Papirus stworzył starożytne państwo egipskie.
Bez spisywanych na papirusie dokumentów, rozkazów i praw cały system gospodarczy nie mógłby funkcjonować. Papirus przechowywał informacje o własności, podatkach, uprawnieniach urzędników i instytucji, a także gromadzoną przez kapłanów wiedzę, nie tylko tę mistyczno religijną, ale także tę o praktycznym znaczeniu, pozwalającą dostosować rytm życia całego państwa do wylewów Nilu. Oczywiście papirus służył także do zapisywania tekstów kultury i do komunikacji pomiędzy ludźmi. Wymieniłem w ten sposób trzy funkcje, które mogła pełnić zachowywana na papirusie informacja: gromadzenie i upowszechnianie danych, komunikacja oraz sztuka.
Na świecie rozpowszechnił się szybko przyrodni brat papirusu – papier. Bez trudu dostrzegamy, że w znaczeniu funkcjonalnym jest to braterstwo bliźniacze: na papierze spisano całą wiedzę ludzkości, ludzie i instytucje pokonywały odległość przesyłając do siebie listy i pisma, książka stała się fundamentem kultury. Jednak w XX wieku papier w znaczącym stopniu sam przyczynił się do wynalezienia swojego wielkiego konkurenta – multimediów, a więc zapisu tekstu i obrazów w postaci magnetycznej bądź cyfrowej. Czy jednak temu wynalazkowi współczesności uda się zastąpić słowo drukowane we wszystkich trzech wspomnianych funkcjach?
Rozpatrzę najpierw praktyczność papieru i multimediów jako nośników danych. Mieszczący się na płycie CD w postaci cyfrowej tekst, wydrukowany zająłby sporą półkę. Ogromne i prestiżowe niegdyś wielotomowe encyklopedie powszechne, kupuje się dziś najczęściej w rozbudowanych wersjach na kilku płytach kompaktowych. Biorąc pod uwagę fakt, że w dzisiejszym zinformatyzowanym świecie statystycznie na jednego człowieka (także tego, który nigdy o komputerze nie słyszał) przypada około 30 megabajtów przeróżnych danych rocznie, wizja przechowywania ich na papierze nie jest zachęcająca. Pomijając zajmowanie przestrzeni, szybkie i sprawne wyszukiwanie konkretnych danych byłoby nierealne. Ludzie utonęliby w stosach zapisanych często bezwartościowym tekstem kartek.
Internet to największa baza informacji w dziejach ludzkości. Coraz popularniejsze staje się przekonanie, że czego w nim nie ma – nie istnieje. Czy ktoś jest w stanie wyobrazić to sobie na papierze? Gigantyczna sieć obejmująca cały świat, wciąż zapełniana tysiącami gigabajtów, jest jednocześnie wygodniejsza i sprawniejsza w roli źródła danych niż niejedna księgarnia czy archiwum. Wyszukiwarki internetowe w ciągu sekundy szukają żądanego słowa na stronach, które w postaci drukowanej utworzyłyby dwunastokilometrowy stos! Sprawność mogąca zaimponować niejednemu bibliografowi...
Do niedawna, papier miał rację bytu w sferze biurokratyczno - urzędowej ze względu na wciąż istotne znaczenie własnoręcznego podpisu. Jednakże i ta ostatnia linia obrony została już złamana: coraz powszechniejszy staje się bowiem podpis elektroniczny, który ma szansę ten ręczny skutecznie zastąpić.
Nikt nie jest nieomylny. Przejawia się to również, może nawet najczęściej, w sferze piśmiennictwa. Wszystkiego nie można pisać ścieralnym ołówkiem a błędów w pisaniu uniknąć się nie da. Estetyka papierowego tekstu cierpi na ich korygowaniu pomimo stosowania licznych korektorów, podczas gdy słowo multimedialne edytować można zawsze. Również przy tworzeniu grafiki na komputerze zawsze użyć można niedostępnej dla klasycznego rysowania opcji „cofnij”.
Praktyczność w pisaniu w „terenowych” warunkach – niegdyś zasadniczy atut papieru powoli również zatraca swą wagę ze względu na powstawanie coraz to poręczniejszych lap- czy palm- topów pozwalających na multimedialne pisanie w niemal każdych warunkach.
Jak natomiast zalety papieru prezentują się wobec multimediów w dziedzinie komunikacji? Najlepiej zobrazuje to chyba porównanie listów zwyczajnych, wysyłanych drogą pocztową, z elektronicznymi, przekazywanymi przez internet. Listonosze nie stracą chyba szybko swej pracy bo mają jej wciąż sporo. Fakt ten mówi jednak jedynie o matematycznej ilości przesyłanych dziś pocztą informacji. Coraz większy udział mają w niej jednak kartki z wyjazdów, rachunki czy reklamy. Klasycznych wielostronicowych listów do przyjaciół i rodziny, wyczekiwanych niegdyś jako jedynej drogi pośredniego kontaktu z bliskimi wysyła się coraz mniej.
W mało których formularzach nie przewiduje się obecnie rubryki na adres e-mailowy. Często jest traktowany na równi z nazwiskiem i numerem telefonu. Nic w tym zresztą zaskakującego skoro e-poczta pozwala na błyskawiczne przesyłanie z każdego miejsca na Ziemi praktycznie nieograniczonej ilości danych. Jak wyglądałaby praca poczty gdyby miała dostarczać wszystkie e-maile? Z pewnością sparaliżowałoby to życie we wszelkich dziedzinach na całym świecie.
To właśnie komunikacja multimedialna jest jednym z podstawowych elementów globalizacji. Tak swobodny przepływ informacji sprawia wrażenie kurczenia się świata – oknem nań jest dla wielu ekran komputera.
Skoro zatem informacje na papierze zajmują tak dużo miejsca i są tak powolnie przekazywane czemu nie służy on ludziom już tylko na opał? Czy o książkach z papieru ludzie czytać będą kiedyś ze zdziwieniem w internecie? Czy będzie on nadal dla świata tym, czym był papirus dla Egiptu?
By odpowiedzieć na to pytanie należy przyjrzeć się znaczeniu papieru bądź płótna dla sztuki i kultury. W światowych muzeach sztuki, poza sferą sztuki eksperymentalnej, nie spotyka się raczej monitorów, służących to podziwiania wirtualnych obrazów lub dzieł literackich. Oczywiście w internecie umieszczonych jest bardzo wiele zdjęć obrazów i rzeźb, nierzadko można znaleźć w nim też całe książki. Jednak czy ktoś, kto odwiedził stronę Luwru może pochwalić się, że widział Mona Lisę czy Nike z Samotraki? Kolejki ustawiające się wciąż do owych dzieł świadczą, że bezpośredni kontakt ze sztuką w jej rodzimej postaci jest niezastąpiony. Siatka kolorowych punkcików tworzących na monitorze komputera obraz nie skłoni do głębszej refleksji odbiorcy, co było zapewne zamysłem malarza.
Drukarki nigdy nie stracą moim zdaniem swego znaczenia. Wciąż wielu ludzi czytanie z ekranu po prostu męczy, łatwiej im skupić się na treści tekstu na papierze, pisanego w sposób naturalny. Mało kto zrezygnowałby chyba z przyjemności przejrzenia porannej gazety przy śniadaniu na rzecz wydania wirtualnego.
Uważam, że tak jak papirus stworzył Egipt, tak multimedialny zapis informacji tworzy naszą współczesną cywilizację. Jestem jednak przekonany, że trzecia ze zdefiniowanych przeze mnie funkcji papirusu – sztuka, na zawsze pozostanie domeną, w której króluje papier. W każdym razie mam taką nadzieję, bo nie mam ochoty rezygnować z szelestu przewracanych kartek dobrej książki. I prawdę mówiąc, od czasu kiedy przeczytałem motto elementarza do drugiej klasy: „Książki to są najlepsi twoi przyjaciele, nie zdradzą, nie zawiodą, a nauczą wiele” nie znalazłem żadnych argumentów na obalenie tej błyskotliwej tezy. Także w tym wypracowaniu.