Pytanie „być czy mieć” dotyka każdego człowieka. To pytanie jest głównym pytaniem XX wieku. Jestem zdania, że lepiej jest „być”. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że coraz bardziej ich życie przybiera pogoń za pieniądzem, aby mieć jak najwięcej. Jednak nie dobra materialne są szczęściem. Przecież życie trwa krótko i człowiek umiera a dóbr materialnych nie zabierze ze sobą do grobu, a tym bardziej nie będzie z nich korzystał po śmierci.
Uważam, że człowiek powinien żyć tak, aby pozostał na wieki w pamięci ludzi i pozostawił po sobie wiele wspomnień a nie dobra materialne. Moim zdaniem człowiek żyje dotąd póki zachowany jest w pamięci innych ludzi. Jak mówi polskie powiedzenie „pieniądze szczęścia nie dają” – owszem, ale po to człowiek wymyślił wartość pieniądza aby się mógł nim posługiwać. Pieniądze ułatwiają i umilają życie człowiekowi, ale za pieniądze nie kupimy pamięci ludzi współczesnych i ich potomków aby nas wspominali.
Pierwszym z moich argumentów do potwierdzenia postawionej przeze mnie tezy będzie przykład św. Franciszka z Asyżu. Św. Franciszek urodził się jako syn bogatego kupca, i jego młodość polegała na ciągłych ucztach i zabawach, przy okazji trwoniąc majątek rodziców. Podczas wyprawy krzyżowej, w której wziął udział, pod wpływem objawień i spotkań z trędowatymi nawrócił się. Cały swój majątek przekazał biednym i chorym, wyrzekł się wszystkich dóbr materialnych i rozpoczął życie pustelnika. Św. Franciszek założył zakon oparty na wiernym naśladowaniu Chrystusa, przez dobrowolne ubóstwo, pokorę i braterstwo. Jak możemy zauważyć ten oto zakonnik rozdał wszystkie swoje pieniądze biednym, tym którzy tego potrzebowali. W zamian za to pozostanie w pamięci ludzi, którym pomógł i ich potomkach.
Moim zdaniem św. Franciszek z Asyżu jest człowiekiem godnym naśladowania przez każdego z nas. Być może, że nie aż w tak wielkim stopniu aby wszystko sprzedać i rozdać potrzebującym, lecz w miarę możliwości pomagać biednym. Bezinteresowność św. Franciszka zaowocowała pamięcią ludzi, którzy pamiętają o nim do dzisiejszych czasów. Takich altruistów jak św. Franciszek jest nie wielu w XX w. lecz powstają organizacje aby tym biednym, potrzebującym ludziom pomagać.
Moim zdaniem rozwój duchowy pozwala na wyrobienie w człowieku wrażliwości, w tym wrażliwości na potrzeby innych ludzi. Starając się być lepszymi, doskonalszymi wpływamy także na postawy innych, a pomagając drugim dajemy przykład ludziom, aby nie gonili za dobrami doczesnymi, które i tak będą musieli zostawić na tym świecie. W pogoni za dobrami doczesnymi w nas rozwija się egoizm. Patrzymy aby tylko „mi” było dobrze a inni mnie nie obchodzą. Właśnie to jest zaprzeczenie postawy altruistycznej. Być może bogactwem zdobędziemy sławę, popularność jednak to będzie pamięć krótkotrwała, ulotna, która przeminie niedługo bo zostanie na przykład odkryty jakiś nowy talent czy nowy wynalazek. Czy takiej pamięci o nas chcemy ? Pamięci krótkotrwałej, która zostanie zburzona razem z dachem naszej willi czy pałacu ? Jednak pozostaje jeszcze druga opcja. Pamięć która pozostanie na wieki po nas, i po naszych czynach.
Powinniśmy dostrzegać potrzeby ludzi najbardziej tej pomocy potrzebujących, a nie odwracać się od nich jakby byli kimś gorszym, jakby byli jakimś bezwartościowym przedmiotem. Być może mogło lub może to spotkać każdego z nas i my będziemy się modlić o osobę która nam pomoże. Wtedy będziemy pamiętać o osobie, która nam pomogła wydostać się z dna świata który coraz bardziej pędzi za pieniądzem. I właśnie wtedy będziemy opowiadać naszym dzieciom, że to właśnie przez takiego dobrodusznego człowieka jak św. Franciszek czy inni ludzie pomagający potrzebującym, możemy jeść wspólny obiad przy stole w naszym domu.