Nowela Henryka Sienkiewicza pt. „Z pamiętnika poznańskiego nauczyciela” jest książką głównie opisującą ciężki los dziecka w zaborze pruskim. Autor przy okazji potępił system kształcenia oraz ukazał nam prawdziwe oblicze ówczesnej szkoły. Na przykładzie jedenastoletniego Michasia dowiadujemy się o szokujących przeżyciach związanych z nauką.
Dziecko bardzo pracowite, uczciwe, kochające ponad wszystko swoją matkę jest oskarżane i poniżane w szkole. Michaś, mimo iż umiał wszystkie lekcje bardzo dobrze często dostawał złe oceny. Jego opiekun pan Wawrzynkiewicz z początku nie wiedział w czym tkwi problem. Okazało się, że chłopiec miał problemy z wypowiadaniem się w obcym języku.
W szkole trzeba było mówić po niemiecku, a Michasiowi bardzo trudno przychodziła nauka tego języka. Na pewno czynnikiem negatywnie wpływającym na jego złe oceny były ciągłe upominania nauczycieli, którzy postrzegali go jako tępego i leniwego. Pedagodzy zwracali mu uwagę na jego fatalny „niemiecki” akcent. Niestety tego nawet pan Wawrzynkiewicz nie mógł zmienić.
W owych czasach trzeba było przychodzić na każdą lekcję przygotowanym.
Na przykład Michaś wraz ze swoim kolegą Owickim raz zapomnieli odrobić zadania. Pech chciał, że akurat w ten dzień nauczyciel musiał sprawdzić pracę domową. Owickiemu się upiekło, ponieważ on zawsze był pilnym i dobrym uczniem, więc nikt mu nie kazał jej przeczytać. Niestety drugi z chłopców nie miał tyle szczęścia. Michaś dostał publiczną naganę, zagrożono mu, że wydalą go ze szkoły. Gdyby to było mało to jeszcze panu Wawrzynkiewiczowi się dostało. Według innych pedagogów podobno demoralizował chłopca i buntował go. Na szczęście opiekun Michasia poszedł wszystko wytłumaczyć.
Chłopiec coraz to dłużej przesiadywał przed książkami, ponieważ chciał poprawić swoje złe oceny z cenzury, którą otrzymał na Wszystkich Świętych. Często Wawrzynkiewicz jako jego opiekun nakazywał mu wręcz, aby nie siedział tyle przed zeszytami. Jednak chłopiec go nie słuchał. Michaś udawał, że idzie spać, a po kilkunastu minutach wstawał, brał świeczkę z książkami i szedł do sąsiedniego pokoju się uczyć. Wawrzynkiewicz budził się, kiedy Michaś powtarzał na głos koniugacje łacińskie i niemieckie. Szedł do niego i przepytywał go, gdyż nie miał siły mu powiedzieć, że to wszystko i tak nie ma sensu. Gdy chłopiec uczył się kilku lekcji na raz to wszystkie mu się myliły. Gdy skończył przerabiać drugą lekcję, to zaraz zapominał co było w pierwszej. Nocna nauka również musiała się odbić na zdrowiu chłopca. Stawał się on coraz bardziej chudszy, wątły a pod jego powiekami pojawiały się bardzo duże sińce. Mimo wielkiego wysiłku Michaś dostawał kiepskie cenzury. Jednak jego ambicja była tak wielka, że ciągle dawał z siebie wszystko. Motywowało go z pewnością to, że nie chciał zawieść swojej matki, którą kochał ponad życie.
Mimo wszystko w życiu Michasia były również dobre chwile, kiedy dostawał stopnie bardzo dobre np.: gdy jako jedyny znał odmianę czasownika łacińskiego. Pan Wawrzynkiewicz bardzo się cieszył, ponieważ widział, że dziecko stawało się rozpromienione, uśmiechnięte, jakby zdrowsze. Niestety takich chwil było mało. Jego słaba znajomość niemieckiego odbijała się na każdym kroku. Ileż było takich lekcji, które Michaś umiał, a nie potrafił ich opowiedzieć po niemiecku. Wawrzynkiewicz myślał, że dziecko z czasem się wdroży – nauczy się języka, poprawi akcent. Jednak tak się nie stało, nauczyciel się śmiertelnie pomylił! Im bliżej było do Bożego Narodzenia Michaś coraz gorzej wyglądał, a bóle głowy wciąż się nasilały.
W konsekwencji poprzez pedagogów wymagających biegłej znajomości języka niemieckiego Michaś poświęcał dużo czasu na nocną naukę, gdyż za dnia nie było na to czasu. Ta z kolei wyniszczyła doszczętnie organizm dziecka. Jak wiadomo chłopiec dostał zapalenia mózgu i już nie było odwrotu od śmierci. Niestety w Boże Narodzenie Michaś zmarł. Pamięć po nim pozostała. Sam pan Wawrzynkiewicz powiedział, że chłopiec nie miał głowy do nauki, ale za to jego serce było wielkie.