Minął wiek XX i rozpoczęliśmy swe uczestnictwo w świecie wieku XXI. Jest to okazja aby zastanowić się jak potoczą się losy ludzi i świata w stuleciu którego jesteśmy uczestnikiem. Na tym tle chcę zwrócić uwagę na ten "segment życia społecznego", jakim jest rodzina w Polsce wraz ze swą podstawową instytucją - małżeństwem.
W okresie minionych sześćdziesięciu lat rodziny polskie uległy znacznym, istotnym przeobrażeniom. Przeszły ewolucję od tradycyjnej rodziny patriarchalnej - do rodziny zmodernizowanej,
Na skutek oddziaływania wielu czynników takich jak:
1) wydarzenia i przemiany okresu powojennego, zmieniające ustrój społeczny - w tym także ustawy prawne dotyczące małżeństwa i rodziny;
2) przemiany ekonomiczno-społeczne zachodzące w latach pięćdziesiątych, sześćdziesiątych i siedemdziesiątych w Polsce szczególnie industrializacja i urbanizacja oraz wynikająca stąd wzmożona migracja ludności , także wzrost poziomu wykształcenia i masowe zatrudnienie kobiet poza domem;
3) sytuacja kryzysowa lat osiemdziesiątych, osłabiająca kondycję rodziny i przyhamowująca jej cywilizacyjne przemiany;
4) procesy transformacji zaistniałe w Polsce w latach dziewięćdziesiątych,
Na skutek tych czynników rodziny polskie przestały być patriarchalne - także i te wiejskie. Dzieci uzyskały więcej swobody, upowszechniła się znacznie praca zawodowa kobiet - dająca im więcej swobody i niezależności w stosunku do mężów, egalitaryzująca rodzinę, ale zarazem ograniczająca jej spójność.
Jakie będą losy rodzin polskich w przyszłości? Futurolodzy przewidują że polska rodzina podlegać będzie tym samym procesom co rodziny europejskie, ponieważ na skutek otwarcia granic i nieskrępowanej możliwości przemieszczania się wpływy europejskie będą oddziaływać na nasze społeczeństwo. Wbrew pozorom z takiej sytuacji nie płyną same korzyści. Obserwując społeczeństwa zachodnie i model rodziny jaki tworzą, czytając badania socjologiczne i statystyczne zauważyć można, że grozić nam może to że "polskość" rodziny będzie maleć na rzecz unifikacji. Zmniejszać się będzie nadal spójność rodzin - coraz większa ich liczba podlegać będzie dezintegracji. W związku z czym wzrastać będzie liczba rodzin rozbitych, rozwiedzionych. Pytanie czy rodzina w społeczeństwie ulega zanikowi i czy grozi to samo u nas? Otóż nie, przecież rodzina to nie nie tylko rodziny pełne, składające się z obojga rodziców i dzieci, ale również niepełne, chociaż oddziaływanie na dzieci w takich niepełnych rodzinach może się niekorzystnie odbijać na jakości związków w ich dojrzałym życiu. Z socjologicznego punktu widzenia status rodziny mogą też mieć związki niesformalizowane. Ale jedno jest pewne: rodzina to wartość i to taka o którą warto walczyć i chronić. Dlatego mając na uwadze zagrożenia dla rodzin jakie niosą dzisiejsze i przyszłe przemiany społeczno-gospodarcze istnieje potrzeba zastanowienia się nad ochroną tych wartości.
Chcę zastanowić się jak postępować żeby dwoje ludzi zakładający rodzinę bez względu na to czy są małżeństwem czy też pozostają w stałym choć nie sformalizowanym związku tworzyli tę podstawową komórkę społeczną na długie lata i pozostawali ze sobą w miłości wierności, w trudzie znoju, chorobie i szczęściu aż do śmierci. Bez względu na to czy oboje powiedzieli to publicznie w obecności księdza czy urzędnika czy tylko sobie nawzajem bez świadków, bo jak napisała Gertruda Von de Fort : - "Miłość nie oznacza ani wyboru stanu cywilnego, ani przyjemności zmysłów. Nie kocha się również z powodu błogosławieństwa dzieci. Ale miłość przemyka się jak promień z innego świata, aby oświecać nasz świat". Dlatego też w dalszej części tej pracy będę naprzemiennie używać zwrotów małżeństwo i związek partnerski.
moje rozważania będę też prowadzić w oparciu że to miłość jest motorem i tą siłą która nas pcha byśmy byli razem. Nie będę rozpatrywać przypadków, wcale nie odosobnionych, kiedy zawiera się małżeństwa bez miłości. Bo to nie jest moim zdaniem rodzina., tylko spółka z ograniczoną odpowiedzialnością. Interesuje mnie jak postępować, czego oczekiwać, czego wymagać, co robić a czego nie żeby małżeństwo było udane, a ludzie go tworzący byli szczęśliwi. I to oboje szczęśliwi ponieważ nie może być udane małżeństwo w którym tylko jedna osoba jest szczęśliwa. Dlatego chciałam poznać przyczyny dlaczego robimy to co robimy i jakie z tych działań wynikają skutki. Z racji wieku i dotychczasowych doświadczeń nie mogłam się oprzeć na doświadczeniach wynikających z autopsji a jedynie zapoznać się z materiałami i opracowaniami autorów zajmujących się zawodowo i naukowo problemami małżeństw i rodziny. Zaczynając od czasopism z których chyba najpełniej interesującą mnie problematykę podejmuje kwartalnik Małżeństwo i Rodzina poprzez literaturę naukową. W ten sposób dotarłam do książki Karen Horney Psychologia kobiety, w której rozdział Problemy Małżeństwa opisuje od strony psychologicznej zachowania małżonków, a ponieważ w tej książce wiele odwołań było do pozycji Carla Junga Archetypy i symbole więc i tam znalazłam źródła do niniejszej pracy.
związek mężczyzny i kobiety czyli dlaczego ten (ta) a nie kto inny
Małżeństwo może kiepsko rokować od samego początku jeżeli nie dokonamy „właściwego” wyboru. Pytania które stawia Karen Horney: Dlaczego wybierając osobę z którą chcemy dzielić życie tak często wybieramy nieodpowiedniego partnera? Czy polega to na nie uświadamianiu sobie własnych potrzeb? Czy niedostatecznie poznaliśmy drugą osobę, czy było to chwilowe „zaślepienie”
Wg Carla Junga ludzie dobierają się wg pewnej matrycy która skonstruowana została w latach naszego dzieciństwa. Każdy z nas nosi bagaż doświadczeń dotychczasowego życia który utrwala w nas mentalność. W tej mentalności zakodowane są archetypy wyidealizowanego mężczyzny i wyidealizowanej kobiety. Treść tych wyobrażeń powstaje w wyniku kontaktu z przedstawicielami płci przeciwnej w okresie dzieciństwa, przede wszystkim z ojcem (córki) i matką (synowie). W wyniku tych doświadczeń powstają wyobrażenia ideału płci przeciwnej i są to na ogół zbiory najlepszych cech, które posiada ojciec lub matka. Z tych cech powstaje coś w rodzaju matrycy którą przykładamy do osób z którymi pragniemy pozostawać w bliższych związkach. Wśród wielu matryc, które reprezentują osobiste dążenia, pragnienia i lęki, spotykamy wreszcie tę która najbardziej pasuje do naszej matrycy; poszukiwania i poczucie niepełności zostało zakończone. Następuje stan który nazywamy zakochaniem i jest to stan najpiękniejszy w życiu człowieka. Wreszcie następuje decyzja: chcemy być blisko siebie i dlatego zamieszkamy razem.
. Od tej chwili kiedy partnerowi powiedzieliśmy TAK od tego momentu każdy nasz dzień powinien być dniem w którym będziemy umacniać nasz związek ponieważ każdy dzień przynosi nowe wyzwania, nowe przeszkody które muszą być pokonywane. Będzie to tym łatwiejsze jeżeli w związku zamiast określeń : Ja, Ty zastąpimy My. Nie jest to łatwe ponieważ każdy z partnerów wnosi do związku własną niepowtarzalną i indywidualną osobowość, uwarunkowania wyniesione ze środowiska rodzinnego, system wartości i przyzwyczajenia. Te dwie różne osobowości tworzą związek, w którym inność każdego z partnerów może mieć różny wpływ na losy małżeństwa. Związek będzie udany jeżeli ta inność nie rodzi konfliktów.
Są jednak obszary na których czają się niebezpieczne "rafy" dla małżeństw i związków partnerskich.
Zaufanie
- Proste, głębokie przekonanie że współmałżonek jest prawdomówny, uczciwy i można na nim polegać to chyba fundament zdrowego związku. Jeżeli zaufanie zostanie nadużyte, lub co gorsza nastąpi jego utrata to nie czujemy się już tak bezpieczni a odbudowanie zaufania jest bardzo trudne i długotrwałe
Porozumiewanie się
Często partnerzy albo zupełnie nie rozumieją się albo źle interpretują swoje słowa. Problemy z porozumieniem się uznawane są za główne powody napięć w związkach. Często mąż czy żona wogóle nie rozmawiają ze sobą na temat problemów które mają, albo wspólnie albo któreś nich. Mów i słuchaj słuchaj i mów to motto powinno stale towarzyszyć w rodzinie. Nie należy lekceważyć także mowy ciała oraz innych sposobów komunikowania się jak: mimika twarzy, gesty, ton głosu. Należy umieć odczytywać je, ponieważ są one również ważnym środkiem przekazu
seks
seks to sfera której nie należy lekceważyć, gdyż to ważny aspekt naszych relacji między partnerami. Jeżeli pożycie seksualne jest mało satysfakcjonujące to ma ono negatywny wpływ na pożycie w związku. Wogóle można zaryzykować stwierdzenie że seks jest barometrem sytuacji w związku.
Wg Karen Horney jest kilka głównych przyczyn wielu kryzysów małżeńskich . Jedną z nich (ale nie najważniejszą) jest rutyna do której prowadzi długotrwałe przebywanie z tą samą osobą. Rutyna sprawia że związek staje się ogólnie mówiąc uciążliwy, nudny. Nawiązując do wyżej wymienionych obszarów zagrożeń pożycia, rutyna najbardziej odciska piętno na dwóch: -porozumiewanie się i seks. Któregoś dnia konstatujemy, że tak właściwie to nie mamy o czym gadać ze swoim partnerem, bo z góry wiadomo co odpowie, albo co gorsza nie odpowie bo mu się nie chce. Dokładnie to samo odbywa się w sferze seksu, gdyż monotonia zabija emocje seksualne oraz osłabia poczucie więzi uczuciowej i duchowej i powoduje że podświadomie nie dążymy do nich.
prof. Lew Starowicz w artykule Przesłanie dla małżeństw i rodzin na początku XXI wieku zauważa ponadto że kryzysy małżeństw wynikać mogą w większym niż do tej pory stopniu w wyniku nasilonych dążeń do poprawy własnej sytuacji materialnej ze wględu na pracę która absorbować będzie partnerów w większym niż do tej pory wymiarze. Bardzo częste przypadki rozłąki będącej wynikiem otwarcia się rynku pracy w Europie. Uwagę naszą w dużej mierze pochłaniać może też atrakcyjność oferty z różnych dziedzin życia jak np. techniki, czy mediów, Powstaje coraz więcej firm nakierowanych na relaksacyjnym uatrakcyjnianiu nam życia( wypoczynek sport, hobby). Niestety będzie się to odbywać kosztem uwagi, która powinna być nakierowana na rodzinę, na współpartnera.
Jednakże największym problemem dla stworzenia udanego związku, lub też jeżeli już się to udało na początku w utrzymaniu go w zgodzie, harmonii i szczęściu jesteśmy my sami i nasze nieuświadomione siły które bywają destrukcyjne dla związku. Wprawdzie nie trzeba być wykształconym psychologiem żeby domyślić się istnienia takich sił jednak uświadamianie sobie ich istnienia jest dla nas niewygodne, bo nie jest wygodne zaglądanie w głąb samych siebie, tym bardziej że stanowią one dla nas tajemnicę. To jest gł. myśl przewodnia tezy postawionej przez Karen Horney. Tylko że udawanie że czegoś nie ma nie pomoże w rozwiązaniu psychologicznych problemów małżeństw.
Jeżeli pominąć przyziemne problemy związków takie jak mieszkanie, finanse to inne są już natury psychologicznej. W książce K.H. tego nie napisano wprost ale można zaryzykować twierdzenie że wszystkie problemy natury psychologicznej rodzą niechęć do współpartnera. Natomiast w książce jest przedstawiony pogląd na genezę powstawania tej niechęci. Przede wszystkim wady. Każdy je ma, ale zawsze lepiej widzimy je u partnera, no bo jak już zostało powiedziane w głąb siebie patrzeć nie lubimy. Oczywiście one muszą się się pojawić w ciągu dłuższego lub krótszego okresu wspólnego życia tyle tylko, że ujawniona wada uruchamia lawinę, która narasta wraz z postępem czasu. Trzeba by się teraz zwrócić w kierunku początku kiedy byliśmy na etapie wyboru partnera. Kiedyś jakieś jego cechy rzeczywiście odpowiadały naszym wyobrażeniom , kiedy spełniał niektóre nasze oczekiwania , kiedy symptomy rokowały nadzieje na spełnienie jakiejś naszej tęsknoty. I chociaż wszystko to nawet potwierdziło się później w związku , ale cała reszta naszej osobowości niewiele ma wspólnego z partnerem to musi to nieuchronnie prowadzić do perturbacji w utrzymaniu trwałości związku. Można pokusić się o pierwszą diagnozę: zastosowanie jednego tylko kryterium wyboru. Wynik: zbyt wiele w nas pustki i niespełnienia, nadchodzi zawód i rozczarowanie. To jeszcze nie oznacza niechęci ale może stanowić jej źródło.
Sprzeczności drzemią w nas
Wydaje nam się że wiemy czego chcemy i uważamy że nasze dążenia są jednorodne i spójne, ale w rzeczywistości jest inaczej. Nasze oczekiwania często są sprzeczne ze sobą i my instynktownie zdajemy sobie z tego sprawę, ale na ogół zawsze za późno i nigdy o tym nie pamiętamy w momentach kiedy ta pamięć o tej stronie naszej natury byłaby najbardziej pożądana, bo pozwoliłaby uniknąć wielu potencjalnych zarzewi konfliktu. Na czym te sprzeczności polegają? Najlepiej posłużyć się przykładem: Mężczyzna z natury łagodny uległy by nie rzec zniewieściały wybiera kobietę o podobnym charakterze typu matczynego. Jednakże podświadomie pociąga go typ kobiety o swobodnym sposobie bycia, kokieteryjnej, zaborczej, czasem wyuzdanej. Ta dwoistość pragnień zniszczyła już niejeden związek. Inny przykład: kobieta pragnie żeby jej partner emanował ciepłem, imponował wysoką kulturą, był opiekuńczy. Ale kiedy z takim partnerem w końcu wiąże się w stały związek ujawnia się drzemiąca w niej tęsknota za silnym brutalnym samcem, który zdobywałby ją siłą. Zaczynają się ujawniać pretensje do partnera że nie potrafi sprostać obu zestawom oczekiwań. Dochodzi nawet do uczucia pogardy za cechy które kiedyś były kryterium wyboru partnera.
Skąd się biorą owe sprzeczności? Można spróbować sobie na to odpowiedzieć biorąc za punkt wyjścia teorię S. Freuda o tzw. Kompleksie Edypa i Kompleksie Electry. Jeśli zaakceptuje się tę teorię (zakładam że nie trzeba tych pojęć tłumaczyć ) oraz to że każdy przechodzi przez etap rozwoju związany z owymi kompleksami, to jasnym się staje że nasza wczesna młodość dzieciństwo i kontakt z płcią przeciwną którą jest rodzeństwo, a przede wszystkim rodzice determinują nasze postępowanie w dorosłym życiu. Karen Horney wysuwa tu wniosek dalej idący, że niektóre postawy wobec przeciwnej płci mogły ukształtować się w dzieciństwie i że nieuchronnie znajdą odbicie w późniejszych związkach oraz że te postawy są w dużej mierze niezależne od osobowości partnera. Z badań i doświadczeń psychologów wynika też że te uczucia często pozostają nieuświadomione.
Pozostając nadal w sferze teorii Freuda rozwijanej dalej przez Karen Horney zwrócić uwagę trzeba na jeszcze jeden aspekt będący przyczyną konfliktów i kryzysów w małżeństwach. Pojawienie się dziecka. Wydawałoby się że to niemożliwe aby pojawienie się dziecka mogło zaszkodzić dobrym relacjom pomiędzy współmałżonkami. A jednak pamiętając o teorii Freuda w pewnych warunkach psychologicznych taka sytuacja może być faktem. Nierzadkie są przypadki, że mężczyzna który nieświadomie silnie jest przywiązany do matki zacznie odbierać żonę jak matkę, kiedy ona sama faktycznie stanie się matką. W psychice mężczyzny może stać się dla niego niemożliwe zbliżenie się do niej jako do obiektu seksualnego.
W przypadku kobiety może się zdarzyć że w wyniku jakiegoś wypaczenia w jej rozwoju wszystkie jej kobiece tęsknoty zaczną skupiać się na dziecku. Stąd w dorosłym mężczyźnie kocha ona tylko dziecko. Dziecko które on sam dla niej stanowi jak i dziecko którym ją obdarzył. W tym momencie mąż staje się niepotrzebny a nawet wzbudza irytację swoimi wymaganiami.
Tok myślenia jaki prezentuje Karen Horney jest następujący: jeżeli w małżeństwie coś się wypala, lub wkracza w nie trzecia osoba wówczas czynniki które są winne rozpadowi związku są następstwem wcześniejszych okoliczności i procesów o których tak naprawdę nie wiemy, bo nie uświadamiamy sobie ich istnienia, ale które doprowadzają do stopniowej niechęci wobec partnera. Wbrew pozorom to właśnie te okoliczności i wewnętrzne psychologiczne konflikty własnego rozwoju jakie wnosimy do małżeństwa są źródłem niechęci do partnera. a nie te jego cechy które nas denerwują
Zapoznając się z tymi poglądami Karen Horney trzeba dojść do wniosku że problemów małżeńskich nie rozwiąże się ani poprzez proste napomnienia, ani też zwykłe zalecenia jakie często są publikowane w prasie popularnej . Należy tutaj położyć nacisk na kształtowaniu dojrzałości emocjonalnej obojga partnerów. W dodatku praca ta powinna być wykonana przed wejściem w stały związek. Wydaje się jednak że wielu trudności nie da się uniknąć. Prawdopodobnie dlatego że w ludzkiej naturze jest oczekiwanie że szczęściem zostaniemy obdarowani, a sami nie musimy na nie zapracować. Kształtując jednak naszą dojrzałość również poprzez edukację o naszej psyche możemy niepożądane zjawiska zmniejszać. Jedną z takich dróg jest nauka wyrzeczeń. Nasze podejście do wyrzeczeń będzie się oczywiście zmieniać w zależności od tego w jakim momencie historycznym będziemy się znajdować. Poprzednie pokolenia domagały się zbyt dużych wyrzeczeń jeśli chodzi o działanie instynktów. Dzisiejsze pokolenie na ogół obawia się wszelkich ograniczeń. Trzeba jednak podjąć próbę znalezienia równowagi pomiędzy wyrzeczeniem a przyzwoleniem.
Małżeństwo szczęśliwe to małżeństwo którego aktywność nie jest niewolniczą jednością czy podporządkowaniem jednej strony przez drugą, dzięki czemu udaje się “przeżyć życie” czemu Małżeństwo szczęśliwe to takie w którym każdy jest sobą, choć staje się innym, bo coraz bogatszym wewnętrznie i coraz bardziej włączającym się, dzięki współdziałaniu, w świat poprzez zmienianie tego świata czy to dzięki wychowaniu dzieci, czy też dzięki wspólnym dokonaniom. Szczęście w małżeństwie nie polega na wielkich pragnieniach, ale na wspólnej realizacji zadań, które dają satysfakcję zbliżają do celów ostatecznych, realizowanych ciągle przez całe życie. Szczęście małżeńskie istnieje zatem tylko wówczas gdy życie małżeńskie podporządkowane jest ideałom, wyznaczającym etapy życiowych osiągnięć.
Niestety są sytuacje że małżeństwa same nie będą sobie w stanie poradzić z kryzysami. Powinno się więc promować różnego rodzaju poradnie małżeńskie, a tam gdzie ich nie ma gabinety psychologiczne. Jest szansa że uzyska się tam pomoc, że partnerzy zostaną uświadomieni o zawiłościach swojej psychiki i jej wywieraniu na pożycie. Jakość porad może być jednak różna. Aby się przekonać czego można się dowiedzieć w takiej poradni postanowiłam skorzystać z porady w jednej z nich , takiej swoistej profilaktyki „na przyszłość” a również na potrzeby niniejszej pracy.
( z zapisu rozmowy z psychologiem - seksuologiem Zygmuntem Szymańskim)
co zrobić by po miodowym miesiącu nie nastąpiły gorzkie lata
Z.S. - uświadomić sobie, że dwoje ludzi wkracza w trudny moment swojego życia - ich związek przechodzi z fazy romantycznej w małżeńską
jak należy to rozumieć?
Zazwyczaj młodzi ludzie podejmują decyzję o zmianie charakteru związku jeszcze w fazie "ostrego zespołu zakochania". Przyjmują za pewnik, że stan silnego zauroczenia partnerem to prawdziwa miłość i że będzie ono trwało wiecznie. Z tak ugruntowaną wiarą zaczynają kształtować rzeczywistość
A potem?
A potem okazuje się że ta rzeczywistość nie jest tak różowa. Początkowo nie dostrzega się problemów. Ale wspólne życie sprawia, że zaczyna się partnera postrzegać w bardziej realistycznych wymiarach. Zmienia się charakter doświadczeń, które się wspólnie przeżywa, również w seksie. Wcześniej do tego tęsknili jeżeli nie mieszkali razem, teraz okazuje się, jaki jest "prawdziwy temperament seksualny" każdego z nich.
Czyli że kiedyś było łatwiej i przyjemniej?
Przede wszystkim było inaczej. Po ślubie trzeba nauczyć się np. innego zapraszania do seksu. Niektórym się wydaje, że już nie muszą starać się o siebie, bo przecież są razem. Dla wielu mężczyzn zawarcie małżeństwa to jest w zasadzie zakończenie pewnego etapu w życiu - teraz mogą zabrać się za inne sprawy, np. robienie kariery. Natomiast dla kobiety jest to właściwie początek - teraz należy zatroszczyć się o sferę uczuciową związku. I to jest moment, kiedy zaczynają postrzegać różnice, które nie wynikają z tego, że się przestali kochać czy też stali się sobie obojętni, tylko inaczej reagują, inaczej radzą sobie z rzeczywistością. Ta inność może niekiedy prowokować konflikty o tyle trudniejsze do rozwiązania, że partnerzy nie wiedzą, skąd się one biorą.
Dlaczego o tym się nie wie, bo jesteśmy sobą zauroczeni?
Bo wcześniej nie mieli pewnych wspólnych doświadczeń. Teraz obserwują swoje reakcje i zachowania w sytuacjach, które dotychczas nie występowały, ba, często w ogóle nie wyobrażali sobie nawet, że staną się ich wspólnym doświadczeniem, weryfikującym obraz współmałżonka (własny zresztą też). Te nowe sytuacje pokazują, jaki partner jest rzeczywiście. Zazwyczaj to nie on się zmienia, to my inaczej patrzymy. Zaczynamy więcej widzieć. Nagle pojawiają się tysiące spraw, o których istnieniu wcześniej się nie myślało - chociażby wspólny budżet, planowanie wydatków, organizowanie domu, zakupy, pranie. Okazuje się, że siła oszołomienia właściwego dla fazy romantycznej nie tylko nie pomaga, ale czasami nawet przeszkadza - wszystko się zmieniło, gdzieś podziały się te szalone westchnienia. A one nigdzie się nie podziały, tylko doszły nowe doświadczenia.
Czy tak reagują wszystkie pary?
Ten trudny moment łatwiej przechodzą ci, którzy przed ślubem mieszkali razem. Jeżeli wypracowali sobie satysfakcjonującą formę współżycia to pierwsze trudności po zawarciu związku mogą się pojawić dopiero po narodzinach dziecka
A pozostali którzy razem nie mieszkali?
Rozpoczną budowanie wspólnej formuły życia erotycznego - a więc odkrywanie wszystkich jego pozytywnych i negatywnych stron. Rozpoczynają rzeźbienie jak już wspomniałem codziennej rzeczywistości. Tej przyziemnej często szarej i zgrzebnej.
Czy można określić w przybliżeniu czas po jakim para się dotrze?
każda para potrzebuje czasu - dłuższego lub krótszego - do zbudowania formuły co się nazywa NASZE MAŁŻEŃSTWO. A więc dopracowanie się pewnej równowagi, pewnego stylu życia, sposobu wspólnego spędzania czasu, wyodrębnienia reguł postępowań
Od czego w takim razie zależy długość "docierania się" partnerów?
Od posagu, który się wnosi do związku, czyli od wcześniejszych wspólnych doświadczeń. A także od indywidualnych cech, takich jak umiejętność współpracy, zawierania kompromisów, tworzenia hierarchii wartości - ustalenia, co jest naprawdę ważne, a co nie, otwartego wyrażania swoich pragnień
Życie dowodzi, że to nie takie proste
No to posłużę się paradoksem który zawsze robi na parach wrażenie kiedy go mówię. Jeśli wchodzisz w związek małżeński, to pomyśl, że jest regułą, iż wiążesz się z kimś zupełnie nieodpowiednim. O ile nie wzięłaś sobie partnera, z którym nie masz żadnej szansy ułożenia sobie szczęśliwego życia, to oczywiście nawet z tym nieodpowiednim człowiekiem da się coś zrobić, ponieważ on też się związał z osobą nieodpowiednią, a więc jesteście w podobnej sytuacji. A to już jakoś łączy.
Fakt wrażenie robi , ale może tak bardziej na poważnie
Po pierwsze, należy wyzbyć się złudzeń, że małżeństwo będzie prostą kontynuacją serialu pt. "faza zauroczenia". Coraz mniej w naszym związku będzie zależało od biochemii, a coraz więcej od indywidualnej aktywności, aby wspólnie było nam dobrze. Po drugie - trzeba pamiętać, że za małżonka wzięliśmy sobie zwykłego człowieka, a nie ideał. Musimy nauczyć się żyć z jego wadami, a nie tylko uniesieniami i ekstazami. Po trzecie - musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, co jest dla mnie ważne, a z czego mogę bez żalu zrezygnować. Czyli jakie są moje granice kompromisu. I ostatnia sprawa - trzeba umieć partnerowi okazać czułość, gdy bywa nieatrakcyjny z przyczyn obiektywnych, np. choroby, stresu. Ale nie zatracać atrakcyjności z lenistwa.
I wtedy istnieje szansa, by przejść przez życie bezkonfliktowo...
No nie ma tak dobrze. Wtedy będą mogli łatwiej przezwyciężyć kryzysy, które nieuchronnie czekają każde małżeństwo. W pierwszym okresie kształtują się bowiem także sposoby radzenia sobie z trudnymi sytuacjami.
Dziękuję za rozmowę
Wszyscy potrzebujemy bliskiego związku z drugim człowiekiem; w relacji partnerskiej pragniemy ściągnąć maskę, chcemy być sobą, wyrażać nasze pragnienia, niczego nie udawać. Drugi człowiek jest naszą ostoją w życiu, które nieustannie się zmienia. Dzielone z nim radości stają się większe, troski mniejsze. Od partnera uzyskujemy wsparcie, radę, obronę; jednak to tylko jedna, ta jaśniejsza, strona medalu. Istnieje także i ta ciemna strona - całkowite odsłonięcie się przed drugim człowiekiem czyni nas podatniejszym na zranienia, wzbudza lęk przed śmiesznością i odrzuceniem.
Przyszłość nie taka czarna
Moim zdaniem apokaliptyczna perspektywa przyszłości rodzin i tworzących ją związków partnerskich nie potwierdzi się. Kolokwialny slogan że człowiek jest zwierzęciem stadnym każdego dnia jest potwierdzany przez setki małżeństw jakie są zawierane, przez setki par podejmujących wyzwanie tworzenia stałego związku. Tempo życia jakie zostało narzucone przez cywilizację XXI wieku powoduje że ludzie czują lęk przed nieznanym. Przytłacza ich to tempo i czują że sami mogą nie dać rady. Dlatego szuka się oparcia w drugim człowieku bo zawsze we dwójkę raźniej. Oczywiście innym, czynnikiem jest atawistyczny przymus przedłużenia gatunku, jednakże prokreacja nie wymusza stałej obecności dwojga ludzi. Człowiek pragnie obecności drugiego człowieka bo istotą człowieczeństwa jest pragnienie szczęścia, miłości, akceptacji. Te pragnienia nie zawsze bywają spełnione, dlatego nauki bycia ze sobą nigdy za wiele.
W dobie technicyzacji jakość rodziny i związków ją tworzących nabiera jeszcze większego znaczenia. Dlatego nauki gamologia i familiologia do tej pory mało rozwinięte zaczynają budzić coraz większe zainteresowanie. Powstaje coraz więcej ośrodków terapeutycznych gdyż eksperci są zgodni że ich praca przynosi efekty w postaci pomocy w przezwyciężaniu patologii rodzinnej . A na zakończenie posłużę się receptą jaką otrzymałam na pytanie które powtórzyłam opuszczając gabinet terapeutyczny : co zrobić żeby nam się udawało? I padła odpowiedź: - pamiętajcie "niech słońce nie zachodzi nad zagniewaniem waszym"
BIBLIOGRAFIA
prof.zw.dr hab. Zbigniew Tyszka O chronieniu się w rodzinie przed zagrożeniami naszych czasów [/kw. Małżeństwo i Rodzina nr 2/2002]
Maria Braun-Gałkowska Psychoprofilaktyka życia rodzinnego /kw. Małżeństwo i Rodzina nr 2/2002
Zuzanna Celmer Człowiek na całe życie
ks. prof. zw. dr hab. Zachariasz Łyko O chronieniu w rodzinie najcenniejszych wartości [/kw. Małżeństwo i Rodzina nr 2/2002]
prof. Lew Starowicz Przesłanie dla małżeństw i rodzin na początku XXI /kw. [Małżeństwo i Rodzina nr 1/2004]
Karen Horney Psychologia kobiety
Carl Jung Archetypy i symbole [fragm.-www.zora.piwko.pl/malzenstwo11]