Krzysztof Kamil Baczyński jest uznawany za najwybitniejszego przedstawiciela pokolenia Kolumbów – młodych ludzi, poetów i jednocześnie żołnierzy, którym przyszło żyć w latach II wojny światowej. Zdawać by się mogło, że te dwie „profesje” wzajemnie się wykluczają. Trudno wyobrazić sobie natchnionego wieszcza z karabinem w rękach, a jednak...
Ówczesna sytuacja niejako zmusiła ich do walki; czynnej obrony Ojczyzny, w której dali wyraz swojemu patriotyzmowi.
Baczyński (absolwent elitarnego gimnazjum im. Stefana Batorego, student polonistyki na tajnym Uniwersytecie Warszawskim, świetnie zapowiadający się poeta) również chwycił za broń – w 1943 roku wstąpił do Szarych Szeregów. W czasie powstania warszawskiego służył w słynnym batalionie Zośka i, mimo słabego zdrowia, do końca pełnił swój żołnierski obowiązek. Zginął 4 sierpnia 1944 roku podczas zaciekłych walk na Placu Blanka.
„Nowy Słowacki” (jak go nazywano), zamiast oddawać się radosnej swobodzie tworzenia, musiał poświęcić swą młodość w imię boju o Polskę. Niewątpliwie była to dla niego sytuacja katastrofalna, bowiem jako dwudziestolatek nieoczekiwanie znalazł się na „granicy śmierci”. Z pewnością „położenie” takie sprzyjało rozmaitym refleksjom natury filozoficznej i moralnej, które zaowocowały wieloma znakomitymi utworami będącymi zapisem tragicznych doświadczeń młodej generacji czasu wojny.
Wiersz zatytułowany „Z głową na karabinie” doskonale ukazuje różnicę, jaka zaszła w życiu Kolumbów, których „zdrój rzeźbił chyży” i „wyhuśtała chmur kołyska”, którym „wody szerokie / na dźwigarach swych niosły płatki / bzu dzikiego”, którzy nagle zostali rzuceni w głębokie otchłanie wojny („Nocą słyszę, jak coraz bliżej / drżąc i grając krąg się zaciska.”). Z pewnością ludzie ci nie taką wymarzyli sobie przyszłość, los jednak okazał się czynnikiem decydującym, brutalnie pozbawił ich marzeń i młodości – najpiękniejszego z etapów ludzkiego życia ( Problem ten poruszył poeta również w „Elegii o... (chłopcu polskim)”, którego siłą oddzielono „od snów, co jak motyl drżą”. Podmiot liryczny, czyli matka bohatera używa słów: „oddzielili”, „haftowali”, „wyuczyli”, „odchowali”. Trzecia osoba liczby mnogiej negatywnie „określa” tych, którzy zgotowali chłopcu taki los; owi ONI są obcy i zapewne źli.), postawił przed nimi zadania inne od tych, jakich się spodziewali. Musiało wywołać to swego rodzaju bunt, niezadowolenie, rozczarowanie („(...) a mnie przecież tak jak i innym / ziemia rosła tęga – nie pusta.”). Kolumbowie złożyli protest przeciwko wojnie. Byli rozdarci pomiędzy chęcią tworzenia a wymaganą od nich walką („syn dziki mego narodu”). Patriotyczny obowiązek jednak zwyciężył. Kolumbowie stali się poetami-żołnierzami, którzy - z nieśmiałością wobec życia i odwagą wobec śmierci – musieli stawić czoła wyzwaniu.
W utworze „Ten czas” Baczyński z właściwą sobie plastyką opisuje lata wojny i okupacji. Nazywa je „mrocznym czasem”, „ciemną nocą”; tworzy atmosferę smutku i grozy, którą potęgują ,wplecione w wersy, symbole śmierci i zagłady – krzyże, trumny, groby, szubienice, łamane czaszki. W takich właśnie okolicznościach przyszło wieść swój żywot pokoleniu Kolumbów. Poeta utożsamia się z nim poprzez słowa „my sami” (adresatem lirycznym jest tu zatem nie tylko Barbara – żona Baczyńskiego); pisze, że „Nie stanie naszych serc. Taki to mroczny czas.”; dochodzi do wniosku, że życie ludzkie jest kruche i krótkie, a jednostka znaczy niewiele („My sami – tacy mali (...)”, „My sami – takie chmurki u skrzyżowania dróg (...)”, „I taka słabość rąk.”). W ciemnych barwach widzi przyszłość, o ile taka w ogóle - dla niego i innych - istnieje. Można odnieść wrażenie, iż jest przytłoczony wojenną zawieruchą („Niebo krwawe, do róży / podobne – leży na nas jak pokolenia gór.”). Z trudem szuka sensu w cierpieniu. Jest pesymistą - jak pewnie każdy, kto znajdował się w podobnej sytuacji. Poeta ukazał tu stan psychiczny swojej generacji, która „na dnie śmierci” wyrasta.
Baczyński i jego rówieśnicy doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że lada chwila mogą umrzeć. Pragnęli jednak, aby ich śmierć nie była daremna. Chcieli, aby przyszłe pokolenia pamiętały o nich – dlatego w wierszu „Mazowsze” poeta napisał: „Gdy w boju padnę – o, daj mi imię, / moja ty twarda, żołnierska ziemio.” Obawiali się zapomnienia i to również było elementem ich tragizmu. Gdyby nie wojna - mogliby poświęcić się pisaniu, artystycznej działalności, która być może uczyniłaby ich uznanymi twórcami, o których zapomnieć po prostu się nie da.
Wizja nadchodzącej śmierci ukazana jest także w utworze pt.; „Historia” , w którym Baczyński pisze o matkach, które przyjdą sadzić róże na grobach swych synów – Kolumbów.
Ponad to wiersz ten uświadamia czytelnikom, że młode pokolenie czasów wojny uczestniczyło w uniwersalnym procesie dziejowym. Poeta odwołał się do przeszłości (arkebuzy, rapiery, kity, hełmy), aby pokazać, iż czyny jego i jemu podobnych stanowią kontynuację dzieła ojców. Pokolenie Kolumbów jest spadkobiercą pokoleń wcześniejszych. Być może w tym poeta szukał pocieszenia... Cykliczna historia zmusiła go do pojęcia wyzwania.
Historia z utworu Baczyńskiego sprowadza się do zabijania, niszczenia i nienawiści („nie anioł prowadzi”). Jako żołnierze i w tym Kolumbowie musieli uczestniczyć, choć nie byli do tego przygotowani psychicznie (zresztą chyba nigdy nie można być na to przygotowanym) i z pewnością nigdy nie spodziewali się tego, że los popchnie ich do takich czynów. Poza tym ludzie ci byli zmuszeni oglądać wszystkie te ruiny i zgliszcza, pozostałości ich ukochanego kraju, co również czyniło ich sytuację fatalną.
Wierszem, który w pewien sposób podsumowuje zmiany, jakie zaszły w psychice młodej generacji jest „Pokolenie II”. Tu Kolumbowie są zażartymi w boju weteranami. W ich imieniu podmiot liryczny wygłasza monolog. Strofy (w części refleksyjnej) zaczynają się od słów: „Nas nauczono”. Poeta pisze, że on jego i jego towarzyszy wojennych nauczono, że nie ma: litości, sumienia, miłości. Wojna odarła ich z uczuć wyższych. Nie mają zresztą kogo nimi obdarzyć, bo stracili swych bliskich („Po nocach śni się brat, który zginął (...)”, „(...) nie wrócą matki ni dzieci / w pustego serca rozpruty strąk.”). Poza tym wojna zabiła w nich wiarę w dobroć, nadzieję na sprawiedliwość. Jest to niezwykle przygnębiająca refleksja.
Słowa dotyczące braku litości, sumienia, miłości są pewnego rodzaju manifestem, wyrażają stan świadomości ludzi skazanych na ciągłe obcowanie ze śmiercią, z której świadomością żyli. Są też przykazaniem, jakim kierowali się w walce.
W tym utworze (inaczej niż w „Mazowszu”) Baczyński nie prosi już o pamięć. Nie wie „(...) czy my karty iliady / rzeźbione ogniem w błyszczącym złocie, / czy nam postawią, z litości chociaż, / nad grobem krzyż.” Nie wie czy czeka go szacunek, uznanie czy też tylko litość, ale w dużej mierze jest mu to obojętne; to zmartwienie tych, co przyjdą. Poeta stawia pytanie o miejsce pokolenia Kolumbów w dziejach narodu, jednak sam krytycznie je ocenia. Można odnieść wrażenie, iż utwór ten jest wyrazem totalnego kryzysu
i załamania... do takiego stanu doprowadziła ludzi II wojna światowa.
Reasumując – wiersze Krzysztofa Kamila Baczyńskiego są świadectwem zmian, jakie ów globalny konflikt zbrojny wywarł na młodych ludziach, którzy nie takiej spodziewali się przyszłości. Jest to zapis kolejnych etapów: schyłku błogiej młodości, nadejścia wojny, buntu, walki i powolnej degradacji psychicznej, uczuciowej no i oczywiście fizycznej. Historia pokolenia Kolumbów jest wstrząsająca, tragiczna i smutna. Pewnie żaden ze współczesnych nastolatków nie chciałby się znaleźć w ich sytuacji. Myśląc o ludziach urodzonych w 1920 czy 1921 roku, uświadamiam sobie jak mało doceniamy wolność i jakimi jesteśmy egoistami (mówię tu o młodzieży), któż z nas byłby bowiem gotów na takie poświęcenie?! Jak ogromna różnica dzieli nas i ich, a przecież oni też byli młodzi, mieli swoje własne życie, miłości, przyjaźnie, marzenia!!! Mimo to dobrowolnie ruszyli do boju, w dużej mierze - również za nas. Właśnie dlatego powinniśmy oddawać im cześć i szanować ich. Odważę się stwierdzić, że byli o wiele bardziej wartościowymi ludźmi niż my – ci, którym od dobrobytu poprzewracało się w głowach, którzy ciągle tylko chcą, sami zaś nie potrafią nic zrobić. Wstyd mi za moje pokolenie, gdy myślę o Kolumbach – wspaniałych bohaterach.