Nieoczekiwane spotkanie
Harry Potter po kłótni z ciotką i wujem postanowił się przejść. Czuł złość, a jego myśli wciąż błądziły wokół powrotu Voldemorta oraz Syriusza, Rona i Hermiony. Skręcając w Magnolia Crescent trafił do parku. Przeskoczył przez płotek i usiadł na najbliższej huśtawce. Żył w ciągłym strachu, ponieważ nie wiedział jakie zamiary ma Czarny Pan, a blizna na czole piekła go coraz częściej. Harry był wściekły na swoich przyjaciół, bo nie przekazywali mu żadnych konkretnych informacji ze świata Magii. On zaś tkwił wśród Mugoli bez jakichkolwiek wiadomości. Zaczynało się ściemniać. Nagle chłopiec usłyszał jakieś głosy. W bladym cieniu latarni dostrzegł, że to banda jego okropnego kuzyna Dudleya. Czarodziej miał ochotę ich sprowokować i odegrać się za wszystkie lata, gdy zamieniali jego życie w piekło. Przecież miał przy sobie różdżkę! Jednak postanowił nie pakować się w kłopoty. Gdy grupa łobuzów rozeszła się Harry dołączył do Dudleya. Szydził z niego bo wiedział, że dopóki ma różdżkę kuzyn nie waży się go tknąć. Jednak Dursley, choć przerażony widokiem magicznego przedmiotu nie dał za wygraną. Powiedział coś co wprawiło Pottera we wściekłość. Harry wycelował w niego różdżką, jednak nie miał zamiaru używać magii. Nagle ,,zgasły\" gwiazdy i księżyc, a także blask latarni, wszystko ucichło. Dudley jęknął. Obu ogarnął przeraźliwy chłód. Harry wiedział co to oznacza. To byli Dementorzy. Najpotworniejsze stworzenia w świecie czarodziejów. Strzegą magicznego więzienia. Pod ciemnym kapturem mają ukryte usta. Składając na kimś słynny pocałunek, wysysają z ofiary duszę. Przerażony Dudley myślał, że to sprawka Harrego i rąbnął go mocno w głowę po czym zaczął uciekać. Potterowi udało się jakimś cudem odnaleźć różdżkę, która po uderzeniu wypadła mu z ręki. Wiedział jak pokonać Dementorów. Trzeba użyć potężnego i bardzo trudnego zaklęcia. Harry jednak miał okazję potajemnie się go nauczyć. Trzeba pomyśleć o czymś bardzo szczęśliwym i powiedzieć Expecto Patronum. Po kilku nieudanych próbach stracił nadzieję, a Dementorzy zbliżali się coraz bardziej. Już wyciągały się po niego lodowate i oślizgłe łapska Dementora, już zaciskały się na jego szyi...I właśnie wtedy pomyślał, że już nigdy nie zobaczy Rona, Hermiony, wyobraził sobie ich twarze. – EXPECTO PATRONUM ! – ryknął. Z końca jego różdżki wystrzelił piękny, srebrny jeleń i przepędził wszystkich Dementorów. Już po wszystkim – pomyślał Harry...