„Celem ludzkiego życia jest szczęście, któż z nas jednak wie, jak je osiągnąć” J.J Rousseau. Jak należy rozumieć pojęcie „szczęścia” i co jest jego miarą? Czy można być szczęśliwym mimo licznych przeciwieństw losu? Wreszcie czy szczęście to dar niebios, czy wynik starania człowieka?
Szczęście to temat rzeka! Lista utworów zawierających ten temat jest bardzo długa, łatwiej wymienić te w, których go nie ma. Martwi mnie jednak, że z pewnością nie uniknę banału, jako że temat „szczęście” jest stary jak świat i zaprzątał już wiele znakomitych umysłów filozofów i literatów. Trudno być odkrywczym mając takich poprzedników. Zastanawiam się czy w ogóle dyskusja na ten temat nie jest dość jałowa, bo jak można uchwycić tak płynne i relatywne pojęcie jakim jest szczęście. Cóż „piętnem globu tego niedostatek”. Zdefiniowanie tego pojęcia nie jest ani łatwe, ani jednoznaczne. Być może właśnie dlatego, że jest to tak trudny orzech do zgryzienia, wielu filozofów, począwszy od antyku postanowiło zmierzyć się z trudnością określenia i zamknięcia w pewnych granicach tego abstrakcyjnego pojęcia.
W starożytności sympatyczną definicję szczęścia podał Epikur. Głosił on iż celem ludzkiego życia jest „przyjemność, a brak bólu”. Doceniał dobra doczesne, dobrobyt, ucztowanie ale żądał korzystania z nich z umiarem.
Mottem epikurejczyków stało się „carpe – diem”, gdyż świadomi byli przemijalności istnienia. Mimo to nie bali się śmierci – twierdzili bowiem „gdy jesteśmy – jej nie ma, gdy ona będzie – nie będzie nas”.
Na gruncie epikureizmu wyrósł hedonizm, który za cel i istotę szczęścia przyjął użycie i rozkosz.
Stoicy i Zenon z Kition znajdowali szczęście w spokoju, w wolności od cierpienia i zbyt wielkich radości. Odrzucali namiętność i emocje. Tylko obojętność wobec zdarzeń tego świata mogła dać szczęście jednostce ludzkiej.
Cynicy natomiast głosili, że człowiek osiągnie szczęście poprzez wyzbycie się wszelkich potrzeb. Wzorem stał się dla nich Diogenes, słynny „filozof z beczki”. Uważali iż „nic nie mieć” to znaczy o nic się nie martwić, być wolnym a jednocześnie szczęśliwym.
Filozofowie chrześcijaństwa, które rozszerzyło się w średniowieczu całkowicie odmienili szczęście doczesne, wszystkie dobra ziemskie były dla nich symbolami przemijalnej ziemskiej marności. Jedyną szansą na osiągnięcie szczęścia było całkowite oddanie się wierze w Boga i poprzez pokorę, cierpienie i ascezę zapewnienie sobie życia w niebie. Należy tu wymienić św. Tomasza - „szczęście jest dobrem najwyższym, które wszystkie dobra w sobie zawiera” a także św. Franciszka, który szczęście znajdował w ubóstwie i wszechogarniającej miłości do Boga, świata, ludzi i zwierząt.
Koniec XIX wieku to okres wielkiej trwogi o przyszłość, pesymizm i dekadentyzm. Jednym z przedstawicieli ówczesnej filozofii był Artur Schopenhauer, który w myśl młodopolskich przekonań nie wierzył w możliwość osiągnięcia szczęścia. Jego zdaniem każdy przejaw woli człowieka prowadzi do klęski. Jedyną ucieczką od ciągłych lęków był preferowany przez niego stan nirwany, zatopienia się w sztuce i pięknie przyrody.
Inaczej szczęście widzi współczesny filozof Władysław Tetorkiewicz, autor książki „O szczęściu”. Uważa on, iż ideałem szczęścia jest trwałe zadowolenie, określające całość życia, a więc nie chwilowe radości, tylko pełne zadowolenie ze swojego życia.
Szczęścia należy szukać w doczesnym życiu, na ziemi – oto model szczęścia propagowany głownie przez twórców renesansowych, którzy opierali swoje poglądy na filozofii epikurejskiej. Jest on aprobowany przez Bogaccio w „Dekameronie” a także u Mikołaja Reja w „ Żywocie człowieka poczciwego”. Ostatni uważał iż ideałem dającym pełne szczęście jest wypełnianie codziennych obowiązków zgodnie ze swym stanem, z nakazem rozsądku, cnoty, uczciwości życiowej i własnych potrzeb duchowych. Szczęściem dla Reja jest życie uporządkowane i dostosowane do praw natury, dające możliwość cieszenia się drobiazgami jakimi jak uprawa ziemi, hodowla, wędkarstwo, polowania, zacisze domowe itp.
Inaczej pojęcie to rozumieli twórcy barokowi. Pozwalali na czerpanie szczęścia z ziemskiej miłości, dóbr doczesnych i wykwintności stołu. Przykładem może tu być Morsztyn, który namawiał do rozkoszowania się płcią przeciwną, której „każdy niech, póki żyw, zażyja”.
Z kolei Jgnacy Krasicki w swoich bajkach głosił radość życia, pochwalał cnoty, ganił przywary: pijaństwo, bezmyślność, rozrzutność ale mimo to zgadzał się z umiarkowanym korzystaniem ze wspaniałości życia. Autor stworzył też model utopijnej krainy sprawiedliwości w utworze „Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki”.
Także Henryk Sienkiewicz w swoim zbiorze dzieł – Trylogii ukazuje nam iż do szczęścia prowadzi droga jedynie poprzez cnotę i wierność rycerskim obyczajom, a takrze bycie dobrym gospodarzem broniącym swej ojczyzny. Klęskę ponoszą ci, którzy postępują nieetycznie.
Eliza Orzeszkowa widzi natomiast szczęście w uczciwej pracy na roli, co doskonale pokazała w swej pozytywistycznej powieści „Nad Niemnem”. Główną bohaterką jest tutaj Justyna Orzelska, która szczęście znajduje u boku prostego ale dobrego i kochającego człowieka – Jana Bohatyrowicza.
Ciekawe ujęcie szczęścia występuje też w międzywojennych „Nocach i dniach” Dobrowolskiej. Otóż przedstawione są tu dwie zupełnie różne postacie, dla których szczęscie jest czymś zupełnie odmiennym. Oto pojawia nam się Bogumił Niechcie, który rozumie szczęście w sposób prosty, tj. spełnianie swoich obowiązków na ziemi, dobro swojej rodziny i uporządkowany tryb życia. Tymczasem jego małżonka Barbara, to kobieta wiecznie żyjąca w świecie swej wyobraźni, pełnej wzniosłej i romantycznej miłości, nie mającej związku z światem, w której przyszło jej żyć. Czy aby na pewno Barbara powinna być aż tak nieszczęśliwa u boku tak wspaniałego i troskliwego męża?!
Do zupełnie innej kategorii szczęścia można przydzielić literaturę średniowieczną. Otóż tutaj do głosu dochodzi nie szczęście osiągane na ziemi ale to, które jest nam dane po śmierci. Na to szczęście niestety należy zapracować jeszcze za życia, mimo iż było ono tylko małą cząstką, nie dającą żadnej radości a jedynie miało poprzedzać życie w niebie, w wiecznym szczęściu. Aby to osiągnąć, należało odrzucić wszelkie szatańskie pokusy i oddać się bezgranicznie wierz w Boga i modlitwie.
Charakterystycznym przykładem może tu być postać św. Aleksego, który całe swoje życie poświęcił ciągłemu umartwianiu się, wyzbyciu się wszelkiej przyjemności i życiu w pokorze i oddani Bogu. Takie postępowanie dało mu możliwość osiągnięcia szczęścia w niebie, a także zyskania miana świętego „na ziemi”.
Innym sposobem postrzegania szczęścia był pogląd, że będzie się w pełni szczęśliwym jeśli, będzie się absolutnie wiernym zasadom moralnym. Przykładem może tu być Albert Comus, autor ”Dżumy”, który powołanie człowieka widzi w aktywnej walce ze złem. Wzorem bohatera jest doktor Rieux, który – co zaskakujące, musi oddać szczęście osobiste w myśl wielkiej misji, jaką przyszło mu spełnić. To jednak, być może, daje mu większe szczęśćie niż dbałość tylko o siebie.
Podobnie myśli Antoine de Saint Exupery, autor „Ziemia, planeta ludzi”. Ten widzi gwarancję zachowania człowieczeństwa w miłości, wierności, przyjaźni, wzajemnej pomocy i odwadze.
Jeszcze innym sposobem na szczęście były tzw. „sztuczne raje”, krainy złudnego szczęścia, w które ludzie usiłują uciec od rzeczywistości. Nirwana, narkotyki, alkohol, wszystko co stwarzało pozory wyzwolenia to metody to metody na szczęście modne w modernizmie. W poezji polskiej zwolennikiem takiego sposobu życia był Kazimierz Przerwa – Tetmajer.
Mając tak szeroką gamę możliwości pojęcia szczęścia trudno jest podać jego dokładną definicję. Należy także brać pod uwagę fakt, że szczęście jest rozumiane przez ludzi w zależności w jakiej epoce przyszło im żyć.
A jak jest rozumiane szczęście w świecie współczesności? Ksiądz Jan Twardowski powiedział: „”Prawdziwe szczęście, którego szukamy jest najczęściej inne niż je sobie wyobrażaliśmy. Jest tajemnicą, która przekracza nasze ludzkie wyobrażenia.”. tak więc szczęście jest pojęciem nie dającym się określić, jest czymś ponadczasowym, zależnym jedynie od nas samych.
A czym jest szczęście dla mnie? Umiejętnością cieszenia się drobnostkami, ulotnymi chwilami, pełną akceptacją siebie i życiem zgodnym z własnym „ja”. Osobiście uważam, że jeśli człowiek potrafi docenić i obiektywnie spojrzeć na posiadane przez niego wartości –może nazwać siebie „szczęśliwym”.
Czym właściwie jest szczęście? Czy momentem w którym gotowość spotyka okazję? Hegl: „szczęście jest tylko przemijającą chwilą, zbiorem przypadków dających się podzielić na formę i treść”.
+zakończenie