Świat, w jakim się znajduję przypomina zakątek, w którym nikt nie ma pojęcia o złu, wojnie. Otacza mnie mnie przepiękny widok. Zielone lasy, złociste pola, kolorowe sady. Na niewielkim wzniesieniu stoi solidny dom, przy nim płynie strumyk dookoła poustawiane kopce słomy. W powietrzu wyczuwa się spokój, słychać śpiewy tutejszych ptaków. Idę do tego domu, by dowiedzieć się, kto w nim mieszka i zapoznać się z domownikami. Właścicielem jest niejaki Sędzia Soplica. Jest tu bardzo gościnnie, sympatia domowników do przejezdnych i gości okazywana jest non stop. Oglądając wnętrze można się zorientować, że właściciel wraz z innymi są patriotami, świadczy o tym duży zegar przy oknie - wygrywa melodię hymnu narodowego. Na ścianach wiszą obrazy Kościuszki i innych zasłużonych Polaków.
Dochodzą głosy czyjejś rozmowy. Sędzia mówi o dobrym wychowaniu. Prawdopodobnie kładzie na savoir vivre duży nacisk, najlepiej wziąć książkę o zasadach dobrych manier by uniknąć błędów i długiego przemówienia na ten temat. „Każdy, kto tu zajrzy będzie dobrze traktowany” zapewnia gospodarz. Czas mija- nadeszła pora obiadu. Zewsząd dochodzą zapachy gotowanego bigosu, mięsa wszelkich rodzajów, warzywa świeże, trunki wyśmienite. Ludzie przy stole opowiadają mi o zamku, postanawiam go zobaczyć na własne oczy. Prowadzi mnie tam Gerwazy, jedyny ten, który pamięta historię starego zamczyska. Nie będę jej pisać, jest za bardzo przerażająca i oczywiście lepiej ją usłyszeć niż przeczytać. Nie umiem dobrać słów do opisania tej tragedii. Zaszliśmy. Ruiny, potężne, sprawiają wrażenie nieodkrytych, nieznanych, mających coś do ukrycia. Wzbudzają zachwyt każdego. Klucznik mówi: „Zamek jest kością niezgody według tych, co są nieświadomi przeszłości, jednak to wina Jacka Soplicy, jak tylko go dopadnę, jak tylko go dorwę ZABIJĘ!” – Wznosi głowę ku rujną, wykorzystam to i czmychnę, bo jeszcze mnie coś zrobi. Podchodzę do wejścia do lasu, z początku nie chętnie chcę tędy iść, na pewno gdzieś w środku czyha na mnie robactwo leśne, pająki, muszki, komary. Po długich namysłach: wchodzę. Robi się troszkę ciemniej dookoła, patrzę w niebo. Błękit nieba i chmury śnieżnobiała wyglądają przepięknie. Obłoki zmieniają, co chwilę konstelacje, raz wyglądają jak konie raz jak statek. Zza drzew dochodzą szczekania psów, głosy dwóch mężczyzn. Wyłaniają się Kusy i Sokół za nimi Asesor z Rejentem. Prowadzą kłótnią o swoje charty: Kusy dogoni zwierza i przyniesie go dumnie do mnie!” Na to Asesor: „Sokół nie na darmo nosi swe imię! Jest o wiele lepszy od twojego cherlawego Kusego”. Zauważyli mnie. Skończyli chwilowo spór, podchodzą i mówią: „W lesie jest niedźwiedź! Trzeba zapolować! Będzie dużo dobrego mięsa i skóry”. Ja jednak dziękuje za spotkanie z misiem. Wzdrygnęli ramionami i udają się w swoją stronę. Dla miłośników polowań także znajdzie się tu atrakcja.
Rozglądam się, do tej pory nie zwróciłam uwagi na to, co jest pode mną. Tuż obok mnie rosną grzyby. Sięgam dalej wzrokiem jest ich tu mnóstwo! Ściółka leśna przypomina stół zastawiony wszelkimi naczyniami! Widok przecudny. Trele ptaków nie ustają aż do teraz. Jednak las spowity jest jakąś tajemnicą. Coś ukrywa. I to w nim jest najpiękniejsze. Wypoczynek nad morzem, w górach nie może równać się z wakacjami tu, w Soplicowie. Atrakcji wiele, koszt niewielki uśmiech i dobre słowo.
Atrakcje:
• Zamek Horeszków
• Uczty wszelkiego rodzaju
• Polowania
• Staropolskie karczmy
• Piękno przyrody
• Grzybobrania
• Spanie w stogu
I wiele innych