„Są poeci, którzy długo dobijają się u wrót poezji o swoją muzę, długo jąkają swoją prawdę, dla której nie mają języka, i są poeci, którzy jak Minerwa z głowy Jowisza wyskakują zupełnie zbrojni. Z debiutujących po wojnie jeden jedyny poeta wystąpił w pełnej zbroi swej wyobraźni. To był właśnie Różewicz”. Tak mówi o poecie Julian Przyboś, mistrz jego literackiej młodości i promotor jego oficjalnego poetyckiego debiutu.
Jednym z utworów tego znakomitego poety jest „Wygaśnięcie Absolutu...”, wiersz napisany w 1991 roku i zamieszczony w tomiku „Płaskorzeźba”.
Należałoby się tutaj zastanowić, co rozumiemy pod pojęciem Absolutu. Absolut to osobowy bądź nieosobowy byt pierwotny, doskonały, całkowicie niezależny, niczym nieograniczony, posiadający w sobie wszelkie racje swego istnienia. Przede wszystkim jednak Absolut utożsamiany jest z Bogiem, tak jak jest to w wielkich religiach monoteistycznych. Pojęciem Absolutu w utworze nazwany jest Bóg.
Poeta porusza w wierszu niezwykle istotny problem – wygaśnięcia Absolutu. Co mamy przez to rozumieć? Pod pojęciem wygaśnięcia Absolutu należy rozumieć proces zanikania Boga w naszym życiu w dzisiejszych czasach.
Bóg zajmuje w naszym życiu istotne miejsce. Stanowi inspirację dla wielu artystów i jest siłą sprawczą wielu filozoficznych rozważań. Większość poetów porusza w swoich utworach właśnie problem religii a motyw Boga jest obecny w literaturze wszystkich epok. Wiele obrazów, rzeźb i innych dzieł sztuki ukazuje Boga i inne postaci biblijne.
„Wygaśnięcie Absolutu niszczy sferę jego przejawiania się”, czyli niszczy to co ukazuje nam Boga, co stanowi w pewnym sensie jego obraz. Zaczyna brakować inspiracji dla artystów, słownik ubożeje o wiele pięknych i wzniosłych słów. Wydaje się, że to co zostało wystarczy jeszcze dla dziennikarzy, którzy potrafią znaleźć we wszystkim sensację a także dla urzędników, którym w dzisiejszym świecie coraz częściej, bardzo trudno jest dojrzeć coś poza pieniądzem. Poeta uważa że obecna sytuacja wystarczy także - a może przede wszystkim - dla felietonistów dwóch skrajnych pism: „Tygodnika Powszechnego” i „Polityki”. Podkreśla tutaj różnice pomiędzy nimi. Pierwsze, pismo katolickie, którego głównym celem jest kształtowanie opinii odbiorcy katolickiego, drugie, skrajnie lewicowe pismo polityczne. Oba cieszące się dużą popularnością i oba narzucające pewne formy społeczne, gospodarcze i polityczne.
„Wymierają pewne gatunki motyli ptaków poetów o imionach dziwnych i pięknych...” Podmiot liryczny wymienia tutaj najznakomitszych polskich poetów: Akarię Miriam, Leopolda Staffa, Bolesława Leśmiana, Juliana Tuwima, Jana Lechonia, Mieczysława Jastruna, a przede wszystkim Cypriana Kamila Norwida. Nazwisko tego ostatniego umieszczone samodzielnie w jednowyrazowej strofie, podkreśla jak bardzo Różewicz ceni sobie jego twórczość. Podmiot liryczny ukazuje nam że bez Boga twórczość tych poetów straciłaby wartość. Najwięcej utworów bowiem, zarówno poetyckich, jak i tych pisanych prozą porusza problem Absolutu. Poezja najczęściej inspirowana jest osobą Boga i przemyśleniami nad problemem ludzkiej egzystencji jakie pojawiają się zwłaszcza wśród ludzi wierzących.
„Nasze sieci są puste wiersze wydobyte z dna milczą rozsypują się są jak kurz tańczący na promieniu słońca który wpadł do pustego wnętrza świątyni”. Możemy tutaj zaobserwować nawiązanie do Nowego Testamentu. „Nasze sieci są puste” to inspiracja z Ewangelii św. Łukasza. Chrystus nauczający nad jeziorem Genezaret mówi do Szymona: „Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!”, na co Szymon odpowiada: „Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili”.
Puste sieci są w wierszu symbolem nie rozwijającej się twórczości. „Wygaśnięcie Absolutu” sprawia, że młodzi twórcy nie są inspirowani i nie mają dla kogo tworzyć. Wiele wierszy pisanych jest bowiem na chwałę Pana. Natomiast „wiersze wydobyte z dna”, te już dawniej stworzone „milczą, rozsypują się”, czyli tracą sens, nie są przez ludzi rozumiane – a często i czytane – ponieważ przez nie dostrzeganie w nich najistotniejszych elementów i sensu pierwotnego, tracą tym samym wszelką wartość. W dzisiejszym świecie ludzie nierzadko przedkładają sprawy materialne nad Stwórcę. „Są jak kurz tańczący na promieniu słońca który wpadł do pustego wnętrza świątyni”. Porównanie wierszy do kurzu, podkreśla że stają się one czymś niepotrzebnym, zbędnym, a nawet niechcianym przez ludzi. Czymś czego jak najszybciej należy się pozbyć. Czym jest kurz wobec ogromnej świątyni? Podmiot liryczny stosuje to porównanie w celu uświadomienia nam jak bardzo wiersze te gubią się w dzisiejszej rzeczywistości. Jak nikłe i marne stają się dla nas wobec naszych codziennych spraw, zajęć, problemów. A to wszystko przez „wygaśnięcie Absolutu”, wyrzucanie Boga z naszego serca i świadomości, braku czasu dla Jego osoby w ferworze codziennych zajęć. Pojawia się jednak cień nadziei na tą zmianę – to promień słońca wpadający do świątyni.
Należy uświadomić sobie, że problem poruszany przez poetę w wierszu nie jest jakimś odległym zjawiskiem, ale dotyczy nas bezpośrednio. Autor naświetla nam go skupiając się głównie na sztuce której sam jest reprezentantem. Jednak nie dotyczy to tylko poezji. Dotyczy to całego otaczającego nas świata, systemu wartości, który bez Boga traci wszelki sens bytu, a przede wszystkim naszego życia i nas samych. Postawa ludzi dwudziestego i dwudziestego pierwszego wieku staje się coraz bardziej niepokojąca. Ludzie zaczynają coraz częściej zapominać o Panu, starają się coraz częściej ingerować w boski plan. Sami chcą decydować o kształcie życia ludzkiego, popierając wszelkie manipulacje genetyczne, jak również o jego długości, opowiadając się za eutanazją i aborcją.
Problem ten został poruszony w homilii zatytułowanej „Nadszedł czas miłosierdzia”, wygłoszonej przez Papieża Jana Pawła II podczas jego ostatniej pielgrzymki do Polski, w czasie Mszy św. na krakowskich Błoniach 18 sierpnia 2002 r. „(... ) wiek dwudziesty mimo niewątpliwych osiągnięć w wielu dziedzinach, naznaczony był w szczególny sposób „misterium nieprawości”. Z tym dziedzictwem dobra ale też i zła, weszliśmy w nowe tysiąclecie. Przed ludzkością jawią się nowe perspektywy rozwoju, a równocześnie nowe, niespotykane dotąd zagrożenia. Człowiek, nierzadko żyje tak, jakby Boga nie było, a nawet stawia samego siebie na Jego miejscu. Uzurpuje sobie prawo Stwórcy do ingerowania w tajemnicę życia ludzkiego. Usiłuje decydować o jego zaistnieniu, wyznaczyć jego kształt przez manipulacje genetyczne i w końcu określać granicę śmierci. Odrzucając Boże prawa i zasady moralne, otwarcie występuje się przeciw rodzinie. Na wiele sposobów usiłuje się zagłuszyć głos Boga w ludzkich sercach, a Jego samego uczynić „wielkim nieobecnym” w kulturze i społecznej świadomości narodów (...)”.
Dostrzegamy więc jak wielkim problemem jest wygasanie Boga w ludzkich sercach i zdajemy sobie sprawę, że jeśli nie przeciwstawimy się temu otwarcie i nie zrobimy nic w stronę przywrócenia kontaktów z Nim w naszym codziennym życiu, to będzie już tylko gorzej i gorzej. Starajmy się więc poświęcić Mu więcej czasu, zaprośmy Go ponownie do naszego życia, a zobaczymy jak radykalnie zmieni się nie tylko problem marnienia filozofii czy sztuki, ale przede wszystkim nasze codzienne życie. Nie patrzmy jednak na innych, musimy przede wszystkim zacząć od siebie.