Władysław Stanisław REYMONT (właściwie Stanisław Władysław Rejment), znakomity powieściopisarz i nowelista, urodzony 7 maja 1867 we wsi Kobiele Wielkie, koło Radomska (dzisiejsze woj. łódzkie). Prawdopodobnie około 1888 roku zmienił sobie nazwisko na Reymont (prawdopodobnie z powodu niechęci do ojca i do jego eksperymentów literackich), tak bowiem od 1889 roku podpisywał listy.
Ojcem jego był Józef Rejment, organista i sekretarz miejscowej kancelarii parafialnej, matką Antonina z Kupczyńskich, siostrzenica księdza kanonika Kupczyńskiego, tamtejszego proboszcza. Gdy w 1868 przeniósł się on do Tuszyna pod Łodzią, powędrowała tam razem z nim rodzina Rejmentów. To miasteczko dzieciństwa i wczesnej młodości mocno zapisało się w pamięci Władysława: ono będzie modelem dla powieściowego Tymowa z Chłopów.
Często mówi się o samorodnym, żywiołowym talencie autora Roku 1794. Zapewne, miał on nieprzeciętne zdolności wrodzone, ale oddziaływanie środowiska rodzinnego przyczyniło się w niemałej mierze do ich rozwoju. Pani Antonina nie tylko umiała znakomicie opowiadać rozmaite stare baśnie i klechdy, lecz sama również układała fantastyczne historie, których gorliwym słuchaczem był mały Staś. Ojciec, surowy, w twardym rygorze trzymający liczną gromadę Stasiowego rodzeństwa, wyróżniał się zdecydowanie spośród prowincjonalnych dławidudów. Nie pochłaniały go bez reszty sprawy rodzinne i parafialne, żywił szersze zainteresowania. Czytywał sporo, a nawet kupował książki, co budziło w jego środowisku nie pozbawione zgorszenia zdumienie i zapewniło mu nadany z wyraźnie złośliwą intencją przydomek "literata".
Nie wydawało się wszakże, aby Staś odziedziczył czy to talent narracyjny matki czy intelektualne zainteresowania ojca. W szkole elementarnej uczył się źle i zamartwiający się o jego przyszłość rodzice zdecydowali ostatecznie, że trzeba zrezygnować w tym przypadku z wyższych ambicji i zapewnić synowi znajomość jakiegoś fachu. Ponieważ najstarsza ich córka, Katarzyna, wyszła za mąż za właściciela zakładu krawiecko-kuśnierskiego w Warszawie Konstantego Jakimowicza, syn nieuk zostaje w lecie 1880 roku powierzony opiece zięcia jako terminator. W krawieckim zawodzie młody Reymont nie zrobił kariery młody Reymont nie zrobił kariery. W 1883 roku uzyskał jedyne znane świadectwo z III klasy Warszawskiej Szkoły Niedzielno-Rzemieślniczej. W 1884 roku zdobył stopień czeladnika. Pracował również w handlu, kilkakrotnie próbował kontynuować naukę.
Egzamin czeladniczy zdawał w obecnej siedzibie Związku Rzemiosła Polskiego w Warszawie. Wydarzenie to upamiętnia tablica pamiątkowa, ufundowana w 1980 r. przez Cech Krawców i Rzemiosł Włókienniczych m. st. Warszawy, która znajduje się w hallu siedziby ZRP.
Pobyt w Warszawie i wpływ Jakimowicza, obudził w nim zamiłowanie do nauki i literatury. Przede wszystkim jednak szwagier "zaraził" chłopaka swoim upodobaniem do teatru. Staś nie chce jednak zadowolić się rolą widza, marzy mu się kariera aktorska.
Mając lat 18 czy 19 zbiegł z domu, w którym drażniła go dyscyplina ojca i pobożność matki i przystał do wędrownej trupy aktorskiej, gdzie występował do roku 1887 pod pseudonimem Urbański. Zaczyna się teraz najbardziej trudny i awanturniczy, ale dla przyszłego pisarza nader cenny okres zbierania ważkich doświadczeń życiowych - przeważnie o głodzie i chłodzie, wśród licznych rozczarowań i niepowodzeń. Okazuje się przede wszystkim, że na scenicznych deskach zdolności ustępują chęciom: Reymont - jako bardzo mierny aktor - grywa tylko epizodyczne rólki, co nie może zaspokoić jego ambicji. Później przez kilka miesięcy przebywał też jako nowicjat u paulinów w Częstochowie, jednak tuż przed złożeniem ślubów zakonnych opuszcza klasztor. Wraca wreszcie do rodziców i dzięki staraniom ojca (1888 rok) otrzymał posadę robotnika na Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej (Rogów, Krosnowa, Lipce). Gdzie przepracował prawdopodobnie rok. Znudzony jednak monotonią nowego życia, po raz drugi próbuje szczęścia na scenie, co skończyło się nowym rozczarowaniem i powrotem na kolej.
Około 1890 roku w Częstochowie w tę aktorsko-kolejarską przeplatankę wplątuje się nagle nieoczekiwany i bardzo osobliwy epizod. Oto ktoś odkrył w cokolwiek zbzikowanym "starszym robotniku" kolejowym zdolności medialne. Panowała zaś wtedy moda na spirytyzm i pewien adept "wiedzy tajemnej", niejaki Puszow, skłonił Reymonta, aby powędrował z nim w świat jako medium produkujące się na seansach dla amatorów "zaświatowych" dreszczyków. Wiadomo też, że w tym czasie przeżył on też wiele przygód i skandali miłosnych. I ta impreza skończyła się rozczarowaniem: młody kolejarz nie miał tak wybitnych uzdolnień medialnych, aby mógł dzięki nim zyskać większą wziętość na rynku europejskim. Tyle tylko, że zwiedził przy okazji Niemcy. Spirytyści wywarli silny wpływ na jego życie psychiczne i twórczość.
Raz jeszcze litościwa kolej przygarnie byłego aktora i spirytystę. Za swoje nieopatrzne ucieczki musi jednak Reymont zapłacić obniżeniem stopnia służbowego: zaczynał jako "starszy robotnik", z pensją 16 rubli miesięcznie, obecnie otrzymuje stanowisko "praktykanta kolejowego" (we wsi Krosnowa pod Skierniewicami, niedaleko wioski Lipce, która obecnie nazywa się Lipce Reymontowskie), z 12 rublami wynagrodzenia.
Następuje teraz przełomowy okres w życiu Reymonta. Osamotniony, odcięty znowu od szerszego świata, chwyta za pióro, kreśli swoje pierwsze utwory nowelistyczne. Budzi się w nim pisarz i pisarskim już okiem obserwuje swoje otoczenie, wżywa się w nie, wchłania je w siebie, by kiedyś ze zgromadzonego w tych latach materiału stworzyć swoje największe dzieło. Wówczas to zaczął pisać pasjami powieści, dramaty, opowiadania i wiersze, które- jak sam wspominał- darł i palił.
W tym okresie powstaje pierwsze, oznaczone datą 16 II 1891, opowiadanie Pracy! Powstają również inne utwory, które młody debiutant przesyła znakomitemu krytykowi Ignacemu Matuszewskiemu. Ten ocenia je przychylnie i ułatwia przyszłemu autorowi Ziemi obiecanej nawiązanie kontaktu z redakcją "Głosu". Tam ukazują się jego korespondencje, podpisywane pseudonimem Księżak.
W roku 1893 porzuca Reymont ostatecznie Krosnowę i, mając w kieszeni trzy ruble, rusza do Warszawy. W tym roku rodzi się Władysław Stanisław Reymont. Tak bowiem podpisze on swoje pierwsze utwory, z których Wigilia Bożego Narodzenia ukazuje się w krakowskiej "Myśli", Suka w "Prawdzie" Świętochowskiego, Śmierć w "Głosie" (nie drukowane juwenilia wyszły pośmiertnie w tomie "Krosnowa i świat" 1928). Ale stara znajoma - bieda towarzyszy mu nadal wiernie. "Przyjechałem w listopadzie 1893 roku do Warszawy, a dopiero w kwietniu następnego roku jadłem... pierwszy obiad"- oto jego własne słowa.
Reymont mieszka kątem w czteroosobowym pokoju, gdzie pomimo fatalnych warunków pisze wytrwale i równie wytrwale się uczy. Żyje w skrajnej biedzie. Z powodu nędznego ubrania zostaje kiedyś wyproszony z kawiarni. Innym znów razem woźna w którejś z warszawskich redakcji nie chce go zostawić samego w przedpokoju, obawiając się o bezpieczeństwo umieszczonych tam na wieszakach palt redaktorów.
Nawet książkowy debiut (Pielgrzymka do Jasnej Góry, 1895) nie przynosi zdecydowanej poprawy sytuacji finansowej. Przyjęta jednak bardzo życzliwie przez krytykę, jako znakomite studium gromady ludzkiej - uchwyconej w ruchu, w kalejdoskopowej zmienności obrazów - książka ta stanowi pierwszy poważny sukces literacki młodego pisarza, W ślad za nią idą następne pozycje: w roku 1896 ukazuje się Komediantka, a w 1897 Fermenty - dylogia powieściowa, w której wykorzystał Reymont swoje doświadczenia z okresu aktorskiego.
W 1897 wychodzi również tom opowiadań Spotkanie, zawierający niektóre z utworów pisanych jeszcze w Krosnowie (chociaż najwcześniejsze z nich ukażą się dopiero we wspomnianym tomie Krosnowa i świat). Bardzo bogaty dla twórczości pisarza jest rok 1899; przynosi on jeszcze jeden utwór o tematyce aktorskiej, "żałosną idyllę" Lili, Sprawiedliwie - najwybitniejsze przed Chłopami osiągnięcie autora w dziedzinie tematyki wiejskiej- oraz pierwszą wielką, o epickim zakroju powieść, Ziemię obiecaną, książkę o Łodzi. Już drukowana w odcinku zwróciła uwagę zarówno kół literackich, jak i... carskiej policji. Wydanie książkowe ukazuje się z licznymi skreśleniami cenzury, a autor wyjeżdża dla bezpieczeństwa za granicę, na swój pierwszy wojaż francuski.
Raz jeszcze kolej miała odegrać doniosłą rolę w życiu Reymonta. Powraca do kraju w 1899, a w 1900 r. w katastrofie kolejowej pod Warszawą ulega poważnej kontuzji, której skutki odczuwał do końca życia. Dzięki otrzymanemu odszkodowaniu (ok. 40 tys. rubli) uzyskuje wreszcie finansową niezależność.
W 1902 po poślubieniu Aurelii Szbłowskiej, rusza w świat, zwiedza Europę Zachodnią (m.in.: Berlin, Bruksela, Paryż, Londyn). Jednocześnie podejmuje pracę nad Chłopami, która zajmuje mu dużo czasu- od roku 1902 (kiedy powstaje pierwsza, zniszczona przez autora redakcja powieści) do 1909, kiedy ukazuje się ostatnia część dzieła, Lato. Równolegle zresztą z eposem o Lipcach powstają nowele, ogłoszone później w cyklach: Z pamiętnika (1903), Na krawędzi (1907), Burza (1908). Z utworów powstałych w tym okresie na szczególną uwagę zasługuje rzecz bliska zarazem reportażowi i poematowi prozą, a pisana pod wrażeniem rewolucji 1905 roku, Z konstytucyjnych dni.
Chłopi ustalają ostatecznie pozycję pisarską Reymonta. Rozgłos, jaki uzyskała ta powieść, zachęca go do dalszej pracy nad rzeczami o większym, epickim zakroju. Po poświęconym martyrologii unitów tomie Z ziemi chełmińskiej (1910), który staje się powodem wytyczonego pisarzowi przez władze carskie procesu, po kilku utworach o marginalnym raczej znaczeniu ogłasza w latach 1914-1919 trylogię Rok 1794 (Ostatni Sejm Rzeczypospolitej, Nil desperandum, Insurekcja), żywiąc nadzieję, że teraz dopiero daje największe dzieło swego życia. Zemścił się jednak na pisarzu brak systematycznego wykształcenia. Mimo znakomitych epizodów powieść ta nie dorównuje Chłopom.
W latach I wojny światowej Reymont żywo interesuje się sprawami publicznymi, jest członkiem patriotycznych komitetów społeczno-obywatelskich. W 1917 roku otrzymuje nagrodę Polskiej Akademii Umiejętności za Chłopów i został prezesem Komitetu Warszawskiej Kasy Przezorności i Pomocy dla Literatów i Dziennikarzy, poprzednika Związku Pisarzy i Dziennikarzy, któremu także prezesował. Dla celów propagandy wśród Polonii amerykańskiej wyjeżdża dwukrotnie do Stanów Zjednoczonych (1919 i 1920).
Marzą mu się dalsze wielkie dzieła: powieść o unitach, o polskiej emigracji w Ameryce, na wykonanie jednak tych szeroko zakrojonych prac nie pozwala mu dotkliwe pogorszenie się stanu zdrowia. To, co tworzy po wydaniu Insurekcji (pominąwszy niektóre jednocześnie z nią pisane nowele z ogłoszonego w 1919 roku tomu Za frontem), wliczyć trzeba między niedokonania pisarza. Decyduje o tym nie zmierzch bogatego i żywotnego talentu, ale odejście ku filozoficznej alegorii, a wiec ku dziedzinie pisarstwa wymagającego innego zupełnie typu uzdolnień twórczych niż te, jakie miał urodzony realista, mistrz w obserwacji i odtwarzaniu życiowego konkretu.
Był jednym z propagatorów powołania PAL. Reymont żywo interesował się filmem i jego możliwościami. Był jednym z współtwórców pierwszej polskiej spółdzielni kinematograficznej.
Zdrowie Reymonta nadal nie ulega zdecydowanej poprawie. W 1920 kupuje mająteczek Kołaczkowo w pobliżu Wrześni (obecnie muzeum Reymontowskie), gdzie osiada na stałe, rzadko zaglądając do nużącej go swoim zgiełkiem i tempem życia Warszawy. Brak mu w wiejskiej siedzibie tylko jednego: kawiarni literacko-artystycznej, bez której nałogowemu jej bywalcowi trudno się obejść. ("Wiele stracił - pisze Makuszyński - kto nie widział zwariowanych posiedzeń w kąciku u Lourse'a przez kilka lat ostatnich. Literaty, aktorzy, malarze i Reymont - pociecha pociech").
W roku 1924 spotyka Reymonta zaszczytne wyróżnienie: otrzymuje literacką Nagrodę Nobla, do której prócz niego kandydowali pisarze takiej miary, jak Tomasz Mann, Tomasz Hardy, Maksym Gorki, Sigrid Undset i Stefan Żeromski (po raz pierwszy kandydaturę Reymonta do tej nagrody wysunięto już w roku 1918). Jednak z powodu choroby laureat nie mógł przybyć na uroczystość.
15 sierpnia 1925 roku Wincenty Witos organizuje w Wierzchowicach uroczystość będącą wyrazem hołdu polskiej wsi dla jej największego epika. Jest to, niestety, ostatnie wystąpienie publiczne Reymonta. Choroba atakuje znowu nadwątlony już poważnie organizm. 20 listopada 1925 w liście do francuskiego tłumacza Chłopów Schoella, pisze:
"Dzisiaj umarł Żeromski, cios to dla mnie okrutny z wielu powodów. Umarł na serce. Był o parę lat starszy ode mnie, ale miał szaloną wolę życia i energię. Strata ta polskiej literatury niezastąpiona. Uwielbiałem Go jako genialnego pisarza. Naturalnie, ta nagła śmierć źle podziałała i na mój stan zdrowia. Teraz bowiem na mnie przychodzi kolej umierania. Niestety przewidywania te spełniły się, i to bardzo rychło: Władysław Stanisław Reymont zmarł 5 grudnia 1925 roku w Warszawie, do czego w znacznym stopniu przyczynił się alkoholizm. Jego żona Aurelia była z nim do ostatniej chwili.
Pochowany został na cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. Serce Reymonta wmurowano tamże w filarze kościoła Św. Krzyża.
A oto co sam Reymont pisał o swoim życiu:
Dzieciństwo miałem dość smutne. Było nas dzieci dziewięcioro (siedem sióstr). Starszy brat poszedł do gimnazjum, nim mogłem mieć świadomość. Chowałem się zatem wśród dziewczyn, z dala od ludzi, bo mieszkaliśmy pod miasteczkiem i nie wolno było pod najsurowszymi karami znać się i zadawać z dziećmi mieszczan, nawet najbliższych.
W domu panowała odwiecznym obyczajem pobożność, głęboka i szczera, i dyscyplina sroga. Ojciec żelazną ręką trzymał wszystkich: był nieubłagany dla naszych dziecięcych przewinień; więc też całe dzieciństwo miałem pełne obaw, strachów i dręczenia się, i wyrywania, i niepowstrzymanej ciekawości świata; a że nie można go było oglądać, stwarzało się go wyobraźnią, tym potężniej, że rzeczywistość, ówczesne moje otoczenie, całe życie pełne biedy, surowości i pracy, było mi strasznie gorzkie. Ucieczka z niego była jedynie w zaczarowany świat książek. A miałem ich dosyć; odziedziczyliśmy małą bibliotekę po wuju; w tej utonąłem zupełnie. Juścić, czytywać mogłem tylko ukradkiem, pod grozą kary, gdyż ojciec wzbraniał surowo. Ale pamiętam, jak niezapomniane wrażenie wywarły na mnie pierwsze książki. Mogłem mieć lat sześć najwięcej: starszy brat przyjechał na wakacje i przywiózł Lillę Wenedę.
Zajrzałem do niej wieczorem i trafiłem na scenę Derwida. To mnie tak olśniło, że książkę zabrałem tajnie i poszedłem z nią spać, a w nocy wstałem po cichu. Noc była widna, księżycowa: wysunąłem się przez okno do ogrodu i tam, przy świetle księżycowym, przeczytałem ją jednym tchem, przeczytałem i wprost oszalałem. To był świat taki, o jakim marzyłem, jakiego pragnąłem, o jaki się modliłem, za jakim płakałem po nocach. Żyłem nim potem na jawie, szukałem i prawie znajdowałem. Później czytałem dzieła historyczne, których u nas było dosyć, więcej znacznie niźli beletrystycznych. Samotnie żyłem, nie miałem przyjaciół.
Tak przeżyłem czytając zawsze i fantazjując, do jakiego siódmego roku, wtedy nastąpił przełom.
Pamiętam dobrze, dostałem Robinsona, dostałem Walter Scotta, i znowu zwariowałem, ale w inny sposób. W bliskości nas rozciągały się owe wielkie lasy starostwa tuszyńskiego, w których nadleśnym był mój wuj. Zacząłem uciekać do niego z domu, sprowadzano mnie znowu przemocą, bito, ale nie mogłem się powstrzymać, bo jakżeż! Dzień cały mogłem siedzieć w lesie. Wuj miał chłopców, trochę starszych ode mnie: co za wyprawy, co za bitwy, co za życie fantastyczne. Zrosłem się też z lasem na wieki, poznałem go i pokochałem całą duszą. A poznałem, jak tylko dziko chowani chłopcy mogą znać, i ptaki, i zwierzęta, i kwiaty, i wszystkie tajemnice lasu.
W ósmym roku oddano mnie do szkół; chciałem tego, aby się tylko wyrwać z domu i iść w ten świat, zamknięty dla mnie na wszystkie ojcowskie zakazy... w szeroki świat. Pragnienie moje rosło codziennie niepowstrzymanie: podsycało je wszystko - gazety, które potajemnie czytywałem (ojciec zamykał je przede mną), opowiadania brata gimnazisty, starszej siostry, która wyszła za mąż i mieszkała w Warszawie, i takie cuda mówiła o życiu tamtym, o świecie, iż wypłakiwałem się nocami z żałości i rozpaczy, że muszę żyć tak szaro, źle, nudnie.
Zdawałem w następnym roku do wstępnej klasy, do łódzkiej szkoły - nie zdałem. Cała tragedia wstydu i żalu.
Za długo by było opowiadać, za wiele... Dość, że zakochałem się po raz pierwszy, mając coś z 9 lat. Zakochałem się w 26-letniej pannie, a ukochałem z całą pasją. [...]
A potem? Potem przyszły lata włóczęgi, przeganiania ze szkoły do szkoły, bo nigdzie nie mogłem wytrwać. Oddawano mnie do rzemiosła - nie wytrwałem, i do handlu - uciekłem, i znowu do szkoły - nie wytrzymałem. Sześć lat jakieś przeszły; skończyło się na tym, że policją warszawską wyrzucili mnie z Warszawy i drogą administracyjną skierowali na rok siedzenia do rodziców. Miałem wtedy lat osiemnaście.
Rodzice już mieszkali gdzie indziej. Kupili młyn z paru włókami ziemi przy samej drodze warszawsko-wiedeńskiej, miedzy stacjami Baby a Rokociny. Mieli się już znacznie lepiej. Kilka sióstr było zamężnych. Brat starszy, że go wygnali z kijowskiego uniwersytetu, z trzeciego kursu medycyny, został aptekarzem. A ja byłem żywą raną rodziny: płakano, że jestem zmarnowany i zgubiony. Istotnie, sam nie wiedziałem, co robić z sobą.
Pisywałem wciąż wiersze: nie posyłałem ich nigdzie. Wstydziłem się, bałem, aby nie odpowiedzieli: do kosza. Czułem, że zabiłbym się, gdyby mi tak odpisano. Miałem w tym czasie wszystko i nie miałem nic, rwałem się do wszystkiego i brzydło mi wszystko. A to przymusowe siedzenie na wsi, pod czujną, srogą i okrutną kontrolą ojca, zabijało mnie. Włóczyłem się tygodnie całe po polach, lasach i wodach. Wciąż pisałem wiersze. Uciekłem z domu do Warszawy. Złapano mnie i odstawiono z powrotem. Byłem wprost nieszczęśliwy. Chciałem wtedy wstąpić do seminarium. Ojciec nie chciał, nie dał pieniędzy, zaganiał do roboty, tyranizował.
Co miałem robić? Miałem kolegę szkolnego w teatrze prowincjonalnym. Uciekłem z domu bez pieniędzy i przeszło dziesięć mil poleciałem do niego. Zaangażowali mnie do trupy. Nie byłem zbytnio olśniony ni towarzyszami, ni samą sztuką, ale mogłem żyć przynajmniej swobodnie. Zmieniłem nazwisko i powlokłem się z tym teatrem po kraju, po miasteczkach, po kątach zapadłych. Bieda żarła, ale ta swoboda, życie pełne niespodzianek, wzruszeń, fantastyczność, zaczęła mi się podobać. Talentu scenicznego nie miałem: grywałem wszystko. Coś przeszło rok włóczenia się z bandą. Znudziło to mnie w końcu i wróciłem do domu. Nie zważano już nadal na mnie, bo stracono wszelką nadzieję, aby kiedy stał się ze mnie porządny człowiek. Tyle mi tylko ojciec pomógł, iż wyrobił mi miejsce na kolei wiedeńskiej. Byłem przeszło rok, ale w końcu znudziło mnie to wołowe życie, otoczenie, koledzy i cała ta maszynowość egzystencji.
Poznałem się był z niejakim Puszow, spirytystą zawołanym i wyjechałem z nim do Niemiec, poświęcić się temu w zupełności. Stąd przeniosłem się do Wrocławia, tam bowiem był główny kościół spirytystów. Nie wytrzymałem jednak długo. Zbyt prędko spostrzegłem naiwność tej niby nauki i jej wyznawców. Puszow chciał mnie gwałtem zatrzymać i gonił za mną, aby zawrócić. Więc układamy między sobą, że wyjadę do Ameryki i tam wpośród Polonii rozszerzać będę doktrynę. Musiałem znowu zmykać pod wiatr. W Częstochowie natrafiłem na jakąś trupę teatralną, przystałem do niej, jak się mówi. Zmieniłem znowu nazwisko i powlokłem się w świat. I znowu także porzuciłem wszystko po niejakim czasie i powróciłem na kolej.
Wiele jeszcze zmieniłem miejsc, zawodów, aż do końcu po raz trzeci powróciłem do służby kolejowej, ostatniej. Ponieważ wciąż opuszczałem miejsce, dano mi posadę praktykanta kolejowego z płacą najniższą i ulokowano na wsi pod Skierniewicami. Tam przesiedziałem dwa lata przeszło. Nie będę opisywał, com przeżył. Szkicuję tylko kontury zaledwie. Dość, że poczułem, że pomimo szamotań i usiłowań, znalazłem się na samym dnie życia.
Wiersze pisać przestałem i poznałem, że Słowackiego nigdy nie prześcignę. Wziąłem się do prozy i rezultatem był tom Spotkania. Tam są moje pierwsze rzeczy, pisane na wsi, gdziem mieszkał tak długo z chłopami w jednym domku. Miałem się tam ożenić z córką mojego gospodarza i stale pozostać. Zresztą nie wiedziałem wcale, czy mam jaki talent. Pisywałem literalnie dla siebie. Przyjaciół nie miałem żadnych, ani życzliwych. Nie byłem dobrym urzędnikiem, wyśmiewano się z mojej literatury. Władze radziły, abym sobie inne miejsce poszukał, odpowiedniejsze.
Więc z rozpaczy, że będę musiał znowu iść na włóczęgę, zebrałem wszystkie utwory i posłałem za pośrednictwem znajomego p. I. Matuszewskiemu do oceny. Pół roku czekałem wprawdzie na odpowiedź, ale przyszła przychylna. Poczułem tedy siłę i zobaczyłem cel. "Głos" ówczesny pod redakcją J. K. Potockiego wydrukował moją Śmierć. Zacząłem w nim umieszczać korespondencje z prowincji; to pogorszyło jeszcze moją sytuację na kolei. Tym bardziej chciano się mnie pozbyć, a ja miałem dosyć już tej służby, tej nędzy, tych strasznych ludzi.
Nie wypowiem tu wprost, ile wycierpiałem. Dość, że w roku 1893, na jesieni, podziękowałem za miejsce i z kapitałem 3 kop. 50 pojechałem do Warszawy zdobywać świat. Jużci że po definitywnym opuszczeniu posady rodzina zerwała ze mną zupełnie. Byłem w jej mniemaniu straconym człowiekiem, a dosięgnąłem dwudziestego szóstego roku życia. Nie dziwię się im.
Tych pierwszych lat literackich nie będę opisywał, są fatalne przez nędzę swoją, przez najgorszą z nędz, bo cierpianą na miejskim bruku, ale jakoś się przeżyło i przecierpiało. [...]
Nie przez ambicję, łaknąc sławy itp., zostałem pisarzem z potrzeby i z musu, z bólu, nienawiści i miłości. Muszę nim pozostać do końca, choćbym ani jednego czytelnika nie miał...
Na podstawie Literatury polskiej okresu Młodej Polski, Jana Z. Jakubowskiego
TWÓRCZOŚĆ
Wczesne nowele Reymonta (drukowane częściowo w tomie Spotkanie 1897) przynosiły przeważnie odtworzony z naturalistyczną dokładnością ponury obraz świata nizin społecznych, życia, które autor poznał z autopsji. Wyróżniają się się wśród nich opowiadania malujące straszliwą nędzę, wyzysk, izolację społeczną chłopa, jak Śmierć (debiut pisarza), Suka czy W porębie. Nowele te ukazują wewnętrzne rozwarstwienie wsi, przewagę bogaczy wiejskich i "wilcze" stosunki między ludźmi, zrodzone przez głód ziemi.
Motywy te rozwinął Reymont w szkicu powieściowym Sprawiedliwie (1899) o podpaleniu przez zemstę wsi i okrutnym samosądzie nad podpalaczem, a wrócił do nich po latach, w tomie nowel Za frontem (1919, pt. Pęknięty dzwon 1925), w którym odmalował wstrząsający obraz wyniszczenia wsi przez wojnę.
Z późniejszych utworów nowelistycznych wymienić jeszcze należy niektóre pozycje zbioru Na krawędzi (1907), powstałe we wczesnej fazie rewolucji 1905 i dobrze oddające jej atmosferę, oraz satyryczny portret filistra w noweli Z pamiętnika (1902). Na ogół jednak w miarę uwsteczniania się ideologii Reymonta pod wyraźnymi wpływami narodowej demokracji, datującymi się od młodzieńczej współpracy z "Głosem", słaba realistyczna wymowa społeczna jego nowelistyki.
Na osobistej obserwacji oparta była większość powieści Reymonta. Szereg ich rozpoczynają Komediantka (1896) i Fermenty (1897), powiązane osobą bohaterki, córki zawiadowcy stacji, której bujny temperament i bliżej nieopisane tęsknoty każą porzucić dom rodzinny i związać się z trupą aktorską.
Obie te powieści, pierwsza oddaje wiernie świat teatrzyków ogródkowych, druga zatęchłe życie małej osady, stanowiące tło szarej egzystencji małżeńskiej "komediantki", zdradzają główne zalety i wady powieściopisarstwa Reymonta: znakomity dar obserwacji, umiejętność pokazania środowiska społeczno-obyczajowego w najbardziej charakterystycznych jego przejawach i przedstawicielach, obok nieudolności w przedstawieniu psychiki bohaterów i psychologicznej motywacji ich przeżyć. Płytką i szablonową charakterystykę wewnętrzną postaci obciąża ponadto mętna, powierzchownie przyswojona filozofia Młodej Polski i jej poetyka, pozostająca w jawnej sprzeczności z realistyczną warstwą utworu.
Do tematu Komediantki powrócił Reymont raz jeszcze w dłuższej noweli "Lili" (1899), do pewnych motywów Fermentów nawiązał w Marzycielu (1910), żałosnej historii kolejarza, którego niejasne marzenia o piękniejszym życiu popchnęły do defraudacji.
Rezultatem dłuższego pobytu w Łodzi była drukowana w latach 1897- 98 w "Kurierze Codziennym" Ziemia obiecana (wyd. 1899), wielowątkowa, filmowo niemal skomponowana panorama powieściowa świata bankierów i fabrykantów łódzkich. Z niezwykłą prawdą i ostrością ukazał Reymont kulisy fortun bawełnianych milionerów, panujące w tym środowisku prawo dżungli, odrażające jego oblicze moralne.
Losy bohatera, zdolnego chemika, są ilustracją prawdy, że nie zdolności, praca i energia, ale bezwzględność w dążeniu do celu, z podeptaniem szczęścia własnego i cudzego, prowadzi do zdobycia majątku.
Mimo wstecznych tendencji antyurbanistycznych, wyrażonych w pochwale sielskiej egzystencji ziemiańskiego dworku, powieść ma wyrazistą wymowę antykapitalistyczną i wywołać miała wśród burżuazji "polskiego Manchesteru" duże poruszenie. Blado natomiast wypadła jej nacjonalistyczna idea: konieczność wyparcia kapitału obcego przez kapitał polski, widoczna głównie w akcentach antysemickich, jak i banalna myśl o tym, że pieniądze nie dają szczęścia, wyłożona w sztucznie doczepionym epilogu.
Nagrodę Nobla w 1924 roku zdobył Reymont za powieść Chłopi (1904-09), na wielką skalę zakrojony wszechstronny obraz wsi pouwłaszczeniowej, ujęty w ramy czterech pór roku. Odmalowane nie bez młodopolskiej fascynacji zewnętrzną "bajeczną kolorowością" życia chłopskiego , są jednak Lipce z Chłopów wsią bardzo prawdziwą, z jej rozwarstwieniem społecznym, konfliktami z dworem, specyficzną moralnością i przemożnym głodem ziemi, wiernie również ukazaną w codziennym i odświętnym obyczaju. Pisarz nie zajmuje tu stanowiska zewnętrznego obserwatora, ale na wszystkie sprawy powieści, pisanej stylizowaną, literacką gwarą, stara się spojrzeć oczyma jej bohaterów.
Główne postacie, chociaż plastyczne w rysunku, obciążone są młodopolskim symbolizmem; pobrzmiewają też w utworze ówczesne koncepcje filozoficzne widoczne w ujęciu postaci Jagusi, wiejskiej jawnogrzesznicy, ucharakteryzowanej po trosze na uosobienie ślepego demona płci, oraz polityczne: teoria "piastowskiej krzepy" chłopa, jego odrębności i wyizolowania z życia ogólnonarodowego. Znakomita natomiast jest galeria postaci drugoplanowych.
Akcja powieści, nasycona dramatyzmem i skondensowana w pierwszych dwu częściach, gdzie konflikt skupia się wokół namiętności łączącej pasierba z piękną macochą, słabnie w bardziej rozlewnej Wiośnie i Lecie. Jeden z ważniejszych momentów w trzecim tomie "Wiosna" jest śmierć Boryny:
"- Dnieje... pora... - zamamrotał wreszcie, stając na podłodze.(...)
Tyle jeno teraz wiedział, co się może śnić o pierwszej zwieśnie drzewom poschniętym, ze pora im przecknąć z drętwicy zimowej, pora nabrane chlusty wypuścić ze siebie, pora zaszumieć z wichrami weselna pieśń życia, a nie wiedza, że płone są ich śnienia i próżne poczynania... (...)
Maciej przystanął przed domem i skrobiąc się w ucho, ciężko się głowił, jakie go to pilne roboty czekają...(...)
- Juści... pora siać....- powiedział znowu i ruszył raźnie kole szopy opłotkami, wiedzącymi na pole, natknął się na bróg ów nieszczęsny, spalony jeszcze zima i już postawiony teraz na nowo.(...)
Nieprzenikniona cichość bila z pól, zamglone dale łączyły ziemie z niebem, z lak pełzały białawe tumany i wlekły się nad zbożami kiej przedze, otulając je niby ciepłym, wilgotnym kożuchem.(...)
A Boryna, zapatrzony przed sie, w cały ten urokliwy świat nocy zwiesnowej, szedł zagonami cicho, niby widmo błogosławiące każdej grudce ziemi, każdemu źdźbłu, i siał - siał wciąż, siał niestrudzenie.(...)
Zachwiał się Boryna, roztworzył ręce jak w czasie Podniesienia:
- Panie Boże Zapłać! - odrzekł i runął na twarz przed tym majestatem przenajświętszym.
Padł i pomarł w onej Łaski Pańskiej godzinie" .
Wykazaną w Ziemi obiecanej i Chłopach umiejętność charakteryzowania zbiorowości i operowania nią w akcji odnajdujemy również w trylogii historycznej Rok 1794 ("Ostatni sejm Rzeczypospolitej" 1913, "Nil desperandum" 1916, "Insurekcja" 1918), którą sam Reymont bardzo wysoko ocenił. Oparta na sumiennych studiach, reprezentuje ona typ powieści historycznej odmienny od tradycyjnego, od W. Scotta wywodzącego się schematu, w którym na pierwszy plan wysuwają się perypetie, najczęściej miłosne, fikcyjnych bohaterów. Akcja miłosna Roku 1794 jest nikła i anachroniczna w stosunku do epoki, a bohater pełni częściej rolę świadka wydarzeń niż ich uczestnika, gdyż właściwym bohaterem cyklu jest historia, a celem jego - wielostronne ukazanie sytuacji dziejowej Polski od sejmu grodzieńskiego po insurekcję warszawską.
Zasadniczą, nie dostrzeżoną przez współczesnych wartością tego bardzo nierównego utworu, w którym znakomite partie opisowe, celne obrazy obyczajowości XVIII-wiecznej sąsiadują z partiami chybionymi, jest - wbrew endeckiej interpretacji - jego warstwa polityczna, interesująca nie tyle w krytyce sprzedajnej magnaterii, ile w charakterystyce ludzi i sił insurekcji.
Reymont pokazuje udział chłopów w powstaniu nie w tradycyjnym duchu solidaryzmu, ale przyznaje im świadomość narodową i każe im walczyć równocześnie o wolność kraju i własne wyzwolenie z niewoli społecznej; spiskowcy z lewego skrzydła i przywódcy ludu warszawskiego noszą w powieści cechy wyraźnie jakobińskie i potraktowani są przez autora z sympatią i zrozumieniem.
Rok 1794 stanowi więc zjawisko niespodziewane w twórczości Reymonta, samouka bez głębszej wiedzy teoretycznej, którego siłą był realizm obserwacji, nie zaś intelektualna zawartość utworów.
Reymont wydał ponadto m. in. nieudaną powieść Wampir (1911), do której wprowadził modne motywy spirytystyczne, teozoficzne, sataniczne itp., oraz reportaż literacki o martyrologii unitów podlaskich Z ziemi chełmskiej (1910).
Chronologiczna Lista Utworów
1895 Pielgrzymka do Jasnej Góry
1896 Komediantka
1897 Fermenty
1897 Spotkanie (zbiór nowel)
1899 Sprawiedliwie
1899 Lili
1899 ZIEMIA OBIECANA
1900 W jesienna noc (zbiór nowel)
1902 Przed Świtem (zbiór nowel)
1903 Z pamiętnika (zbiór nowel)
1903 Komurasaki
1904-1909 CHŁOPI
1904 Tom I Jesień
1904 Tom II Zima
1906 Tom III Wiosna
1909 Tom IV Lato
1907 Na krawędzi (zbiór nowel)
1907 Burza (zbiór nowel)
1907 Ave Patria (zbiór nowel)
1910 Z ziemi chełmskiej
1910 Marzyciel (zbiór nowel)
1913-1918 Rok 1794
1913 Tom I Ostatni sejm Rzeczypospolitej
1916 Tom II Nil desperandum
1918 Tom III Insurekcja
1917 Przysięga (zbiór nowel)
1919 Za frontem (zbiór nowel)
1923 Osadzona, Księżniczka