Wstęp
Żyjemy w społeczeństwie, gdzie nawet prawda, że 2 x 2 = 4 nie jest dla wszystkich oczywista. Dziś niejednokrotnie dekadencja posunęła się już tak daleko, że ludzie (a nawet społeczności) negują istnienie obiektywnej prawdy i obiektywnych norm etycznych. Tak zwany pluralizm, pojęty jako neutralność w odniesieniu do prawdy i wartości etycznych, jest przejawem daleko posuniętej dekadencji jakiejś cywilizacji. W tej sytuacji trzeba podjąć wysiłek, aby przypominać i przekonywać o prawdach, które powinny być oczywiste w ocenianiu człowieka i jego wolności. Trzeba tu sięgnąć do tzw. filozofii zdrowego rozsądku, do norm moralnych, ogólnie przyjętych i stosowanych w życiu codziennym i w prawodawstwie wszystkich cywilizowanych narodów, do danych psychologii i psychiatrii określających modeli człowieka “normalnego”, do doświadczenia i wartościowania pokoleń utrwalonego w literaturze, do przemyśleń oraz intuicji poetów, myślicieli, ludzi uznawanych za wielkich i dobroczyńców ludzkości. W ten sposób można dojść do ustalenia pewnych podstawowych rysów obrazu człowieka i elementów warunkujących i określających jego wolność, nadzieje, obawę i odpowiedzialność.
I. Obawa
Życie człowieka wypełnia obawa i troska o zdrowie, finanse, pracę, o życie jego bliskich, ich i swoją przyszłość i często zapomina, że te sprawy pomimo, że są ważne teraz, są w sumie chwilowe i pozbawione sensu.
Świat zewnętrzny współczesnego człowieka to nie tylko środowisko przyrodnicze, ale i otoczenie społeczne, stworzone przez nas instytucje oraz mechanizmy prawne
i polityczne, mające zagwarantować nam szczęście i bezpieczeństwo. Pomimo, że zapewniliśmy sobie całkiem niezły dobrobyt materialny, zabezpieczamy się na wypadek choroby, starości, bezrobocia i innych jeszcze nieszczęść poprzez chociażby cały, niezwykle rozwinięty system różnego rodzaju ubezpieczeń, gwarancji, poręczeń, to jednak wielu z nas odczuwa niepokój, niezadowolenie, lęk i obawę przed światem, przed sobą, przed przyszłością i śmiercią, a nawet przed nieznanym w nas samych, przed możliwością czynienia zła. Druga perspektywa spojrzenia na problem zagrożeń społecznych wynika
z pytania o to, jakim jest rzeczywiście świat; czy jest on nam dany, niezależny od nas, czy też może jest takim, jakim go widzimy? Tą drugą perspektywą spojrzenia na zagrożenia społeczne jest nasz świat wewnętrzny, świat naszej psychiki. Często wykorzystujemy innych, by osiągnąć własne cele, traktujemy ich jak przedmioty, pozbawione własnej woli i wartości, którymi możemy manipulować w zależności od naszych potrzeb. Wyzwala to oczywiście strach przed drugim człowiekiem - czyli przed światem zewnętrznym - napawa lękiem, podszywa niepokojem. Ktoś inny może manipulować także nami, co sprawia, że również czuć się będziemy zagrożeni. Strach towarzyszy człowiekowi przez całe życie. Rodzimy się ze strachem, żyjemy i umieramy z nim. Strach w formie najbardziej podstawowej to przecież nic innego jak lęk istnienia, obawa przed jutrem, przed nowym, nieznanym. Sam fakt, że żyjemy, jest równoznaczny z żądaniami, które istnienie przed nami stawia, a które mogą napełniać lękiem. Dzisiaj obawiamy się i niepokoimy się o to, co będzie jutro, dlatego, że czegoś doświadczyliśmy wczoraj. Obawiamy się o to, co będzie, o nowe, o kształt przyszłości. Każdy nasz dzień usłany jest wieloma obawami. Niepokojące myśli zaprzątają znaczną część naszego czasu. Treść ludzkich niepokojów zmienia się historycznie, pokoleniowo i rozwojowo. Nasze niepokoje, to obawa przed bezrobociem, przed bezpieczeństwem na ulicy, przed uzależnieniem się dzieci, przed zawałem, czy chorobą nowotworową. Czym innym niepokoiliśmy się w wieku pięciu, piętnastu, czy trzydziestu pięciu lat.
Bardzo dużo niepokoju, obaw doznajemy w związku z wykonywanym zawodem. Myśli o pracy, obawy z nią związane, zawodowe niepokoje, stanowią ważną grupę
w całości naszych dorosłych niepokojów. Czym bardziej wymagająca praca, im bardziej trudna, odpowiedzialna, tym więcej może przysparzać nam niepokojów, lęków i obaw. Szczególnie atmosfera pracy, charakter stosunków interpersonalnych, styl kierowania mogą mieć poważny wpływ na doznawane w związku z nią obawy, niepokój, czy lęk. Duża odpowiedzialność osobista, wielość różnorodnych zadań, zmienność relacji międzyludzkich, szczególne uzależnienie człowieka od człowieka, to tylko niektóre z cech współczesnego rynku pracy, mogące pozytywnie korelować z nadmierną ilością przeżywanego przez nas niepokoju i lęku. Dlatego też zasadnym wydaje się być mówienie dzisiaj o istocie, uwarunkowaniach i treści ludzkich lęków i niepokojów. Edukacja z tego zakresu powinna być częścią edukacji zawodowej. Rozpoznawanie własnych lęków, radzenie sobie z nimi, to ważny element kompetencji emocjonalnych człowieka ery globalnego społeczeństwa informacyjneg. Projektujemy swoje obawy, lęki i niepokoje na to, co nieznane. Pomimo naszych planów na przyszłość, nadziei i obaw, sama przyszłość
i tak pozostaje nieznana. Coraz silniejszym staje się, więc przekonanie, że nic nie zależy od nas. Często w takich sytuacjach, aby dać sobie z tym radę, fantazjujemy na temat przyszłości, wyobrażamy sobie, że wiemy, co się stanie jutro. Dość często na podstawie tego, czego dokonaliśmy w przeszłości, właściwie projektujemy przyszłość, co wzmacnia wiarę w naszą wiedzę o tym, co nastąpi. Jest to jednak złudne, a zarazem eliminuje z życia całą jego świeżość i spontaniczność. Jako ludzie być może jesteśmy jednymi z najbardziej bojaźliwych stworzeń, ponieważ do podstawowego strachu - przed drapieżnikami
i wrogimi siłami natury - dochodzą będące wynikiem pracy świadomego umysłu lęki egzystencjalne. Dla filozofów egzystencjalnych (Kierkegaard, Sartre) lęk, trwoga
i niepokój są treścią ludzkiego istnienia.
Można się nawet zastanawiać, czy aby nasze ludzkie wywyższenie ewolucyjne nie dokonało się bardziej mimo nieustającego strachu, w jakim żyjemy, niż dzięki pozbyciu się go. Wiliam James uważał, że „(...) nic nie wyznacza wyniesienia się człowieka nad zwierzęta wyraźniej niż redukcja warunków, w których pojawia się u ludzi strach.”
Chodziło mu zapewne o to, że człowiek opracował mniej niebezpieczny sposób życia. Jednakże to, że zredukowaliśmy jako ludzie zagrożenie, iż „w każdej chwili możemy stać się czyimś posiłkiem”, to jednak nie stworzyliśmy świata zupełnie bezpiecznego. Dążąc do zapanowania nad przyrodą, wygenerowaliśmy nowe formy zagrożeń. Zamieniliśmy niebezpieczeństwa czyhające na nas w leśnej głuszy, czy na dzikich stepach na inne, które mogą ostatecznie okazać się bardziej groźne dla naszego gatunku niż jakikolwiek naturalny drapieżnik. Niebezpieczeństwa, którym musimy teraz stawić czoła, nie są ani mniejsze, ani mniej istotne niż te, które zagrażały naszym przodkom, lecz po prostu są inne. Jest przecież strach w wymiarze globalnym przed katastrofą jądrową, zagładą ekologiczną, czy też strach wynikający z istniejących stosunków społecznych, jak chociażby strach przed porażką, przed bezrobociem, przed nienadążaniem za innymi - na strachu przed wyjściem o zmroku na ulicę kończąc. Edukacyjne zagrożenia społeczne początku XXI wieku sprowadzają się, zatem do człowieka, będącego podmiotem procesu edukacji, bez względu, z której strony katedry zajmuje miejsce. Edukacja, chcąc wyjść temu naprzeciw, winna wziąć sobie za punkt honoru przywrócenie człowiekowi - dziś być może jeszcze naiwnej - wiary w humanizm
i postęp. Ukształtowanie niezłomnego przekonania, że wszystko zależy od człowieka władającego narzędziami świata zewnętrznego - zdobyczami nauki i techniki, które same w sobie nie są ani dobrem ani złem, lecz mogą zostać użyte zarówno do czynienia dobra, jak i zła. W ludzkich rękach mogą sprawić, że ludzie będą bardziej lub mniej czuli się szczęśliwi i bezpieczni. Edukacja na miarę XXI wieku winna być tym „dobrym zwierciadłem”, w którym człowiek zobaczy i polubi siebie. Jest to ważne, gdyż abyśmy mogli polubić samych siebie, ktoś musi nas najpierw pokochać i pokazać nam, że jesteśmy warci miłości.
II. Nadzieja
Co warte byłoby nasze życie bez tego magicznego słowa ”NADZIEJA”?
Nadzieja należy do mało rozumianych pojęć. Wynika to może stąd, że samo słowo "nadzieja" kojarzy się nam raczej z oczekiwaniem pomyślnego ułożenia się spraw doczesnych, czy to osobistych, czy społecznych w możliwie bliskiej przyszłości. Nadzieja odnosi się do szczęścia eschatologicznego (ostatecznego), które jako życie wieczne
w Bogu jest już ponadczasowe, ponad historyczne. To ostateczne szczęście jest darem. Obietnica powszechnego zbawienia, a więc wyzwolenia człowieka z niewoli szatana, grzechu i śmierci, wyrażona zostaje przez Jezusa Chrystusa. Nadzieja chrześcijańska kieruje się zatem do Jezusa Chrystusa, do Jego zbawczego działania na ziemi mocą Ducha Świętego, do Jego powrotu w chwale, gdy przyjdzie, by przekazać królowanie Bogu i Ojcu. Nadzieja zwraca więc człowieka ku Bogu osobowemu: ku Jezusowi Chrystusowi, ku Bogu - Ojcu, ku Duchowi Świętemu. Jest raczej zaufaniem komuś, a nie nadzieją na coś. Nie ma religii na świecie, która by nie dawała takiej obietnicy jaką jest „NADZIEJA”. Dlatego, nadziei nie może obiecać żaden człowiek, bo mu nikt nie uwierzy.
Człowiek jest istotą wolną, co przejawia się w jego ustawicznym i świadomym wybieganiu ku pewnym celom, które pragnie osiągnąć i urzeczywistnić. Bez tego patrzenia w przyszłość nie byłby po prostu człowiekiem. Slogan "wszyscy tak robią" i w domyśle "zatem moje postępowanie jest dobre" - prowadzi do swojego rodzaju spłaszczenia zarówno człowieka jak i społeczeństwa. Spłaszczenie to polega na usunięciu z horyzontu życia czegoś, co jest "wyżej", co jest "bardziej", co jest "więcej". Jest zatem równaniem w dół. Dzisiejszy człowiek przez to pozbawiony jest nadziei, żyje bez prawdy. Bez prawdy o wartościach, do których powinien dążyć, przez które powinien dać się kształtować i - w których jedynie miał szansę się spełnić. Pozbawiony nadziei, że jego wysiłek zdążania ma jakikolwiek sens. Nadzieja tak niezbędna do tworzenia "życia bardziej ludzkiego" jest niemożliwa bez przyjęcia Boga jako ostatecznego fundamentu. Tworzenie cywilizacji ogólnoludzkiej solidarności opartej na ateistycznych przesłankach z góry skazane jest na niepowodzenie. Zapewne, człowiek może organizować sprawy ziemskie. Nie nienawiść, nie kłótnie, nie skąpstwo będzie jej dialektyką, lecz miłość, miłość rodząca miłość, miłość człowieka do człowieka. Cywilizacja miłości zdobędzie przewagę nad niepokojem zaciekłych walk społecznych i da światu wyśnione przemienienie ludzkości ostatecznie chrześcijańskiej. Sens owej "cywilizacji miłości", "leży w pierwszeństwie etyki przed techniką, leży w prymacie osoby w stosunku do rzeczy, leży w pierwszeństwie ducha wobec materii". Chodzi o rozwój osób, a nie tylko o mnożenie rzeczy, którymi osoby mogą się posługiwać. Chodzi o to, aby nie tylko "więcej mieć", ile "bardziej być".
W pedagogice od wielu dziesiątków lat pojawiają się liczne teorie, prądy i kierunki. Ostatnio ciągle słyszy się i mówi o tęsknotach ludzi, niezaspokojonych potrzebach, nieustannym poszukiwaniu nadziei. Potrzeba nadziei okazuje się najważniejszą potrzebą w życiu człowieka. Nic dziwnego, że w pedagogice również pojawiają się takie tendencje. Nadzieja w życiu człowieka to widzenie dobra i to w pełnym kształcie, a między innymi pedagodzy mają wśród ludzi budzić nadzieję, mają ich dopingować do działania, podtrzymywać ich, gdy tracą nadzieję lub dają się zwieść fałszywym prorokom.
Zaszczepianie nadziei jest bardzo ważne, ale przy tym i bardzo trudne. Czyż jednak nie warto podjąć tego trudu? Nie tylko warto, ale nawet trzeba "przekroczyć próg nadziei". Człowieka to byt ku przyszłości, który pokonuje różne lęki: przed samotnością, lęk przed rolami związanymi z własną płciowością itd. Szczególnie lęki te nasilają się w okresie adolescencji i stąd wynika poważne zadanie dla rodziców, wychowawców i wszystkich towarzyszących młodym ludziom. Z pomocą w tym względzie przychodzi ład aksjologiczny, który daje możliwość porządkowania wszystkich działalności i dzięki któremu otrzymujemy odpowiedź nie tylko na to, jakimi jesteśmy, ale i po co jesteśmy.
Nadzieja ukazana w Biblii to nadzieja, którą budził Bóg w swoim ludzie. Wynika stąd, że nadzieja jest obecna we wszystkich wymiarach ludzkiego istnienia. Niezwykle jednak ważne okazuje się wychowanie do nadziei. W pedagogice tak wiele wyszukuje się metod, środków i form działania, zapominając o tym najważniejszym. Pedagog ma przede wszystkim wychowywać, tzn. wspierać w rozwoju człowieka, a nie jego struktury. Jest to trudne zadanie, szczególnie w zakresie jego sprawdzenia. Dlatego wolimy być edukatorami, gdy tymczasem niezbędne jest wychowanie. Jako najbardziej niebezpieczne w procesie wychowania do nadziei błędy wychowawcze:
- lekceważenie zagrożeń nadziei, czyli przekonanie pedagogów, że człowieka można
i trzeba wyuczyć optymizmu, bo optymistom jest łatwiej,
- lekceważenie lęków i ich roli, gdy tymczasem są one potrzebne w rozwoju wychowanka,
- chronienie wychowanka na różne sposoby przed prawdą.
Mimo tego jednak nadzieję można kształcić. Proponuje się tu trzy główne mechanizmy:
- działanie przez nagrodę i karę,
- działanie przykładem,
- kształtowanie przez działanie.
Wśród tych mechanizmów zawsze jednak występuje ktoś odpowiedzialny za nadzieję, którą niesie, który musi być czytelny w swojej nadziei i pokazywać wychowankowi, na kim buduje swoją nadzieję.
III. Odpowiedzialność
ODPOWIEDZIALNOŚĆ – prawo, obowiązek, ponoszenia przewidzianych przez przepisy prawne konsekwencji zachowania się własnego lub innych osób. W zależności od przyjętego dla jej ustalenia kryterium, rozróżnia się wiele rodzajów odpowiedzialności. Odpowiedzialność cywilna, rodzaj odpowiedzialności prawnej, który określa majątkowy charakter sankcji (odszkodowanie). Rozróżnia się odpowiedzialność cywilną kontraktową
(w przypadku wyrządzenia szkody przez niewykonanie lub nienależyte wykonanie zobowiązania) i odpowiedzialność cywilną deliktową (w razie wyrządzenia szkody czynem niedozwolonym). Odpowiedzialność cywilna może wynikać z winy, z tytułu ryzyka lub też z zasad współżycia społecznego; może obciążać jedną lub więcej osób — w określonych częściach lub solidarnie (zobowiązanie solidarne); może dotyczyć także sankcji innych niż odszkodowawcze, np. unieważnienie umowy. Od tradycyjnej odpowiedzialności cywilnej różni się odpowiedzialność cywilna gwarancyjna, która obciąża nie sprawcę, a inną osobę (np. zakład ubezpieczeń) i nie ma charakteru sankcji. Odpowiedzialność karna, odpowiedzialność sprawcy czynu społecznie niebezpiecznego, zabronionego pod groźbą kary przez ustawę w czasie jej obowiązywania; wg prawa pol. ponoszą ją tylko osoby poczytalne po ukończeniu 17 lat, nieletni odpowiadają wg specjalnych zasad (nieletni). Warunkiem odpowiedzialności karnej jest wina sprawcy w postaci umyślności (zamiar bezpośredni lub ewentualny), a przy pewnych przestępstwach również w postaci nieumyślności (lekkomyślność lub niedbalstwo).
W prawie pol. nie istnieje odpowiedzialność karna zbiorowa, każdy odpowiada za swój czyn stosownie do rodzaju i stopnia swojej winy. Odpowiedzialność karną stosuje się za dokonanie przestępstwa i za jego usiłowanie. Odpowiedzialności karnej podlega sprawca (współsprawcy) przestępstwa, podżegacz i pomocnik. Czynności przygotowawcze do przestępstwa oraz wejście w porozumienie w celu jego popełnienia są karane tylko w wypadkach określonych w ustawie. Odpowiedzialność karną wyłącza: działanie pod wpływem przymusu fizycznego lub błędu, obrona konieczna, stan wyższej konieczności, znikomość społ. niebezpieczeństwa czynu, ryzyko gosp. I badawcze, w pewnych warunkach także wiążący rozkaz przełożonego, zgoda pokrzywdzonego, wykonywanie obowiązków urzędowych, zaw. lub wychowawczych, zwyczaj. W Polsce oprócz odpowiedzialności za przestępstwa (zbrodnie i występki) przed sądem, istnieje odpowiedzialność za wykroczenia przed kolegium do spraw wykroczeń. Odpowiedzialność dyscyplinarna i służbowa dotyczy w Polsce mianowanych pracowników państw. oraz niektórych innych za popełnienie przewinień służbowych. Odpowiedzialność konstytucyjna i odpowiedzialność polityczna rządu; odpowiedzialność konstytucyjna — pociągnięcie członków rządu do odpowiedzialności za działalność niezgodną z konstytucją przed specjalnym trybunałem (Trybunał Stanu, impeachment); odpowiedzialność polityczna — negatywna ocena polityki rządu lub działalności jego członków powodująca odwołanie ze stanowisk, w systemie parlamentarno-gabinetowym przez uchwalenie wotum nieufności lub odmówienie wotum zaufania przez parlament. Odpowiedzialność prawno międzynarodowa państw jest wynikiem naruszenia prawa międzynarodowego (delikt, 5); państwo odpowiada za działania (i zaniechania) swoich organów, a niekiedy i swoich obywateli; konsekwencją odpowiedzialności prawno międzynarodowej państw jest obowiązek wynagradzania szkód i strat, jeśli to możliwe, przez przywrócenie do stanu pierwotnego (restytucja), ewentualnie odszkodowanie, przeproszenie lub wyrażenie ubolewania; realizacja jej napotyka w praktyce poważne trudności; prace nad skodyfikowaniem zasad odpowiedzialności prawno międzynarodowej od wielu lat są prowadzone przez ONZ.
Fakt, że człowiek może świadomie decydować się na czyny obiektywnie dobre lub złe, wprowadza nas w istotę sfery moralnej. Warto w tym miejscu wprowadzić od razu ważne rozróżnienie. Otóż określone czyny są dobre lub złe same w sobie, a więc niezależnie od stopnia świadomości i wolności człowieka, który te czyny wykonuje. Aby je ocenić w kategoriach dobra i zła wystarczy - jak już wspomnieliśmy -analizować obiektywne konsekwencje tych czynów. Wymiaru moralnego natomiast nabierają czyny nie same w sobie lecz w odniesieniu do człowieka, który jest ich sprawcą. Aby zatem stwierdzić, że dany czyn jest dobry lub zły, wystarczy, że wiemy o jaki czyn chodzi. Aby natomiast ocenić moralną odpowiedzialność danego człowieka za dany czyn, nie wystarczy, że wiemy jaki to jest czyn. Określone zachowanie człowieka analizowane samo w sobie nie zawiera bowiem jeszcze wymiaru moralnego. Wymiaru moralnego nabiera ono dopiero w odniesieniu do sprawcy, a konkretnie w odniesieniu do stopnia jego świadomości i wolności przy dokonywaniu określonego czynu. Odpowiedzialność moralna pojawia się zatem wszędzie tam, gdzie człowiek podejmuje swoje działania w sposób świadomy i dobrowolny. "Czyny ludzkie, to znaczy czyny wybrane w sposób wolny na podstawie sądu sumienia, mogą być kwalifikowane moralnie" (KKK, 1749). Tam, gdzie świadomość i dobrowolność jest pełna, tam pełna jest również odpowiedzialność moralna danego człowieka za jego zachowanie. Tam natomiast, gdzie z jakichś względów świadomość i/lub wolność działania jest z jakiegoś względu zmniejszona, tam też w tym samym stopniu zmniejszona jest odpowiedzialność moralna za dany czyn. Zilustrujmy tę zasadę na przykładzie zachowań człowieka uzależnionego od alkoholu. Zwykle jest on świadomy, że sięganie po alkohol spowoduje kolejne upicie się. Alkoholik nie jest jednak w pełni świadomy, że jego wolność została ograniczona a w skrajnych wypadkach zupełnie zniesiona, ze względu na działanie emocjonalnych oraz intelektualnych mechanizmów uzależnienia. W takiej sytuacji dokonuje on czynów, które są bardzo złe, gdyż przynoszą dramatyczne krzywdy jemu samemu i innym ludziom, ale jego odpowiedzialność moralna w zaawansowanej fazie uzależnienia może być nawet zupełnie zniesiona ze względu na utratę wolności działania. Trzeba jednak pamiętać, że
w sytuacjach, w których człowiek z jakiegoś względu nie ma wolności lub świadomości działania, wyrządzone przez niego zło pozostaje nadal złem, od którego powinien się on odwrócić i za które jest zobowiązany zadośćuczynić, gdy tylko odzyska wolność i świadomość działania. Groźnym uproszczeniem i błędem jest pogląd, że nie istnieje żadna odpowiedzialność za popełnione zło, jeśli nie zostało ono popełnione w sposób świadomy i dobrowolny, czyli jeśli nie istnieje odpowiedzialność moralna za dane zachowanie. Druga skrajność to traktowanie wszystkich złych zachowań w kategoriach osądu moralnego. Także wtedy, gdy dany człowiek nie był świadomy swych działań lub był pozbawiony wewnętrznej wolności.
Psycholog Petruska Clarkson proponuje prostą zdroworozsądkową definicję "gapia": "Gapiem określa się osobę, która nie jest aktywnie zaangażowana w sytuację, w której ktoś inny potrzebuje pomocy." Autorka podaje przykłady dla wyjaśnienia: "Być gapiem, to być świadkiem rasistowskich, misoginicznych lub homofobicznych żartów bez wyrażenia sprzeciwu. Inne przykłady takiego zachowania to pozwolić pijanemu przyjacielowi zasiąść za kierownicą, lub nie pomóc koledze, który padł ofiarą stresu, zmęczenia lub uzależnienia."
Opowiadanie obraźliwych dowcipów jest świadomym aktem opowiadającego, podobnie jak decyzja o prowadzeniu samochodu pod wpływem alkoholu. Osoba, która postępuje w ten sposób jest sama sobie winna. "Gapie" nie są odpowiedzialni za wybory podejmowane przez innych na ich oczach, a tym bardziej za łańcuch złych decyzji z przeszłości, które mogą kogoś postawić w sytuacji, gdzie nie ma dobrych wyborów. Gapie nie są "naprawdę" odpowiedzialni za okropieństwa, których są świadkami. Nie ponoszą winy. Ale, zdaniem Clarkson, niewinność nie jest wytłumaczeniem dla bierności i odmowy ruszenia palcem, by komuś pomóc. (To właśnie bierność jest grzechem gapia.) Argument o braku odpowiedzialności gapia jest bardzo często używany jako wymówka, wytłumaczenie i dowód prawości. Warto jednak zauważyć, że zakres odpowiedzialności gapia, a zatem stopień jego niewinności rzadko jest czarno-białą kwestią. W większości przypadków jest to kwestia wzbudzająca niekończącą się polemikę. Powiązania przyczynowo-skutkowe można konstruować na szereg różnych sposobów. Ocena istotności danego czynnika, lub określonego działania (lub jego braku) jest zawsze decyzją oceniającego.
Istnieją jeszcze inne wątpliwości, jeszcze trudniejsze do ostatecznego rozstrzygnięcia. Czy sprawcy (czyli ci, którzy są rzeczywiście winni) dokonaliby swoich złych czynów, gdyby nie mogli liczyć na bezczynność i bierność ludzi wokół? Czy nie działaliby inaczej, gdyby nie mieli powodów by sądzić, że gapie raczej nie przekształcą się w aktorów? Gdyby nie żywili nadziei, że obrzydzenie i oburzenie świadków nie przekształci się w głośny protest, a już na pewno nie w aktywny opór?
Podsumowując, stwierdzenie orzekające winę i odpowiedzialność jest w dużym stopniu przekonywające. Powstrzymanie się od działania jest niewiele mniej brzemienne
w skutki niż działanie. Brak oporu ze strony gapiów może w większym stopniu czynić ich odpowiedzialnymi za złe czyny, niż obecność ludzi o złych intencjach. Inną sprawą jest to, że żadne orzeczenie o niewinności nie ma mocy oczyszczenia z winy, a zwłaszcza z winy w sensie moralnym.
Bezwarunkowa "odpowiedzialność za innego", podstawa podmiotu moralnego, zostaje rozszerzona o obowiązek przewidywania i ostrożności. To "brutalna prawda" współczesnej kondycji ludzkiej. Niezależnie od tego, czy uznajemy i dobrowolnie podejmujemy się odpowiedzialności za innych, ta odpowiedzialność już na nas ciąży i nie możemy zrobić prawie nic, by tej odpowiedzialności się pozbyć. Pięć procent ludności ziemi emituje 40% zanieczyszczeń i zużywa/marnuje ponad połowę zasobów ziemi i nie waha się użyć siły militarnej, by bronić swojego prawa do dalszego postępowania w ten sposób. Na razie te pięć procent może użyć swojej przygniatającej siły by zmusić ofiary do ponoszenia kosztów własnej krzywdy zmienia to faktu, że ponoszą oni odpowiedzialność – nie w abstrakcyjnym, filozoficznym, metafizycznym, czy etycznym sensie, ale
w przyziemnym, zwyczajnym, najprostszym znaczeniu tego słowa. Nasza odpowiedzialność rozciąga się obecnie na całą "ludzkość". W dzisiejszych czasach - po raz pierwszy w historii - problem współistnienia (lub "wzajemnie gwarantowanego przeżycia") rozciąga się już poza obszar stosunków dobrosąsiedzkich i pokojowego współistnienia
z ludźmi po drugiej stronie granicy. Teraz problem dotyczy ludności całego świata - tych, którzy żyją obecnie a także tych, którzy dopiero się narodzą. Faktyczna odpowiedzialność człowieka już rozciągnęła się na całą ludzkość, nawet jeśli nie została jeszcze zaakceptowana.
Wszyscy jesteśmy odpowiedzialnymi ludźmi. Wiemy, że coś trzeba zrobić i wiemy, że zrobiliśmy mniej niż należało i niekoniecznie to, co należało zrobić najbardziej. Nie jesteśmy specjalnie skorzy do zrobienia czegoś więcej lub lepiej a zwłaszcza, by zrezygnować z robienia tego, czego nie należy robić. Aby uczynić los gapia jeszcze trudniejszym, przepaść pomiędzy tym, co jest robione a tym, co powinno zostać zrobione nieustannie się powiększa zamiast się pomniejszać. Na świecie dzieje się coraz więcej rzeczy, które wołają o pomstę do nieba, ale nasza zdolność do działania, a zwłaszcza do efektywnego działania zdaje się zmniejszać wobec ogromu zadań do wykonania. Liczba wydarzeń i sytuacji, o których się dowiadujemy i które kładą nas w niewygodnym położeniu gapiów rośnie z dnia na dzień.
Zakończenie
Wielu młodych ludzi staje przed problemem wyboru, które wartości traktować jako pierwszoplanowe: wartości konsumpcyjne, materialne czy wartości moralne - wyznaczające stosunek do drugiego człowieka i do samego siebie. Przedmiotem potrzeb i wartości może być wszystko, co otacza człowieka, tj. on sam i jego relacje ze społeczeństwem, przyrodą czy światem wytworów (rzeczy, cywilizacja, kultura). W psychologii czy socjologii potrzebę ujmuje się jako względnie stałą właściwość osobowości, określoną przez relację do danej klasy obiektów zewnętrznych i wyróżniającą się emocjonalnie jako stan braku, a behawioralnie jako tendencja dążenia do nich. Często potrzeby ujmuje się jako stan zależności wyrażający się w tym, że cechy stany oraz procesy zachodzące w jednym z elementów danego systemu zależą od istnienia cech, stanów i procesów zachodzących w drugim z jego elementów.
Jeśli chodzi o pojęcie wartości, to najogólniejszy podział ich rozumienia przebiega między tymi, którzy utożsamiają wartości z przedmiotami lub cechami, a tymi, którzy traktują wartości jako zjawiska świadomości. Wartość to inaczej dowolny przedmiot materialny lub idealny, ideę lub instytucję, przedmiot rzeczywisty lub wyimaginowany, w stosunku do którego jednostki lub zbiorowości przyjmują postawę szacunku, przypisują mu ważną rolę w życiu i dążenie do jego osiągnięcia odczuwają jako przymus. Wartościami są te przedmioty lub stany rzeczy, które jednostkom i grupom zapewniają równowagę psychiczną, dają zadowolenie, dążenie do nich lub ich osiągnięcie daje poczucie dobrze spełnionego obowiązku . Zwolennicy drugiego, subiektywistycznego stanowiska widzą wartości jako zjawiska ze sfery świadomości, dla których jest specyficzne współwystępowanie elementu poznawczego, emocjonalnego i normatywnego. Wartości i potrzeby wyznaczają pole autorytetu, będąc niezbędnym warunkiem jego powstania, ale posiadanie określonych wartości nie decyduje jeszcze o autorytecie. Autorytet stanowi wynik złożonego, dynamicznego procesu, w którym zachodzi stopniowe narastanie zależności psychicznej. Emocjonalne uwarunkowania autorytetu człowieka wykazały istotną zależność między stopniem zaspokajania potrzeb uczniów, takich jak: afiliacja, bezpieczeństwo, odpowiedzialność, obawa, nadzieja, uznanie i samorealizacja. Mówiąc o wartościach moralnych o nadziei, obawie i odpowiedzialności należy zwrócić uwagę na przeżycia jednostki, których treścią jest wiedza i ustosunkowanie się (emocje) moralne. Treść wartości i zasad moralnych pochodzi z kultury, wiary. Dane naukowe, a także życie codzienne dostarczają dowodów na to, że dla człowieka niezaprzeczalną wartość mają potrzeby szacunku, odpowiedzialności, uznania, akceptacji oraz własnej wartości.
Należy zaznaczyć, że proces regulacji stosunków człowieka z jego otoczeniem przebiega na dwóch różnych poziomach :
Poziom społeczny w ramach tzw. regulacji społecznej. Na tym poziomie regulacji autorytet stanowi środek usprawniający i integrujący funkcjonowanie systemów społecznych, takich jak: szkoła, zakład pracy, rodzina. W przypadku rozbieżności występującej między aktualnym stanem rzeczy a stanem pożądanym (np. konflikty, zagrożenia) autorytet łagodzi i likwiduje powstałą rozbieżność. W regulacji społecznej (w ramach grup i społeczeństw) autorytet wpływa na funkcjonowanie danego układu społecznego poprzez kierowanie, kontrolowanie, aktywizowanie, komunikowanie. Umożliwia przez to sprawniejsze funkcjonowanie grup społecznych i społeczeństw.
Poziom jednostkowy w ramach tzw. regulacji psychicznej. Na tym poziomie funkcja autorytetu ściśle wiąże się z potrzebą potwierdzania własnej wartości, czyli z realizacją standardu uznania i akceptacji. Autorytet, pełniąc określone funkcje na poziomie społecznym
i jednostkowym, może być dla innych: znaczącym źródłem informacji, źródłem wzorów zachowania, działania, wykonywania określonych czynności, źródłem zaspokajania potrzeb (bezpieczeństwa, zaufania, lojalności, własnej wartości, dyscypliny i porządku społecznego, aprobaty, uznania itp.), uzasadnieniem wyższych racji (np. tradycji, prawa), może usprawniać działania innych poprzez inspirowanie, kierowanie i komunikowanie, a także dezorganizować funkcjonowanie jednostek, instytucji czy grup społecznych.
Bibliografia
1. Matusewicz C. Psychologia wartości. Poznań 1975;
2. Ryś M. Psychologia małżeństwa. Otwock 1997;
3. Van der Poel C.J. W poszukiwaniu wartości ludzkich, Warszawa 1979;
4. Ossowski S. Z zagadnień psychologii społecznej, Warszawa 1967;
5. Pieter J. Oceny i wartości, Katowice 1973;
6. Wojciszke B. Wszechobecność wartościowania, (w:) Studia nad procesami wartościowania, B. Wojciszke (red.), Wrocław 1988;
7. Czapiński J. O naturze i funkcji procesów wartościowania, (w:) Studia nad procesami wartościowania, B. Wojciszke (red.), Wrocław 1988;
8. Meissner K. Płciowość człowieka w kontekście wychowania osoby ludzkiej, Poznań 1999;
9. Meissner K. Skąd się biorą dzieci?, Poznań 1999;
10. Tischner J.: Etyka wartości i nadziei. (w:) Wobec wartości., D. Hildebrand, J. Kłoczowski, J. Paściak, J. Tischner (red.), Poznań 1982;
11. Fromm E. Ucieczka od wolności, Warszawa 1970;
12. Casstrer E. Esej o człowieku, Warszawa 1971;
13. Swierzawski S. Człowiek i tajemnica, Kraków 1978;
14. Suchodolski Kim jest człowiek, Warszawa 1985;
15. Gogacz M. Człowiek i jego relacje, Warszawa 1986;