Szanowni Czytelnicy! Do biura naszej redakcji trafił ostatnio list z Lipiec od Jagny P. Poprosiła ona w nim o wyjaśnienie światu wielkiej niesprawiedliwości, jaka ją spotkała w jej rodzinnej miejscowości. Otóż napisała ona, iż bez żadnego konkretnego powodu została wyrzucona ze wsi w bardzo upokarzający sposób: otóż została wywieziona na wozie ciągniętym przez krowy a na dodatek pełnym „gnoju”!!! Na domiar złego podczas całej drogi była bita i znieważana! Tak drodzy czytelnicy, nie ma co się oszukiwać w jakich czasach żyjemy, że takie rzeczy są tolerowane. Nie zwlekając długo postanowiłem udać się do Lipiec aby koniecznie rozwikłać tę sprawę dla Was.
Przed rozmową z samą poszkodowaną postanowiłem zapoznać się z jej prześladowcami i w ten sposób trawiłem do domu Organiściny, z którą jako pierwszą przeprowadziłem wywiad.
Redakcja (dalej „R”): Dzień dobry! Nazywam się Sulima Kamil. Jestem reporterem tygodnika „Wzięte z życia”. Czy zechciałaby Pani odpowiedzieć na kilka pytań dotyczących pewnej opisywanej przez nas histori?
Organiścina (dalej „O”): „Ja w gazecie! Ależ oczywiście! Ino wejdźmy do środka peneczku bo cuś chłodno dzisiaj.”
R: Bardzo chętnie i dziękuje za zaproszenie.
O: „A co to tak szanownego gościa sprowadza w te strony?”
R: Czy kojarzy Pani może Jagne P.?
O: „A cóż ta ladacznica znowu wymyśliła! Nie dość to już problemów narobiła to jeszcze tu cuś kombinuje!”
R: Szczerze mówiąc nie bardzo rozumiem. Jagna żaliła się nam w liście, że została niesłusznie ukarana. Czy może mi to Pani wyjaśnić?
O: „No to posłuchaj! Nie dość, że najpierw puszczała się z każdym lepszym, i gorszym zresztą też, to ta latawica miała jeszcze czelność zawracać w głowie mojemu kochanemu synkowi, który na księdza był szykowany! No jak ona śmiała świnia jedna! Jak ja ją jeszcze raz zobacze jak się kręci koło Jasia to niech się modli żeby gdzie płotu nie było, bo wszystkie sztachety na niej połamię!!!”
R: Nie uważa Pani jednak, że kara zastosowana przez mieszkańców była stanowczo za surowa. Nie wmówi mi pani
Nie mam pojęcia dlaczego ale w tym momencie moja rozmówczyni zdenerwowała się niemiłosiernie czego następstwem było wypędzenie mnie z jej domu. Wśród wielu słów wypowiadanych przez nią w moim kierunku pochwyciłem sens jednej wypowiedzi. Wynikało z niej abym porozmawiał z Hanką B. co niezwłocznie uczyniłem.
Rozmowa z Hanką była o wiele bardziej owocna, ponieważ ta okazała się skora do współpracy i udzielała wyczerpujących odpowiedzi. Ze względu na obszerność tego wywiadu pozwolę sobie na przytoczenie istotniejszych fragmentów.
R: Czy możesz potwierdzić lub ewentualnie zaprzeczyć pogłoską o wyjątkowo frywolnym trybie życia wiedzionym przez Jagnę?
H: „Muszę przyznać, że ostatnio zmieniła się, ale wcześniej była wyjątkową rozpustnicą! Jej zachowanie budziło odrazę wśród wszystkich mieszkanek wsi. Ona po prostu nie znała wstydu! Jednak teraz uważam że się zmieniła.”
R: Skoro tak czy nie uważasz że to całe „wypędzenie” było zbędne?
H: „Na pewno nie. Myślę że to ono dało jej do myślenia. Teraz raczej nie będzie zrzucała na alkohol faktu, że nakryto ją w niedwuznacznej sytuacji z mężczyzną w lesie. Po prostu zaczęła rozumieć swoje błędy.”
R: Muszę przyznać, że Cię podziwiam. Najpierw mi mówisz o schadzkach Jagny z Twoim mężem a teraz opowiadasz mi o jej nawróceniu.
H: „Nie noszę urazy choćby z tego powodu że mnie i Antkowi świetnie się powodzi.”
R: Nie uważasz jednak że jeśli chodzi o jej „rozpustne życie” to nie tylko jej wina. W końcu do zdrady potrzeba jak do tanga dwojga. Czy aby na pewno zasługiwała na takie potraktowanie?
H: „Może rzeczywiście mogłabym mieć wątpliwości gdyby tu chodziło tylko o jej lekkie obyczaje. Ale żebyś chociaż był przy śmierci jej męża a mojego teścia…”
Nie czekając długo zaraz po rozmowie z Hanką udałem się do zaprzyjaźnionego Guślarza aby porozmawiać z Maciejem Boryną. Rytuały przebiegły gładko i już po chwili rozmawiałem z duszą zmarłego.
R: Witaj, czy mógłbym porozmawiać z Panem o Jagnie?
M: „Ha ,ha, hi, hi… {itp. itd.}” {w tym momencie pomyślałem że jednak kontakt ze zmarłym nie był najlepszym pomysłem}
R: Wybacz, że pytam, ale czy mnie rozumiesz?
M: „Jasne, że cię rozumiem tylko po prostu nie mogłem się powstrzymać od śmiechu jak sobie przypomniałem jak jechała na gnoju. Co z tego że nie żyłem wszystko widziałem!!! Ha, ha…”
R: Czy możesz mi wytłumaczyć dlaczego tak Cię cieszy jej upokorzenie? W końcu to Twoja żona.
M: „Szczerze mówiąc najgorsza, jaką miałem a miałem trzy, więc mam rozeznanie. Nie oszukujmy się, poleciałem na jej ziemię, która tak apetycznie wyglądała koło mojej. No nie ukrywam, że z wygląd to taż była niczego sobie. Ale nie kochała mnie i już. Zawiodłem się niemiłosiernie zwłaszcza na łożu śmierci. Kiedy dogorywałem czułem że nawet jak przychodziła to czuła do mnie wstręt. Opiekowała się mną synowa i chwała jej za to!!! A tak w ogóle jak ta dziągwa śmiała stanąć między mną a mym synem. Gdyby nie właściwa kara jaka ją spotkała na ziemi to ja sam bym ją jeszcze trochę postraszył! Ha, Haaaa, HAAAAAA…”
Po tym monologu wśród dziwnych odgłosów wręcz nie z tego świata mój rozmówca się ulotnił. Ja natomiast nie miałem już żadnych wątpliwości. List, który otrzymaliśmy nie był do końca szczery. Miałem już dość „wywiadu środowiskowego” i udałem się prosto do Jagny. Nie dopuszczając jej za nadto do głosu powiedziałem jej żeby się zastanowiła nad swoim życiem i choć nadal nie popieram sposobu w jaki ją potraktowano powinna się cieszyć że wśród ludzi których najbardziej skrzywdziła są jeszcze tacy którzy wierzą w nią i są gotowi jej przebaczyć. Przyznała mi rację i obiecała poprawę.
I po raz kolejny na łamach naszego czasopisma ukazała się prawdziwa historia prawdziwych ludzi a to wszystko dla naszych czytelników którzy mają prawo znać prawdę.