profil

Skreślam "Pana Tadeusza" z listy lektur obowiązkowych, gdyż...

poleca 85% 222 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Adam Mickiewicz

Skreślam „Pana Tadeusza” z listy lektur obowiązkowych, bo jest za długi i nie chce mi się go czytać! – tak powiedziałaby zdecydowana większość uczniów szkół ponadgimnazjalnych. Ale czy opinia ta nie byłaby wydana zbyt pochopnie? Zastanówmy się głębiej nad następującym problemem: Sreślić czy nie skreślić, oto jest pytanie... (parafrazując fragment „Hamleta” W. Szekspira)

Przyznam szczerze, że – przynajmniej dla mnie – znalezienie odpowiedzi nie jest wcale takie łatwe. W mojej głowie kłębią się argumenty za, ale także przeciw, więc spróbuję racjonalnie podejść do rozpatrzenia tej sprawy i zająć obiektywne stanowisko.

„Pan Tadeusz” jest utworem dość długim i patrząc na jego gruby tomik potencjalny czytelnik napełnia się awersją. Przełamując, z trudem, niechęć bierze do ręki książkę i czyta pierwsze zdania. W jego głowie zaczyna rozbrzmiewać patetyczny fragment pierwszej księgi „Litwo! Ojczyzno moja...” – w związku z tym, że słowa wydają się znajome, a niekiedy wręcz bliskie, znika początkowa odraza. Czy na długo? Niestety nie. Czytelnik przewraca kolejne strony i stara się skupić na trzynastozgłoskowych wersach. Nie jest to wbrew pozorom proste. Co chwilę napotyka staropolskie wyrazy, których znaczenie nie zawsze jest wyjaśnione. Nawet jeżeli jest wyjaśnione, to aby się z nim zapoznać musi wybić się na moment z czytania. Problem co prawda niewielki, a jednak uciążliwy. To tyle od strony tzw. technicznej.

Kolejnym minusem eposu jest niezbyt dynamiczna akcja, przerywana często opisami itp. Często wydawać się może, że wygłaszane przez bohaterów uwagi, opinie, dygresje są zbędne i nie mają wpływu na główny wątek, a jedynie ubarwiają opowieść nużąc przy tym skutecznie czytelnika.

Wreszcie zbliżamy się do sedna sprawy. Jeżeli już ktoś przeczytał lekturę zaczyna się szereg lekcji związanych z autorem, genezą powstania utworu, analizą postaci... Można by tak długo wymieniać. Uczniowie siedzą na lekcjach znudzeni wyciąganiem wniosków, których właściwie nie rozumieją, bo podczas czytania na wiele faktów nie zwrócili uwagi mając je za nieistotne. Potem sięgają do różnego rodzaju ściąg, w których znajdują potrzebne im streszczenia, analizy, porównania, zestawienia i bezmyślnie przepisują...

(Właśnie zorientowałam się, że nici z mojego obiektywizmu, bo potraktowałam epos narodowy jako jedną z wielu lektur szkolnych, ale pójdę dalej tym tropem, kto wie..., może dojdę do ciekawych wniosków.)

Wracając do tematu sądzę, że z powyższym sposobem myślenia można powiedzieć: Tak, zdecydowanie należy skreślić „Pana Tadeusza” z listy lektur. Ale spójrzmy na to z innej strony. „Mickiewicz wielkim poetą był” jak ktoś kiedyś powiedział. Pewnie miał trochę racji, bo przecież wiele utworów poety zyskało „sławę” i na dobre „zadomowiło się” w szkolnym programie języka polskiego. Chyba każdy Polak jest niepisanym prawem zobowiązany do przeczytania dzieła „Pan Tadeusz”, ale powinien je jeszcze zrozumieć, co wbrew pozorom nie jest łatwe dla współczesnych ludzi, którzy są zabiegani i nie mają czasu zachwycać się „drobiazgami”.

Myślę, że jest sposób aby przybliżyć młodym ludziom nie tylko książkę Mickiewicza, ale całą literaturę, zwłaszcza ojczystą. Przekonał mnie do tego film wyreżyserowany przez Petera Weira pt. „Stowarzyszenie umarłych poetów”, w którym nowy nauczyciel wnosi w mury ekskluzywnej uczelni z tradycjami ducha poezji, miłości życia i samodzielnego myślenia inspirując swych uczniów do odnowienia sekretnego związku, w którym odkrywano piękno zapomnianych utworów. Po obejrzeniu filmu sięgnęłam po książkę N.H. Kleinbauma pod tym samym tytułem, która utwierdziła mnie w przekonaniu, że piękno literatury odkrywać potrafimy najlepiej nie w samotności, ale podczas czytania jej w grupie. Prowadzenie dyskusji „na bieżąco” ubogaca naszą wiedzę, a także pomaga zrozumieć każdą scenę, każdy fragment i sprawia, że dzieło zapada głębiej nie tylko w naszą pamięć, ale i duszę. Odnajdujemy radość w poznawaniu bohaterów, ich szczęść i problemów, poznajemy ciekawe fakty historyczne i czytanie staje się przyjemnością, a nie obowiązkiem.

Ciekawe są też różnego rodzaju urozmaicenia. Np. odnoszenie się do innych utworów, niejako powiązanych z czytam dziełem. W przypadku „Pana Tadeusza” mogłyby to być dzieła Waligórskiego, Fredry, czy Słowackiego. Mimo, że są diametralnie różne od siebie to zawierają w sobie cząstkę epopei. Jedne bawią i śmieszą swym komizmem, inne są trawestacją lub pastiszem, ale każde z nich uczy nas odmiennego spojrzenia na książkę.

Warto byłoby zmodyfikować troszkę system szkolnictwa i poświęcić więcej uwagi lekturom, niestety nie możemy sobie na to pozwolić i każdy musi znaleźć swój sposób na poznawanie literatury, min. „Pana Tadeusza”.

Mi osobiście brakuje czasu na czytanie, nie mam tu na myśli tylko lektur szkolnych, ale także inne książki. Mimo to czułam się niejako wewnętrznie zobowiązana do przeczytania dzieła narodowego, nie twierdzę, że je dokładnie zrozumiałam i spodobało mi się, ale mam w głębi duszy nadzieję, że kiedyś w zimowy, chłodny wieczór zamiast po np. pilot od telewizora, sięgnę po „Pana Tadeusza” i przeczytam go z prawdziwa przyjemnością.

Podsumowując, jestem pewna, że nie należy skreślać książki Mickiewicza z listy lektur, bo gdybyśmy tak zaczęli zastanawiać się nad skreślaniem także innych pozycji, to lista by w dużym stopniu zubożała. A przecież literatura, zwłaszcza polska jest źródłem poznania, dla nowych pokoleń, naszej pięknej tradycji i historii. Po prostu nauczmy się czerpać radość ze słowa pisanego, które jest kopalnią wiedzy dla umysłów współczesnych ludzi, nie tylko nastolatków.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 5 minut

Ciekawostki ze świata
Teksty kultury