Po długiej tułaczce po świecie Skawiński, polski emigrant, uczestnik zarówno powstania listopadowego jak i wielu innych bitew, po długiej tułaczce po świecie dotarł do miejscowości Aspinwall. Spragniony spokoju, znalezienia stałego miejsca pobytu, podjął tam pracę latarnika na samotnej wyspie.
Pewnego dnia jak zwykle zszedł z wieży na brzeg aby wziąć na górę dowiezioną paczkę z żywnością i wodą. Ale tym razem była tam jeszcze jedna paczka na której widniał bardzo wyraźny napis „Skawiński Esq”. Zaciekawiony niespodziewaną przesyłką zaczął przecinać płótno, kiedy jego oczy ujrzały polskie książki. Nie widział ojczyzny czterdzieści lat i tyle nie słyszał mowy ojczystej. Dopiero ona sama przyszła tu, do niego, przepłynęła ocean i sama znalazła jego- samotnika.
Starzec otworzył książkę. Były to wiersze. Nazwisko autora było mu znane i należało do znanego wieszcza polskiej literatury. Był to „Pan Tadeusz” Adama Mickiewicza.
Nagle Skawińskiemu wydawało się, że w jego wielkiej samotności rozgrywa się coś bardzo uroczystego, chwila ta jest niepowtarzalna. Dalekie zegary wybiły godzinę piątą po południu. Wokół latarni ocean szumiał cicho i spokojnie, a błękitne niebo przecinały z rzadka mewy. I w tym poważnym nastroju z intensywnie bijącym sercem Skawiński zaczął czytać drżącym głosem pierwsze wiersze inwokacji z „Pana Tadeusza”.
W pewnej chwili przerwał ze wzruszenia. Zalany nagłą nostalgią, nie mógł złapać oddechu, coś ściskało go za gardło. Opanował się, zaczął znów. Czytając „Tak nas powrócisz cudem na ojczyzny łono” przestał panować nad swoimi emocjami. Rzucił się na piasek z wielkim płaczem. Tak wyrażał nagromadzoną przez lata wielką miłość i tęsknotę za ojczyzną. W płaczu przepraszał ukochaną ojczyznę, że zapominał już o niej, tak bardzo zobojętniał w swej samotni.
Czas mijał a on wciąż leżał na piasku jak nieżywy. Zaniepokojone mewy przylatywały pod latarnię, domagając się swej codziennej karmy. Zbudziły latarnika, który pochłonięty wspomnieniami swego kochanego kraju bezwiednie oddał im całą swoją żywność, zapominając o pragnieniu i głodzie, które kiedyś nadejdą. Wziął książkę do ręki i powrócił do czytania. Miał wrażenie, że teraz nic nie jest mu potrzebne do szczęścia, do takiej pełni radości.
Zaczęło zmierzchać. Skawiński oparł się o skałę, przymknął oczy i oddał się marzeniom. Jego dusza została przeniesiona do miejsca, w którym się wychował, którego był częścią historii. Kolejno przed oczami przesuwały mu się obrazy związanie z odległą przeszłością. Śnił o swojej rodzinnej wsi, widział siebie jako ułana na koniu, przygotowującego się do bitwy. Widział wszystko tak, jak było. Pamiętał dokładnie pola, miedze, łąki. Pomyślał przez chwilę o latarni, która czekała na niego, by ją zapalił. Szybko jednak odpędził od siebie myśli przypominające o jego obowiązku, był teraz bowiem wśród obrazów niezmienionej przez czas wsi. Zrozumiał, że to jest ta błogość, na którą czekał cały czas, zmęczony tułaczkami i ciągłymi zmianami. Przez cały ten czas pragnął powrócić do ojczystego kraju. Znów przechadzać się kolorowymi polami, ujrzeć wiejskie domy, poczuć tę polskość, porozmawiać z rodakami o historii kraju, jego przyszłości.
Nie istniały dla niego fale, które delikatnie muskały mu dłonie ani lekki wieczorny chłód. Zapomniał o ptakach świergoczących wkoło i o statkach na pełnym morzu, błądzących w ciemności. Ten świat nie miał żadnego znaczenia, rozmył się, rozpłynął, przykrył go obraz rodzinnych okolic. To miał być niekończący się sen. Skawiński dryfował na falach oceanu swojej wyobraźni i wspomnień. Wszystkie emocje w nim lekko ukołysane nie wzburzały jak na początku, a koiły. Pozwalały nieść się wodom spokojnym i pięknym.
Nagle zmysły starca zaostrzyły się, słyszał, że ktoś się zbliża.
Okazało się, że to już poranek, a przebudził go strażnik portowy. Skawiński musiał dojść do siebie, powrócić do rzeczywistości i zostawić piękne obrazy. Okazało się, że tak bardzo pozwolił pochłonąć się marzeniom, że zapomniał o latarni. W konsekwencji statek natrafił na mieliznę i rozbił się. Za karę został zwolniony.
Tak zakończyła się praca latarnika i starzec musiał rozpocząć dalszą tułaczkę w poszukiwaniu swojego miejsca. Miał jednak ze sobą najcenniejszy skarb jaki kiedykolwiek otrzymał - swoją polską książkę.