Co nazywamy autentycznością? Czym powinien przejawiać się człowiek autentyczny? Jest to postać nieprzekłamana, niebroniąca się przed wpływem własnych poglądów na swoje życie, posiadająca te poglądy silnie zarysowane, skrystalizowane, trzymająca się ich nawet, kiedy z tego powodu jest źle postrzegana przez otoczenie. Takie silne charaktery zdarzają się bardzo rzadko, tylko niewielu może z czystym sumieniem powiedzieć sobie – jestem autentyczny, zawsze robię to, co uważam za słuszne. Tematem mojego wystąpienia jest ustalenie, na ile autentyczny, prawdziwy był każdy z dwóch bohaterów – Tomasz Judym i Tuan Jim. Zbadajmy ich motywy oraz wynikające – lub nie – z tych motywów postępowanie.
Doktor Tomasz Judym był przepełniony jak najlepszymi chęciami. Jego kompleks niższości człowieka ubogiego sprawia, że staje się on fanatykiem poprawy losu ubogich. Na ile skutecznie? Dla kolegów po fachu nie jest partnerem do rozmowy – nie kieruje się rozsądkiem, jest rozhisteryzowany – i jednocześnie – niestały. Przecież to właśnie on, wielki idealista głoszący poświęcenie życia pomocy bliźnim – ucieka z Warszawy, z Cisów . Ucieka, bo nie jest w stanie wytrwać na surowym posterunku, jaki sam sobie wyznaczył. Jest na tyle słaby, że nie potrafi poradzić sobie z trudnościami, nieuniknionymi trudnościami na drodze, po jakiej kroczył. Najwyraźniej ich w ogóle nie przewidział! Jednocześnie stale przecenia swe siły, a z drugiej strony nie potrafi prawidłowo ocenić swych rzeczywistych atutów. Jednocześnie jest niekonsekwentny, niestały, a z drugiej strony wciąż narzuca sobie coraz większe ciężary. Bohater nie potrafi docenić nawet tak wielkiego szczęścia, jakim jest szczere uczucie Joasi. Niszczy je, mając świadomość, że przyczynia się tym samym do tragedii dziewczyny, która utraci nadzieję na dom i szczęśliwą rodzinę. Okłamuje sam siebie! Nie znamy jego dalszych losów. Wiemy jednak, z jakiego punktu zaczyna dalszą część swego życia – jest już – pomimo młodego wieku – zgorzkniałym, nieszczęśliwym człowiekiem. Rozdarta sosna trafnie symbolizuje jego stan wewnętrzny – wydaje się on być skończony, złamany na zawsze. Czy wyciągnie wnioski ze swoich niepowodzeń? Tego nie wiemy. My jednak możemy tak uczynić – możemy trzeźwiej od niego myśleć, możemy na tyle umiarkować swe aspiracje, cele, aby nie być później zmuszonym przez okoliczności do kapitulacji, aby nie musieć się oszukiwać tym, że ‘damy radę’.
Zgoła inną postawę moralną wykazał Jim – Tuan Jim. Zdawałoby się, że nie różni się on od Judyma – też spotykał się z niezrozumieniem otoczenia, też jego starania miały niewłaściwe skutki. Jednak on nie był tak słaby. Poza jedynym błędem, jaki popełnił, całe życie kroczył ścieżką, jaką sobie wyznaczył, nie zbaczał z niej ani na moment – to, jakie to odniosło skutki, na ile te jego poglądy i sam kościec moralny były słuszne i do przyjęcia przez otoczenie – to zupełnie inna płaszczyzna rozważań. Był – niezależnie od merytoryki poglądów – stabilny i autentyczny w ich uzewnętrznianiu. Zwróćmy uwagę – z powodu opacznego rozumienia reakcji otoczenia, jak i również z powodu własnego sumienia, które nie rozgrzeszyło go nigdy – stale uciekał. Jednak to uciekanie było innym uciekaniem niż w wypadku Judyma – nie uciekał zniechęcony, uciekał z miejsc, gdzie mu się powodziło – a jednak – uciekał stale. Dopiero całkowita izolacja od poprzednich wypadków pozwoliła Jimowi w pełni rozwinąć swe skrzydła – stał się w Patusanie człowiekiem poważanym, był znany jako człowiek czynu, w którego każde słowo można wierzyć. Ale i on poniósł klęskę – z jakich powodów? Z powodu swojej naiwności moralnej, tak cennej i wspaniałej a wykorzystanej niecnie przez niegodziwca, Browna, który dobrze wiedział, jak uderzyć człowieka wrażliwego do tego stopnia, co Jim. Jim zawsze – nawet i w najgorszych sytuacjach – nie wymykał się, gotów był stanąć otwarcie i ponieść konsekwencje swych czynów – nieważne, czy sam uważał, że kara jest zasłużona a wina rzeczywista – czy też nie.
Jak zatem postępować? Szaleć w imię wspaniałej, szczytnej idei, pomimo iż kolejne doświadczenia pokazują nam, że nie jesteśmy w stanie jej podołać? Czy może ustalić swój własny, silny kręgosłup moralny i pomimo niepowodzeń – dążyć do doskonałości, nie oglądając się na korzyści lub straty, jakie może nam to przynieść? Okłamywać siebie i innych w imię abstrakcyjnego dobra? Czy też niezależnie od wypadków być szczerym wobec siebie i własnego sumienia, być gotowym przyjąć odpowiedzialność? Tak różne były postawy dwóch ludzi, o jakich dziś tu mówiłem – jaką drogą kroczył będzie każdy z nas – to już nasza indywidualna sprawa. Zawsze jednak mamy wybór – pozostać autentycznymi, niezakłamanymi – lub usiłować kształtować wypadki, aby były dla nas korzystne a w razie niepowodzenia – łamać własne zasady.