EKOLOGIA
Przeszło 130 lat temu niemiecki uczony Ernest Haeckel wzbogacił język naukowy nowym słowem – ekologia. Wówczas termin oznaczał badanie wzajemnego oddziaływania na siebie zwierząt i ich środowiska. W ostatnich dziesiątkach lat wygięło więcej gatunków zwierząt niż w ciągu całej nowej ery i nawet człowiek, mimo swej liczebności jest gatunkiem zagrożonym. Dziś termin ekologia rozumiany jest znacznie szerzej. W grudniu 1998 roku Państwowa Inspekcja Ochrony Środowiska opublikowała „Raport o stanie środowiska w Polsce”. Niestety z zawartych w tym dokumencie informacji tylko niektóre zostały poddane opinii publicznej. Autorzy stwierdzili między innymi, że „Polska jest krajem wysoko rozwiniętym, w którym zagrożenia dla środowiska powodowane są przez przemysł, w tym zwłaszcza energetykę, gospodarkę komunalną i transport ” oraz „przewóz przez nasz kraj niebezpiecznych materiałów może powodować szczególne zagrożenia, mimo to walory przyrodnicze Polski uważane są za bardzo wysokie, zwłaszcza na tle Europy Zachodniej ”.
O tym, że przemysł od ponad 40 lat zatruwa powietrze, glebę i wody mówić nie trzeba, warto natomiast podkreślić, że tylko 13 % odprowadzanych do rzek ścieków komunalnych jest wcześniej oczyszczana ze związków biogennych. W świetle takich faktów optymistyczny ton raportu jest nieco zaskakujący. Zaledwie 1 % wód w polskich rzekach ma pierwszą klasę czystości i to nie zawsze w całym swym biegu. Już tylko nieliczni warszawiacy pamiętają czasy, gdy Wisła była wspaniałym miejscem na weekendowe wypady, a kąpiel w niej nie groziła długą kuracją dermatologiczną. Oczywiście to jedna z największych polskich rzek, nad którą leży wiele dużych miast i zakładów przemysłowych lecz podobny los spotyka także inne rzeki. O jakich więc walorach wspominają twórcy portu ?
W kraju na ochronę środowiska, w przeliczeniu na jednego mieszkańca, wydaje się 62 dolary, podczas gdy w Szwajcarii 376 dolarów, a w Niemczech 308. W nieco mniej zamożnych państwach, jak na przykład Hiszpanii, ów wskaźnik sięga 105 dolarów i nawet świadomość, że w tym rankingu za Polską plasują się jeszcze inne kraje, między innymi Węgry czy Albania nie nastrajają optymistycznie.
Przeciętny Polak nie zdaje sobie sprawy z istniejącego zagrożenia środowiska naturalnego, a media zaledwie sygnalnie informują o wybranych sytuacjach. Najczęściej dotyczą one protestu mieszkańców różnych miejscowości, sprzeciwiających się budowie w pobliżu ich domów spalarni śmieci bądź zakładów przetwarzających. O tym, jakie korzyści płyną z ich powstawiania prasa i telewizja wspomina tylko sporadycznie. Fakt, że ekologia kiedyś zajmie pierwsze miejsce w serwisach informacyjnych nie ulega wątpliwości, pozostaje pytanie, czy nie będzie już za późno ?
Problemów związanych z ochroną przyrody jest wiele. Niniejszy referat zaledwie dotyka trzech istotnych kwestii, które wiążą się z trzema żywiołami – ziemią, powietrzem i wodą.
ZIEMIA TONIE W ŚMIECIACH:
Zaledwie niewielki procent Polaków sortuje swoje śmieci, ale nie zawsze wynika to tylko z ich niechęci, lecz często z braku firm, które by je odbierały. W kilku mniejszych miastach Wielkopolski, wzorem niektórych krajów europejskich przyjął się pomysł wyposażenia domowych śmietników w odpowiednie pojemniki na odpady. Zapakowane oddzielnie plastikowe butelki, puszki po napojach, papier czy metale zamiast na wysypisko trafiają do punktów skupu. Takie rozwiązanie jest korzystne nie tylko dla osób prywatnych, które za wywóz śmieci nie płacą, ale także dla firm trudniących się wywozem odpadów, bowiem ich dochody wzrastają nawet trzykrotnie. Dzięki ulgom podatkowym i korzystnym kredytom zarabiają na tym również przetwórcy oraz oczywiście odbiorcy surowców wtórnych. Niestety rozwiązanie takie nie zyskało uznania mieszkańców dużych aglomeracji. Przyzwyczajeni do ciągłych podwyżek czynszu i do faktu, że nie mają na nie wpływu zarządzenia administracji traktują, jako kolejną uciążliwość. Nic zatem dziwnego, że w Polsce wykorzystuje się wtórnie zaledwie 700 tysięcy ton odpadów komunalnych co stanowi 2-3 % wszystkich wytworzonych rocznie. Tymczasem na wysypiskach leży obecnie ponad 2 miliardy ton odpadów przemysłowych, a jeżeli tempo ich produkcji utrzyma się np. poziomie ostatnich lat liczba ta w 2010 roku sięgnie 4 miliardów ton.
Tymczasem w Norwegii, Danii, Szwajcarii czy Finlandii wybudowano już setki spalarni śmieci. Urządzenia te wyposażono dodatkowo w długie taśmociągi, z których wybierane są surowce nadające się do wtórnego przetworzenia. Prowadzona w krajach Skandynawskich proekologiczna gospodarka zyskała nie tylko uznanie, ale wręcz wyraźne poparcie mieszkańców. Niewielkie, nowoczesne, bo nie emitujące do atmosfery szkodliwych gazów i pyłów, spalarnie budowane są na obrzeżach miast i nawet odległość 200 m od posesji nie budzi protestu mieszkańców. Podczas gdy za pół roku Sztokholm nie będzie miał problemów z odpadami, Warszawa tonie w śmieciach.
POWIETRZE, KTÓRYM NIE MOŻNA ODDYCHAĆ
W połowie lat 80 w prasie zachodniej pojawiły się informacje, że ilość spalin emitowanych przez Polskę do atmosfery zaczyna spadać. Na tej podstawie analitycy zachodnich wywiadów stwierdzili, że kraj dotknął kryzys energetyczno – paliwowy. W tym czasie Polska ratyfikowała tzw. Protokoły Siarkowe i Azotowe – ekologiczne aneksy do Konwekcji Genewskiej. Dzisiaj nie jest już tajemnicą, że ponad połowa rodzinnych inwestycji proekologicznych była wówczas związana z ochroną powietrza. Ilość tlenków siarki emitowanych do atmosfery zmniejszyło się o połowę, nie mniej groźba kwaśnych deszczy ciągle jeszcze nie była kwestią przeszłości. Ograniczenie emisji siarki przez kominy było możliwe m.in. dzięki niezwykle prostym rozwiązaniom. Wysokie kary skłoniły dyrektorów elektrowni do zrezygnowania z taniego lecz zasiarczonego węgla i zamontowania instalacji odsiarczających spaliny. Niestety na takie posunięcia nie mogły pozwolić sobie gospodarstwa domowe oraz zakłady mięsne, np. lokalnie, osiedlowe kotłownie, które do dziś są źródłem skażeń powietrza siarką również w chronionych rejonach.
Obecnie Polska w ciągu roku wysyła w powietrze aż 2,3 miliona ton trujących zarazków. Wśród pozostałych krajów europejskich zajmuje więc jedną z czołowych pozycji „truciciela”. Optymistyczne prognozy specjalistów dotyczące ograniczenia emisji tlenków azotu nie sprawdziły się. Chodź liczba ta jest nieco mniejsza niż przed 10 laty, to Polska nadal rocznie „wzbogaca” atmosferę o ponad 1,1 miliona ton tych związków. O ile łatwo było wpłynąć na ograniczenie zużycia paliw płynących przez wielki przemysł, to jednak wciąż problemem jest transport, który zużywa ich dużo. Natomiast warto wspomnieć o aż 33 % spadku produkcji pyłów,
możliwym dzięki instalacji odpowiednich urządzeń w dużych elektrowniach i ciepłowniach. Niestety nie dotyczy to energetyki lokalnej i tak np. w Nowym Targu czarna plaga kotłowniczego pyłu jest wszechobecna.
Raport o stanie środowiska stwierdza, że pozostałe zanieczyszczenia gazowe, głównie chemiczne emitowane są w znacznie mniejszych ilościach i oddziaływają tylko na lokalne środowisko. Ich stężenia są na niższym poziomie niż w latach 90. Zastanawiający jest również fakt, że mimo wzrostu samochodów zmalało zanieczyszczenie środowiska związkami ołowiu, ale nadal ustrzegać się należy warzyw uprawianych na skraju drogi.
CZEGO DODA BRUDNA WODA:
Poprawienie jakości wody w rzekach i jeziorach to obecnie jeden z głównych celów polityki ekologicznej państwa. To problem nie tylko szeroki ale również trudny, a zasadnicze znaczenie ma m.in. ilość wylewanych do wód ścieków oraz szkodliwe substancje wymywane z gruntu przez deszcze. Czystość wody można badać według dwóch kryteriów:
a) bakteriologicznych
b) fizykochemicznych
Niestety polskie wody zarówno w jednym, jak i w drugim kryterium nie spełniają europejskich norm i nie nadają się do picia bez uprzedniego oczyszczenia. Na przykład Odra nie mieści się nawet w trzeciej klasie czystości, a tylko niespełna 6 % Wisły daje się do tej klasy zaliczyć.
Sytuacja polskich jezior przedstawia się równie dramatycznie, pierwszą klasę mają niespełna 1,5 % z nich. Około 20 % ścieków komunalnych odprowadza się do jezior bez jakiegokolwiek oczyszczenia. Co roku do Bałtyku dostaje się 520 miliony metrów sześciennych brudów, z czego 423 miliony pochodzi z mieszkań prywatnych.
Nieliczne rodzime oczyszczalne ścieków opierają się na technologiach i konstrukcjach już przestarzałych. Zaledwie 115 miast (13 % mieszkańców kraju) korzysta z oczyszczalni redukujących azot i fosforany, które działają biogenne. Dodać że w krajach zachodnich nowoczesne oczyszczalnie obsługują od 70-90 % mieszkańców.
Według danych z 1997 roku tylko 3,5 % gospodarstw miejskich było podłączonych do sieci wodociągowej odprowadzającej ścieki do oczyszczalni i tylko 2/3 gospodarstw na wsi korzystało z szamba. Niestety w praktyce wiele instalacji jest tak skonstruowanych, że większość nieczystości poprzez podskórne dreny rozlewa się na okoliczne trawniki i wsiąka w glebę. W świetle tych danych twierdzenie, że zaledwie 30 % ścieków komunalnych jest wylewanych na dziko wydaje się zbyt optymistyczne.