W lutym 1945 roku zawarto porozumienie w Jałcie m.in. w sprawie Polski, które przewidywało powstanie rządu zdominowanego przez komunistów, ale z udziałem polityków z "obozu londyńskiego". Było jasne, że Polska znalazła się pod sowieckim wpływem. nie było za to pewności co do tego, czy ojczyźnie zostanie narzucony ustrój taki jak w ZSRR, czy uda się zachować wolność w sprawach wewnętrznych. Stanisław Mikołajczyk, były premier, podjął próbę układów z komunistami. Nie miał co do nich złudzeń, ale licząc na powstrzymanie Stalina przez zachodnich sojuszników od sowietyzacji kraju, zaakceptował uchwały jałtańskie. Między Polakami z Londynu, a tymi z Lublina pośredniczyli dyplomaci Wielkiej Trójki. Władze komunistyczne korzystały z tego, że negocjacje przeciągały się i umacniały swą pozycję w kraju. W związku z tym zaostrzono terror, werbowano pracowników do aparatu władzy. NKWD szkoliło pracowników UB, sowieccy doradcy dyrygowali działaniami polskiego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (MBP). Głównym celem komunistów było ostateczne rozbicie polskiego Państwa Podziemnego, zorganizowano więc prowokację, w celu jego osiągnięcia. W marcu przywódcy Państwa Podziemnego z delegatem Jankowskim i gen. Okulickim na czele, skontaktowali się z dowództwem sowieckim i udali się na spotkanie z " gen. Iwanowem". Zostali, jak można się było spodziewać, uwięzieni i wysłani do Moskwy. W roli "Iwanowa" wystąpił zastępca Berii - Iwan Sierow. W czerwcu szesnastu przywódcom podziemia urządzono pokazowy proces.
W związku z tym "Procesem szesnastu", jak go nazywano, negocjacje w Moskwie nabrały dość dramatycznego charakteru. Władysław Gomułka, w chwili szczerości, miał wykrzyknąć: "Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy!". Komuniści już czuli się gospodarzami Polski i jedyną rzeczą, która spowodowała to, ze oferowali podział władzy, była ich przejściowa słabość. Zaproszeni, m.in. Mikołajczyk zawarli porozumienie o utworzeniu Tymczasowego rządu Jedności Narodowej (TRJN). Uzgodniono, ze Mikołajczyk, a także kilku innych opozycjonistów wejdzie do rządu, a skład KRN zostanie uzupełniony o polityków Stronnictwa Ludowego, Stronnictwa Pracy i innych. "Prezydent KRN" - Bierut, miał zachować kompetencje prezydenta wedle konstytucji z 1921 roku. Premierem TRJN został Edward Osóbka-Morawski z koncesjonowanej PPS, Mikołajczyk otrzymał resort rolnictwa i stanowisko wicepremiera, drugim był przywódca PPR - Władysław Gomułka, który dostał także resort Ziem Odzyskanych. Stronnictwo Ludowe Mokołajczyka otrzymał ponadto ministerstwo administracji, oświaty i poczty. Nie było to wiele, zważywszy, że faktycznie władzę miało MBP, pozostające w rękach PPR i ZSRR.
Umowa z Moskwy przewidywała złagodzenie sytemu. Część opozycji mogła działać legalnie, powstała niezależna prasa, ogłoszono amnestię dla członków podziemia, osłabł terror ze strony UB. Ludzie reagowali na powrót Mikołajczyka z entuzjazmem. Do jego partii zgłosiły się tysiące, działacze ludowi opuszczali "lubelskie" SL. Ponieważ jednak nie chciało ono podporządkować się Mikołajczykowi, ten zarejestrował swoją partię pod nazwą Polskie Stronnictwo Ludowe. Na prezesa wybrano ciężko chorego Wincentego Witosa, przewodniczącym został Mikołajczyk. SP nie pozwolono odrodzić się pod przywództwem dawnych liderów. Komuniści starali się narzucić SP władze złożone z agentów. Jesienią 1946 Karol Popiel, przywódca partii, ogłosił zawieszenie działalności SP i wyjechał z kraju, w którym pozostała jedynie fałszywa partia. Zupełnie natomiast uniemożliwiono odrodzenie się Stronnictwa Narodowego. Jego działaczy, jak również członków Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość", ścigał UB. Tak więc jedyną legalna opozycją pozostało PSL.
Głównym zadanie TRJN, zgodnie z umową jałtańską, było przeprowadzenie wyborów. Komuniści długo z tym zwlekali, ciągle czując się zbyt słabymi. Nie liczyli na wygranie wyborów, zastanawiali się jedynie czy uda im się je sfałszować. Aby to sprawdzić wymyślono więc "referendum ludowe", które w istocie było jedynie próbą generalną przed wyborami. Były tam trzy pytania. Pierwsze pytanie dotyczyło zniesienia senatu, drugie zgody na reformy gospodarcze (reforma rolna i nacjonalizacja przemysłu), trzecie natomiast - zgody na przyłączenie Ziem Zachodnich do Polski. Odpowiedź twierdząca na pytaniedrugie była dla wielu Polaków oczywista, gdyż za przemianami społecznymi opowiadała się znakomita większość ugrupowań politycznych, natomiast zniesienie senatu było od dawna postulatem ruchu ludowego. Pułapka tkwiła w tym, że głosując "trzy razy tak" osoba popierała komunistów, z kolei odpowiedź "nie" na któreś z pytań stanowiło problem dla sympatyków opozycji. W tej sytuacji Mikołajczyk apelował, żeby głosować przecząco na pierwsze pytanie, tylko po to, aby odróżnić swoich sympatyków od komunistów. Referendum odbyło się w czerwcu 1946 roku, ale nigdy nie poznamy jego prawdziwych wyników, bowiem zostały one perfidnie sfałszowane. Wydaje się, że nieznaczna większość obywateli głosowała "Trzy razy nie", idąc za głosem nielegalnej opozycji, do wezwań Mikołajczyka zastosowała się jedna czwarta, i około tyle samo osób posłuchało komunistów. Oficjalnie ogłoszono, że 60% uprawnionych głosowało "trzy razy tak". Próba była dla komunistów udana, dała im pewność, że wybory uda się sfałszować bez najmniejszego kłopotu.
Do rywalizacji wyborczej stanęli : z jednej strony komuniści, wraz z partiami sojuszniczymi, z drugiej PSL. PPR, PPS, SL, SD tworzyły tzw. Blok Demokratyczny, kierowany przez działaczy pierwszej z partii. Osobno szło do wyborów SP, faktycznie także zależne od komunistów. Grupa zastraszonych przez UB działaczy PSL wystawiła osobną listę pod nazwą "Nowe Wyzwolenie". Opozycyjne PSL poddane zostało kampanii terroru, niektórych działaczy aresztowano, wielu zginęło z rąk "nieznanych sprawców", listy PSL w licznych okręgach unieważniono. Bardzo często tajność wyborów była fikcyjna. Mimo to nie obeszło się bez fałszerstw. W oficjalnych wynikach oznajmiono, że Blok Demokratyczny zdobył 80% głosów, PSL 10%, reszta przypadła innym ugrupowaniom. Było to jawne naigrawanie się z demokracji. PSL złożyło protesty wyborcze we wszystkich okręgach.
Sfałszowane wybory pozwoliły utworzyć rząd w całości opanowany przez komunistów.
Bolesław Bierut, wciąż udając bezpartyjnego, został wybrany na Prezydenta RP, premierem został Józef Cyrankiewicz. Terroryzowani działacze opozycji myśleli już tylko o uratowaniu własnego życia. W listopadzie Mikołajczyk opuścił kraj, przy pomocy ambasady amerykańskiej. Nie każdemu się to udało. Kto nie akceptował działań władz - trafiał do więzienia. Niezależne PSL zostało zlikwidowane, pozostali na wolności działacze przyłączyli się do Bloku Demokratycznego. Polska padła łupem komunistów. Najlepiej poglądy nowych władz ilustruje wypowiedź dygnitarza UB Mieczysława Moczara z 1948 r.: "Dla nas partyjniaków ojczyzną jest Związek Radziecki. Mówienie o sojuszu to tylko dla ludzi. My służymy ojczyźnie proletariatu, która dziś ma granice na Łabie, a jutro na Gibraltarze".
Istotą stalinizmu było nieustanne stosowanie terroru, mającego na celu wymuszanie nie tylko posłuchu, ale i czynnej akceptacji systemu. Od początku rządom komunistycznym w Polsce towarzyszyło stosowanie represji. Ich natężenie zmieniało się w zależności od aktualnej sytuacji politycznej, ale niezmiennie pozostawały one podstawowym instrumentem sprawowania władzy.
W pierwszym okresie polscy stalinowcy skupili się na niszczeniu głównej siły polskiego państwa podziemnego - Armii Krajowej. Najtrudniejsze zadania wykonała zresztą Armia Czerwona, rozbrajając i aresztując żołnierzy AK. Wkrótce po powstaniu PKWN powołano własne organy represji: Milicje Obywatelską (MO), Urząd Bezpieczeństwa (UB), a także Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW). MO miała zastąpić dawną Policję Państwową, natomiast UB był instytucją w Polsce nową, wzorowaną na sowieckiej (a jakże) NKWD, która sprawowała też podobne funkcje. Celem UB była likwidacja wszelkich form oporu wobec nowej władzy i kontrola politycznych postaw obywateli. Wojska KBW wyspecjalizowane były w zwalczaniu oddziałów partyzanckich. Do prowadzenia polityki represji powołano osobne Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, na czele którego stanął Stanisław Radkiewicz. Faktycznie ministerstwo organizowali "doradcy" z sowieckiego NKWD, nadzorujący działalność Radkiewicza i krajowego personelu MBP. Sieć placówek UB kontrolowała sytuację na prowincji, wobec braku poparcia społecznego dla nowej władzy, stanowiąc jej właściwe oparcie. UB dokonywał masowych aresztowań AK-owców, funkcjonariuszy państwa podziemnego oraz działaczy partii politycznych uznających rząd w Londynie. Towarzyszyła temu krzykliwa propaganda zohydzająca AK i rząd emigracyjny. Twierdzono, że AK w rzeczywistości współpracowała z Niemcami, z którymi walczyło jedynie podziemie komunistyczne.
Metody śledcze UB polegały na stosowaniu tortur. Można by wymieniać długo, ale najpopularniejsze były: konwejer - nieustające przesłuchanie podczas którego śledczy zmieniali się, a przesłuchiwanemu nie pozwalano zasnąć, czy bicie prętem po piętach. Tego, kto przeżył przesłuchanie, czekała głodówka w karcerze wypełnionym po kolana wodą. W takich warunkach ludzie przyznawali się do wszystkiego. Zarzuty były zwykle absurdalne. Członkom AK kazano przyznawać się do współpracy z gestapo, aresztowanym księżom do współpracy z wywiadem amerykańskim, nielegalnego handlu walutą, itp. Chodziło o to, by fakty przyznania się wykorzystać do celów propagandowych przeciw Kościołowi i podziemiu.
W 1948 represje przybrały na sile, dotykając, oprócz przeciwników komunizmu, także ludzi władzy. Do więzienia trafili, jak już wspominałem, Gomułka i jego współpracownicy, np. gen. Marian Spychalski. Jednak w porównaniu z innymi, członkowie partii po aresztowaniu traktowani byli bardzo dobrze. Nie bito ich, dawano przyzwoite jedzenie. Ogromne rozmiary przybrała natomiast czystka w armii. Oficerowie, którzy służyli w wojsku przed wojną trafiali do więzienia.
Na początku lat 50. nasilono represje przeciw Kościołowi. Najpierw odebrano mu dobra ziemskie, następnie niszczono struktury. Masowo likwidowano klasztory, aresztowano wybitnych duchownych. Po śmierci kardynała Sapiehy (1951) urządzono proces prałatów z kurii krakowskiej, zakończony wysokimi wyrokami. Podobny los spotkał biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka. Poddany torturom, przyznał się do nieprawdopodobnych przestępstw. Wreszcie przyszła kolej na prymasa Stefana Wyszyńskiego. W 1953 roku został on uwięziony i pozbawiony kontaktu ze światem.
Rozbudowano też system nadzoru, inwigilacji i zastraszania chłopów i robotników. Chłopi przytłoczeni ciężarem dostaw obowiązkowycjh i podatków, nie byli w stanie im sprostać, za co spotykały ich prześladowania. Nękani byli też przez bojówki ZMP, agitującymi ich za kolektywizacją. Od robotników wymagano coraz większego wysiłku przy wykonywaniu stale podnoszonych norm. Wyniki poniżej normy postrzegane były jako sabotaż, a osoby oskarżone o to trafiały do wiezienia. Próba zmniejszenia represji po śmierci Stalina ośmieliła ludzi. W 1956 roku w Zakładach im. Stalina (wcześniej im. Hipolita Cegielskiego), w Poznaniu wybuchł strajk. Później przerodził się on w walki w wyniku których zginęło ok. 75 osób, a ok. 800 było rannych. Są to oficjalne dane, a więc zaniżone. Ówczesny premier Cyrankiewicz skomentował to tak: "Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewien, że mu tę rękę władza odrąbie". Poznańskie wydarzenie ośmieliły ludzi do wystąpień przeciwko stalinowskim rządom. Mimo buńczucznych słów władze zrozumiały, że naród przestał się bać i nie da się dłużej rządzić tylko za pomocą terroru.
W 1944 r. władze komunistyczne rozpoczęły realizację reformy rolnej (o której notabene mówiono już w czasie wojny). Dekret o reformie wydał Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego we wrześniu 1944. Przewidywał on parcelację gospodarstw obejmujących ponad 50 ha gruntów uprawnych lub ponad 100 ha ogólnej powierzchni ( w Wielkopolsce i na Ziemiach Zachodnich). Jako odszkodowanie przewidywano wypłacanie dawnym właścicielom pensji w wysokości przeciętnego wynagrodzenia urzędnika państwowego, lub zamiast tego nadanie nowego gospodarstwa wielkości 50 ha, ale poza dotychczasowym miejscem zamieszkania. W rzeczywistości z reguły nie wypłacano żadnych odszkodowań. Nadziałami ziemi obdarowywano przede wszystkim bezrolnych, robotników folwarcznych i gospodarzy małorolnych. Efektem tego było irracjonalne rozdrobnienie gruntów oraz powstanie małych, całkowicie niewydajnych gospodarstw. Część ziem, zwłaszcza na Ziemiach Odzyskanych, nie została rozdzielona. Było to sprzeczne z dekretem o reformie rolnej, ale służyło realizacji rzeczywistych celów komunistów. Z czasem na tych obszarach powstały Państwowe Gospodarstwa Rolne (znane jako PGR), co uważano za wstęp do kolektywizacji. Realizacja tej reformy wiązała się z licznymi nadużyciami. Właścicieli nie tylko wypędzano z siedzib, ale tez odbierano cały dobytek ruchomy. Często też konfiskowano ziemię nawet tym, którzy mieli jej poniżej 50 ha. Rząd Bieruta i Gomułki narzucił wsi obowiązek ogromnych dostaw przymusowych pod groźbą więzienia. W ten sposób przejmowano produkty rolne w ilości przekraczającej nawet przymusowe kontyngenty z czasów okupacji niemieckiej.
Jednym z pierwszych posunięć PKWN było także objęcie zarządem państwowym większości zakładów przemysłowych. Objęcie przemysłu zarządem państwowym było wstępem do przejęcia go na własność. Formalnie zostało to dokonane na mocy ustawy KRN ze stycznia 1946 roku. Przewidywała ona konfiskatę majątku niemieckiego, przejęcie przez państwo wszystkich przedsiębiorstw przemysłu ciężkiego, a w innych gałęziach - przedsiębiorstw zatrudniających ponad 50 pracowników. I znowu (jak z reformą rolną) wywłaszczenie przebiegło zgodnie z wolą urzędników, a nie według ustawy. Państwowe zakłady w niejednym przypadku oznaczały usankcjonowanie szabru i braku kompetencji. Wybiórczo demontowano maszyny lub ich części, unieruchamiając całe linie produkcyjne, tylko po to, by dany element dostarczyć do zakładu, który władza uznała chwilowo za priorytetowy. Liczne były przypadki, kiedy robotnicy stawali w obronie swych warsztatów pracy. Demonstrowano na ulicach, strajkowano, a nawet przepędzano za bramy fabryczne tzw. grupy operacyjne (mające za zadanie przejmowanie fabryk). Tych spontanicznych zachowań nie mogły okiełznać ani związki zawodowe, ani nieliczne grupy partyjne w zakładach. Już na początku swej działalności, partia, nazywająca siebie robotniczą, popadła paradoksalnie w konflikt z proletariatem, którego interesów miała bronić.
Po II wojnie światowej Polska znalazła się w zupełnie nowej sytuacji gospodarczej: utraciła słabo rozwinięte tereny wschodnie z przewagą ludności rolniczej, natomiast zyskała cały Górny Śląsk z jego zasobami węgla kamiennego. Cennym nabytkiem okazał się również Dolny Śląsk, z zagłębieniem i miedziowym wokół Lubina i Głogowa. Przez pas wybrzeża z Gdańskiem i Szczecinem Polska miała dostęp do morza. W ręce polskie trafiły tereny o większym potencjale gospodarczym niż utracone kresy wschodnie..
Lata 1944-46 były okresem żywiołowej odbudowy, dokonywanej bez centralnego planu. Potrzebna była strategia na szczeblu rządowym, gdyż po nacjonalizacji przemysłu znalazł się on w znakomitej części w rękach państwa. Została ona opracowana w formie Trzyletniego Planu Odbudowy Gospodarczej przez grupę ekonomistów z Centralnego Urzędu Planowania, której przewodził Czesław Bobrowski. Ekonomiści uznali, ze należy dokonać odbudowy przedsiębiorstw przedwojennych przede wszystkim. Powstrzymano się od nowych inwestycji, nie planowano zmiany struktury gospodarczej Polski. Poziom życia ludzi miał przekroczyć poziom przedwojenny. Odbudowanie zdewastowanych zakładów pracy uwalniało wielkie rezerwy. Nowo uruchomione fabryki dostarczały nowych produktów na rynek, a jednocześnie stwarzały popyt na dostawy surowców dla siebie. Przyrost produkcji przemysłowej był niezwykle szybki: w 1947 roku wyniósł 33%, a kolejnych dwóch latach odpowiednio 37 i 22%. Już w 1948 roku produkcja osiągnęła poziom z 1938 roku.
Taki szybki rozwój nie był natomiast możliwy w rolnictwie. Polityka władz nie sprzyjały jego odrodzeniu. W dodatku pierwsze lata powojenne były wyjątkowo nieurodzajne z powodu ciężkich zim. Wydajność znacznie spadła, dały się odczuć skutki rozbicia dobrze zorganizowanych gospodarstw, niemniej następowała sukcesywna odbudowa inwentarza i wzrost produkcji. Do końca lat 40. nie osiągnięto poziomu przedwojennego Władze narzuciły chłopom dostawy obowiązkowe (o których wspominałem wcześniej), dzięki którym w miastach żywności nie brakowało. Jednak pod koniec lat 40. przemysł przetwórczy nie mógł sprostać rosnącej podaży produktów rolnych. Nadwyżka zmieniła się z powrotem w niedobór, kiedy rozpoczęła się kolektywizacja.
Wzrost produkcji był iście imponujący, a wraz z nim wzrastał poziom życia. Według oficjalnych danych, w czasach planu trzyletniego płace realne wzrosły o 58%. Nadal jednak przeciętny robotnik zarabiał (w ujęciu realnym) ok. 15% mniej niż przed wojną. Twórcy planu oprócz celów gospodarczych, realizowali też cele polityczne. Chodziło o zwiększenie roli państwa w gospodarce. W 1947 roku sektor państwowy wytwarzał 32,6% dochodu narodowego, spółdzielczy 4,3%, a prywatny (również rolnictwo) - 63,1%. Odbudowując upaństwowiony przemysł, ograniczano jednocześnie przemysł prywatny, który nie wytrzymywał nadzwyczajnych obciążeń finansowych. W wyniku "bitwy o handel" zlikwidowano sieć prywatnych sklepów, a spółdzielczość praktycznie upaństwowiono. Wskutek tych działań w dwa lata później sektor państwowy wytwarzał aż 66% dochodu narodowego, reszta przypadała prawie w całości na indywidualne rolnictwo.
Założenia planu trzyletniego zostały wykonane. W 1949 roku poziom produkcji w przeliczeniu na jednego mieszkańca był wyższy niż przedwojenny o 150%. Należy jednak pamiętać, że liczba mieszkańców zmniejszyła się o 11 mln. Plan trzyletni był jedynym planem w dziejach PRL, który został wykonany. Nie zawierał nierealnych obietnic i nie został oparty na ideologicznych postulatach. Odtwarzał przedwojenną strukturę przemysłu na ziemiach polskich. Główną przyczyną jego powodzenia było rozsądne wyznaczenie celów. Jednocześnie jednak likwidowano mechanizm rynkowy na rzecz centralnie podejmowanych decyzji. Gospodarka planowa okazała się utopią. Żaden z kolejnych planów, jak już pisałem, nie został zrealizowany w całości.
Momentem zwrotnym w totalizacji systemu komunistycznego w Polsce stało się odsunięcie od władzy przywódcy PPR Władysława Gomułki, jesienią 1948, pod zarzutem "odchylenia prawicowo-nacjonalistycznego". Było to elementem nowej czystki w bloku wschodnim, służącej ściślejszemu podporządkowaniu satelitów Moskwie. Po rozbiciu resztek opozycji, wchłonięciu partii socjalistycznych przez komunistyczne, wobec otwartego konfliktu z Zachodem (wojna w Korei), odrzucono "demokratyczny" kamuflaż, aby dokończyć budowy według jednolitego modelu sowieckiego. Po pokazowych procesach i wyrokach śmierci na wysokich funkcjonariuszy komunistycznych na Węgrzech w Czechosłowacji i Bułgarii, przygotowywano podobne procesy w Polsce. Do procesu Gomułki nie doszło (a szkoda) na skutek śmierci, w marcu 1953 roku, Józefa Stalina. Aresztowanie w 1951 roku Gomułki stało się źródłem legendy, uczyniono z niego patriotę i obrońcę "polskiej drogi do socjalizmu". Zapomniano o jego mniej świętej stronie. To on właśnie odpowiadał za "zdobycie władzy" i krwawą pacyfikacje kraju w latach 1944-48. Nie wahał się korzystać z pomocy sowietów, a w sporze z ekipą stalinowców bronił jedynie pozorów niezależności dyktatury komunistycznej.
Od 1948 roku indoktrynacja ideologiczna i terror, które wcześniej wymierzone były w rzeczywistą opozycję, nabrały charakteru masowego, obejmując wszystkie grupy społeczne. Na czele PZPR stanął wierny wykonawca poleceń Moskwy, a także prawdopodobnie agent NKWD, Bolesław Bierut. Dotychczas był on oficjalnie bezpartyjnym Prezydentem, mimo to przez cały czas uczestniczył w naradach przywództwa partii. Szeregowy funkcjonariusz KPP, podczas wojny był przerzucony do Warszawy, odgrywał rolę zaufanego człowieka moskiewskiej centrali w konspiracyjnej PPR, zostając prezydentem KRN (1944-47) i Polski (1947-52), a jego gorliwość musiał hamować sam Stalin, nie zgadzając się m.in. na propozycję zmiany polskiego godła i hymnu narodowego. Pod rozkazami Bieruta rozpoczęła się budowa "nowego społeczeństwa", według wzorów sowieckich: kolektywizacja, likwidacja własności prywatnej, ateizacja i walka z Kościołem, indoktrynacja ideologiczna za pośrednictwem szkół, literatury, sztuki, którym narzucano kanon "realizmu socjalistycznego", ingerencji w najbardziej osobiste sfery życia.
Główną rolę w tym procesie odgrywał aparat komunistyczny, który od drugiej połowy lat 40. kontrolował wszystkie dziedziny życia kraju. Po dynamicznym rozwoju PZPR, która wchłonęła PPS i zwasalizowała pozostałe partie, nastąpiła weryfikacja i usuwanie niepewnych politycznie członków, co nieraz wiązało się z aresztowaniami, usunięciem z pracy. Pomimo naboru nowych 413 tysięcy członków szeregi PZPR w latach 1949-51 skurczyły się o 144 tysiące. Prawdziwą elitę władzy tworzyła grupa zawodowych funkcjonariuszy, obsadzających najważniejsze stanowiska w aparacie partyjnym, administracji, organizacjach społecznych, bezpiece, stanowiąca rodzaj partii wewnątrz partii, "nowej klasy", liczącej ok. 100 tysięcy osób. "Upartyjnienie" w Polsce objęło ok. 4,8% społeczeństwa, co oznaczało, ze prawie co 10 dorosły należał do PZPR (robotnicy stanowili jedynie 43%).
Sowietyzacji, indoktrynacji i kontroli społeczeństwa służyły podporządkowane PZPR organizacje: paramilitarna Służba Zwycięstwu Polsce, przeznaczona do masowej mobilizacji siły roboczej, oficjalne związki zawodowe, Związek Młodzieży Polskiej (ok. 40% młodzieży), a na miejsce rozwiązanego harcerstwa utworzono kopię sowieckich pionierów. Ukoronowaniem budowy systemu stała się, uchwalona 21 lipca 1952 roku, nowa konstytucja, wzorowana na sowieckiej, osobiście poprawiana przez Stalina, o charakterze życzeniowym i propagandowym. Fasadowość struktur państwa potwierdziły wybory do sejmu w 1952 roku, w których oficjalnie wzięło udział 95% uprawnionych, z czego 99,8% głosowało na zaproponowanych kandydatów.
Zbudowany hierarchicznie aparat prawie w całości był zdominowany przez działaczy przedwojennej KPP, wyselekcjonowanych przez sowiecką maszynę terroru, fanatycznych wyznawców Stalina lub ludzi złamanych przez NKWD, wreszcie etatowych agentów sowieckich. Średni i niższy szczebel tej piramidy to personel komitetów wojewódzkich, zakładowych, miejskich, dzielnicowych, gminnych…
Na szczycie gigantycznej struktury kontrolującej wszystkie strefy życia, na wzór partii bolszewickiej, zgodnie z zasadą "centralizmu demokratycznego", stało kilkunastoosobowe Biuro Polityczne. Wszyscy jego członkowie należeli wcześniej do KPP, a często też sowieckiej WKP(b) i przebywali w ZSRR (z wyjątkiem działacza PPS Józefa Cyrankiewicza, premiera do 1952 i po 1954). Centralną rolę odgrywała, znów na wzór sowiecki, tzw. kierownicza trójka: prezydent i I sekretarz Bolesław Bierut, otoczony kultem, podobnym do czci oddawanej Stalinowi, następnie Jakub Berman, który odpowiadał za ideologię, kulturę, bezpieczeństwo i dyplomację oraz Hilary Minc, kierujący gospodarką. Zasada tzw. Kierowniczej roli partii komunistycznej wyrażała się w dublowaniu przez aparat partyjny instytucji państwa (jest to zresztą również praktyka systemu nazistowskiego i faszystowskiego) . Rozbudowany aparat KC i lokalnych organów partii umożliwiał dokładną kontrolę administracji państwowej. Sprzężenie Państwa i partii, łączenie stanowisk partyjnych z państwowymi, uzupełniał system nomenklatury, tj. obsadzania najważniejszych stanowisk osobami zaakceptowanymi przez odpowiednie instancje PZPR. Zapewniał on aparatczykom różne przywileje. Nomenklaturą objęto kilkaset tysięcy stanowisk. Ich rozdawnictwo, a także groźba odebrania, było jednym z głównych narzędzi sprawowania władzy przez komunistów do końca PRL.
Faktyczna likwidacja opozycji, rozbicie podziemia niepodległościowego, ubezwłasnowolnienie społeczeństwa i opanowanie wszystkich sfer życia przez komunistów nie zatrzymały rozwoju organów bezpieczeństwa państwowego, wręcz odwrotnie, w myśl hasła Stalina, iż w miarę budowy socjalizmu narasta walka klasowa z wrogami ludu, aparat ten rozwijał się, narastała obsesja szpiegomanii i tropienia "wrogów", zacieśniała się kontrola państwa policyjnego. Służyła temu też rozbudowa agentury i sieci konfidentów, z 21,3 tysięcy w 1949, do 75 tysięcy w 1953. Przez agenturę MBP przeszło w latach 1949-55 ponad 300 tysięcy ludzi, zwerbowanych zwykle za pomocą szantażu. W ewidencji MBP znalazło się w 1948 1,2 mli osób podejrzanych o nielojalność, a 1954 już 5,4 mln. Nowe departamenty MBP zajmowały się m.in. Kościołem (XI) i samą partią (X), a liczba funkcjonariuszy UB w latach 1949-53 wzrosła o 5,2 tysiąca. Rosły szeregi MO, ORMO, Wojsk Ochrony Pogranicza, Służby Więziennej, Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Tak zbudowany aparat władzy przetrwał do końca PRL, hołdując już cytowanej przeze mnie zasadzie, sformułowanej przez Gomułkę: "Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy". Bronił więc tej władzy zaciekle, strzelając do demonstrujących robotników w 1956 r. w Poznaniu i w 1970 r. na Wybrzeżu i w 1981 r. na Śląsku... Warto o tym wszystkim pamiętać zwłaszcza dzisiaj, kiedy byłych wysokich funkcjonariuszy PZPR ogarnęła zbiorowa amnezja, a i większość społeczeństwa hołduje zasadzie wyrażonej przez Wyspiańskiego w "Weselu:" "... myśmy wszystko zapomnieli..."