk na narożniki i filary i zmniejszając ciężar sklepień. Mury wzmocniono przyporami i łukami oporowymi; przestrzeń pomiędzy nimi mogły wypełnić wielkie okna, zdobione kolorowymi witrażami. Dalszą dopiero konsekwencją stawał się łuk ostry, błędnie uznany za podstawową cechę konstrukcyjną nowego stylu, nazwanego później gotyckim. Powstawać zaczęty dzięki temu budowle kościelne nowego typu. Rozjaśnieniu wnętrza towarzyszyła strzelistość kon strukcji, widoczna również na zewnątrz dzięki usytuowaniu tam istotnych jej elementów.
<BR>Triumfalny pochód nowego stylu w ciągu lat kilkudziesięciu ogarnął północną Francję — gdzie romańszczyzna nigdy się głębiej nie przyjęła — Anglię, Niderlandy, dorzecze Renu. Zaowocował dziesiątkami strzelistych katedr, zaliczanych słusznie do największych osiągnięć artystycznych całej kultury europejskiej. Wywarł znaczny wpływ i na inne dziedziny sztuki. Rzeźba nabrała smukłości, ekspresji, liryzmu. Wyzwolona w znacznej mierze od bezpośredniego związku z architekturą, coraz częściej wolno stojąca, stanowiła jednak z nią nadal harmonijną, tyle że bardziej samodzielną całość. Malarstwo ścienne i coraz powszechniejsze tablicowe, na desce, w rozświetlonych wnętrzach ujawniło swoje pełne możliwości kolorystyczne. Gotyk wpływał i na rozwinięte już w romanizmie bogate formy złotnictwa, ema-lierstwa — w czym przodował francuski ośrodek w Limoges — oraz coraz bogatszego malarstwa miniaturowego.
<BR>Odrębności regionalne zaznaczyły się przede wszystkim we Włoszech. Tu wpływy gotyckiej architektury kościelnej — poza późną (nie ukończoną) katedrą w Mediolanie — były właściwie nikłe, natomiast późna również architektura gotycka pałaców weneckich stanowiła naj świetniej szy przykład zastosowania nowego stylu do budowli świeckich.
<BR>W Hiszpanii wpływy francuskie stykały się z arabskimi, dając styl niezwykle ekspresyjny. Im natomiast dalej na wschód od Renu, tym gotyk stawał się prostszy, surowszy, choć równie strzelisty i monumentalny. Widoczne to było zwłaszcza w fasadach mniej rozczłonowanych, skromniej zdobionych, w skromniejszej roli dekoracji rzeźbiarskiej. W znacznej mierze tłumaczy to odmienny budulec: cegła, a nie kamień. Swoistego charakteru nabrała architektura i malarstwo kościelne w Szwecji i Danii, gdzie obok nielicznych wielkich katedr powstała mnogość kamiennych kościołów wiejskich tworzonych przez lokalnych mistrzów wedle miejscowego smaku — niekiedy z bardzo bogatym wystrojem malarskim.
<BR>Nie dotarł gotyk w ogóle na Ruś, zubożałą i najazdami tatarskimi odciętą od kontaktów z Zachodem, która rozwijała dalej własne tradycje. Niemniej i tu rosnąca strzelistość cerkwi, liryzm malarstwa ikonowego — z dziełami wielkiego Andrieja Rublowa (1370—1430) na czele — wskazywały na podobne tendencje, psychologiczne raczej niż artystyczne. Nikłe ślady gotyku w Bizancjum i przyległej Bułgarii, występujące w czasach Cesarstwa Łacińskiego, po jego upadku ustąpiły miejsca tendencji do powrotu do tradycji rodzimej, wrogiej łacińskiemu Zachodowi. Jedynie wschodnie wybrzeże Adriatyku wykazywało pewne wpływy gotyckie, nadto Mołdawia, gdzie przy budowie monasterów działali sascy budowniczowie z Siedmiogrodu, a zakonnicy stworzyli niezwykłe dzieła malarstwa ściennego. Warto też zwrócić uwagę na wysoki poziom malarstwa bułgarskiego — ściennego, tablicowego i miniaturowego, które innymi metodami dążyło do osiągnięcia podobnych efektów, co sztuka zachodniego gotyku. Architektura świecka miała dla rozwoju form artystycznych mniejsze znaczenie. Zamek rycerski był budowlą przede wszystkim funkcjonalną, obronną. Masywny mur, gładki na zewnątrz, małe okna, musiały pozostać nie zmienione. To samo wynikało z rozczłonowania budowli na zamek dolny, górny i masywną wieżę (donżon) stanowiące odrębne linie obrony. Sklepienie gotyckie zamkowych komnat to często tylko kwestia mody, a nie istotnej potrzeby konstrukcyjnej. Jedynie pęd w górę, strzelistość wież, podwyższanie murów harmonizowały z gotykiem kościołów. Poza Wenecją i Flandrią z rzadka tylko zjawiał się mieszczanin dość bogaty i potężny, by w miejsce przeważających konstrukcji drewnianych, na Zachodzie łączonych z gliną, wystawić kamienicę bogato zdobioną; trafiają się jednak takie arcydzieła, jak dom Jacquesa Coeur w Bourges. To jednak dopiero wiek XV. Ale gotycki ratusz, z przestronnymi, dobrze oświetlonymi, zapewniającymi należyte warunki pracy i obrad salami, z wysoką wieżą, nadto hale sukiennicze, z czasem też arsenał miejski, stały się istotnym elementem średniowiecznego miasta od Atlantyku po Wisłę i Inflanty.
<BR>Największe osiągnięcia kultury świeckiej średniowiecza związane były natomiast z literaturą w językach narodowych. U progu jej narodzin stanął romans rycerski, pojawiający się w wieku XI od razu w postaci arcydzieł kształtujących przez wieki literaturę europejską.
<BR>Pierwszym z nich, datowanym nawet niekiedy na wiek X, był epos francuski Pieśń o Rolandzie, surowe i monumentalne dzieło ukazujące wzorzec idealnego rycerza i wasala, stanowiącego dobry przykład lojalności dla poddanych pierwszych Kapetyngów. Przez doskonałość bohatera i absolutną podłość jego wrogów niemal nieludzki, schematyczny. Siła ekspresji i obrazu poetyckiego zaciera jednak nieprawdopodobieństwa psychologiczne. Z ducha tej pieśni wyrósł cykl romansów rycerskich, sławiących przeważnie Karola Wielkiego i jego rycerzy, dzieła bezimiennych poetów północnej Francji, zwanych truwerami. Z biegiem lat wprowadzali oni coraz więcej elementów fantastyki, rozbudowywali intrygę, uwzględniali szerzej wątki przygodowe i miłosne. Na większą jeszcze skalę wystąpiły one w drugim cyklu, pochodzenia celtyckiego, o królu Arturze władającym niegdyś Brytanią, jego rycerzach Okrągłego Stołu i poszukiwaniu przez nich świętego Graala (naczynia Krwi Pańskiej). Motyw arturiański, wielokrotnie i bogato przetwarzany, wejść miał do wielkiej tradycji europejskich motywów i symboli. Również przez truwerów przyswojona została kulturze francuskiej, osadzona przez nich w realiach bretońskich, a iryjska z pochodzenia, opowieść o miłości Tri-stana i Izoldy.
<BR>Podobne romanse, wierszowane i poetyckie, powstawały i w innych krajach Europy, od Irlandii i Walii po Ruś. Zaliczyć tu należy angielskie wersje cyklu arturiańskiego późniejsze od francuskich, sagi skandynawskie, zwłaszcza islandzkie, oparte na odmiennej poetyce i prozatorskiej formie, pełne brutalnego realizmu, oraz poezję epicką staroniemiecką, sięgającą dawniejszych wątków, teraz jednak dostosowywaną do mentalności społeczeństwa feudalnego. Do czołowych dziel tej ostatniej zaliczyć trzeba pochodzącą z przełomu XI i XII w. Pieśń o Nibelungach. Niemieccy twórcy przyswoili swojej literaturze również wątki cyklu arturiańskiego, nadając im często najdoskonalszy kształt poetycki.
<BR>Na wschodzie Europy romans rycerski pojawił się na Rusi, gdzie walki z najazdami mongolskimi stały się głównym tworzywem poetyckim. Często na pograniczu kroniki wierszowanej, zadziwiały ekspresją w opisie wydarzeń, słabo natomiast malowały indywidualności bohaterów. Zagadką pozostaje czas powstania najsławniejszego z rosyjskich poematów, Stówa o putku Igora, rzekomo pochodzącego z XII w., najprawdopodobniej jednak udanej kompilacji starszych wątków, dokonanej na przełomie XVIII i XIX w. U podłoża słowiańskiej poezji rycerskiej legły również starsze formy rodzime, ruskie byliny, serbskie pieśni bohaterskie; o ich polskich odpowiednikach wiemy jedynie z nielicznych wzmianek kronikarskich.
<BR>Odosobnione miejsce wśród poezji rycerskiej znalazła epopeja hiszpańska pochodząca z połowy XII w.. Pieśń o moim Cydzie, cudem zachowana w zdefektowanym rękopisie bez początku. Elegancka, klarowna prostota języka i stylu, poetycka śpiewność, dramatyzm nie tylko akcji, ale również sytuacji moralnych, głębia psychologii i różnorodność odmalowanych charakterów każą postawić Cyda wśród największych osiągnięć literatury światowej .
<BR>Natomiast na południu Francji, w rejonach języka oksytańskiego, gdzie kultura dworska rozwinęła się w innym niż na północy kierunku, dominował odmienny typ poezji, składanej przez tzw. trubadurów, wśród których często znajdowali się rycerze i możni: liryka miłosna. Wynosząc kobietę na piedestał, zgodnie z miejscem przyznawanym jej na dworach Południa, sławiła ona głównie miłość idealną, platoniczną, tym samym ukazując nie czyny człowieka, a targające nim emocje i namiętności. Stała się dzięki temu wzorcem nie tylko dla odmiennej koncepcji miłości, charakterystycznej odtąd dla kultury europejskiej, ale również dla odmiennej koncepcji człowieka, ukazującej emocjonalne walory jego psychiki. W tym też kierunku szły Jej wpływy na Francję północną, gdzie od liryków Marie de France, pierwszej wybitnej poetki średniowiecza z drugiej połowy XII w., po wiersze ks. Karola Orleańskiego, który w pierwszej połowie XV w. w niewoli angielskiej ukazywał targające nim uczucie tęsknoty za ojczyzną, wzorce zaczerpnięte z erotyki kształtowały całość pragnień emocjonalnych ówczesnego człowieka. Przeniknęły one również do większych form poetyckich, jak sławiący dworską miłość trzynastowieczny francuski Romans o róży.
<BR>Wzorce prowansalskie i francuskie rychło miały wpłynąć na rozwój poezji miłosnej w krajach okolicznych: w Hiszpanii, gdzie dołączyły się wpływy mauretańskie, w Niemczech, gdzie kultywowali je od XII w. tzw. Minnesdn-gerzy (piewcy miłości), a od polowy XIV w. Meistersingerzy — mieszczańscy poeci, wzorem rzemieślników średniowiecznych tworzący szkoły uczniów skupiających się wokół mistrza. Niemcy wydały też Jednego z najwybitniej szych liryków tej epoki, Waltera von der Vogelweide (zm. 1230). W krajach słowiańskich znaczną rolę odegrała czeska liryka miłosna późnego średniowiecza, wywodząca się zarówno z wzorów niemieckich, jak rodzimych, ludowych.
<BR>Przenikanie się w średniowieczu poezji dworskiej i ludowej, zarówno liryki, jak małych form epickich, bywa wdzięcznym tematem hipotez, samo ich rozróżnienie jednak jest niełatwe i byłoby chyba niewłaściwe. Badania folklorystów wykazały średniowieczne pochodzenie wielu potem zapisanych i przekształconych pieśni ludowych, wątków czy całych cykli. To ostatnie dotyczy głównie Wielkiej Brytanii, sławnych ballad angielskich i szkockich, opiewających czyny mężnych rycerzy i szlachetnych rozbójników, okrucieństwo pięknej dziewczyny i nocne żale nad zmarłym. Włączenie ich do dziedzictwa poetyckiego wieków średnich pozwala w pełni docenić jego znaczenie dla kształtowania się emocjonalnych podstawgiejtury europejskiej. Z drugĄ strony w poezji ludowej, zwłaszcza krajów śródziemnomorskich, często występuje wyraźny wpływ literatury uczonej.
<BR>Łącznikiem między dwoma światami, dworskim i ludowym, stali się wówczas ludzie spychani oficjalnie na margines społeczny, a dziś zaliczeni do najbardziej interesujących twórców swej epoki, wędrowni waganci, goliardzi, scholarzy, wysokim tonom liryki dworskiej przeciwstawiający drapieżne umiłowanie życia i jego rozkoszy, połączone z gorzkim humorem, nierzadko humorem rezygnacji. Stanowiąc wędrowną społeczność międzynarodową, nie stronili jeszcze od łaciny; Carmina burana z około 1200 r. posiadają Jedynie niemieckie refreny. Z biegiem lat, przynajmniej jeśli chodzi o zachowane teksty, przeważać zaczęły języki narodowe. Ten typ poezji znalazł najpełniejsze wcielenie w dramatycznej i namiętnej twórczości Fran^ois Villona (1431—po 1463), a zwłaszcza w jego Wielkim testamencie z 1461 r. Rozwijający się równocześnie we Francji, a za jej wzorem w krajach okolicznych teatr ludowy, głównie satyryczna komedia, osiągnął swój szczyt w Farsie o mistrzu Pathelin z około 1464 r.
<BR>Poezja średniowieczna wyrasta zatem z anonimowego, częściowo ludowego podłoża i nie przestając wciąż z niego czerpać inspiracji, przechodzi przez etap coraz bardziej zróżnicowanych szkół i prądów poetyckich, by znaleźć najpełniejsze wcielenie w wielkich indywidualnościach, nie poddających się już jakiemukolwiek zaszeregowaniu, wyrastających ponad szkoły i prądy. Te indywidualności to Dante i Chaucer.
<BR>Dante Alighieri (1265—1321) rozpoczął dziełem wyrosłym z ducha dworskiej miłości: Vita nuova to dramatyczna, pełna bolesnej introspekcji opowieść o jego miłości do Beatrice, stanowiąca w swoim gatunku szczyt osiągnięć emocjonalnych i psychologicznych literatury średniowiecznej, a zarazem mająca kształtować językowy kanon literatury włoskiej i ogólniej —języka. Nie dokończony traktat Convivio z około 1304 r. ukazuje zwrot autora ku filozofii, a De monarchia z około 1312 r. ku polityce. Około 1314 r. powstaje Boska komedia łącząca wszystkie trzy wątki: filozoficzno-religijny poemat opisujący w mistrzowskich tercynach podróż poety przez Piekło, Czyściec i Raj, bolesny obrachunek zarówno z własną psychiką, jak i z kształtującym ją światem, sąd bezlitosny wobec bliźnich i wobec siebie.
<BR>Geoffrey Chaucer (ok. 1343—1400) stąpał mocniej po ziemi. I on zaczynał od bolesnego obrachunku z miłością i ze zdradą. Troilus i Criseida (ok. 1385) stanie się później natchnieniem dla jednej z najbardziej gorzkich tragedii Szekspira. Sławę przyniosą mu jednak pozornie łatwiejsze w odbiorze Opowieści kanterberyjskie (ok. 1388), dwadzieścia cztery opowiadania pielgrzymów do grobu Thomasa Becketa, relacjonujących z pełnym niekiedy lirycznej zadumy, niekiedy rubasznego humoru znakomitym zmysłem obserwacji swe powikłane losy — realistyczna panorama społeczeństwa późnego średniowiecza.
<BR>Realizm ten jednak wyraża się najpełniej w największych osiągnięciach średniowiecznej prozy świeckiej. I to nie w fikcji, któleczowoli rodzi się w niedoskonałej jeszcze formie we Francji i w Kastylii, rycz w literaturze faktu: opisach podróży, pamiętnikach, dziełach historycznych. Wśród pierwszych bezsprzecznie na czoło wysuwa się Opisanie świata Marce Polo, które pod koniec XIII w. przybliżyło Europie egzotyczny wówczas Daleki Wschód. Podobnych dzieł zna jednak średniowiecze wiele; ważną wśród nich rolę odegrają Podróże Mandeville'a (ok. 1358), francuska na wpół fikcyjna i fantastyczna kompilacja autentycznych przeważnie relacji, a zarazem synteza zawartej w nich wiedzy. Historia natomiast, pamiętnikarskim głównie piórem spisywana, to domena wielkich pisarzy francuskich, stanowiących niedościgłe niemal wzorce dla historyków innych nacji.
<BR>Pierwszym z nich był Geoffrey de Villehardouin (ok. 1150—1213), autor relacji o Zdobyciu Konstantynopola (ok. 1207), dramatycznej i brutalnej opowieści o czwartej krucjacie, ukazującej wiernie prymitywizm młodej wciąż kultury Zachodu na tle starzejącej się wyrafinowanej kultury Bizancjum. Wiek później Jean de Joinville (ok. 1224—1317), przyjaciel Ludwika IX, pisze dzieło całkiem odmienne, Historią świętego Ludwika, oddając hołd zmarłemu władcy, ale zarazem ukazując dramatycznie zarówno osobistą klęskę króla idealisty, jak nieprzemijające wartości reprezentowanych przezeń ideałów. I znów minie stulecie, aż Jean Froissart (ok. 1337—ok. 1410) w swoich Kromkach da historię wojny stuletniej i towarzyszących jej perturbacji społecznych we Francji. Sławiąc miłe mu rycerskie ideały, wbrew samemu sobie jest jednak dość realistą, by ukazać ich płytkość, kruchość pryskającą w obliczu klęski czy okrucieństwo wobec słabych. Nie na darmo do francuskich wzorców patriotyzmu przeszła nie jego opowieść o rycerzach spod Crecy, którzy haniebnie przegrali, lecz o mieszczanach z Calais, którzy wkrótce potem ocalić mieli honor Francji.
<BR>Wnioski z tego wyciągną jednak pisarze nowej epoki, którzy stworzą nową, renesansową już koncepcję świata i człowieka.
<BR>
<BR>
<BR>
<BR>
<BR>
<BR>
<BR>
<BR>
<BR>
<BR>
<BR>
<BR>
<BR>
<BR>
<BR>