Jan Kochanowski, świadomy swego talentu i kultury literackiej, marzył również o stworzeniu epopei narodowej lub tragedii, gdyż ówczesna poetyka wysuwała właśnie te dwa gatunki na czoło twórczości poetyckiej. Zabierał się do poematu o Władysławie III Warneńczyku, a także do dramatu, do którego pomysł podsunęła mu "Iliada". Homer bowiem wspominał w dwóch księgach eposu, III i VI, o poselstwie greckim do Troi, a Kochanowski przecież pierwszą z nich tłumaczył. I właśnie odprawa, jaką dali Trojanie posłom greckim, stała się wątkiem pierwszego polskiego dramatu politycznego. Zresztą historia trojańska była wtedy modna i literacko różnie wykorzystywana, a temat nadawał się do rozwinięcia i umożliwiał poruszenie aktualnego zagadnienia moralno-politycznego.
Kochanowski był przekonany, iż trwałość każdego państwa zależy od praworządności, sprawiedliwości i postawy rządzących oraz rządzonych. Przykład Troi, w pewnym stopniu upodobnionej do ówczesnej Polski, pozwolił poecie nie tylko rozwinąć ten pogląd, ale dzięki wyraźnym aluzjom do polskiej rzeczywistości wytknąć społeczeństwu szlacheckiemu jego słabości i ostrzec je przed następstwami, jakie mogły przynieść nieposzanowanie praw, brak sprawiedliwości, dbałość o własne, doraźne korzyści oraz zniewieściałość jako wynik wygodnego i hulaszczego życia.
W toku pracy nad dramatem poeta doszedł do wniosku, że "mistrz nie po temu", do czego się przyznał wielkodusznie w liście do przyjaciela swego i mecenasa Jana Zamojskiego, wtedy jeszcze podkanclerza koronnego. Jednakże nie zaniechał zamiaru, gdyż temat go pociągał, a teorię dramatyczną i antyczne wzory znał nieźle.
Tymczasem nadarzyła się okazja wykorzystania niemal gotowego już utworu do uświetnienia - stosownie do mody renesansowej - podwójnej uroczystości weselnej w rodzinie Zamojskich. Przypadła ona przededniu "wojennego" sejmu, który miał zadecydować o uderzeniu na Moskwę.
Do przygotowania przedstawienia pozostało zaledwie trzy tygodnie. Nie lada zatem sztuki dokonał nadworny lekarz królewski Wojciech Oczko, któremu Zamojski powierzył rolę inscenizatora, przeznaczając pokaźną kwotę na oprawę sceniczną tragedii. Scenę zorganizowano w Jazdowie pod Warszawą, w pałacyku królewskim wzniesionym jeszcze przez Bonę, a tło tworzyła płytka dekoracyjna przedstawiająca ścianę pałacową. Aktorami byli amatorzy spośród dworzan, widownię zaś zapełniła przybyła na uroczystość i sejm elita dworska z królem i królową na czele.
Tragedię kończy wezwanie Antenora, by uprzedzić uderzenie Greków, a zatem w sytuacji, jaka nastąpiła po odprawie posłów greckich, zastosować najskuteczniejszą taktykę - ofensywną.
Widzowie, którymi byli posłowie, senatorzy i inni dygnitarze, niewątpliwie pojęli ów apel jako aluzję do aktualnej wówczas sytuacji politycznej, zwłaszcza, że bezpośrednio po zakończeniu sztuki jeden z aktorów odśpiewał przy wtórze lutni łaciński wiersz Kochanowskiego "Orfeusz sarmacki", specjalnie na tę uroczystość napisany, sławiący króla Stefana Batorego jako niezwykłego wodza i wzywający do wojny.
W postaci Antenora poeta przedstawił wzór obywatela patrioty, kierującego się zawsze dobrem państwa i sprawiedliwością, gotowego w każdej sytuacji służyć ojczyźnie radą i czynem. Cały utwór, a zwłaszcza pieśni chóru, przepaja obywatelska troska o ojczyznę, konflikt zaś między Antenorem a Aleksandrem to konflikt dwu przeciwnych racji, dwu przeciwstawnych postaw: obywatelskiej, patriotycznej - z egoistyczną, nie liczącą się zupełnie z dobrem kraju. Ponieważ ta ostatnia w utworze triumfuje, dramat kończy się tragicznie: zagładą Troi, ukazaną w wizji Kasandry, co miało być niedwuznaczną obywatelską przestrogą dla Polaków.
Utwór jest, mimo niewielkich rozmiarów, poprawnie zbudowaną renesansową tragedią klasyczną, nie ustępującą w niczym tego rodzaju dramatom zachodnioeuropejskim. Poeta trzymał się ściśle poetyckiej teorii i, zgodnie z jej wymaganiami, zamiast sceny zbiorowej, przedstawiającej zwołaną przez króla naradę, wprowadził sprawozdanie posła. Jego epiczna wypowiedź jednak to niemal trzecia część całego dramatu. Natomiast jako nowość, zgodnie ze wskazaniami poetyki renesansowej, umieścił bezpośrednio po prologu scenę nie posuwającą akcji, lecz mającą na celu wzruszenie widzów - pełen skargi i niepokoju monolog Heleny.
Styl utworu jest uroczysty i podniosły, ożywiony przysłowiami i sentencjami, których szczególne nagromadzenie występuje w ciętym dialogu Antenora z Aleksandrem. Nie brak także pytań retorycznych, wypowiedzeń wykrzyknikowych i rozkazujących.
Poeta zastosował w dramacie wiersz sylabiczny i po raz pierwszy, wedle mody włoskiej, biały, nierymowany: jedenastozgłoskowiec (5 + 6), dwunastozgłoskowiec (7 + 5) i trzynastozgłoskowiec (7 + 6), poza tym jako nowość wprowadził wiersz sylabotoniczny, jakim jest trzecia pieśń chóru. Poszczególne jej wersy mają określoną liczbę akcentowanych zgłosek w zależności od rodzaju użytych tam stóp. Było to zatem nawiązanie do wzorów antycznych: chór ten "jakoby greckim chorom przygania", jak pisał Kochanowski w liście - dedykacji do Jana Zamojskiego, wyrażając jednocześnie obawę, "jako to w polskim języku brzmieć będzie".
Niestety poeta nie oglądał swego dramatu na scenie, gdyż z powodu choroby nie mógł przybyć do Jazdowa.