Agnes Bojaxhiu urodziła się 26 sierpnia 1910 roku w rodzinie zamożnego przedsiębiorcy w Skopje, które należało wówczas do Albanii. W wieku 18 lat wstąpiła do Instytutu Błogosławionej Maryi Dziewicy (zakon loretanek), zgromadzenia zajmującego się pracą misyjną w Indiach. Przyjęła imię siostry Teresy, a swoją patronką uczyniła świętą Teresę z Lisieux , której powołaniem była miłość.
6 czerwca 1929 roku przybyła do Kalkuty. Przez osiemnaście lat wypełniała swoje powołanie jako nauczycielka, a następnie dyrektorka szkoły im. Świętej Marii w Kalkucie, prowadzonej przy konwencie, do której uczęszczały dziewczęta z zamożnych rodzin. Podróż pociągiem do Darljeeling zmieniła całe jej życie. Usłyszała wezwanie do służenia najbiedniejszym z biednych i rozpoczęła realizować dzieło Boga wśród nędzarzy i umierających na ulicach. W siedem miesięcy później uzyskała pozwolenie z Watykanu na opuszczenie sióstr loretanek i założenie nowego zakonu.
W 1948 roku rozpoczęła się dla siostry Teresy misja miłości w slumsach Kalkuty. Towarzyszyło jej zaledwie dziesięć hinduskich sióstr. Takie były skromne początki zakonu, który dziś liczy pięć tysięcy misjonarek, cztery tysiące braci i miliony świeckich pracowników. Oprócz zwyczajowych ślubów posłuszeństwa, czystości i ubóstwa, misjonarki prowadzą żywot spartański, niczym nie różniący się od warunków życiowych najuboższych.
Pierwszym czynem Matki Teresy, na drodze miłosierdzia było zamknięcie oczu i pobłogosławienie na ostatnią drogę umierającej na ulicy żebraczki. Bezpańskie psy są lepiej traktowane w tym mieście (Kalkuta) niż ludzie - powiedziała ze świętym gniewem na audiencji u gubernatora. W kilka dni później władze miejskie dały Jej do dyspozycji hospicjum, położone w pobliżu świątyni bogini Kali. Siostry były tu lżone na każdym kroku, zaś ambulans, przywożący umierających, obrzucano kamieniami. Rozjuszeni wyznawcy religii Hindu wraz z kapłanami zażądali od miasta wyrzucenia misjonarek. W kilka dni później Matka Teresa zobaczyła przed świątynią członka najwyższej kasty braminów, leżącego na ulicy. Umierał na cholerę i nikt nie chciał się nim zaopiekować. Matka Teresa przygarnęła go do hospicjum i wykurowała. Wieść o cudownym uzdrowieniu rozeszła się po Kalkucie. Od tej pory nie padło najmniejsze słowo protestu.
Krucjatę miłosierdzia zapoczątkowała opieka nad opuszczonymi i umierającymi. W kilka lat później został otwarty sierociniec, a pierwszym podopiecznym stało się nowo narodzone niemowlę, znalezione na śmietniku. Siostry rozwieszały ręcznie malowane plakaty, prosząc o niechciane dzieci. Sierociniec się zapełniał, a po nim przyszły kolejne przytułki, hospicja, szpitale, domy opieki nad trędowatymi. Głosiła: Dotknijmy trędowatych współczuciem. Datki przeszły wszelkie oczekiwania. Wkrótce misjonarki rozpoczęły budowę miasta chorych na trąd. Dzieło miłości rozwijało się coraz bardziej. Matka Teresa nie szukała ani sławy, ani rozgłosu, które przyszły do niej same. W 1969 roku BBC zdecydowała się na zrealizowanie telewizyjnego reportażu o misji Matki Teresy, wysyłając do Kalkuty znanego brytyjskiego dziennikarza. Malcolm Muggeridge nie tylko stworzył poruszający serca film, ale i sam nawrócił się na katolicyzm. Dziś jest znanym myślicielem chrześcijańskim. Zapoznając świat z dziełem Matki Teresy, ma swoją zasługę w rozprzestrzenianiu się Misjonarek Miłości na wszystkie kontynenty. Spuścizna pozostawiona przez Anioła Miłosierdzia, jest godna najwyższego podziwu i szacunku. To nie tylko kontynuatorki i kontynuatorzy, fizyczne obiekty w postaci szpitali, schronisk czy hospicjów, to przede wszystkim dziedzictwo duchowe i świadectwo bezgranicznej wiary. Matka Teresa szła pod prąd. Żarliwie spełniała swoją powinność wobec Boga i ludzi w zmaterializowanym, nastawionym na konsumpcję świecie, gdzie zanika bezinteresowna życzliwość dla bliźniego. Z żelazną konsekwencją podążała śladami Biedaczyny z Asyżu – świętego Franciszka. Naśladowała Chrystusa, służąc najuboższym z ubogich, tym którzy znaleźli się na dnie społecznym. Przynosiła im ulgę w cierpieniu, obdarzając opieką materialną, ale przede wszystkim ofiarowywała im posłanie miłości. Głosiła, iż cierpienie wyolbrzymiało w naszych czasach, gdyż głód Boga i miłości jest większy od nędzy i fizycznych dolegliwości. Ukochała maluczkich i potrzebujących, niosąc im słowa wiary i nadziei. Bóg Was miłuje - przypominała ludziom różnych wyznań, także niewierzącym.
Promieniowała miłością i w najwyższym stopniu posiadała cnotę miłosierdzia. Jej życie stanowiło najgłębsze wyznanie wiary. Spalała się w ofierze, nie dbając o własne zdrowie i wygody. Swoim przykładem potrafiła natchnąć do czynu. Przeznaczając Matkę Teresę do wielkiego dzieła, Bóg obdarzył ją poza cnotą miłości, niezwykłą charyzmą, ogromnym talentem organizacyjnym i stalową wolą. Pokładała niezmąconą ufność w Stworzycielu tego Świata mówiąc: Boża praca musi być wykonana według jego własnego planu. O pomoc dla potrzebujących do wszystkich, nie tylko do możnych tego świata. Matce Terenie nie odmawiano. Była świętą za życia, w nowoczesny sposób.
Była sobą, autentyczną wielkością w czasach, które stawiają na piedestale fałszywe bóstwa, kreowane przez środki masowego przekazu. W świecie, który wysławiając jej dzieło dla najuboższych, zamykał uszy na drugą część przesłania, a więc nie idącą na żaden kompromis wiarę w świętość życia. Przyjmując pokojową nagrodę Nobla w 1979 roku, oświadczyła z całą mocą: Narody, które legalizują aborcję należą do najuboższych duchem. Największym występkiem przeciwko ludzkości jest dziś zbrodnia popełniana na nienarodzonych. Była wyrzutem sumienia dla polityków i ideologów, którym wydawało się, że działają w imieniu biednych. Zwykła mawiać: If you don't know them, you don't love them and don't serve them. Jej miłosierdzie i dobroczynność nie miało nic wspólnego z opieką społeczną. Uważała je za synonim miłości. Dlatego angielska nazwa zakonu brzmi Missionaries of Charity. Matka Teresa umarła 5 września 1997 roku , a jej pogrzeb, decyzją władz Indii, miał charakter należny osobom o najwyższej randze w państwie.